lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP 2 ed.] Tajemnica Starej Kopalni (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/14094-wfrp-2-ed-tajemnica-starej-kopalni.html)

vanadu 16-04-2014 21:27

- Czekać tu to czekać co oni zrobią, im karty dać rozdawać. A my musim karty rozdawać bo inaczej ciężko karty z buta podłożyć. Wierzcie pra... krasnolud urwał, pomny że grywał w karty w tej wiosce. - W każdym razie czekać nie ma co jeno ruszyć im na przeciw oo, walną bitwę im wydać i zabić nim pola stratują, źródła zatrują i chuja będzie a nie warunki do życia

Sekal 16-04-2014 22:04

Gunther dowiedzieć się chciał tylko co się stało, a tu nagle jak odpowiedź na jego pytanie zadane kobiecie wparowało do środka trzech mężów. I jęli przekonywać zebranych, że ich racja lepsza. Włóczykij nie miał szczególnie wielkiego mniemania o kapłanach, anie złego także. Ot ludzie, którzy wierzą mocniej, bo uważają, że przez nich bogowie przemawiają. Tak wielu z nich dało się scharakteryzować. Nie dla zwykłego wędrowca ocenianie co słuszne a co nie. Tu jednak dyskusja w złą stronę szła.

Przez moment się wahał, można rzec, że nie do końca do niego ta walka należała, acz przecież ludzi zostawić samych nie szło. Ucieczka nie w jego stylu była, szczególnie, że wykarmili go, robotę dali, monet kilka. I ta kopalnia, nie wypadało zostawiać bez zerknięcia do środka.
Będąc trupem jednakże nic z tego zrobić się nie dało, więc Kuntz wystąpił wreszcie do przodu, unosząc dłonie w pokojowym geście.

- Panowie, spokojnie - uśmiechnął się, okręcając się wokół własnej osi, żeby na wszystkich zerknąć. - Cokolwiek wybierzemy, tak debatując czas tracimy. A rzecz najgorsza, jaką zrobić możemy, to rozdzielenie się. Rachować świetnie nie umiem, ale widać jasno, że dwóch dziesiątek tu nas nie ma, a jeszcze rozdzielić? Zaleją nas.

Mówił szybko, acz wyraźnie, z dobrą dykcją nie klasyfikującą go do żadnego konkretnego rejonu Imperium. Jeszcze nie dał nikomu do głosu dojść.

- Jeśli role podzielić chcemy, to niech część obronę przygotuje, a reszta poszuka dobrego miejsca na zasadzkę, coby uderzyć tuż przed wsią. Wtedy nic nie spalą, będziemy blisko siebie, a i wroga rozpoznamy. Znam się trochę na cichym podejściu, mógłbym spróbować wypatrzeć ich razem z waszym myśliwym - tu zwrócił się w stronę sołtysa i kapłanów.

KurtCH 17-04-2014 01:20

- Niy wiem Walterze Goju czamu tak się wydarzyło tukej z naszymi braćmi. Historii trochu żem liznył we Talabheimie i za skarby Karak Azgal nie umia se przypomnieć żodnej opowieści czamu nasi bracia stąd się zabrali. Mosz racja – jak się coś złego we Twierdzach działo to bracia zawsze stawiali opór. Osobiście padołbych, że po prostu pokończyły się tu złoża i tela. Jak nasi poleźli kaj indziej szukać to proste ludzie dodały łod siebie historyje o głosach i przekleństwie…

Tu widać, że Balin chciał jeszcze coś dodać, ale do środka weszli wioskowi władni. Dużo gadać nie musieli bo już po paru zdaniach jasne było jak kapłani widzą sprawę zauważonych odmieńców. Zebrani przy stole kompani po wysłuchaniu ich przemowy od razu podzielili się na dwa obozy: tych którzy najchętniej od razu ruszyliby na wroga i tych którzy woleli czekać na rozwój wydarzeń. Balin znał siebie. W końcu przeszedł w swoim życiu kilka landów. Wiedział, że lasy i dukty to nie jego żywioł i obecność khazadów w grupie wypadowej mogłaby przynieść więcej szkody niż pożytku.

