lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP 2ed.] Cz.1 – Legenda o płaczącej gołębicy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/10792-wfrp-2ed-cz-1-a-legenda-o-placzacej-golebicy.html)

Pinn 23-12-2011 14:35

Lucian postanowił odezwać się pierwszy. Reszta była jeszcze ogarnięta adrenaliną. On uchwycił już tą dziką fale.

-Panie co to byli za ludzie- sam pochodził z rodziny rzemieślniczej, więc tradycja nakazywała tak wracać się do ludzi z wyższych klas, osobiście jego stosunek był obojętny do takich osób, nie czuł do nich szczególnego szacunku jak do większości istot- Chcieli Was okraść, nie wydajecie się być zwykłymi pielgrzymami. Nieśliście datki, panie? Ci agresorzy wyglądali na zorganizowaną grupą.

AJT 23-12-2011 15:11

– Z pewnością chcieli nas okraść.- odpowiedział młodzieńcowi szlachcic. Nie miał zamiaru jednak rozwijać tego tematu i zdradzać, ile to złota miał przy sobie.- Może to jakaś szajka działająca na tych terenach, tego nie wiem. Wiem teraz jedno … ochrona to mi się większa przyda. Jestem w stanie zaproponować Wam trochę złota w zamian za nią. Dla mnie nie ma ono większego znaczenia. Muszę dostać się na szczyt…Muszę wrócić do swego dawnego wyglądu…- Mężczyźnie wyraźnie, jeszcze bardziej zaczął się łamać głos.

Po chwili zwrócił się do swojego ochroniarza.
- Badall, pochowaj swego dzielnego kompana. Za to jak walczył należy mu się by jego dusza zaznała spokoju w krainie Morra. Chwalebną śmiercią zginął, walcząc do ostatniego tchu... Choć i Tobie najpierw przydałoby się opatrzyć rany. Przynieś mi moje tobołki, to się Tobą zajmę. I tym dzielnym flisakiem również. Po stokroć dziękuje Wam, jeszcze raz.

Pinn 23-12-2011 15:32

-Z chęcią dotrzymam ci towarzystwa panie. Jestem z profesji ochroniarzem, właśnie. Oczywiście nie pracuję za darmo, ale idziemy w tym samym kierunku- zwrócił się do Detlefa- Oczywiście nie masz nic przeciwko Panie?- ostatnie słowo wymówił dość szorstko dając znać, że cena ma znaczący wpływ na korzystanie z jego usług.

-Z chęcią pomogę przy pochówku twojego ochroniarza. Łączy nas zawód. Przy okazji należy oddać cześć Morrowi. Jednak nie mam nic przeciwko ograbieniu tych szumowin.

Miał zamiar zabrać jakieś cenne rzeczy z zwłok szarych, jakąś dodatkową broń lub pancerz, trochę cennego złota lub przedmiotów. Potem dołączy do pochówku krasnoludzkiego ochroniarza.

Kerm 23-12-2011 18:04

Ogólnie nie było aż tak źle. Jeden raniony, jeden utrupiony. Tylko ciekawą rzeczą były ostatnie słowa umierającego.
- No to powiedz, komu żeśmy się narazili - powiedział cicho. Tak cicho, że tylko leżący mógłby to usłyszeć. Jednak odpowiedzi nie otrzymał. Raczej nieczęsto się zdarzało, by ktoś z zaświatów przemawiał do zwykłego śmiertelnika, nawet jeśli pochodził on ze szlachty.
Trzeba było przeszukać zabitych. Istniała szansa, że przy którymś z nich znajdzie się jakiś symbol sugerujący organizację. Ale to mogło poczekać. Ważniejsze były sprawy formalne...

- Detlef von Halbach - przedstawił się, gdy uratowany szlachcic podał swe nazwisko. Von Geschwur... Detlefowi nie było to znane. Podobnie jak herb. Ale nie da się ukryć, że sam nigdy się zbytnio do nauki heraldyki nie przykładał, a szlachta w Imperium nie składała się w kilku osób. Akcent Maximilliana sugerował, że szlachcic pochodzi z Averlandu, a tam Detlef nie miał żadnych znajomych.

