lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WH 2Ed] Strażnicy Dróg (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/13903-wh-2ed-straznicy-drog.html)

TomaszJ 04-03-2014 13:35

- Pożyjesz trochę na świecie, młody Hansie, to i obycia nabierzesz, dowcipu i chytrości złapiesz. To akurat stara historia, słyszałem kiedyś o zbójach jednych, którzy tak od kupca wyciągnęli gdzie ma skrytkę na złoto. Jeno oni Sigmara i Verenę udawali, i okowity, nie ziół użyli.

Kieska wolał nie dodawać, że owi zbóje - a konkretnie Ludwik "Cysorz" Tłusty i jego wesoła kompania - pili z nim w najlepsze w środku zimy w jego strażnicy, gdyż lata "przymykania oka" sprawiły że zaprzyjaźnił się z okolicznym elementem banicim i profity wyraźne z tego czerpał.

Dziadek Zielarz 04-03-2014 20:44

- Teraz to w dupę se możemy wsadzić takie pomysły, bo typ zara się przekręci. Nasza już w tym głowa żeby skazać go, albo uniewinnić nim ducha wyzionie. -

Gunther niezbyt rozumiał pomysły Kieski i choć Leśnikowi wydały się one diablo przebiegłe i obaj zacierali ręce nie spotkały się one z aprobatą osiłka. Pogorzelec ledwo dychał i pewnikiem zaraz miał witać się z bogami, co nie dawało dużego pola do manewru, nie wspominając już o tym, że Leudenowi nijak w smak nie było smarować się czernidłem i wdziewać rogi. Nie był jakimś chędożonym trefnisiem, żeby takie cyrki odstawiać. Mężczyzna złapał siekierę nieco wyżej by nikt nie miał wątpliwości, że gotów jest jej użyć. Podskórnie miał nadzieję, że tłum powie coś sensownego, a dymiący się typek do wszystkiego się przyzna. Tak byłoby łatwiej dla wszystkich. Zrobiwszy złą minę, o którą wcale nie trudno było w obecnym stanie ducha, zakrzyknął w stronę tłumu:

- Ktoś sobie przypomniał? Utrudnianie roboty straży to przestępstwo. -

A Gunther bardzo nie lubił jak mu się utrudniało robotę.

Dhratlach 04-03-2014 20:55

Hans mruknął niezrozumiale na poczynania towarzysza, po czym powiedział.
- Tak czy inaczej zostawiam wam sądzenie tego pogorzelca. W las idę, może coś na kolację uda się upolować.

..i nie czekając długo ruszył w swoją drogę realizować plan w pamięci mając również myśl o ziołach. Tak na wszelki wypadek, gdyby po jego powrocie jednak zdecydowali się iść z duchem myśli Kieski, a jak nie... zawsze można będzie je oddać w ręce lokalnego zielarza.

Tom Atos 05-03-2014 09:31

Udało się wyciągnąć nieszczęśnika z płonącej chaty dosłownie w ostatniej chwili. Cuthbert co prawda nie brał bezpośrednio udziału w ratowaniu mężczyzny, ale w modlitwach prosił Taala i Rhyę o łaskę przewodnictwa. Oddał tym samym pogorzelca na sąd boży. Toteż na nagabywania wieśniaków, by dokończył to co zaczęli odparł nie zmieszany.
- Dobrzy ludzie uspokójcie się w imię Złotobrewej Pani Rhyi. Czy ktoś ma z Was wątpliwości, iż łaska Dobrej Pani nie może spłynąć na dzieciobójcę? – spytał retorycznie.
- Miejcie wiarę. Jeśli jest winien, to moje pokorne modlitwy nic mu nie pomogą. Odsuńcie się moi mili.
Popchnął lekko najbliżej stojących wieśniaków. Po czym pochylił się nad zmasakrowanym ciałem dotykając go jedną dłonią, a drugą wznosząc wpierw ku niebu, a potem kładąc ją na ziemi obok ciała śpiewnym głosem zaintonował:
- O Pani zbawczego deszczu i ożywczego wiatru! Ty któraś jest opiekunką zwierząt i władczynią roślin! Ty której uśmiech ozłaca kłosy zbóż i błogosławi wszystkim żyjącym istotom! Wysłuchaj mej prośby i ulecz tego oto człowieka, jeśli taka jest twa wola.
Zakończył cicho spuszczając głowę i czekając na znajomy dreszcz mocy, jaki zawsze czuł prosząc w modlitwie o błogosławieństwo uzdrowienia.

Teraz wszystko zależało od Pani Rhyi, on był tylko narzędziem w jej rękach. Nie mógł jednak pozbyć się niepokojącej myśli, że skoro pogorzelec nie zdradził co się stało z dzieckiem mimo tortur, to może dlatego że po prostu nic nie wiedział.

