lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WH II ed] Popioły Middenheim (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/11529-wh-ii-ed-popioly-middenheim.html)

Kerm 21-04-2013 11:36

Wymalować coś na papierku i dzięki temu przejść?
Czy stojący na ich drodze rycerze byliby takimi zakutymi pałami? Gotfryd we wszystko by uwierzył, ale nie w to. Może zdałby się na coś papier podpisany przez samego Leibnitza, ale i tu strażnicy mogliby mieć pewne opory.
Z drugiej strony... dobry papier nie jest zły. Może uda się do nich zbliżyć, na parę kroków. I wtedy...

- Wszyscy nie możemy do nich podejść - wtrącił Gotfryd - bo to im się nie spodoba. Dwie, trzy osoby, żeby tamci czuli się bezpiecznie, a reszta poczeka i wtrąci się w odpowiednim momencie.

Sam wolał należeć do tej drugiej grupy.

Gob1in 21-04-2013 19:37

- Tak, jasne... - zachnął się na słowa Engelberta - Pierdnę siarczyście i padną od fetoru jak muchy... - zaproponował - Aa, nie - muchy przecie lubią smród... - udał, że duma nad tą jakże zajmującą kwestią dając wyraźnie do zrozumienia, jak nieprawdopodobny to scenariusz.
- Podejdę i poproszę ich o zdjęcie tych puszek - skinął głową na metalowe wdzianka kultystów - a później z pewnością nie będą mieli nic przeciwko, żeby poczekać, aż uda mi się jednego po drugim powalić... - zakończył sarkastycznie.

- Lepiej kto z nożem cichcem podejdzie, po jednym na każdego, a jakby nie od razu gardło dali, to reszta z tyłu łukiem pomoże. - Przedstawił inny wariant.
- Jakby tylko Gotfryd miał odwagę, to mogę i ja podejść. - Wolmar sam był zdziwiony swoją propozycją. Ale właściwie jak by się dobrze zastanowić, to wszystkim biada, jeśli nagły atak na nieświadomych ich obecności siepaczy Lebnitza się nie powiedzie. Musieli uciszyć strażników błyskawicznie.

- Szykuj kartusze Markusie - rzekł do żaka. Mogli odwrócić uwagę strażników, a przynajmniej sprawić, że nie ogłoszą alarmu. Miał pomysł, który mógł wydać się kultystom na tyle interesujący, że była szansa na krótką rozmowę.

SyskaXIII 21-04-2013 20:04

-Już się wystraszyłem Markusie, że każesz mi przypiąć ten diaboliczny znak ... jednak jest jeden mały szkopuł. Moja szata została w pałacu, mam nadzieję, że ten symbol wystarczy - wyjął w tym momencie spod skórzni naszyjnik z symbolem Sigmara.

- Ale żeby było to bardziej wiarygodne, któryś z nas musi nieść moją broń przypiętą do pasa tak, abym mógł szybko ją odzyskać w razie potrzeby. Ale co wy na to żeby zanim wejdziemy frontalnie znaleźć jakieś tylne wejście. Byliśmy już tutaj, może od strony kuchni lub studni znajdzie się bezpieczniejsze wejście. W każdym razie, wybór należy do was. Ja z wolą Sigmara podążę za wami aby przynieść czystość tej biednej świątyni...

Po chwili akolita przykląkł na jedno kolano po czym ciszej wypowiedział dwa słowa: Sigmarze chroń ...

Komtur 21-04-2013 22:04

Gaston nie miał ochoty na jatkę, ale wyglądało na to że chyba nie będzie wyjścia. Sprawdził łuk i strzały i dodatkowo przygotował jedną ze swoich płonących butli, choć wolał jej teraz nie używać, gdyż znów mógłby zablokować przejście. Miał dziwne przeczucie że płynny ogień przyda się w środku.

Jego koledzy bali się że mroczni strażnicy wezwą pomoc, ale Gaston nie obawiał się tego, kultystów nie mogło być przecież aż tak wielu by nie dać sobie z nimi rady, natomiast wątpliwe było by ochrona na zewnątrz była wtajemniczona w mroczne sprawki Leibnitza.

- Jak zamierzacie do nich zagadać to zróbcie to szybko - przemytnik ponaglił kumpli - Tam w środku robią chyba coś mrocznego i wolałbym żeby nie wylazła na nas jakaś poczwara.

xeper 22-04-2013 22:37

Markus zabrał się do roboty. Z kieszeni wyciągnął kilka kartek pomiętego pergaminu czy papieru. Pogrzebał w zakamarkach kubraka i wyjął złamane pióro oraz niemal pusty pojemniczek z inkaustem. Używając swojego kolana jak pulpitu pospiesznie kreślił znaki na papierze. Na całe szczęście było dość ciemno i istniała szansa, że rycerze-kultyści wezmą wymalowane przez żaka, poplamione bohomazy za święte symbole swego bluźnierczego boga.

Dieter klęczał i modlił się do Sigmara o błogosławieństwo w tej szaleńczej misji. Miał podejść do kultystów bezbronny i narazić się na atak. To przecież przeciw niemu będzie skierowana agresja Khornitów. Oddał swój zasłużony morgensztern, który jeden z kompanów trzymał w pogotowiu.

W końcu podzielili się na dwie grupy, przymocowali do ubrań kartusze z symbolami wyrysowanymi przez Markusa, chwycili akolitę pod ramiona i powiedli ku stojącym na straży splugawionym zakonnikom. Nie zdążyli do nich podejść na więcej niż dziesięć kroków, gdy rycerze zorientowali się, że mają towarzystwo. Popatrzyli po sobie i unieśli w górę topory, blokując drogę. Jak na sygnał obaj zaczęli krzyczeć i rzucać się jak w gorączce. Ich zachowanie wskazywało, że starają się wprowadzić w szał bojowy. Podstęp się nie udał. Nie pozostawało nic innego jak walczyć...