Słowa Luciana stanowiły dla Detlefa pewne zaskoczenie. Zdawać się mogło, że ochroniarz usiłuje wywalczyć dla siebie podwyżkę. A to znaczyło, że na jego lojalność prawdę mówiąc nie można liczyć. Gdy ktoś zaoferuje większą kwotę, to Lucian zmieni stronę. Najlepszym zatem rozwiązaniem było zrezygnowanie z jego usług.

- Zgoda, Lucianie - odpowiedział na pytające spojrzenie swego byłego w tym momencie ochroniarza. - Już możesz rozpocząć pracę u pana von Geschwura. Nasza umowa zostaje rozwiązana.
Nie czekając na odpowiedź Luciana zwrócił się do ocalonego szlachcica:
- Trudno wymagać, bym brał pieniądze za pomaganie komuś, w kogo żyłach płynie również błękitna krew.

Pozostawała jeszcze sprawa bandytów.
- Warto by sprawdzić, czy nie mają jakichś symboli, medalionów czy tatuaży wskazujących na przynależność do jakiejś organizacji.
Tego, że należą do jakiejś, był pewien. W końcu pogróżki nie dotyczyły powrotu zza grobu.

Pokonany w kieszeniach miał niezbyt ciężką sakiewkę (która zmieniła właściciela), zaś o tym, że truposz należał do jakiejś większej grupy świadczył widniejący na piersiach tatuaż.


- Zapewne można ich wrzucić do wody? - Detlef zwrócił się najstarszego z flisaków. Zazwyczaj był to najprostszy sposób na pozbycie się ciał i zatarcie śladów. - Byle bandyta nie zasługuje na coś lepszego.

- A w ogóle proponowałbym nie rozpowiadać o tym, co się tu wydarzyło - dodał na zakończenie.

Pinn 23-12-2011 18:51

-Jeśli tak pan sobie życzy. Choć jeśli zmieni pan zdanie zawsze jestem do usług. Kto wie może dobrze będzie jak znowu będę miał pana na oku.

Luciana lekko zaskoczyła odpowiedź Detlefa choć, mógł się domyślić, że skoro podróżują w grupie jego były pracodawca nie potrzebuje tak silnej ochrony. Drugi szlachcic posiadał dwóch ochroniarzy z czego jeden był martwy. Na pewno miał zasobniejszą sakwę. Zdecydował dość rozsądnie, choć taka nagła zmiana panów nie zbyt dobrze świadczyła o jego profesjonalizmie. Po prostu chciał upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i ochraniać obu szlachetnie urodzonych.

~Typ ma u mnie dług wdzięczności, będąc dość uprzejmym wejdę w jego łaski. Choć nie będę jego przydupasem po prostu młoto-dzierżcą.

JanPolak 23-12-2011 20:56

Starcie było szybkie i brutalne. Kilka zwarć, chwila chaosu i cztery trupy już znaczyły posoką rozkopany piasek. Dla Knuta ta walka była czymś nowym. Czymś zupełnie innym niż wojskowa wyprawa na orków, polegająca głównie na maszerowaniu pod miarę i trzymaniu szyków. Czymś innym niż karczemna burda, po której pokonani wstają, zbierają zęby i wracają pić dalej. Ci czterej nie byli orkami i nie mieli już się podnieść. Czyżby nikt ze zwycięzców nie czuł z tego powodu winy? Być może nie. Trzeba pamiętać, że był to brutalny świat i okrutne czasy, w których, kto stawał do miecza, liczyć się musiał, że staje po raz ostatni.

Szłomnik po walce nie miał wiele do roboty. Niech krasnoludy gadają z krasnoludami, a szlachta ze szlachtą – co mu do tego? Prawem zwycięzców było przeszukać zabitych. Zbójów poranionych przez Knuta dobili nacierający później, ale chłopak zasługiwał na łup. Dodatkowy miecz mu niepotrzebny, z kuszy miałby mały pożytek, ale brzęczącą monetą nie pogardził. Ponieważ człowiek z wygolonym czubem zabrał już pieniądze jednego z trupów, Knut obciął sakiewkę drugiemu. To go zadowalało.

