lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WH 2Ed] Strażnicy Dróg (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/13903-wh-2ed-straznicy-drog.html)

TomaszJ 24-04-2014 03:35

Byłemu mytnikowi lżej jakoś było na duszy. Nawet nie chodzi o to, że odpowiedzialność z karku zdjęta, nie chodzi o to że jakoś tak bezpieczniej. Chodziło o to, że w końcu ma porządną strażnicę do pilnowania, a to sprawiało że czuł się na miejscu.

Kieska tędy zakręcił się po strażnicy, by wszędzie było go widać jaki zajęty, wszędy pozostawiał krzyżujące się wskazówki gdzie aktualnie jest - taki zapracowany, po czym znalazł sobie przyzwoity, ciepły kąt i robił to w czym był najlepszy - bumelował. Robił to przez większość swojego życia i wprawę miał w tym wielką, zwykł się nawet uważać za wirtuoza tej sztuki.

"Bumelant to dezerter z frontu walki o pokój i silne Imperium!" zwykł grzmieć w swych kazaniach sigmarycki klecha, który regularnie strażnicę odwiedzał i jako duchowny nie dość że od myta zwolniony, to jeszcze rewidować go było nie lza. Bajanie! Ale jak go Hermenegilda słuchała, to potem cały dzień goniła Hansa Apfela do roboty. A przecie człowiek nie osieł, by całe życie w kieracie tyrał, a jak nie da rady to na salami rzeźnikowi pod nóż trafi. Wystarczy wiedzieć kogo rewidować, umieć patrzeć w drugą stronę i pisać piękne raporty. Po to się też i do straży zaciągnął. Początki były trudne, ale teraz to co inszego!

Całe życie spędził we własnej strażnicy przy moście, wiedział więc wszystko co, gdzie i jak. Sracz ma być tu, belka tu, a palik tu! Filozofii w tym nie było, ale Kieska regularnie odwiedzał robotników, a z postępu prac składał sierżantowi regularne raporty, dryl pokazując. Dzięki temu nie narobił się za dużo i bumelować mógł dalej. A jak ktoś podpadł, to i Kieska łaskawie sierżantowi nie donosił. Bo raz - że to brzydko, dwa - że jego jako prawą rękę sierżanta (jak zaczął o sobie myśleć) w złym świetle stawia, a trzy - że wyrazy wdzięczności w wymiernej formie przyjmował.
- Stawiać równo, nie opierdalać się!
- Wyżej belka! Z życiem! Myślcie o mnie jak o swoim kapralu!
- Raz! Dwa! Raz! Dwa! Ciągnij! Nie obijać się jak wam tymczasowy kapral każe!
- Co dupę kapralowi Kiesce zawracasz, kiedy zajęty? Czym? Gówno Ci do tego czym. Myślę jełopie, za to mi płacą! No i za opierdalanie pierdolonych leni jak ty!
- Kapralu! Łopata się złamała!
- Co się mówi? - Tak jest Panie Kapral! - Głośniej! - TajestpanieKapral!!!


Długo nie było trzeba by omotać gamoni. I - czemu nie było się dziwić - do sierżanta też to doszło...
- Kieska, przypomnijcie mi, czy ja was kapralem zrobiłem, bo jakoś sobie nie przypominam, a pamiętałbym...
- Sami, tępole se wymyślili, chyba każdego co mędrszy to za szarżę mają. A ja przecie prosty strażnik. Choć po prawdzie to jako mytnik to sierżantowski żołd dostawałem, bo toć cała strażnica pode mną była, tędy i się znam. Sami widziecie ile wam pierdół z głowy zdjąłem. Pewno dlatego...

A wieczorami siedział z towarzyszami, pił, gadał i narzekał na kości. I wypili w końcu porządnie za duszę patera Cuthberta, co go Morr do siebie wziął. Szkoda, że go nie było! Jakoś tak z nim lżej, jakby opatrzność boską wiózł ze sobą, zgoła inaczej niż zasrany sigmaryta od bumelantów...
A do zamtuza nie chodził, bo zwisuch w tym miesiącu już poużywał i przypominał o sobie tylko w porozumieniu z pęcherzem.