- Myśla, że Gunther trafił w samo sedno. Oba pomysły na ta sytuacja mają swoje wady i zalety. A dzieląc się w tyn sposób wykorzystamy nasze siły w nojlepszy możliwy sposób. Widać, że pośród nas są chopy kierzy umią dać se rada we lesie. I niech pójdą przepatrzeć okolica. A jo z Wami długobrodzi bracia dużo lepiej przysłużymy się sprawie naszą siłą i odpornością na trudy roboty. Mogmy pomóc miejscowym stawiać barykady. Zwiad bydzie wiedział więcej to wrócymy do rozmowy ło bitwie. Oczywiście jeśli jeszcze bydzie na to czas.

vanadu 17-04-2014 16:09

- A nie ma gdzie kawałka terenu gdzie by pułapkę można było urządzić? Siedzi ciepnąć, kamulce zepchnąć? zapytał krasnolud, opierając się na toporze. Coś w tym było, że rozdzielanie się zły pomysł..

-Wieś to nie problem, czatownicy na dachy, wozy i sterty drwa między chaty, łuki i oszczepy każdy ma, nie? zapytał rozglądając się -A i każdy umie czy to potykacz czy inny kłusowniczny menel położyć. Ale przyleźć mogą po nocy, mogą za tydzień. Nie można na stale czekać. Dlatego lepiej odszukać wroga czasem...ale zwiadowców wysłać trza i tak. Słusznie prawicie a wiem co mówię bo mówię że tak jest

xeper 23-04-2014 00:24

Jost po wysłaniu chłopaka, przez chwilę drapał się w czoło i coś po cichu z kapłanami gadał. Ulrykanin chyba za bardzo nie chciał przekonać się do pomysłu pozostawiania we wiosce, ale ostatecznie jego brat sigmaryta złapał go za kubrak i wytrząsł, wrzeszcząc w twarz, że on jest starszy i on będzie decydował, bo tak chciałaby ich matka nieboszczka. Sołtys uśmiechnął się ukradkiem, kilku wieśniaków również, najwidoczniej takie sytuacje były na porządku dziennym.

- Dobrze więc – powiedział w końcu sołtys. – Tak zrobimy. Umyślnych poślę w okolicę, coby wszystkich zawiadomili i do obrony wsi ściągnęli. W tym czasie w kierunku Sarniej Przełęczy mały zwiad pójdzie, żeby tych plugawców obserwować, a reszta zajmie się przygotowaniem wsi do obrony. Ostrokół w całkiem dobrym jest stanie, więc zadanie mamy ułatwione.


Ci, którzy zdecydowali się pozostać w wiosce, niemal natychmiast zabrali się do pracy. Trzeba było przygotować wieś do obrony, zapewnić schronienie kobietom, starcom i dzieciom, zgromadzić zapas strzał, kamieni i wszystkiego czym możnaby miotać we wroga. Ktoś zabrał się za sprawdzanie palisady. Okazało się, że kilka słupów możnaby wymienić. W ruch natychmiast poszły siekiery. Przed bramą ustawiono dwa solidne wozy, które w razie czego miały służyć za barykadę uniemożliwiającą dostanie się wroga do wnętrza wsi. W świątyni Sigmara, jednym z niewielu murowanych budynków w Behemsdorfie zaczął bić dzwon. Prawdopodobnie ku pokrzepieniu serc, ale jego dźwięk roznoszący się w chłodnym wiosennym powietrzu dla mieszkańców oznaczał raczej strach i niepewność...


Zwiadowcy ruszyli ku Sarniej Przełęczy. Początkowo droga wiodła w dół doliny, ku znajdującemu się u jej wylotu małemu miasteczku Stupnitz, siedzibie pana okolicznych ziem. Leśny dukt był błotnisty i rozmoknięty za sprawą częstych deszczów i roztopów. Płaty brudnego śniegu wciąż zalegały pomiędzy drzewami i na skraju lasu, a wyżej w górach wciąż leżał śnieg. Przez jakiś czas trakt wiódł między pastwiskami i świeżo zaoranymi polami, które miarowo ustępowały zieleniącym się krzakom i trawom.