Kerm 23-04-2013 13:53

Człowiek planuje... I nic z tego nieraz nie wychodzi.
Rycerze, co stali na drodze dzielnej drużynie, nie pałali chęcią przepuszczenia kogokolwiek. Na dodatek wyglądało na to, że są niezbyt zadowoleni z niezapowiedzianej wizyty, co dość wyraźnie okazywali nowo przybyłym. Potrząsanie toporami i wprawianie się w szał bojowy zdecydowanie nie świadczyło o pokojowych zamiarach.

Zakuty w stal fanatyk, wymachujący wielkim toporem, to z pewnością nie było najmilsze towarzystwo, szczególnie wtedy, gdy tamten stał po drugiej stronie umownej barykady.
Oberwać takim toporkiem - chyba nikt by nie był zachwycony.

Gotfryd należał do tych, co (gdyby można było) trzymaliby się jak najdalej od obu kultystów. Sytuacja jednak z kolei nie pozwalała na takie zachowanie, na obrócenie się na pięcie i odejście w dość szybkim tempie. Nie wypadało zostawić kompanów, co swe życie narażali, nie można też było dopuścić do tego, by kult przeklęty zwyciężył.
A do pokonania kultu była tylko jedna droga.

Gotfrys uniósł przygotowaną wcześniej kuszę i starannie wycelował w prawego kultystę.
Nacisnął spust, a potem zaczął ponownie ładować kuszę.

Gob1in 23-04-2013 15:53

Na widok ogarnianych szałem heretyków Wolmar wzruszył ramionami. Było mu jakoś obojętne, że zaraz może tutaj wyzionąć ducha. Chyba miał już dość plugastwa, które opanowało Miasto Wilka. Miał dość tego miasta.

- Skoro wyglądają niczym wściekłe psy, to trzeba z nimi jako z psami postępować... - mruknął i sięgnął po łuk, nie omieszkawszy zerwać kartusza z bohomazami. Wymierzył szybko w najbliższego wroga nie czekając, aż ruszy do ataku. Może nawet uda mu się wystrzelić dwukrotnie, nim tamten wpadnie w szał.
- Gastonie - chyba pora na twoje mikstury... - przypomniał sobie o flaszach Czarnego. Potrzebowali pomocy, a pojęcie uczciwej walki w przypadku zwolenników Chaosu nie wchodziło w grę.

kymil 23-04-2013 20:03

Powoli zmierzali w kierunku strażników. Markus zagryzał wargi niemalże do krwi. Ręce pociły się niemożebnie, gdy tak trzymał Dietera za kamizeli ciągnąc w kierunku heretyków. Bał się, że sigmaryta wypadnie mu z rąk.

- Uda się, uda się
- powtarzał sobie krok za krokiem.

Gdy byli na dziesięć kroków przed bramą, rycerze zawyli potępieńczo.

- Kurwa - zajęczał żak. - Nie udało się...

Maskarada z kartuszami się skończyła. Zaczęła się krwawa łaźnia. Oppel pchnął Dietera na bok, wciskając mu w dłonie bitewny morgenstern. Nie chciał, by akolita pozostał bezbronny.

Sam zaś wyszarpnął z pochwy miecz i z wrzaskiem pognał ku kultystom. Był zły. Wściekły na tych przeklętych sukinkotów, którzy sprawili, że jego miasto toczył rak rozkładu.
Miał zamiar zadać parę ciosów zanim dosięgną go wraże ciosy. "To nie mogą być templariusze Wilka" - przemknęło mu przez myśl. "Jaki zakonnik przejdzie na stronę Złego?"

- Bij! Zabij! Ulrryyyk! - zawył dla dodania sobie animuszu i włożył w pierwszy cios całą swą siłę.

AJT 23-04-2013 21:31

Engelbert, nawet jakby przy jakimś dziwnym natchnieniu, miał zamiar zaszarżować, to nie mógł tego zrobić. Noga na to nie pozwalała. Przekuśtykał więc tylko parę kroków, tak by po puszczeniu cięciwy łuku, jego strzała miała wolną drogę i strzelił. Później będzie strzelał tylko w wypadku, gdy żaden z jego kompanów nie przysłoni mu celu.

SyskaXIII 23-04-2013 22:14

Przeklęci kultyści, przeklęta broń, przeklęta karteczka i przeklęta świątynia ... Do tej wyliczanki brakowało tylko przeklętego boga we własnej osobie. Dieter przeklinał pod nosem ciągle, miał nadzieję, że Sigmar w tej sytuacji nie odwróci się od swojego wilczego brata i pomoże w ocaleniu świątyni Ulryka a tym samym nie powstrzyma wojnę religijną w całym Imperium.

Gdy tylko zbliżali się do strażników wszystko wskazywało, że plan idzie zgodnie z planem. Wynik końcowy był inny. Kultyści wprowadzający się w szał to nie było to na co miałby ochotę akolita. W tej samej chwili został pchnięty na ziemię i odzyskał swoją broń. Nie było czasu na zastanowienie jednak zanim się podniósł zdążył zauważyć towarzyszy mierzących z broni dystansowych do obecnych tutaj kultystów.

- Markusie! Zejdź z linii strzału! - zawołał do przyjaciela po czym ruszył na kultystów starając się zaatakować ich od tyłu. ZA SIGMARAA!


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:17.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172