Tadeus 26-04-2014 11:23

Hans sz przetrwania d20=19 porażka


Myśliwy po zaledwie krótkim pobycie wśród cywilizacji ponownie ruszył w umiłowaną głuszę. Znów zewsząd otoczyły go znajome dźwięki natury, zasłoniło przed wrogami zielone poszycie, był u siebie w domu. I choć okalające faktorie górskie lasy były wyraźnie bardziej zdradliwe, niż te nizinne, w których polował ostatnimi tygodniami, to jednak nadal na swój surowy sposób przynosiły ukojenie. Zmęczył się mocno, wspinając po obrośniętych iglakami stokach i lawirując między skupiskami skał. Poznawał i przyzwyczajał się do nowego otoczenia. Wyruszył po pracy późnym popołudniem, więc szybko okolicę okrył mrok, jednakże nachylone do księżyca stoki nadal oświetlone były blaskiem wyraźnej tej nocy tarczy Mannslieba.

Niestety, upolować nic nie zdołał. Dwa razy na grani dojrzał kozice, jednak za każdym razem te umykały, nim zdołał dotrzeć w zasięg czystego strzału.

Hans sprawność d20(+2 łatwy)=15 porażka
Zmęczenie -1 do wszystkich testów


Mocno się namęczył, a jedynym co odnalazł, już o świcie, było chwilowo opuszczone gniazdo rybołowa, wyjątkowo wcześnie, jak na ten gatunek, wypełnione jajami.

I wtedy doszło go wyciszone echo szczęku broni. Spojrzał ze swojego stoku w dół, na ciągnący się dnem doliny przesmyk.

Hans percepcja d20(-1 za odległość -1 za zmęczenie)=16 porażka


Z takiej odległości i przy słabym świetle nie był jednak w stanie dojrzeć zbyt wiele, dodatkowo nie miał czystej linii wzroku. Wydawało mu się, że widzi ruch jakichś grup, ale mogło to być tylko złudzenie wywołane przez ruchome na wietrze gałęzie drzew. Dodatkowo najkrótsza droga, od jego pozycji do źródła dźwięku była stromym, częściowo skalistym stokiem, którego szybkie pokonanie mogłoby być niebezpieczne.

Kieska,Gunther


Nad ranem obudził ich trzask, połączony z serią bluzgów.
- Nosz, kurwie syny! - zawył sierżant Weissberg, gdy krzywo osadzone drzwi do strażnicy, po szarpnięciu klamki miast się otworzyć, wypadły z futryną w jego stronę. Kaleka tylko cudem uniknął uderzenia w łeb. Krasnoludy ryknęły zgodnym śmiechem.
- Kieska, macie szczęście, że to przed wami robiono... - warknął wyraźnie nie znający się na takich żartach sierżant. Po chwili ochłonął i zaczął gadać, z czym właściwie do nich przyszedł.
- Będziecie znów potrzebni na szlaku, choć dużo się pewnikiem nie przejedziecie. Osiem godzin drogi stąd jest mieścina Raumsumpf, poza żarciem dostarczają nam też całkiem niezłej jakości drewno. Niestety ostatnie dwa transporty nie dotarły, w tym jeden, do którego ochrony posłałem już mojego strażnika. Nie mogę wam dać wielu ludzi, bo nadal nie połataliśmy wszystkich dziur w murach, jednak weźcie jednego z khazadów, chlaliście razem, tedy wyznajecie się pewnie, z którym będzie wam się najlepiej działało. Znajdzie się gdzieś dla niego kuc.
Zmarszczył czoło.
- Jednak bez żadnego bohaterstwa. Jak się okażę, że wrogów kupa, to ino patrzycie jak sytuacja wygląda i wracacie tu z raportem. Każdy z waszych upartych łbów jest tutaj cenny. Zrozumiano? No to do koni! Nie marnujcie czasu, bez tego drewna zieloni wlezą nam przez mury jak przez sito!

TomaszJ 27-04-2014 06:29

- Tak jest! - krótko i rzeczowo odrzekł Hans Apfel, strażnik i samozwańczy kapral na strażnicy. Po czym spod stołu wziął butelkę gorzałki, której napocząć jeszcze nie zdążyli, drugą wziął wina i podreptał odwiedzić miejscową legendę wybuchowości - kucharza.
Nie był to kucharz. To był Kucharz! Z dużą literą wyraźnie słyszalną na początku słowa. Niczym bóg po niebie, on kręcił wielkim brzuszyskiem po kuchni, uwijając się wokół wielkiego gara, by wyżywić hołotę zwaną żołdactwem. Nikt nie znał jego prawdziwego imienia, może jedynie sierżant, który miał wgląd w księgę werbunkową.


