lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   Kim to jest? (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/14364-kim-to-jest.html)

Dekline 14-09-2014 22:42

- Cześć, ^$%@$# jasne że pamiętam,choć nie wszystko i nie całkiem dokładnie. Sam %^@$% do końca nie wiem co było prawdą a co tylko ^$%@$ zwidem.

Bjørg spoważniał lekko. Pomimo tego że w nocy był pijany i nie myślał zbyt racjonalnie, teraz po przebudzeniu doszło do niego co się stało.

- Nie mam %$$@$ $#$!$%^pojęcia co do mogło $!% być, byłem $!#%!#$%^ i widziałem jakąś %!#$%# marę przechodzącą przez miasto $!%$!^^. Pamietam Was, jak sie denerwowaliscie, jakieś dziecko i Rukira. Później zjawa poszła do lasu i %# a ja zasnąłem. Ale Ty wiesz wiecej co nie?

Barbarzyńca pił wodę duzymi haustami i czekał na wersję Carla, miał nadzieje że będzie bogatsza niż jego własna.

archiwumX 14-09-2014 23:26

Carl na takie dictum odpowiedział:
Co do wydarzenie nocnych generalnie tak było. A to więcej to co widzieliśmy w trakcie wizyty wewnątrz czarnej róży, ale to opowiedziałem podczas uczty po upolowaniu tego dzika. - tu Carl trochę odsapnął i chwilę się zastanowił - Więcej się dowiemy na naradzie starszyzny i może uda się czegoś posłyszeć w tej karawanie co się szykuje do wyjścia.

Potem sam się napił i przypomniawszy sobie o Alivonie trącił ramieniem Bjørga:
Przy okazji, uważaj na tego starca Greimolda, przypomina mi Alivona.

Dekline 15-09-2014 11:21

- Nawet mi o nim nie wspominaj. Az ki sie krew gotuje jak mysle o tym &#/&-#! Oszust i kawal *%/% z niego. Mam nadzieje ze sie mylisz, ze jego macki nie siegaja az tutaj. A kiedy to spotkanie?

archiwumX 15-09-2014 13:50

Carl się zafrasował:
Nie wiem, ale wszystko na to wskazuje, że wszyscy są zajęci karawaną. Sądzę zatem, że po jej wyruszeniu. Poczekajmy na resztę naszych kamratów, może wiedzą coś więcej.

Inferian 16-09-2014 22:26

Czas mijał spokojnie, ludzie tak jak Carl zauważył byli pochłonięci przygotowaniami karawany, która była niemal, że gotowa. Wozy były upchane, że ledwo się wszystko mieściło. Świeciło ciepłe słońce, ale nie było duszno bowiem powiewał lekki wietrzyk. Ludzie wyglądali na zniecierpliwionych, bowiem na wozach był owoc ich rocznej pracy. To właśnie ta wyprawa gwarantowała wymianę towarową, a tym samym lekką zimę.


Nie trzeba było długo czekać gdy to pojawił się Rurik, obszedł wozy dookoła i bacznie się im przyjrzał. Ci co go znali wiedzieli, że jest bardzo dokładny. Ludzie mu ufali, powierzyli mu funkcję zwierzchnika, a tego się od tak nie robi. Nastało południe, słońce znajdowało się w najwyższym punkcie gdy to Rurkik oznajmił donośnym głosem, że to już czas, że czas aby wozy ruszyły. Woźnicy zaraz po sobie uderzyli lejcami rozpędzając zwierzęta.

Ludzie zaczęli wiwatować, a małe dzieci biec za wozami. Wszystko wyglądało tak bardzo szczęśliwie. Zaledwie po kilku minutach wozy znikły z pola widzenia, wjechały w las, na ścieżkę prowadzącą do najbliższego miasta.

Dekline 16-09-2014 23:51

- E ty brudasie! - zawołał Hugo do Bjørga
- Dawaj tu, "zabezpieczymy" ten wóz - powiedział z uśmiechem myśliwy robiąc miejsce dla swojego towarzysza. Nie znali się zbyt długo, lecz każdy z nich wiedział że Hugo o zapas alkoholu na wyprawie już zadbał, o czym świadczył jego wyraźny uśmiech.

Bjørg wziął oczywiście płaszcz ze sobą, był wygodny, ciepły i chronił przed wiatrem, no a poza tym idealnie do niego pasował więc nie widział potrzeby aby się z nim rozstawać.

- Zaraz ^$%@ - odpowiedział
Barbarzyńca podszedł do swoich dawnych towarzyszy:
- Jedzie kto z nami? Miejsca się trochę znajdzie. Ja $##!#!. Ustawiłem się z Hugonem dużo wcześniej to i nie mogę zostać, ale spokojnie %#@$, wrócę $@%# to straszydło.

Kerm 17-09-2014 12:47

Ernst odprowadził wzrokiem odjeżdżające wozy. Już wcześniej zdecydował, że zostaje w wiosce i nie zamierzał zmieniać zdania bez ważnego powodu, a takiego - nie da się ukryć - nie znalazł.
No i nie wypadało pozostawiać kompanów samych, w obliczu ewentualnego niebezpieczeństwa.

Zbyt wielu planów na resztę dnia to Ernst nie miał - prócz jedzenia i odpoczywania chciał najwyżej porozmawiać z Greimoldem, ale to (przynajmniej do takiego wniosku doszedł), najlepiej by było zrobić z Carlem, który, zdawać się mogło, miał talent do zadawania pytań.

