lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP 2 ed.] Tajemnica Starej Kopalni (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/14094-wfrp-2-ed-tajemnica-starej-kopalni.html)

Gob1in 05-06-2015 09:22

Mortensen starał się zachować spokój. Miejscowi ostrzegali ich przed bratem hrabiego i jak widać ich opinia nie była przesadzona. Nerwus i do tego pijak. I złodziej, bo każdy pijak to złodziej, jak mawiała jego babka.

Teraz jednak pozostawało nie dać się sprowokować, bo uchybienie przerośniętemu ego szlachciury niechybnie spowodowałoby więcej kłopotów, niźli satysfakcji.

- Z pewnością trzeba wyjaśnić to nieporozumienie. - Powiedział, wstając od stołu. - Zajęliśmy czas Frau Buttrich tylko dlatego, że mogła mieć informacje przydatne w wykonaniu zadania zleconego nam osobiście przez hrabiego. - Mówił dalej, zachodząc drogę Luitpoldowi, nie pozwalając mu na zbliżenie się do kobiety. - Jestem przekonany, że znasz panie wagę misji, o której mówię i z pewnością nie będziesz stawał na przeszkodzie w jej wykonaniu. Działamy bowiem z polecenia i w imieniu hrabiego, pana tych ziem. - Zakończył, patrząc tamtemu w oczy.

Søren był spokojny. Brat hrabiego nie wyglądał na niebezpiecznego, ale mogło to się zmienić, jeśli rozpoczną otwartą zwadę. Z pewnością miejscowi i służba hrabiego staną po stronie suwerena. Nie zamierzał jednak mieszać się w sprawy pomiędzy Luitpoldem i Emanuelle. Na dłuższą metę nie byliby w stanie uchronić jej przed adoratorem, więc kobieta musiała sobie poradzić sama. Nie umknęło mu jednak to, co wykrzyczał brat hrabiego. "Poznaliście się na niej!?" Czyżby Luitpoldowi chodziło o sygnały dawane przez Emanuelle? Zachowywała się jak zwierzę w rui, najwyraźniej nie tylko wobec ich dwójki. Najgorsze było to, że przynajmniej część ze spotkanych wcześniej mutantów nosiła wyraźne mutacje w kierunku cech płciowych. Zbieg okoliczności? Możliwe. Dziwaczne upodobania hrabiego o których mówili ludzie w tamtej wsi również. Ale możliwe było też to, że gdzieś tutaj rozplenili się zwolennicy jednego z chaotycznych bóstw i to miejsce, może sama kopalnia z jej obeliskiem, przyciąga coraz to nowych odmieńców.

Teraz jednak trzeba było opanować furię Luitpolda.

Sekal 06-06-2015 11:40

Gunther w pierwszym odruchu miał wręcz zamiar wstać i zaatakować brata hrabiego. Ilość usłyszanych ostatnio informacji, przeżytych wydarzeń i stan tego opoja wprawiały włóczykija w nerwowy nastrój. Zachowanie Emanuelle i wystąpienie Sorena przytępiło trochę ten odruch, zmusiło mózg do bolesnego, ale działania. Wstał i korzystając z tego, że jego towarzysz stał na drodze Luitpolda, sam zaszedł go od boku. Nie chwytał za broń. Użycie broni nawet przy obronie przed kimś takim, byłoby nierozsądne.
On sam mógł uważać tego człowieka winnego herezji i plugawych czynów, lecz wciąż nie mieli na to dowodów.

- Mój towarzysz mówi prawdę. Jesteśmy tylko myśliwymi, ale nasza misja jest ważna dla samego hrabiego. On też zabronił nam mówić o niej głośno, dlatego może wręcz brzmieć tajemniczo, ale jestem pewien, że również zdajesz sobie z tego sprawę, panie.
Mogło się okazać, że słowa nie mogły już tu nic zdziałać. Gunther nie miałby nic przeciwko trzaśnięciu po gębie tego człowieka, ale tak czy inaczej, musieli jak najszybciej wreszcie wybyć z tej wsi.

xeper 13-06-2015 23:42

Gunther, Søren

- Gerolf was najął? – Luitpold zatrzymał się w pół kroku. Mrugnął oczami. – Żebyście odzyskali diadem, tak? To chyba muszę pogadać z braciszkiem...

