Yurga obudził się głodny i poobijany, a co z tego wynikało również zły. Nie odezwał się ani słowem, dopóki nie opuścili ponurego zamczyska. Rozmyślał nad perspektywą szybkiej ucieczki i w miarę bezpiecznej drogi do Tilei. Nie miał zamiaru być chłopcem na posyłki jakiegoś leniwego władyki. Gdy tylko oddalili się dostatecznie od twierdzy język Narzekacza nieco się rozluźnił, aby po kilku minutach wrócić do swojego zwyczajowego marudzenia. - Gdyby mnie kto pytał, a wiem, że nie zapyta - odezwał się do Gisberta. - I gdyby nikt mi nie przykładał noża do grdyki, to bym mu powiedział, żeby poszedł w chuj z tą robotą... Wiedział jednak, że nie mieli zbyt wielkiego wyboru. Ponury król upiorów zapewne udaremni ich każdą próbę ucieczki. Ale jeśli wszyscy by tego spróbowali, może by im się udało? Ale jak tu ich przekonać? Śpiewający głupek i krasnolud jąkała pójdą pewnie za sir Gisbertem. Bernolta może udałoby się przekonać, w końcu też pochodził z Imperium. A elfka? Pies jeden wiedział co nią kierowało. Yurga nie miał zamiaru się fraternizować z żadnym z tych pieprzonych długouchych. - Chcemy tak na pieszo tertać? - burknął, drapiąc się w zamyśleniu po poparzonym policzku. - Nogi mnie już bolą... Może wóz jaki podpierdolimy? Do tej dziewki ze stawu pewnie kawał drogi... |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:23. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0