Na drzwiach kuchni Kieska dojrzał napis "Psom i Orkom wstemp zwbroniony!". Orki zostały dodane do spisu podczas ostatniego najazdu, gdy jeden przedarł się przez obronę i pobiegł w głąb strażnicy, wpadając do kuchni na kucharza, który okazał się robić tasakiem nie gorzej niż templariusz mieczem. Orka nie znaleziono, ale później podejrzanie często podawano gulasz...

Mytnik, jako że nie należał do żadnej z zakazanych kategorii, śmiało próg przestąpił, mimo, że przechodzący obok młody strażniczyna znak młota bojaźliwie na piersi uczynił.

Kucharz, gdy tylko zobaczył intruza, zmarszczył brwi, tasak chwycił i zasłonił cielskiem to, na czym Kiesce zależało - solidne, okute żelazem drzwi zamknięte na cztery kłódki, a wiodące do spiżarni, w której zapasy na drogę spokojnie sobie leżały.

Hans Apfel jednak rezonu nie stracił, tylko po dwie butelczyny sięgnął.
- Mistrzu! Ja z żołnierską sprawą przyszedłem...

Dhratlach 27-04-2014 23:02

Viktor był niepocieszony. Nie dość że dostał w kość podczas prób pomocy przy budowie zabudowań to jeszcze polowania nie przyniosły żadnego miłego dla żołądka i kiesy skutku. Jedynie samotne jaja rybołowa zwyczajnego były miernym pocieszeniem patrząc ile czasu włożył w poszukiwania i próbę polowań.


Wtedy też dosłyszał ten dźwięk który najmniej mu się podobał. Najwyraźniej ktoś uszykował zasadzkę ich liczebność nieznana. Tylko na kogo ta zasadzka była i czy warto było nastawiać karku dla nieznajomych kiedy własne życie było cenniejsze ponad wszystko?

Zastanowił się w łukiem z dłoni i strzałą na cięciwie zdecydował się mimo wszystko sprawdzić co się tam dzieje. Odległość nie pozwalała określić odległości, oczy już były zmęczone uganianiem się za kozicami, a rybołów mógł poczekać. Chora obowiązkowość i świadomość jak niebezpieczne bywają szlaki zwyciężyła by z chęcią pomocy udać się w stronę szczęku oręża pewnym, lecz ostrożnym krokiem.

Dziadek Zielarz 28-04-2014 18:28

Poranek zastał Gunthera na sienniku w kącie koszar, gdzie masywny strażnik leżał w sposób nie zdradzający najmniejszych oznak życia. Wykidajło spał snem sprawiedliwych, zupełnie z siebie zadowolony po wczorajszych czynnościach. Czerep oparty był o zimne mury, łapy na wznak, a beczkowata pierś i brzuch tkwiły tam, gdzie poprzedniego wieczora legł ich właściciel. Wstęga światła, jaką słońce wpuszczało do środka przez dziurawy dach wyciągała z przestrzeni obłoczki wirującego pyłu. Koniec promienia przesuwał się leniwie po ścianie, zupełnie jakby boski zawiadowca próbował namierzyć nim łysy łeb i oślepić draba na dobry początek dnia.

Nim jednak szatańska intryga zgotowana przez koleje rzeczy miała szanse dojść do skutku, do strażnicy wpadły drzwi, a za nimi sierżant Weissberg. Łoskot obudziłby umarłego, toteż osiłek otworzył jedno oko, potem drugie, następnie przeciągnął się i ziewnął jak smok. Piąte przez dziesiąte zrozumiał co też oficer-kaleka od nich chce. Gadał coś o krasnoludach, że niby po coś mają do nich iść. Krasnoludy mają kogoś sprać? Sprać krasnoludy?

Mięśniak siedział chwilę z rozdziawioną gębą zupełnie jakby umysł nie nadążył by nadgonić uszy. Dostawy żarcia... Raum... coś tam. W końcu niewidoczna przekładnia kliknęła w łepetynie, a na twarzy pojawił się wyraz zrozumienia.

- Pójść po krasnoludy, bo ktoś nam napada na wozy z żarciem i drewnem. - Myśl została wypowiedziana na głos, a w ślad za nią Leuden pokiwał głową i wstał ciężko na nogi. - Da radę szefie.