Odwrócił się i szybkim krokiem wyszedł, śmiejąc się do siebie. Emanuelle patrzyła za nim, zszokowana. – On jest szalony – powiedziała, opadając na krzesło przy stole. – Ubzdurał sobie, że jestem jego wybranką. Od czasu do czasu nachodzi mnie i grozi lub stara oczarować, w zależności od stanu. Jak do tej pory nie posunął się do rękoczynów, ale myślę że to kwestia czasu. Sami widzieliście...

- Och, ja się go boję! – wdowa ukryła twarz w dłoniach. Zaczęła szlochać. Chwilę trwało, aż opanowała emocje. Wstała, zakręciła się po kuchni. Zebrała miski, wyrównała obrus. – Nie chcę, żebyście mieli przeze mnie kłopoty. Lepiej już idźcie. Zostawcie mnie z moimi problemami.
Jednak jej wzrok mówił coś innego: „Pomóżcie mi! Zróbcie coś z nim!”.

Druga, Oswald

- Ludenhoff całkiem niedaleko leży. Jak rankiem wyruszycie, to na południe zajdziecie i hrabiemu relacje zdacie. Głowę jako dowód weźmiecie, dobry to pomysł – chłopi powoli zaczynali rozchodzić się do domów. Odrąbany czerep mutanta trafił do worka, który jeden z włościan wręczył Oswaldowi.
- Śniadanie chyba dostaniecie u tego, u którego się zatrzymaliście – powiedział ktoś. Minęła dłuższa chwila i plac opustoszał. Wieśniacy wrócili w progi swoich domów, dokończyć przerwany odpoczynek. Na straży pozostało trzech z nich. Wraz z psami do samego rana krążyli po wiosce, wypatrując odmieńców.

Świtało. Gospodarz zjawił się z mlekiem, serem i podpłomykami, za które, o dziwo, nie zażądał zapłaty. Z jawnym przestrachem patrzył na zakrwawiony worek, który Oswald cisnął w kąt stodoły.
- To do Ludenhoffu idziecie, co? – zagadnął. – Drogi się trzymajcie, to traficie.

Gob1in 19-06-2015 09:18

Sytuację udało się opanować. Przynajmniej chwilowo, bo wszystko wskazywało na to, że powinowaty hrabiego nie odpuści zarówno Frau Buttrich jak i, co gorsza, im samym.

- Brat hrabiego najwyraźniej wypił za dużo. Miejmy nadzieję, że po wytrzeźwieniu dotrze do niego co zrobił i przeprosi panią za swoje zachowanie. - Powiedział do kobiety, nie zajmując już miejsca przy stole. - Myślę, że rzeczywiście powinniśmy już pójść, zapewne wszyscy mamy dość kłopotów na dzisiaj. - Rzekł, ignorując wymowne spojrzenia Frau Buttrich.

To nie była ich sprawa. Takie rzeczy zdarzają się i będą zdarzać w każdym zakątku Starego Świata. Nie im naprawiać niegodziwości, jakich dopuszczają się wysoko urodzeni. Może gdyby mieli za sobą przynajmniej kilkunastoosobową grupę banitów zaprawionych w walce i życiu na szlaku, to mogliby dać Luitpoldowi nauczkę i zniknąć w górach nim zainteresuje się nimi dowódca jakiegoś większego oddziału wojska. Bo choćby takie działanie było jak najbardziej uzasadnione i sprawiedliwe, to władza elektorów, hrabiów, grafów i innych szlachetnie urodzonych bufonów nie pozwoli na podważanie wynikającej z pochodzenia władzy. Powieszenie nawet najbardziej okrutnego, lubieżnego i zdeprawowanego tyrana w oczach władzy jest takim samym przestępstwem, jak zabójstwo uwielbianego przez lud suwerena.

