lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   Księstwa Graniczne: Miecze i Ciemne Siły (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/14934-ksiestwa-graniczne-miecze-i-ciemne-sily.html)

Dnc 21-01-2015 17:17

Po długiej tułaczce krasnolud z radością przyjął znów towarzystwo całej kompanii. To był długi "spacer" przez las. Bez dwóch zdań...

Podczas pobytu udało się spokojnie odpocząć i spędzić trochę czasu w spokoju na opowieściach o przygodach jakie mieli po rozłączeniu. Roran za każdym razem gdy ktokolwiek pytał ponownie o zabicie wielkiego ptaka przz Thurina kiwał z aprobatą głową i dodatkowo uwypuklał wielki czyn kowala run.
Jednak przez przykry koniec jaki spotkał Hakriego nie był to tak częsty temat jak wydawało mu się na początku.

Sielankowy czas został przerwany przez niejakiego łowcę nagród na imię którego co drugi towarzysz trząsł się ze strachu.
Dziwne to było dla Roran gdyż ten nigdy jeszcze nie czuł strachu do siły jednego człowieka.

By dodać siły sobie jak i towarzyszom szybko wyskoczył na przód i zajął miejsce nieopodal Ivana, który skrył się przy wejściu do tunelu.
- Znasz go? Wiesz jak walczy? W zwarciu czy na odległość. Coś czuję że chyba nie jest sam, tylko dureń by się na 8 luda rzucał. - zagadanął szpetem Roran do IVana.

Ścisnął mocniej swoje topory świadom, że to nie bedzie łatwa i szybka walka.

Lord Cluttermonkey 22-01-2015 17:14

W gęstym mroku przejęty dreszczem trwogi Moritz znosił torturę w straszliwym milczeniu, wyjątkowo dzielnie. Jego zmysły jeszcze pozostawały wyostrzone, a umysł wypełniony był znanymi mu przeczuciami - były to te same przeczucia, które kazały mu w dzieciństwie leżeć w ukryciu i ciszy, podczas gdy wokół jego kryjówki roiło się od dzikich bestii.

Cała jaskinia była przepojona absolutną, zbyt głęboką ciszą i zbyt strasznym poczuciem wyczekiwania. Wilgna ciemność nie rzedła ani trochę. Powietrze wypełniło się posępną trwogą. Śmiałków przeszył nieobecny pierwej chłód, jakby ziemisty wywiew grobowej zmurszałości, jakby zapowiedź niespodziewanej śmierci. Bhazer nagle zjeżył się w czujnym pogotowiu, i to tak bardzo, że zgoła nie licowało to z jego usposobieniem.

Ostatnim widokiem, jaki pamiętali, był wijący się świetlik...



Mapa

Bhazer, Roran, Iwan - 0



Fyrskar 22-01-2015 20:05

Najpierw był zduszony okrzyk Moritza, poniesiony przez echo ku najdalszym zakamarkom jaskini. Potem echo przyniosło stuknięcie. A potem już jeno kapała woda, krople uderzały o skałę, kap, kap. Thurin oddychał głęboko. Moritz tam był, żyw jeszcze zapewne. Zaklął z cicha pod nosem. Siedział daleko, podczas, gdy jego przyjaciele.

Kap, kap... woda z cicha uderza o skałę...

A potem był cichy syk, jakby lontu samopału. Samopału Hakriego? Kręciło mu się w głowie. Trzeba będzie to sprawdzić. Ruszył powoli do przodu, do tafli wody.

Kap, kap... woda z cicha uderza o skałę...

Huk zatrząsł powałą świata, sklepieniem niebieskim, firmamentem. Ale Thurin tego nie usłyszał. Wybuch uderzył w jego bębenki z siłą kowalskiego młota. Gdyby nie płaskie dłonie, położone na uszach dwa oddechy wcześniej... gdyby nie mógłby ogłuchnąć.

Rrrmh... echo unosiła cień odgłosu, ogłuszającego ryku bomby, unosiła go w siną dal, ku najciemniejszym kątom jaskinii...

- Karla... - wykrztusił cicho przez ściśnięte gardło. - Użyj... - nie słyszał się, w uszach wciąż mu dudniło. Stęknął. - ... magii, użyj... magii...

