Moritz błyskawicznie dobył miecza i skoczył ku najbliższemu przeciwnikowi, ile sił w płucach krzycząc "Wszyscy na dwór! To pułapka!" najczystszym orrakhiem, przydając sobie właściwie charkotliwego akcentu przy pomocy kępki jakiegoś bagiennego paskudztwa, które wpadło mu do gęby, kiedy lazł przez moczary. |
Thurin warknął pod nosem, splunął. Cholerna kusza... - Nie przestawaj strzelać - rzucił do Rorana Po czym, już z toporem w rękach wysunął się do przodu. |
-Niech to! Krzyknął wymierzył i strzelił z leżącej obok kuszy w okolicę drzwi. -Wstawaj! Czas!-potrząsnął elfką samemu się podnosząc i nie patrząc czy trafił. Złapał tarczę, kuszę zarzucił na plecy i ruszył biegiem. -Biegniemy za mną!-krzyknął nie odwracając się w stronę krwawiącej. Tarczę trzymał między sobą a budynkiem, biegł jak szybko mógł. By jak najszybciej znaleźć się w okolicach dziedzińca i albo wyczarować sobie magiczny pancerz by rzucić się do walki w zwarciu albo ustawić się przy drzwiach gotowy do spopielenia kryjących się za nimi wrogów magicznymi płomieniami. |
Plan nie do końca szedł po ich myśli... Dokładniej rzecz ujmując nic nie szło po ich myśli. Stojąc naprzeciw uzbrojonego w topór przeciwnika, nikły uśmiech pojawił się na ustach Ivana. Dobył rapierów i skierował je w stronę przeciwnika delikatnie nimi podrygując, zachęcając go w ten sposób do ataku. Jego plan nie był zbyt skomplikowany. Przygotowany chciał skupić się na sparowaniu ataku hobgoblina rapierem trzymanym w prawej dłoni, następnie (niezależnie od wyniku parowania) natychmiast miał zamiar ciąć drugim rapierem w rękę dzierżącą topór. Przy odrobinie szczęścia uda mu się jednym atakiem unieszkodliwić hobgoblina, a przynajmniej mocno osłabić jego możliwości w walce. |
Ustalony wcześniej plan zdecydowanie nie przewidywał udziału jakiegoś mackowatego plugastwa. A to, że dzięki bogom, Jochenowi udało się pozbyć obejmującej go macki, stanowiło niewielką zgoła pociechę, jako że inny potwór zastąpił tego, który przed chwilą wynurzył się z mętnej wody. Bez chwili wahania Jochen zaatakował miecznika, znajdującego się między nim a Moritzem. Taki gest powinien na tyle odwrócić uwagę stwora, że znajdujący się za tamtym Moritz powinien bez problemu pokonać przeciwnika. |
Roran zadowolony ze swoich strzałów dalej biegnie przed siebie z kuszą. Słysząc, że nie wszystko poszło po ich myśli mówi: - Trzeba przyspieszyć bo jak zwykle coś źle poszło. Oni długo mogą nie wytrzymać sami. Roran z kuszą w ręku przechodzi przez kładkę na dziedziniec pilnując by nikt ich nie zaskoczył, gdy kogoś widzi to od razu strzela. Bhazer idzie przy jego nodze natomiast Thurinowi pozwala się wyprzedzić. |
Rozpalony do czerwoności hobgoblin przejął inicjatywę i z wrzaskiem - powtórzonym mimowolnie przez Iwana – skoczył żołnierzowi do gardła, jeszcze zanim ten zdążył dobyć rapierów. Mężczyzna potykał się w karkołomnym odwrocie, unikając szalonych ciosów przeciwnika. Błyskawiczny styl walki był zbyt wyczerpujący nawet dla kogoś tak mocarnego jak on. Nie zdążył uniknąć jednego z wymierzonych na oślep uderzeń. Strumień czarnej krwi bluznął spod rozdartego rękawu kaftana, a on sam poślizgnął się i uderzył głową w ścianę. Gwiazdy zawirowały mu przed oczami. Mimo to skoczył, dźgając jak dziki kot, uderzając w naramiennik zielonoskórego i raniąc mięsień pod nim. Bestia