Po rannej toalecie, obejmującej pouczającą wizytę w latrynie, oblanie się wodą z beczki na deszczówkę, wdzianie dziurawych łachów i nowiutkiego płaszczyka z wilka, przyszła pora na śniadanie i przekazanie rozkazów dalej. Kucharz, wnioskując po minach kamratów, tradycyjnie zaserwował im coś podłego do żarcia, ale czymkolwiek mętna breja próbowała być, smakowała znośnie i syciła brzuch. Nad miską "owsianki" Gunther przepił do Zefira, krzepkiego khazada o słusznej posturze i przekazał mu informacje. Brodacz schował się za kubkiem piwa i nie odpowiedział nim nie opróżnił go do sucha, ale nie sposób było nie zauważyć, że zaświeciły mu się oczy na myśl o robocie ciekawszej od siedzenia i obrastania w tłuszcz. Tęgi krasnal skinął głową i uśmiechnął się eksponując niepełne uzębienie. Mieli sobie dobrać kompana według potrzeb, a w opinii wykidajły wysłużona siekierka i szeroka tarcza krępego topornika aż nadto przekonywały o słuszności wyboru. Poza tym z Zefira była szelma nawet większa od Kieski, a nie ma nic gorszego od podróżowania z nudziarzem.

Wyrychtowali się w co trzeba, braki w zapasach uzupełniając jako takimi racjami strażniczymi, objuczyli wierzchowce i ruszyli w stronę enigmatycznego Raumsumpf.

Gunther zrównał Siwucha z kucem Zefira i już po chwili obaj nucili znaną melodyjkę:

"Jedzie strażnik jedzie,
na parchatym koniu..."

Nie ma to jak patrol.

Tadeus 28-04-2014 19:45

Hans sprawność d20(-1 za zmęczenie)=4 sukces


Mimo zmęczenia i stromego zbocza, myśliwemu udało się pokonać dystans bezpiecznie i w przyzwoitym tempie, toteż przybył na miejsce, gdy walka jeszcze trwała. Wyjrzał z zarośli, dostrzegając najeżonego strzałami, martwego człowieka. Przy nim klęczała jakaś opatulona w płaszcz niewiasta, jej dłonie całe pokryte były krwią, zapewne próbowała bez skutku ratować życie nieszczęśnika. Kawałek dalej dwóch kompanów martwego odpierało atak, czegoś, co wyglądało, jak mały oddział zielonoskórych. Trzech goblinów schowanych na pobliskim wzniesieniu ostrzeliwało zza skał mężczyzn, przy akompaniamencie chrząknięć, bluzgów i prześmiewczych mlasknięć. Jednocześnie w ich stronę ze zwierzęcym rykiem gnały już dwie wielkie orcze sylwetki.

Nie widział wcześniej tych ludzi, ale nosili się podobnie do strażników z faktorii, mógł to więc być jeden z oddziałów zwiadowczych, którego akurat nie było w grodzie, gdy oni tam przybyli. Póki co myśliwy pozostawał niezauważony.

***

Cięta gadka Kieski zapewniła im ilość zapasów żarcia zdatną na długą wyprawę, czy wielodniowy patrol, co było dość osobliwe, biorąc pod uwagę fakt, że droga w tę i z powrotem miała trwać maksymalnie szesnaście godzin i właściwie nie powinno dostać nic, poza tym, co mogli zjeść z rana w faktorii.
- Powiadam wam, moje drogie człeczyny... - rzekł Zefir mlaskając obficie - ...że te faszerowane żołądeczki robią się zacniejsze z każdym kęsem.
Znowu chwycił zachłannie do obfitego wora wiszącego na boku jego i tak już mocno przyciśniętego do ziemi kuca.
- Ha! Niech mnie kleszcze oblezą, jeśli to nie przednia wyprawa! Gdybym ja wiedział, że tako żywot strażnika wygląda, to już dawno bym po traktach zad woził, miast się kisić po smrodliwych grodach!