Ulli 17-09-2014 12:59

Olaf wstał rano w nienajlepszym humorze. Kolejna wioska i kolejne problemy. W dodatku takie na które nie znajdował rozwiązania. Była to w jego mniemaniu robota dla jakiegoś kapłana, lub czarodzieja. W każdym razie dla kogoś kto znał się na sprawach nadprzyrodzonych. On, prosta hiena cmentarna, zupełnie się do tego nie nadawał. Decyzję co do tego co zrobi podjął już wczoraj. Postanowił ruszyć razem z karawaną do najbliższego miasta. Tam postara się zrealizować swój pierwotny plan zaciągnięcia się do wojska. Najwyższa pora na jakąś stabilizację, choćby taką jaką jest niebezpieczna służba wojskowa.

Po zjedzeniu śniadania w karczmie ruszył od razu ku formującej się karawanie. Bjorg i Hugo już byli na miejscu i nieźle się bawili. Olaf nie miał zamiaru im przeszkadzać i pchać się na ich wóz. Zdecydował się iść przynajmniej na razie piechotę. Potem zobaczy, czy nie uda się wejść na któryś z wozów.

dambibi 18-09-2014 00:10

Gdy zaspany awanturnik wreszcie rozbudził się na posłaniu, powoli dobiegało południe. Pamiętając o karawanie napełnił bukłak piwem, posilił się i wziął pół bochenka chleba na drogę, żeby nie jechał głodny. Po wszystkim uiścił opłatę i udał się w stronę wozów.

- Jedzie kto z nami? - Gundram usłyszał znajomy głos barbarzyńcy.
- Niech to licho, prawiem się spóźnił! - Wymamrotał wskakując w biegu na któryś wóz.

Inferian 18-09-2014 14:10

Część bohaterów udała się wraz z wozami do najbliższego miasta, a część została.
Ludzie zajmowali się swoją codziennością, czas błogo mijał, a na wszystko padały ciepłe promienie słońca. Wszystko było takie spokojne i takie leniwe.

Wozy jechały krętą ścieżką prowadzącą przez ciemny las, wszytko było idealnie, powiewał lekki wietrzyk, szumiały liście drzew i słychać było śpiew ptaków. Nagle coś się poruszyło na początku jak gdyby lekko, nieznaczenie, ale po chwili jedna wielka gałąź uderzyła w wóz pomiędzy Bjørgiem a Hugiem. Wóz pękł na pół, a z niego spadł towar.

Olaf i Gundram nawet nie zdążyli zareagować tak samo jak i pozostałą reszta, gdy kolejna cierniona gałąź uderzyła w kolejny wóz miażdżąc tym samym dwóch z ochraniających go. Kolejna gałąź dosięgnęła Huga, który nabił się na nią i wzbił się w górę wraz z nią. Kilka sekund później uderzył w ziemię nieprzygnieciony konarem z jego głowy pociekła krew.

Gałęzi w lesie jest wiele to i nie sposób było zliczyć ile uderzeń w rzeczywistości było. Leciały jeden z drugim niszcząc wozy i towary, ale także zabijając ludzi znajdujących się w tym miejscu. Jeden z najżwawszych ludzi zaczął krzyczeć i wołać aby się skryć, ale nie był wystarczająco szybki aby móc uniknąć ciernistych plączy które zaplątały się na nim wbijając się w skórę i ciągnąć ku ziemi. Męczyna zaczął krzyczeć, ale nikt nie był w stanie mu pomóc, każdy omijał, uskakiwał przed ramionami lasu. Jeden z wołów mając zaledwie kawałek wozu przyczepiony do siebie zaczął uciekać, biegł prosto na wieś, nie sposób było by go zatrzymać. Omijał opadające kanary, których gałęzie i tak zadawały mu rany na ciele, zwierze jednak było tak wystraszone, że nie było w stanie reagować na ból.

To był ślepy zaułek, gdzie nie było wyjścia. Nagle z za drzew pojawiał się driada, była cała w kolcach, najprawdopodobniej była to jej forma bojowa. Wyglądała jak kolczaste drzewo. Zaczęła machać swymi konarami, które stanowiły jej ręce. Wyglądało jak gdyby bawiła się przecinając skórę ludziom, którzy znajdują się koło wozów. Każdy atakował z siłą jaką tylko miał, ale to wszystko było na marne, driada nie reagowała na to w żaden sposób. Szła dalej przed siebie, atakowała wszystkich prócz Olafa i Bjørga, omijała ich czasem jedynie lekko raniąc. Gundram nie miał szczęścia, bowiem jej ręce owinęły się w okół jego gardła coraz bardziej mocno zaciskając. Nikt nie był w stanie temu zapobiec, ataki nie zdały się na nic.



Ludzie nagle usłyszeli, że coś zmierza w ich kierunku. Dźwięk robił się coraz głośniejszy, a zaledwie po minucie większość osadników wyszło na ulicę. Dało się słyszeć rozpaczliwe beczenie. Ludzie zaczęli krzyczeć, na co prędko przybiegł Rurik.

Ścieżką z lasu wrócił jeden z wozów. Ciągnący go wół jest cały skrwawiony, całe płaty odciętego ciała zwisają mu z grzbietu, odsłaniając kości. Wół wjechał między drzewa i padł martwy. Sam wóz wygląda, jakby zaatakowało go sto niedźwiedzi. Połamany, porąbany w drzazgi, jakby szponami. Ładunek przepadł. Po ludziach nie ma ani śladu.


Rurik zaczął nerwowo chodzić w koło, przyglądał się wozowi i zwierzęciu. Drapał się po głowie,a to przelatywał ręką po swych bliznach. Nagle złapał za topór jak gdyby do walki, ale go nie podniósł, a jedynie wykrzyknął:

- Musimy zebrać mały oddział. Musimy sprawdzić co się tam stało. Kto idzie ze mną? - zapytał, a na jego twarzy mieniła się złość


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:48.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172