przeklinała go, rycząc i wyjąc. Krwiożerca szarżował, by zadać Jochenowi rozrywający cios, ale ten nigdy nie nadszedł – mordercze pchnięcie Moritza przeszyło w mgnieniu oka serce plugawca. W tym samym momencie miecz kupca zatopił się w pachwinie stwora, dopełniając masakry. Felix pędził ze wzniesienia żeby wspomóc towarzyszy, zanim odwaga ujdzie z nich jak woda. Jedyną oznaką rzuconego zaklęcia ochronnego były błyskające ogniki przebiegające po jego muskularnych kończynach. Zauważył, jak kaskada zielonkawych sfer rozdarła stojącemu na dziedzińcu wartownikowi zbroję z pleców w poszukiwaniu wnętrzności, a drugiemu rozerwała rękę do mięsa, niemal jak zaciskające się, podobne do psich szczęki. Ten drugi przeżył i - wyjąc z żądzy mordu - nacisnął dźwignię spustową, zwalniając bełt, który minął o włos elfkę. Drzwi zajazdu drgnęły ponownie. Podstęp Moritza zadziałał. W stadzie hobgoblinów zapanował chaos. Małpiszony wydzierały się i potykały o siebie. Kilka bezmyślnie pobiegło na dziedziniec. Reszcie widok największego wroga – nadciągających krasnoludów – w tak bliskiej odległości zagotował w żyłach dziką krew, rozwiewając całą ostrożność i powściągliwość. Pokraki skoczyły w stronę kładki jak spragnione krwi pantery. Roran spudłował, złoszcząc i kląc w myślach. Pod Thurinem zarwała się deska i utknął między mostem a taflą mokradeł. Ujadając jak psy, brzydale spadły na bezradnego Thurina jak grom z jasnego nieba. Usmarowany krwawym brokatem khazad nie dawał za wygraną, przywołując głębokie pokłady witalności. Piętro: http://pyromancers.com/media/view/ma...round_id=87825 Parter: http://pyromancers.com/media/view/ma...round_id=87827 Ranni: Iwan - draśnięty Thurin - na granicy między lekkimi i poważnymi ranami |
Ivan, dalej nieco oszołomiony uderzeniem w głowę, nie przestawał się uśmiechać. Ot przecie piękny dzień by umrzeć. Tym razem jednak to on począł nacierać na przeciwnika, posyłając serię pchnięć rapierem w jego stronę. Był oczywiście również przygotowany na by sparować potencjalny atak Hobgoblina bronią trzymaną w drugiej ręce. |
Thurin zaklął, poleciał w dół. - Kurwa mać! - krzyknął - Gówniana, ludzka robota! Tak szybko, jak tylko mógł wspiął się z powrotem na kładkę. Po czy zasłonił się toporem przed grobimi i przejechał palcami po drzewcu. Runy błysnęły. <Aktywuję Runę Ciosu> |
Moritz skinął w podzięce Jochenowi, który wystawił mu gobosa. Czuł się nieco niepewnie bez łuku, a tym bardziej zmuszony do walki w zwarciu, ale w obawie przed zamoczeniem cięciwy podczas przeprawy przez bagno, zostawił łuk w krzakach i musiał sobie jakoś teraz radzić. Z odgłosów dobiegających z parteru zakładał, że jego blef zadziałał. A to oznacza, że jego przyjaciele mają teraz przeciwko sobie gromadę zielonych sukinkotów. Najlepiej szybko znaleźć więźniów, uwolnić ich, uzbroić i gnać z odsieczą. Może przy okazji natrafi na coś, co będzie pomocne w dalszym starciu. Przyskoczył do pokonanego wartownika, macając truchło w poszukiwaniu kluczy. Niezależnie od efektów zamierzał penetrować po kolei każde pomieszczenie, przesuwając się w kierunku przeciwnym do Jochena. Zaczął od drzwi, przy których stał, szarpiąc klamkę, napierając barkiem, a w razie potrzeby poprawiając kopniakiem. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:10. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0