- Dziękuję za gościnę. - Skłonił się lekko, stając przy wyjściu.

Kerm 19-06-2015 17:19

Jedzenie, picie.
Najwyraźniej kochani ludzie chcieli się ich jak najszybciej pozbyć. No przy okazji podrzucić hrabiemu zgniłe jajo.
Pytanie tylko brzmiało, czy naprawdę pójdą do tego przeklętego zamku, by spotkać się z hrabią, który wszak koleguje się z Chaosem. Co było niemal całkowicie pewne. Wszak ten nieszczęsny cieśla w kopalni powiedział to wyraźnie, a trudno by sądzić, że nie wiedział, kto go doprowadził do takiego stanu.

- Co więc robimy? - Oswald zwrócił się do Drugi, ledwo zabudowania wioski zniknęły im z oczu. - Idziemy dalej w stronę zamku, czy już teraz ciepniemy wór w krzaki i wrócimy, szerokim łukiem omijając wioskę?

vanadu 19-06-2015 22:08

-Wór w krzaki, nie ma co. I idziemy dalej jak sądzę… powolutku. Nie wracałbym w okolice wsi skoro psy spuścili a nas łatwo wyczuć rzucił cicho krasnolud. –Trzeba nam pomyśleć co dalej. Ale nie tutaj, dalej gdzieś dodał zbierając się raźno. Nie dodał nic więcej. Trzeba było iść dalej.

Sekal 22-06-2015 10:04

Gunther przeniósł spojrzenie z kobiety na Sorena i z powrotem. Zrobił tak kilka razy, dobitnie dowodząc, że walczy sam ze sobą. Głowa podpowiadała, że to jego towarzysz ma rację, ale serce nie dawało łatwo za wygraną. Wreszcie podjął decyzję. Skoro Emanuelle wytrwała tu tyle czasu, to da radę jeszcze przez kilka dni. Jeśli mieli rację, ma się rozumieć.

- Powinna pani spróbować powiedzieć o tym hrabiemu. To jego brat i być może tylko on jest w stanie powstrzymać jego zapędy - Kuntz odezwał się wreszcie ze słabym uśmiechem, wiedząc, że ta rada niewiele da. - My jesteśmy tylko... - zawahał się na może pół sekundy - ...myśliwymi. Może jak uda nam się zakończyć sukcesem misję... - rozłożył bezradnie ręce i westchnął. - Tutaj na problem z Luitpoldem nic nie poradzimy. Ja również bardzo dziękuję za gościnę i informacje.

Skłonił się podobnie jak Soren i skierował w stronę wyjścia. Z ciężkim sercem, ale nie mógł podjąć teraz innej decyzji.

xeper 28-06-2015 22:41

Gunther, Søren

- Tak? – Emanuelle podparła się pod boki. – W takim razie wynoście się! Wszyscy jesteście tacy sami! Świnie! Myślące tylko o jednym!

W stronę drzwi poleciał garnek, którego zawartość rozprysnęła się na ścianie. Wdowa Buttrich zmieniła się nie do poznania. Przestała być uroczą, emanującą młodością i seksem kobietą. Jej twarz straciła gładkość, pojawiły się na niej zmarszczki i bruzdy. Włosy utraciły blask i puszystość. Dekolt już nie był tak pełny, a kibić smukła. – Nie chcę was więcej widzieć! Wynocha!

Gunther i Søren wyszli na zewnątrz, ścigani krzykami gospodyni. Ta jednak nie przekroczyła progu domu. Z impetem trzasnęła drzwiami, tak że w kilku miejscach ze ścian ukruszył się tynk. Luitpold szybkim krokiem kierował się pod górę, w kierunku posiadłości hrabiego.