Uniósł się na ramionach i wstał, powoli. Upewnił się, że wciąż ma nogi, że może na nich ustać. Zacisnął dłonie na toporze.

Kap, kap... woda z cicha uderza o skałę...

- Jochen. Wolfgang. - szepnął. - Schowajcie się za brzegiem ściany.

Wybiegł na środek, tak by Łowca go widział. Jeśli tu przyjdzie, jeśli pomyśli, że Thurin jest tu, w tej komorze sam. Jeśli karla potraktuje go czarami. Jeśli...

Kap, kap... woda z cicha uderza o skałę...




Matyjasz 23-01-2015 20:25

Spodziewał się czegoś podobnego ale ładunek był znacznie mocniejszy niż mógł przypuszczać.
Zawalony tunel nie wróżył dobrze, teraz jedyną drogą ucieczki był dolny korytarz. Także jedyną drogą ataku, jednak Uwe mógł mieć nowe zabawki.
Spojrzał w dół strumienia, ciemność, za to jego pozycja była oświetlona. Wielce niepożądany fakt, musiał ruszyć się i to szybko i cicho. Oby łowca uznał, że wszyscy w tym miejscu nie żyją lub nie są wstanie walczyć. Taką miał nadzieję, że zarówno Roran jak i Ivan tylko stracili przytomność. Nie zamierzał się nad tym zastanawiać tak czy tak nie pomoże im nic innego niż śmierć wroga.
Wstał i ruszył do kolejnej ściany tak by widzieć wyjście z korytarza, po drodze zabierając starą, pordzewiałą lampę oliwną. Zapalił ją magicznym płomykiem i rzucił w wejście do korytarza.
Sam przywarł do ściany przyklęknął i znowu zastawił się tarczą oraz wycelował w oświetlone wejście do ostatniej jaskini uważając by nie patrzeć w źródło światła aby oczy nie odzwyczaiły się od półmroku. Jeżeli Uwe będzie chciał wejść, a będzie, to będzie musiał pokazać się w świetle a tym razem nie spudłuje.
Wydał małpie komendę by obserwowała wodospad i jeżeli zobaczy wroga dała znać. Nie spodziewałby się ataku z tej strony ale nie mógł go wykluczyć.
-Hej-powiedział chowając się za swoją ścianą do kogoś, nie był pewien kogo-musimy odzyskać inicjatywę, wspólnie.-podkreślił to słowo.-Jak zaraz nie wyjdzie musimy zrobić ruch. Potrzebujemy światła i lustra. Dwóch wodospadem dwóch tunelem.-mówił cicho, ktoś z nich powinien stać tuż obok a szum wody powinien zagłuszyć jego słowa na większą odległość.

Mapa

Kerm 23-01-2015 21:59

Jochen potrząsnął głową, bezskutecznie usiłując pozbyć się uporczywego dzwonienia w uszach. Przez moment zastanawiał się, czy nie ogłuchł na wieki...
Co to było, na wszystkie demony z najgłębszej otchłani, pomyślał. Co to za przeklęta sztuczka?

Nie miał pojęcia, czyja to była sprawka - Schmitz'a, czy może Felixa, któremu nie udał się (lub udał się zbyt dobrze) kolejny czar. Obawiał się jednak, że to dzieło tego pierwszego... i aż się dziwił, że jaskinia jeszcze nie zwaliła się im na głowy.

W głębi duszy był przekonany, że Uwe zrobi wszystko, by złapać Karlę żywcem i, przykładnie, spali ją na stosie, ku uciesze i ostrzeżeniu mieszkańców okolicy. A to oznaczało, że będzie musiał przyjść i wejść w głąb jaskini.
A wtedy, przy odrobinie szczęścia, uda się go dopaść. I, wspólnymi siłami, pokonać.
W jedności, ponoć, siła.

Jochen odłożył ostrożnie łuk, wyciągnął po cichu miecz i spróbował zamienić się w słuch.
Zdecydowanie nie sądził, by Uwe poniżył się do czegoś tak przyziemnego i pospolitego jak skradanie się.

dzemeuksis 24-01-2015 22:40

Zaciskając rękojeść noża w zębach Moritz zdołał pozbyć się strzały z trzewi. Miał wrażenie, że razem z nią wyciągnął kawałek płuca. Ból był straszny, w ustach czuł żelazisty posmak krwi. Nie bardzo docierało do niego, co się wokoło dzieje. Niemal nieprzeniknione ciemności na chwilę rozjaśniały wraz z hukiem, który ni to echem ścigany, ni to kołaczący się po czaszce, pobrzmiewał jeszcze dłuższą chwilę.