Gdy po paru godzinach wyjechali za zakręt traktu, ich oczom objawiło się niespodziewanie miejsce masakry. Na niewielkiej leśnej polanie, przez którą przechodził szlak, dostrzegli resztki mocno zdruzgotanego wozu. Wokół niego nadal leżały transportowane bale drewna. Po ludziach jednak nie było śladu. Jeśli nie liczyć pojedynczego, wyjątkowo intensywnego rozprysku krwi, blisko samego wehikułu. Wyglądało to jakby z ciała nieszczęśnika wystrzelił szeroki krwisty promień, po nim samym nie było jednak śladu. Tylko jucha.
- Hoho! - orzekł khazad. - Wiem ja co tu się wydarzyło! Ostatniom jak był w starej ojczyźnie, byłem u kuzyna świadkiem jak jego żona, stara Morringssonowa, rodziła bachora. Iście to tak samo wyglądało! Jeb! I jucha strzeliła, rzekłbyś jak z wulkanu, niemal całą izbę zdobiąc! Niechybnie tu do tego samo doszło.

Percepcja
Zefir d20(-1 trudność)= 3 sukces
Kieska d20(-1)=7 porażka
Gunther d20(-1)=18 porażka


Miejsce domniemanej zbrodni, przeszukali bardzo ostrożnie i uważnie, mimo komentarzy brodacza, który uparcie twierdził, że niechybnie nic złego się tam nie stało i wszyscy oni ino poszli tylko czym prędzej opić narodziny brzdąca.

Nagle Zefir uniósł swój tłusty palec ku górze, wskazując częściowo połamaną koronę pobliskiego drzewa. Khazad zmarszczył czoło, usilnie się namyślając.
- Ale o tym, by brzdąc z taką siłą i na taki pułap z matczynej groty wyleciał, to żem jeszcze nie słyszał.

Dhratlach 28-04-2014 21:46

Viktor szybko dokonał oceny sytuacji. Bez jego pomocy niewielki oddział ludzki był skazany na zagładę. Nie zwlekał więc, ci ludzie zdawali się być po stronie faktorii, a nawet gdyby nie byli to zawsze mieli wspólnego zielonego wroga. Nadal ukryty w zaroślach posłał strzałę w kierunku jednego z orkowych olbrzymów wiedząc jak groźnym są to przeciwnicy. Liczył przy tym, że szczyp celnie ugodzi i powali wielkoluda demoralizując zielone pomioty.

Dziadek Zielarz 29-04-2014 10:15

Na Zefirowe gadanie Gunther odpowiadał wyrazem niezrozumienia, które jednak dość skutecznie maskował pod fachową, strażniczą miną i podbródkiem co rusz pocieranym przez palec wskazujący, co nadawało mu wygląd kogoś wyjątkowo skupionego, albo cierpiącego na nieprzyjemny świąd na szczęce.

- Jak na moje to tutaj żadna zbrzuchacona do rozwiązania nie doszła. Raczej jakieś plugastwo wychyliło łeb z kniei i się zasadziło na kmiotków, pewnikiem po żarcie. - Tylko dlaczego zniknęły trupy? nie wybrzmiało pytanie, bo nie do końca Leuden skonstatował co ma na ten temat myśleć. - Może orce, albo inne zielone ścierwo? Nie jest tajemnicą, że grasują w okolicy.

Gunther zeskoczył z konia i zbliżył się ostrożnie do wozu, by przyjrzeć się lepiej jego zawartości. Trzeba było również zajrzeć pod spód i obaczyć, czy kogo przypadkiem nie oszczędzono, oraz obadać podejrzaną wyrwę w koronach drzew. Wykidajło co rusz zerkał wokół siebie, czy przypadkiem jakiś zbłąkany napastnik nie powrócił rozszabrować karawanę do reszty.

- Oczy dokoła głowy, panowie. Nie wiemy co za licho może się tu czaić.

TomaszJ 29-04-2014 10:46

Kieska spojrzał na krwawy bryzg i zimny dreszcz po plecach mu przeszedł. Zsiadł z Hermenegildy, przykucnął i podumał. Przypomniał sobie samopał, co go zabrał ze swojej strażnicy i w lombardzie musiał zostawić, on jak trafił to jucha i flaki wylatywały aż miło. A i większe widział czasem u wojska.

Wziął potem dwa patyki, i na obu końcach podejrzanego bryzgu w ziemię wbił, by tym sprytnym sposobem zobaczyć skąd - w jego opini - z samopału strzelano. Może i coś tam się znajdzie?