Z niemym ukłonem przyjął pieniądz od szlachcica. Był już gotów do dalszej drogi.

chaoelros 23-12-2011 23:28

Mordrin otarł swój miecz z krwi po czym przeszukał ciało pokonanego w razie gdyby znalazł jakieś wartościowe przedmioty, niepotrzebne już nieboszczykowi. Potem podszedł do towarzystwa.
-Jak macie pochować tego krasnoluda to zakopcie go z bronią na piersi. Choć tacy jak my raczej nie spodziewają się pochówka- i odszedł. Nie wdawał się w większe dyskusje z innymi. Miał tu swój cel i w sumie trochę go dziwiło że jakiś zabójca trolli robił za zwykłego ochroniarza. Choć w sumie Mordrin też wędrował z najemnikami, z tym że liczył spotkać trolla a nie dla zarobku. A może ten krasnolud tylko tak się ucharakteryzował żeby wzbudzać strach? To było nieważne. Mordrin wsiadł na łódź i czekał aż odpłyną. Swoje zrobił, a że nie udało się uratować pobratymca... taki los. A sprawy pozostałych ludzi nie wiele go interesowały. Póki go nie dotyczyły...

Aeshadiv 23-12-2011 23:54

W momencie gdy walka chyliła się ku końcowi Lynre zeskoczył z łodzi i zaczął chodzić po plaży.
~A nuż nie zauważą, że nie walczyłem razem z nimi.
Popatrzył na ciała bandziorów i dokładnie obejrzał czy nie zna żadnego z symboli.
~Niech to szlag... czym miałbym z nimi walczyć... wyjdę na tchórza.
Albert wyjął zza pasa swoją siekierkę. Nie miała na sobie ani śladów krwi, ani strzępów ubrania, ani odłamków kości. Po prostu było widać, że nie była używana.
~No i mój misterny plan bycia bohaterem na plaży poszedł się do lasu chędożyć. - pomyślał znów kręcąc oczyma.
Bez słowa pomagał zrzucać ciała bandytów do wody. Oczywiście na każdym splunął przez ramię, aby jaki topielec, ani inne straszydło nie goniło ich podczas podróży.
-Oby topielce się z nich nie porobiły. - powiedział do jednego z flisaków, którzy razem z nim wrzucali ciała.
-Czego kurwa?! - popatrzyły na niego znajome oczka,
~To ten w mordę...
-Nie, nie, nie, ja przecież nic nie mówiłem. - powiedział zmieszany włóczęga.
Flisak od "Morskich opowieści" przewrócił oczyma i westchnął w niebo jakby chciał powiedzieć "co za głupiec..."

Pinn 24-12-2011 14:54

-Chodźmy na statek, niech tylko nasz flisak się wyliże.

Grave Witch 25-12-2011 18:37

Melissandra zajęta pilnowaniem nieznanego szlachcica z uwagą obserwowała przebieg walki. Jeżeli fakt, że jej słodki chłopiec zabił kogoś samemu przy tym nie ginąc, zrobił na niej jakiekolwiek wrażenie, nie dała tego po sobie poznać. Być może gdyby nie było maski skrywającej jej twarz, ktoś postronny mógłby zauważyć wyraźną ulgę pomieszaną z niezadowoleniem, jakie odmalowały się na jej twarzy. Jednak maska była, więc nie doszło do odkrycia sprzeczności uczuć targających szlachcianką.
Gdy mężczyzna, który spoczywał na plecach tuż przed nią, poruszył się lekko, porzuciła czujną obserwację bitwy by poświęcić biedakowi więcej uwagi. Miała nadzieję, że przeżyje. Wprawdzie to jak wpływowy jest miało się dopiero okazać jednak nawet przysługa u drobnego szlachetki mogła się okazać przydatna dla jej planów. Wszak nigdy nie wiadomo gdzie zawiedzie człowiek droga życia lub śmierci.

Wygrana zaowocowała wymianą grzeczności, pytaniami, odpowiedziami i sprzątaniem. Od chwili, w której wynik starcia stał się pewny, kobieta podniosła się z klęczek i nieco wycofała. Wciąż co prawda sprawowała pieczę nad nieborakiem jednak uznała, że lepiej nie pchać się między pozostałych. Nie planowała również mieszać się do podziału łupów. W końcu nie brała udziału w walce zatem nie należało się jej nic z rzeczy zdobytych na napastnikach. Również złoto zaofiarowane im w zamian za ochronę ani trochę jej nie zainteresowało. Jako osoba wysokiego urodzenia nie powinna w ogóle brać pod uwagę takiej propozycji. Nie była wojowniczką, przynajmniej nie w oczach osób postronnych. Każdy wszak może nosić przy sobie szpadę, szczególnie gdy jest to broń dobrej roboty, ozdobiona i bardziej przypominająca dodatek do stroju niż śmiercionośne narzędzie. Na dodatek sama byłą obecnie pod czyjąś opieką więc w jaki niby sposób miałaby się przydać jako ochrona kogoś innego. To zwyczajnie do siebie nie pasowało.