Tadeus 05-03-2014 10:50

Cuthbert Wiara d20=20 krytyczna porażka


Zawiało od strony lasu, dziwnym, nienaturalnie ciepłym wiatrem. Podmuch zaświszczał w łysych koronach pobliskich drzew, zlizał część śniegu z jakiejś odległej chaty i w końcu uderzył w nich, rozwiewając im gwałtownie włosy. Zapachniało świeżą wiosenną roślinnością.

A ranny przebudził się i zaczął wyć w niewyobrażalnej agonii
- Ten ból!!! Dobijcie! Dobijcie! - zawył, zaciskając sczerniałe i pozbawione wybitych zębów szczęki. Jego całe ciało wyprężyło się tak gwałtownie, iż strach było, że strzeli mu kręgosłup.

Ale minęła zaledwie chwila i wiatr uleciał ku niebiosom. A człowiek bezwładnie opadł na ziemię, tracąc znów przytomność. Nadal był bardzo bliski śmierci.

- To był znak! - orzekł ktoś z oczarowanego pokazem tłumu. - Znak! Widzieliście?!
- Ale co to znaczyć mogło? - rzucił drugi - Winniśmy dobić demona, czy szczerbić mu ciało, wystawiając znowu na męki?!
Momentalnie po tłumiku rozeszły się liczne szepty, ludziska skupili się w grupie dywagując z zaangażowaniem.

Cuthbert medycyna d20=2 sukces


Najwyraźniej kwestie teologicznej interpretacji tak zajęły ich myśli, że nikt nie miał zamiaru oponować przed dalszymi krokami kapłana. Ten mógł w spokoju obejrzeć ciało i nałożyć pierwsze bandaże. Jeśli chciał oszczędzić mu życie trzeba było jednak odwiedzić pobliskie lasy i trzęsawiska, by zdobyć ingrediencje na maści i oleje, bo nie było wątpliwości, iż same bandaże nie ochronią człeka przed śmiercią. A może i miejscowi mieli jakieś zapasy suszonych ziół?

TomaszJ 05-03-2014 11:55

Kieska był już zły jak szerszeń, bo obowiązków przybywało, na zarobek widoków nie było, zaś wszystko się węźliło i gmatwało. I w dodatku ta czereda kmiotów, co się z baranami na rozumy pomieniali.

Odetchnął, włócznię wsunął w uchwyt przy siodle, wziął do ręki zaś pałę sękatą, ćwiekami mosiężnymi nabitą. Wjechał między chamstwo między nich wpychając się bezceregielnie i jeszcze klaczką zawrócił, by ich poroztrącać.

- Od tej pory, to sprawa Hrabiowskiej Straży Drogowej! Kto przeszkadzać będzie, ten także pod sąd trafi. Kto na strażnika rękę podniesie, ręka mu także odrąbana będzie - Hansowi spodobał się pomysł Gunthera i rad go podchwycił - od tej pory zbiegowiska karane grzywną.

Szmer się podniósł między kmiotami gdy ci zaczęli coś szeptać między sobą.

- Kto zara do swej chaty się nie uda, srebrnego szylinga lub trzy kury do kiesy hrabiowskiej płaci. A jak komu trzeba będzie pałą powtórzyć, koronę grzywny i chłostę otrzyma. Do odwołania odwiedzać się wzajemnie od tej pory zakazane i jeno w swoim obejściu chodzić wolno. Kogo straż złapie, ten ukaran srogo będzie. A jak kto ze wsi uciec będzie próbował, tego się dogoni i włóczniami jak odyńca zakłuje. Z rozkazu Jaśnie Pana Hrabiego, przez jego straż przekazane. Wykonać! Ino migiem!

Kieska machnął do swojego imiennika, a gdy młody Hans podszedł, ten mu rzekł: - Czekaj jeszcze, bo tu ważniejsze rzeczy niż polowanie. Trzeba będzie ćwoków przepytać, a tu każdy potrzebny będzie. Myślę że Pater niech ma oko na naszego delikwenta, ty na koń siadaj i obrzeża wioski za śladami sprawdź i bacz, czy ktoś się wymykać nie próbuje, a ja z Guntherem kmiotów w chatach odwiedzimy i zobaczymy co do powiedzenia mają

Tadeus 05-03-2014 12:11

Kieska przekonywanie d20(+1 za wsparcie Gunthera)=13 lekka porażka


Ludzie rozeszli się niechętnie i nie bez narzekania, choć każdy, do którego podjechał mytnik z pałką od razu potulniał i przyspieszał kroku. W końcu jakoś ich wszystkich rozgonili po chatach jak bydło wracające z popasu. Pytanie tylko, czy mieszkańcy pozostaną wystarczająco grzeczni, by nie utrudniać im zadania.