Tadeus 29-04-2014 16:38

Hans US d20(-1 zmęczenie -1 zbroja +1 łuk)=3 sukces!
Ork sprawność d20=13 porażka
-5 do testów


Pocisk Hansa wyleciał z zarośli uderzając z wielką siłą w bok szarżującej, zielonej poczwary. Stwór wrzasnął wściekle, lecz nie zatrzymał ataku, zbyt blisko był gotowych do obrony ofiar. Oba orki wpadły z rozpędem na broniących się ludzi. W ruch poszły wielkie, krzywe ostrza orkowych mieczy.

Ork 1 WW d20(+1 za o. miecz - 1 za zbroję obrońcy)= 1 krytyczny sukces
WW broniącego d20 (-2 za k. sukces)=17 porażka
Sprawność broniącego d20=11 porażka
-5


Bestia, która nie została postrzelona, naparła na zwiadowcę z ogromną siłą, ten próbował osłonić się własnym mieczem, jednakże cios był zbyt potężny, ostrze rozcięło jego ramię, o mało co nie wybijając mu z ręki broni. Człowiek zawył z bólu.

Ork 2 WW d20(+1 za miecz - 1 za zbroję -5 za ranę)= 6 sukces
WW broniącego =19 porażka
sprawność broniącego d20=20 k. porażka
-6 do wszystkich testów.


Drugi, ranny ork, mimo ogromnych ilości juchy sączącej się z miejsca, gdzie ugodziła go strzała, nadal był śmiertelnie niebezpieczną, rozjuszoną bestią. Zwiadowca nie był w stanie mu sprostać. Cios orczej broni wgryzł się głęboko w jego pierś, rozcinając cienką skórznie.

Obaj zwiadowcy byli ciężko ranni. A był to zaledwie pierwszy atak zielonych bestii. Ludzie próbowali się bronić, lecz nie wyglądało to zbyt obiecująco.

Zwiadowca 1 WW (+2 za miecz - 1 za zbroję -5 za rany)= 10 porażka
Zwiadowca 2 WW (+2 za miecz - 1 za zbroję -6 za rany)= 16 porażka


Ciężko ranni i przerażeni, w obliczu potężnych, krwiożerczych bestii wyglądali na zupełnie bezradnych.

Gobliny percepcja d20(-1 za odległość -1 za osłony)=13 porażka


Schowana za skałami grupa goblinów wstrzymała ostrzał, najwyraźniej zbyt wystraszona wizją przypadkowego ugodzenia jednego z dwóch większych, związanych walką kuzynów. Zamiast tego zielone, krzywe mordki wyjrzały ze swojego ukrycia, próbując dojrzeć źródło tajemniczego szypu. Póki co bezskutecznie.

Kobieta w płaszczu ostrożnie wystawiła głowę nad linię krzewów. Najwyraźniej nie spodziewała się, że sprawy potoczyły się aż tak źle. Na jej młodej, gładkiej twarzy pojawiło się przerażenie. Wyglądało na to, że chciała rzucić się do panicznej ucieczki, jednakże wtedy prawie na pewno dostrzegłyby ją i ostrzelały gobliny.

***

Tymczasem trójka pozostałych strażników ostrożnie badała polanę. Nie udało im się odnaleźć żadnych uratowanych, na deskach wozu dostrzegli tylko niewyraźne, szerokie nacięcia i porysowania, ciężko było stwierdzić od jakiej broni powstały. Gdzieniegdzie walały się jeszcze rozerwane worki po żywności. Te, w których przewożono mięso były zupełnie ogołocone, te z pieczywem i warzywnymi przetworami jedynie gwałtownie otwarto i tak pozostawiono.

Eksperyment Kieski wykazał, że kierunkiem, z którego w jego mniemaniu strzelano, był kierunek w którym stało drzewo o połamanej koronie. Na ściółce pod drzewem zalegało trochę połamanych gałęzi. Nie było pod nim jednak żadnych śladów, nawet stóp czy butów. Na samym drzewie, poza licznymi złamaniami nie znaleźli też nic wyjątkowego.

Przejrzeli wszystko po dwa razy, ale nic więcej nie odkryli.
- Ha! - orzekł Zefir. - Pewnikiem chleją w tej wiosce, Saujakośtam, albo inszą drogą już dawno wrócili do grodu. Znaleźć mieliśmy, to znaleźliśmy. Potrzebne drewienko też, jako widać, jest. Tedy możemy z raportem wracać, niech se drzewo stąd zwiozą zanim próchnem przejdzie.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:23.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172