Przy Białej Skale od głównego traktu odbijała wąska, leśna dróżka wiodąca w górę porośniętego lasem stoku, ku Sarniej Przełęczy. W błocie widać było odciski butów wioskowych myślywich, którzy korzystali z tej drogi aby dotrzeć do położonych wyżej terenów łowieckich. To właśnie stamtąd wrócił Wilczur, niosąc niepokojącą wieść. Gdzieś z przodu znajdowało się stado zmutowanych potworów...

Gob1in 23-04-2014 11:15

Wstał z zydla, na którym siedział przez cały czas trwania zamieszania w karczmie. Kapłani mający widać posłuch u miejscowych, a nawet sołtysa, zdecydowali o wysłaniu zwiadu oraz o rozpoczęciu przygotowań do obrony wsi. Ze względu na swoje preferencje wybrał dołączenie do zwiadowców.

- Pójdę na Sarnią. - Stwierdził krótko.

W izbie zrobił się tłum, dlatego wyszedł na zewnątrz, by tam poczekać na pozostałych uczestników zwiadu. Mając chwilę sprawdził i poprawił mocowanie ekwipunku - źle zapięta sprzączka, czy luźny rzemień mógł zdradzić obecność nawet najlepiej ukrytego obserwatora.

* * *

Jakiś czas później dotarli do Białej Skały. Po drodze nie dostrzegł niepokojących śladów - wyłącznie tropy drobnej zwierzyny i ślady miejscowych. Traktem nie przechodziła żadna większa grupa humanoidów.

- Zaczekamy tutaj, czy poszukamy innego miejsca, skąd będzie można ich dojrzeć i w razie czego bezpiecznie się wycofać? - zapytał pozostałych.

Kerm 23-04-2014 12:23

Oswald nie miał zamiaru biegać po lasach w poszukiwaniu kłopotów. W tym przypadku zdecydowanie wolał, żeby to kłopoty przyszły do niego, a on będzie w tym samym czasie miał szansę, by się na nie przygotować.
Problem polegał na tym, że nie bardzo znał się na sposobach przygotowania wioski do obrony przed atakiem bandy mutantów. Wybudowanie palisady, wykopanie fosy, a najlepiej zatrudnienie setki najemników. I wtedy mieszkańcy mogliby być pewni, że byle banda nie zdoła im nic zrobić.
Nie można było jednak ukrywać, że żadnego z tych sposobów nie można było zastosować ot tak sobie.
Mimo tego Oswald miał kilka pomysłów, których realizacja mogłaby nieco utrudnić życie atakującym. Jakieś wilcze doły, zasieki, brony poukładane na głównych podejściach do wioski, wozy jako barykady, olej, który można by podpalić pod nogami idących do ataku mutantów, butelki z olejem czy alkoholem, proce i łuki w rękach każdego, kto umiał czymś takim władać.
Co z tego się sprawdzi, tego Oswald nie wiedział, ale postanowił przedstawić swoje projekty sigmarycie Ottonowi.

Nefarius 23-04-2014 14:44

-Jo łostana tukej rozumisz...- rzekł chłodno, opierając ręce na biodrach. Pałętałby się za zwiadowcami jak małe dziecko zawadzając im tylko. Zwinny i cichy nigdy nie był, a że płynęła w nim rzemieślnicza krew wolał zostać w osadzie i pomóc przy wszelakiej maści przygotowaniach. Nie tracił czasu, momentalnie po udzieleniu deklaracji opuścił izbę biesiadną.
-Ty!- krzyknął do rozdygotanej kobieciny kręcącej się wokoło swojej chatki. Marta chyba się zwała. Starka spojrzała na khazada, który w mieścinie przebywał już jakiś czas i nie budził powszechnego lęku wobec obcych -Dej no mi sam kibel. A nojlepi dwa.- Marta skinęła nerwowo głową i po chwili przyniosła z wnętrza swej chaty blaszane wiadro, którym pewnie przynosiła do domu na co dzień wodę, bądź pozbywała się ekstrementów. Nie ważne.