Odczekała, aż mężczyźni oddalą się by oddać należny szacunek zmarłym, którym się on należał i spławianiu tych, którym go poskąpiono. Co prawda Maximillian nie został sam jednak ci, którzy przy nim byli nie tworzyli przynajmniej takiego tłumu jak wcześniej. Podeszła ostrożnie i odczekała, aż spojrzenie szlachcica zwróci się w jej stronę. Chwilę to trwało jednak nie przejęła się tym zbytnio. W końcu ten człowiek dopiero co uszedł z życiem. Miał prawo do tego by jego uwaga była skupiona na czymś innym niż wdzięki podchodzących do niego niewiast. Fakt, że były one nieco bardziej widoczne niż przystoi, nie miał najwyraźniej większego znaczenia.
- Pozwól panie, że się przedstawię - rozpoczęła wykonując zwyczajowy ukłon, nie za niski wprawdzie, w końcu pasowało zachować przynajmniej trochę dumy nadwątlonej przez mokre ubranie. - Melissandra Stregazza. Niezmiernie się cieszę, że dane nam było ocalić twe życie. Jestem przekonana, że cud łez gołębicy spełni twe życzenie. - Mówiąc musnęła opuszkami palców powierzchnię maski i jakby na chwilę odpłynęła myślami od czasu obecnego.
- Dołączę twą osobę do swych modłów. - Dodała po chwili po czym otuliwszy się płaszczem, ponownie wycofała się z kręgu otaczającego mężczyznę. Zrobiła co zamierzała i nie miała zamiaru marnować więcej czasu niż powinna. Jej spojrzenie powędrowało w stronę wody, a myśli uleciały w przyszłość.
~ Kháine, mroczny patronie morderców elfiego świata, sprzyjaj mi na tej drodze. Nie jestem godna by być twą służebnicą jednak znasz me pragnienia, z których nie czynię przed tobą tajemnicy. Jest ci wiadoma droga, którą pragnę podążyć. Droga usłana duszami mych wrogów i tych, którzy przyczynili się do ich sukcesu. Uczynię wszystko by dotrzeć do celu, który nie jest ci obojętny. Razem toczymy walkę z tym samym wrogiem. Bóg przeciw bogu, wyznawca przeciw wyznawcy. Czy nie tak być powinno? Daj mi siłę by zwyciężyć ku twej chwale. Pomóż urzeczywistnić zemstę, która rozgrzewa mą krew. Zabierz co musisz, jednak pozwól mi ją wypełnić.
Modlitwy w myślach oczywiście nikt nie słyszał. Nie musiała się martwić, że ktokolwiek odkryje jej pragnienia i plany. Były bezpieczne, głęboko skryte w duszy powoli wypełnianej przez mrok. Wiedziała, że będzie zmuszona poświęcić wiele, być może więcej niż jest w stanie sobie wyobrazić. Bała się jednak jej determinacja i pragnienia już dawno przekroczyły granicę. Poświęci wszystko i każdego.
Odwróciła się, otrząsając z modlitewnej zadumy. Oszukała wzrokiem uczonego, który miał być jej pierwszą ofiarą. Wyłuskała z sakiewki złotą monetę. Pamiętała jego spojrzenie przemykające się po walorach jej ciała. Nie miała zamiaru zlegać z nim w jakimś obskurnym miejscu. Ba! Nawet gdyby to była królewska sypialnia. Za pieniądze, które od niej otrzyma będzie mógł sobie kupić dziewkę, która ugasi jego pragnienia i zapewne zostawi coś na pamiątkę. Nie obchodziło jej to. Jeżeli błysk złota nie pomoże zawsze może ofiarować mu stal. To jego życie, niech ma wybór przez wzgląd na niewinność życia, którą widziała w jego spojrzeniu. Ruszyła w jego stronę...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:00.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172