lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP 2 ed.] Tajemnica Starej Kopalni (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/14094-wfrp-2-ed-tajemnica-starej-kopalni.html)

Gob1in 15-05-2015 09:11

"Czyli opowieść cieśli zdaje się być prawdziwa..." - pomyślał. "Hrabia rzeczywiście posyła ludzi gdzieś dalej, ale trafiają do tej przeklętej kopalni i giną bez śladu. Łatwo mu będzie się wytłumaczyć, jeśli nigdy nie wrócą - zbójcy, maruderzy, zwierzoludzie - Trakty są niebezpieczne, zwłaszcza po wojnie..." - analizował dalej.

Gdy tylko ruszyli dalej, nie omieszkał podzielić się wnioskami z Guntherem.

Chwilę później rozmawiali z kobietą mieszkającą blisko posiadłości hrabiego. Mortensen nie był pewien, czy uzyskają od niej jakieś przydatne informacje, a właściwie - czego ona może od nich zażądać w zamian. Gdy Frau Buttrich ruszyła do wnętrza domu, Søren obrócił się do Guntera i wykonał zapraszający ruch ręką. Nie zamierzał pierwszy pchać się do jaskini tak niebezpiecznej pożeraczki mężczyzn, jaką zdawała się być Emanuelle. Zguba dla rodu męskiego - to było pewne.

Sekal 15-05-2015 17:39

- Na dodatek wypady w lasy w poszukiwaniu czegoś mitycznego także nadają im status lekko świrniętych, nieszkodliwych bogaczy, nie mających co robić z czasem - dodał po tym jak Soren wyłuszczył swoje wnioski.

W przeciwieństwie do niego, nie zawahał się nawet po zaproszeniu rudowłosej piękności. Gunther zazwyczaj widział w ludziach te dobre strony i fakt, że hrabia uległ mrocznym mocom, nie znaczyło nic w kontekście ludzi z jego wsi.

- Bardzo chętnie, pani Buttrich. Musimy niedługo wyruszać, ale właśnie ze względu na hrabiego poszukujemy tych kilku informacji - Kuntz uśmiechnął się szczerze i podążył za kobietą. Było za czym, z trudem powstrzymywał się, aby nie gapić się w dekolt. Albo na łydki, jeśli już przy tym byli.
- Wyruszają zawsze jedynie we dwóch? Główną bramą?

xeper 18-05-2015 22:25

Druga, Oswald

Obaj, człowiek i krasnolud, zsunęli się z kopy siana, na której spali. W panującym wewnątrz budynku półmroku ciężko było dostrzec cokolwiek. Druga nieopatrznie zahaczył o leżące na podłodze wiadro, które z łomotem wywróciło się i potoczyło po podłodze. Oswald był już przy ścianie. Deski, z których była zbudowana stodoła, na skutek działania wilgoci porozłaziły się, co umożliwiło mu wyglądnięcie na zewnątrz. Zobaczył trzy niewyraźne, okryte mrokiem postaci, idące wzdłuż ściany. Niechybnie byli to mutanci, jakich widzieli już wcześniej. Chłopak z długim, kościanym ogonem. Kobieta o skórze poprzebijanej niezliczoną ilością kolców. Długonosy mężczyzna z grzywą. Zamarli na moment, gdy usłyszeli hałas spowodowany przez Drugę. Popatrzyli po sobie i pędem pognali między domy. Zaniepokojone psy rozpoczęły szczekliwą arię na wiele głosów i już po chwili cała wioska rozbrzmiewała warczeniem, szczekaniem i ujadaniem. Gospodarze zaczęli wychodzić z domów, aby sprawdzić co się dzieje.

Gunther, Søren

- Nie, nie sami – odpowiedziała przekraczając próg chaty. – To znaczy czasami tylko we dwóch, ale zazwyczaj wybierają się wraz z naszymi myśliwymi albo drwalem, albo kimś kto zna się na pobycie w lesie. Przecież oni sami nie daliby rady w tych dzikich ostępach. Ognia nijak rozpalić, zwierzyny oskórować, prawda? – zapytała, wymownie spoglądając na myśliwski nóż Gunthera.

Wnętrze domu było idealnie czyste. Białe ściany aż świeciły. Podłogi wyszorowano tak, że błyszczały. Na stole leżał wykrochmalony obrus, a w oknach wisiały schludne firany. Na piecu równo poukładano garnki. W jednym z nich bulgotała zupa. W domu pachniało ogórkową.
- Siadajcie – Emanuelle wskazała na krzesła. Na stole postawiła dwie miski, do których nalała zupy. W tym celu posłużyła się posrebrzaną chochelką. – Smacznego.

Kerm 18-05-2015 22:43

Dobrze było, ale się zmyło.
A może i dobrze, ze Druga narobił hałasu? A nuż mutanci weszliby do stodoły?

Ale nie warto było zastanawiać się nad tym, co by było, gdyby.
Oswald otworzył wrota, po czym z bronią w ręku wybiegł ze stodoły.