Walter bez chwili zastanowienia ruszył na polanę nieopodal osady, gdzie ktoś zaczął targać stary i rozlatujący się wóz w ramach prowizorycznej barykady. Khazad nie potrzebował nikogo do towarzystwa. Do wiadra począł wrzucać wszystkie kamienie, które nadawały się do ciskania w zbliżających się wrogów. Nie mogły być ni to za wielkie, ni za małe. W sam raz by rozbić komuś głowę, czy nos. Krasnolud nie miał oka strzelca, ale był dość silny by przytaszczyć bez problemu pełne wiadro kamieni. I tak kilka razy wysypując nazbierane kupki, tam gdzie zdawało mu się najbezpieczniej. Czasem jakiś miejscowy instruował go, gdzie wyrzucić kamule, czasem pozwalał ponieść się wyobraźni wyobrażając sobie idealne miejsce do ostrzału. Czas leciał mu niewiarygodnie szybko a dzięki poszukiwaniu kamieni nie myślał o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Walter przez chwilę zastanawiał się czy nie lepiej byłoby wszystkich przenieść do kopalni gdzie bronienie się byłoby znacznie prostsze, lecz zaniechał pomysłu. Żaden miejscowy nie oddałby tak po prostu swych chat na spalenie i zdeptanie wrogowi...

Sekal 23-04-2014 15:37

Gunther nawet się nie zastanawiał. W końcu to jego własny pomysł był. Myśliwych co prawda im nie przydzielono, szybko się okazało, ze potrzebni nie byli. Włóczykij przewiesił łuk przez plecy, sprawdził strzały, mocniej dopiął rzemienie koszulki kolczej i ujął włócznię, której używał połowicznie do ułatwiania sobie marszu.
Ruszył we wskazanym kierunku. Tropicielem nie był, ślady były jednak na tyle głębokie i wyraźne, że musieliby być ślepi, aby je przeoczyć.
- Miejmy nadzieję, że myśliwy nie zostawiał takich wyraźnych śladów przez cały ten skrót - powiedział do pozostałych, rozglądając się po okolicy.

Dowódcą nigdy nie był i na takiego się nie nadawał, ale zadano pytanie. Nie należał do tych, do dodają swoje pytania, tworząc spiralę braku odpowiedzi. Wyprostował się i wyszczerzył.
- Proponuję się gdzieś schować. Skoro ta ścieżka to tak duży skrót, może byłaby szansa, bym poszedł nią z jeszcze kimś, co łuk lub kuszę ma. Moglibyśmy zaskoczyć wroga, na tył uderzyć. Z drugiej strony terenu nie znamy, może się okazać, że nie zdążymy - westchnął.
Poszukał wzrokiem odpowiedniego miejsca i wskazał palcem na grupkę drzew.
- Najlepiej byłoby się ukryć tak, aby przeszli obok nas. Pomiędzy drzewami, albo skorzystać z tej ścieżki - przy okazji sprawdzimy, czy nikt nią nie nadchodzi. Oni zaatakują wieś, a my uderzymy na ich tyły, zamykając w kleszczach. Co wy na to?

vanadu 23-04-2014 17:54

Druga został w wiosce. Nie chciał, to było nudne...ale uznał że musi dla dobra tych ludzi bo widać było że głupi są i bez krasnoludów wymrą. To było jasne. Zakrzątnął się więc i instruując ludzi jakże mają słabe punkty ogarnąć i umocnić, pokrzykiwał na osoby wyglądające na skłonne słuchać rozsądnych poleceń.

-Beczki wodą napełnić, kamieni pod bramę nanieść i niech smarkacze je sznurami w bolasy powiążą... Ma kto oliwy? Nafty? Horyłki lub smoły? Nagotować w kotłach...chłopy, widły, luki i teges podobne nawciągać. sołtysie, co tak stoicie, ruszcie no ludzi, o! tu krasnolud smarknął i perorował dalej:

-Potykacze między chatami rozstawta, a dzieciaki niech gałązkami zasięg łuku na te no sto i szećdziesiąt kroków oznaczą wedle łosady. Eh...co to ma być no....ruchy no... po czym włóczył się między pracującymi usiłując im pomagać.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:23.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172