Dhratlach 05-03-2014 13:58

Hans już był na skraju lasu, gdy nagle zatrzymał go silny, porywisty wiatr. Jeden z tych podmuchów które z rzadka występują naturalnie o tej porze roku. Obrócił się i obrzucił spojrzeniem scenę którą zostawił za sobą. Chłopi wykrzykiwali, a pogorzelec wykrzykiwał by go dobić. Nie chciał wracać, sam widok na wpół spalonego żywcem mężczyzny przywoływał wspomnienia innego samosądu kiedy był jeszcze dzieckiem. Palony na stosie stary zielarz już dawno nie śnił mu się nocami, a niby świeże wspomnienie jakby to wyło wczoraj odżyło po zobaczeniu tego nieszczęśnika.

Mruknął i począł wracać z nieukrywaną wątpliwością. Planował wybrać się na polowanie, złożyć ofiarę całopalną Ojcu Taalu i Matce Rhyi w podzięce za dobry los, ale skoro zatrzymał go wiatr, może znak to był, że miał zawrócić? Nie znał się na znakach, ale wierzył w nie, ot, przesądny był powiedzieli by ludzie. Zły znak ten wiatr, nienaturalne się dzieje, a ta przesądność nie raz uratowała mu skórę. Wiedział, że bez błogosławieństwa brata Cuthberta do lasu dziś się nie wybierze. Ryzykować nie będzie, gdy czarostwo jedne jakie w powietrzu wisi.

Dziadek Zielarz 05-03-2014 14:12

Dziwne podmuchy i wiosenne zapachy będące dziełem Cuthberta nie zmąciły nieciekawego nastroju Gunthera, choć trzeba było przyznać, że dzięki nim na moment powietrze przestało śmierdzieć niedomytym chłopstwem i wszechobecnym brudem. Na moment, bo już po chwili znajome aromaty prowincji znów uderzyły w nozdrza.

Kieska przejechał się pośród chłopstwa wymachując groźnie obuszkiem i komenderując tłuszczą. Kto cenił integralność swojego czerepu ten czem prędzej czmychał do chaty, jednak czy gotów był na współpracę, tego nie dało się z marszu stwierdzić. Wykidajło odprowadził Siwucha w bezpieczne miejsce i uwiązał wodze do płota, żeby hardy ogier przypadkiem się nie zerwał, a kiedy strażnicy będą zajęci mógł się posilić na kępkach trawy.

Tymczasem osiłek schował toporzysko, zgarnął Kieskę wciąż robiącego klaczką kółeczka w błocie i udał się do pierwszej z chat, gdzie pod wiatą czaił się leciwy mężczyzna w nakryciu głowy o szerokim, wystrzępionym rondzie. Po narzędziach wiszących w obejściu wnioskować można było, że chłop zajmuje się wyrabianiem powrozów.

- Ty. - rzekł Gunther wskazując paluchem dziada w kapeluszu, po czym skinął ku sobie robiąc nie tak znowu srogą minę zważywszy na swoje humory - Gadaj co tam wiesz o typku z płonącej chałupy. Jak się zwie, czym się trudnił, co takiego wyczynił żeście go chcieli usmażyć. -

Tadeus 05-03-2014 15:09

- Ja? - przeraził się domniemany powroźnik. - Toż ja nic nie wiem! - zarzekał się, zerkając jednocześnie z wyraźną obawą na grube, owłosione łapy wykidajły. - Znaczy się... Sam żem go prawie nie znał - przełknął ślinę, widząc ponaglające, groźne spojrzenie strażnika - To Gustaw był, tutejszy myśliwy, niewiele gadał, a i ludziom się jakoś do przyjaźni względem niego nie spieszyło. Tedy żył niby z nami, a jednako jakoś poza żywotem osady, jak obcy.

Mężczyzna uspokoił się trochę, widząc, że jego gadanie przynosi jakieś efekty i może nie dojdzie do żadnych rękoczynów.
- Ale niektóre dzieciaki, już te trochę starsze, do niego garnęły. Bo i okolicę i różne tajemnice lasów tutejszych znał... i rzemiosło miał wyćwiczone, z którego dało się w miarę wyżyć. I choć rodzice niechętnie z nim dziatki puszczały, bo i żony nie miał i dziwny milczek z niego był ... Wiadomo, co ludzie gotowi byli pomyśleć... - zafrasował się. - Ale czasem jakiś malec wbrew zakazom czmychnął i z nim na polowania łaził.

- Ostatnim razem była to Julka, dziewuszka starego Schmidta, taka chłopczyca... Pewnikiem jej w głowie gadaniem o polowaniach zamieszał... - zamyślił się, jednak szybko powrócił do tematu widząc spojrzenie Gunthera. - No i nie wróciła, a ludzie gadali, że widzieli jak o zmroku z nim do lasów wchodzi. Tedy żeśmy przeszukali jego domostwo i... - pobladł, jakby odkopał właśnie w odmętach pamięci wyjątkowo traumatyczne wydarzenia. - Pewnieście sami widzieli, jak do środka wśród dymu wpadliście. Iście plugawa świątynia zaraz opodal naszej osady!


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:39.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172