- Mutanty! - wrzasnął na całe gardło, dołączając się do alarmu podniesionego przez psy. - Trzy co najmniej! Tam pobiegły! - dodał, wskazując kierunek.

vanadu 19-05-2015 14:09

Chrzanione wiadro. Co za pomiot Nurgla postawił je właśnie tu. Zostawało jednak biec za kompanem, co chwyciwszy topór, Druga uczynił. Miał jednak po cichu nadzieję że nikogo nie dogonią. Bo walczyć to oni nie byli za bardzo w stanie. Krzyczał jednak jak i kompan, mieszkańców pragnąc ostrzec -Do broni! Pochodnie rozpalić, ludzi rozesłać. Mutanty idą!

Gob1in 23-05-2015 20:42

Søren niezbyt pewnie czuł się w rozmowie z Frau Emanuelle. Z dwóch powodów - najwyraźniej była przedstawicielką stanu wyższego albo pochodziła z zamożnej rodziny. W obu przypadkach dość dziwnym była jej obecność tutaj - ale może była jakoś spowinowacona z rodem hrabiego...

Ważniejszy był jednak drugi powód. Otóż Mortensen, choć już dawno przestał być nazywany młodzieńcem, miał wrodzoną nieśmiałość do kobiet. A gdy takowa przejmowała inicjatywę i otwarcie dawała znaki, że ma ochotę na coś więcej, niźli zjedzenie zupy ogórkowej, wtedy Sørena dopadała przypadłość polegająca na braku języka w gębie.

- Mieliśmy sprawę do waszego cieśli, ale słyszeliśmy, że go nie ma. - Zdołał jednak wydukać, gdy usłyszał o wyprawach hrabiego. - Czy on także z hrabią na poszukiwania rogacza wyruszył? Coś mu się stało? - Zapytał.

Sekal 24-05-2015 15:53

Gunther miał zupełnie inną od Sorena przypadłość. O ile w stosunku do podejrzewanych - hrabiego i jego brata - był niemal pewny ich winy, to ogólnie rzecz biorąc, miał bardzo pozytywne podejście do ludzi. I cechował się zaufaniem, jakim ich obdarzał.
- Bardzo dziękujemy - podziękował kobiecie i posłał jej swój najlepszy z uśmiechów. Zabrał się do jedzenia, przez chwilę milcząc i starając się nie siorbać za bardzo. Dopiero po chwili znowu uniósł wzrok. - Pyszne.

Dopiero jak zjadł, w dałoby się rzec rekordowym tempie, wrócił do sprawy, z którą tu przyszli.
- Ostatnio kiedy wychodzili? Dziwne te zainteresowania, ale powoduje nami rozbudzona nimi ciekawość - wytłumaczył niewinnie. - Obdarzył nas pewnym zadaniem, jako myśliwych. Teraz ciężko mi sobie wyobrazić problem z poradzeniem sobie samym, od ładnych kilku lat dużo na wyprawach czasu spędzam - przy pięknej kobiecie język Gunthera zupełnie się rozwiązał. - Wybaczcie pani, że to powiem, ale jest pani niezwykle piękną kobietą. Niemal nie pasującą do tego poznaczonego ostatnią wojną miejsca - raz jeszcze się uśmiechnął.

xeper 30-05-2015 00:21

Druga, Oswald

Wieś obudziła się, zerwana ze snu larum podniesionym przez dwóch przyjezdnych. Na podwórkach pojawili się zaspani lecz uzbrojeni kmiecie, z rozpalonymi pochodniami w rękach. Trzy rozmazane cienie biegnących mutantów skakały po ścianach i rozlanych kałużach. Biegli w stronę lasu. Ktoś spuscił z łańcucha psa. Za pierwszym, kudłatym brytanem pobiegły dwa kolejne. Uzbrojeni wieśniacy ruszyli ich tropem. Jeden z mutantów coś wrzeszczał, wymachując rękami. Psy dopadły biegnącego na końcu długonosego. Krzyknął, gdy uczepiły się jego ubrania, powalając go na ziemię. Krzyki przerodziły się w zduszony charkot. Pozostała dwójka dopadła ściany lasu. Pierwszy z mieszkańców wioski, który dopadł leżącego, usiłującego uwolnić się z uścisku psich szczęk mutanta, zamachnął się i opuścił trzymaną w ręku siekierę. Mlasnęło i wszystko ucichło.

- Trzeba zawiadomić Jaśnie Pana. Mutanci to nie byle co. Powinien wiedzieć...
- No ta. Ale kto pójdzie? Przecie to jeszcze noc!
- Strach po ciemnicy łazić, skoro one w lasach siedzą.
- A ci co się u nas we wsi zatrzymali?
- Krasnolud i ten drugi? Poharatani nieco...
- Ale na obytych z bronią wyglądają. Niech idą do Ludenhoffu.


Oczy wszystkich zwróciły się na Drugę i Oswalda stojących z wyciągniętą bronią pośrodku placu.

Gunther, Søren

- Często wychodzą, ale nieregularnie. Czasem i kilka tygodni mija, jak nie wyruszają na te swoje poszukiwania. Chyba przed dwoma czy trzema dniami się wybrali. Nie wiedziałam, że już wrócili. A co do cieśli, to hrabia gdzieś go posłał. Podobnie jak kilku innych. Na nauki.