Druga, Oswald

Zabrali worek z głową zabitego mutanta i skierowali się ku Ludenhoffowi, tak jak im kmiecie mówili. Drogą przez las. Ponoć nie dało się zabłądzić, bo droga wiodła właśnie do rodowej posiadłości hrabiego. Zabudowania sioła zniknęły im z oczu, poletka i pastwiska ustąpiły rosnącym w pobliżu drogi drzewom.

Szli niepewnie, powoli, zważając na swoją niezbyt dobrą kondycję. Obaj byli poranieni i wciąż odczuwali nieprzyjemne skutki wypicia dekoktu, który otrzymali od wioskowej wiedźmy. Poza tym mieli wrażenie, że ktoś idzie ich śladem. Co jakiś czas słyszeli chrupot butów na korzeniach, odgłos łamanej gałązki, odgłos kroków między drzewami. Kątem oka dało się dostrzec minimalne poruszenia gałęzi, grę świateł na drgających liściach. Ktoś bardzo starał się aby nie zostać zauważonym.

W końcu jednak, gdy ucichły odgłosy wsi i ujadanie brytanów, podążający za nimi lasem osobnicy ujawnili się. Zgodnie z podejrzeniami, byli to mutanci. Dwoje. Olbrzym-albinos i kolczasta kobieta. Cicho i powoli wyszli spomiędzy pni i weszli na ścieżkę, kilkanaście kroków za plecami Drugi i Oswalda. Mieli broń, ale nie wyglądali jakby chcieli atakować.

- Oddajcie wór – powiedział olbrzym, umięśnioną ręką wskazując na sakwę, a potem zataczając łuk w kierunku lasu po obu stronach drogi. – Zróbcie to po dobroci. Nas jest więcej. Przynajmniej przeżyjecie...

Sekal 30-06-2015 09:50

Nie wierz nigdy kobiecie, dobrą radę ci dam...
Słowa tej bardowskiej pieśni odbiły się w głowie Gunthera zaraz po tym, jak garnek trzasnął w ścianę, niedaleko wcale cennej głowy mężczyzny. Cennej dla niego ma się rozumieć. Przełknął ślinę i zrejterował, nie oglądając się już za siebie. Niczym jakie gusła, ale kto by tam teraz się nad tym zastanawiał!
Kiedy zatrzasnęły się za nimi drzwi, Kuntz dyszał jak po długim biegu.
- No ładnie. Mam dość tej wsi. Różne rzeczy w życiu widziałem, powiem ci, ale tej wsi mam zwyczajnie dość. Wracamy do poprzedniego planu? Czyli szybko wyłazimy stąd, w stronę gdzie podobno udali się ci złodzieje, a następie zaczajamy się w pobliżu i czekamy na nocną wyprawę hrabiego, coby go śledzić? Nawet jak istotnie coś mu skradziono i to nie on jest przyczyną... tego co widzieliśmy w kopalni, to tych, na których nas posłał dogonić i tak szans nie mamy.

Gob1in 30-06-2015 13:21

- Zróbmy tak. - Przystał na propozycję Gunthera. [i]- Odnalezienie dwójki rzekomych złodziei mogło okazać się stratą czasu i być kompletnie niewykonalne, a także nie rozwiązywało zupełnie problemów mieszkańców Behemsdorfu, którym zagrażali przyciągani przez obelisk odmieńcy.

Tropów wiodących do hrabiego mieli mnóstwo i tylko ślepy nie zauważyłby jego związku z wydarzeniami w kopalni. Co prawda zabójstwo przedstawiciela władzy, nieważne jak zdeprawowanego, mogło skazać ich na banicję i konieczność ukrywania się przynajmniej w tej prowincji, ale może nie była to zbyt wygórowana cena za pozbycie się okrutnika i degenerata. Wraz z hrabią musiał jednak umrzeć również Luitpold.

- Wróćmy do gospodarza u którego nocowali tamci podróżni i kupmy trochę zapasów - nie wiadomo, kiedy hrabia zdecyduje się opuścić dwór. Lepiej nie polować w okolicy, bo mogą nas mieszkańcy wypatrzeć. - Powiedział.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:14.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172