- Nie pasuję do tego miejsca, mimo że mieszkam tu już dobre dziesięć lat. Zżyłam się z wioską, chociaż pochowałam tu męża. Pochodzę z Carroburga i jestem de domo Zerringer. Właśnie z tych Zerringerów
– podkreśliła, chociaż obaj nie mieli pojęcia o kogo chodzi. – Splot wypadków, zbiegów okoliczności a także działania nieprzychylnych mej rodzinie osób, doprowadziły mnie w to miejsce. I teraz to jest mój dom. I dziękuję za komplement, nieczęsto się je tu słyszy. Mieszkańcy to prości ludzie, a hrabia nie darzy mnie jakoś szczególną sympatią...

Za oknem mignął jakiś cień. Zaraz potem ktoś zastukał gwałtownie do drzwi. Emanuelle posłała niepewne, pełne obaw spojrzenie obu mężczyznom i wolno ruszyła do drzwi. Otwarła je. Na zewnątrz stał jakiś mężczyzna.

Musiał to być Luitpold von Ludenhoff, tak był podobny do hrabiego. Te same rysy z szerokim nosem, te same bystre oczy. Był niższy i wątlejszy od starszego brata, a do tego przygarbiony. W przeciwieństwie do Gerolfa nie siwiał, jego włosy miały kasztanowy kolor, ale były znacznie bardziej przerzedzone, szczególnie na czubku głowy.

- Pani... – powiedział, chwiejąc się na nogach. Najwidoczniej był pijany. – Pani... Co oni tutaj robią?!
- Goszczę ich
– odpowiedziała gospodyni, zabierając z kołka przy drzwiach chustę i okrywając się nią szczelnie. – Szykują się do wyjazdu w sprawach jakie zlecił im pański brat...
- Mój braciszek? A czegóż on może chcieć od dwóch takich powsinogów, ha?
– zaskrzeczał, wymachując rękami.
- Nie wiem. Panowie nie zechcieli mi wyjawić tematów, jakie poruszali z Jaśnie Panem Hrabią – Emanuelle wycofywała się powoli, przybliżając do znajdujących się przy stole Gunthera i Sørena. – Niech pan sam zapyta.
- Czego tu chcecie?
– ryknął. – Wynoście się! I nie gapcie się na nią. Ona... Ona będzie moja. Wiem czego tu chcecie – syczał, przekraczając próg izby. – Niby przyszliście na zupę, ale co innego wam w głowach. A raczej nie w głowach... We fiutach! Tym teraz myślicie. Długoście pościli w lasach, to myśleliście, że pani Emanuelle wam dogodzi, co? Poznaliście się na niej? Powiem wam, że ja też! I nie mam zamiaru się nią dzielić!
W miarę jak pijany szlachcic mówił, Frau Buttrich robiła się coraz bardziej czerwona na twarzy. W końcu nie wytrzymała, doskoczyła do niego i spoliczkowała. – Jak pan śmie? – pisnęła. Luitpold rozdziawił usta ze zdziwienia. Na jego twarzy wykwitał czerwony ślad.
- Pożałujesz tego – warknął, kierując się w stronę kobiety. – A wy się wynoście! Nie jesteście u siebie i chyba nie podniesiecie ręki na kogoś wyższego stanu, co? Szczególnie brata włodarza tej wsi – zaśmiał się szyderczo. Emanuelle uciekła za plecy dwóch siedzących przy stole mężczyzn.

Kerm 30-05-2015 09:21

Nie da się ukryć, że najsprawniejsze okazały się psy. Najwyraźniej nie tylko do pilnowania chat były używane, ale i do polowań. W każdym razie tak sprawnie ucapiły jednego z mutantów, że ten nie zdołał uciec.
Definitywnie nie zdołał.
Jednak już po chwili radość z utrupienia mutanta wyparowała z Oswalda. Chłopi byli może i ciemni, ale swój rozum mieli. Po co się męczyć i narażać, skoro może to zrobić kto inny.

- Odetnijcie mu łeb i wsadźcie do jakiegoś wora - powiedział na głos, nie widząc szans, by się od tego niechcianego obowiązku wywinąć. - Dajcie nam ze dwie pochodnie i jak się tylko ogarniemy, to ruszymy.

Prawdę mówiąc wolałby się trzymać jak najdalej od hrabiego. I zastanawiał się, czy w połowie drogi nie rzucić łba w krzaki i w las skręcić.

vanadu 30-05-2015 12:02

Jasne, obcy to wykorzystać ich w chuj. Bo jak zdechną to nic. Niby zrozumiałe ale nie nazbyt pocieszne.

-A daleko to? Dalibyście jakie żarcie na drogę bo do śniadania niedaleko spróbował Druga.

Czego nie wiedział, myśli jego biegły bardzo zbieżnie z tymi jego kompana.
I on rozważał poważnie by wór z łbem mutanta w krzaki ciepnąć i zwiać gdzie bądź. No ale to los pokażę.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:03.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172