Góral nie wiedział, co się dzieje, myślał już tylko o jednym: wydostać się z tej przeklętej krypty i ostatni raz spojrzeć na słońce i błękit nieba. Nie chciał zdechnąć, jak szczur w piwnicy. Odczekał zatem chwilę leżąc bez ruchu i nasłuchując. Jeśli usłyszy coś, co będzie wskazywało na to, że ów przeklęty inkwizytor jest gdzieś w pobliżu, będzie leżeć dalej. Krew wylewająca się z dziur po strzale - jednej na piersi a drugiej na plecach - sprawiała, że raczej nie wyglądał na kogoś, kogo trzeba dobijać. Był jednak przekonany, że pierwej usłyszy odgłosy walki. Wówczas, będąc tu zupełnie nieprzydatnym, ruszy ku światłu.

Lord Cluttermonkey 25-01-2015 14:00

Moritz zaczerpnął głęboko chłodnego, wilgotnego powietrza. Wbrew woli bogów ciemności nie zamierzał umrzeć tutaj, w stygijsko mrocznym, podziemnym świecie. Bezgłośnie stawiając stopy, kroczył jak ranna pantera, kierując się wilgotnymi kamieniami ścian i odległym blaskiem księżyca. Uważnie nasłuchiwał, gdyż nawet najbystrzejsze spojrzenie nie było w stanie przedrzeć się przez nieprzebity mrok.

Nagle usłyszał płytki oddech. Nie kierując się wyuczonym fechtunkiem, a podążając za instynktem niczym szary wilk, zacisnął żylastą dłoń na rękojeści i - wytężając wszystkie pozostałe mu siły - wymierzył przed siebie pchnięcie z ogromnym impetem, dosięgając przez zaskoczenie prześladowcę. Zakląwszy, zraniony Uwe chciał pociągnąć za spust pistoletu, lecz zwiadowca w porę przycisnął ramię przeciwnika i uwięził je swoim ciałem, chcąc wykręcić ją i pozbawić wroga broni. Po jaskini rozległ się ogłuszający huk strzału. Dysząc i ociekając krwią, śmiałek rozciął - chyba policzek inkwizytora - ostrym, niby brzytwa, sztyletem. Łowca czarownic wykrzykiwał okropną nienawiść, niczym wyjące w bezdennych otchłaniach pomioty, które przez całe życie ścigał z takim oddaniem.

Bohater legł skulony, nieprzytomny albo martwy, a ostatnim widokiem, jaki widział, był Uwe, chwiejnym krokiem zmierzający do wylotu tunelu...


Hazard 26-01-2015 22:11

Huk. Ostatnia rzecz jaką udało się zapamiętać Iwanowi przed wylądowaniem w lodowatej wodzie. Poza chłodem otaczającym go z wszech stron, odczuwał piekący ból na twarzy. W zasadzie reszta jego ciała nie była w lepszym stanie. Mimo to nie spieszno mu było by wstać. Otaczająca go woda wydawała się z każdą chwilą cieplejsza. Nie do końca wiedział czy ma to związek z adaptacją jego organizmu, czy może ze spływającą wartkim nurtem krwią zmasakrowanego psa i krasnoluda. Wolał raczej w tej chwili o tym nie myśleć. Pozwolił sobie na chwilę słabości. Stracił przytomność.

* * *

Obudził się jakiś czas później. Leżał na wytartym kocu obok ogniska. Ból był w tym samym stopniu uciążliwy, co przed omdleniem. Wyciągnął rękę w stronę twarzy. Dotknął ją z grymasem bólu i zląkł się. Zdecydowanie zmieniła się od momentu kiedy ostatni raz ją sprawdzał. Naraz jego ręka ponownie opadła na koc, a głośne westchnięcie i słowa rozległy się po grocie.

-Zabija sukinsyna. Choćbym miał mnie chaos pochłonąć, przysięgam, że go zabije.

Po kilkunastu minutach złorzeczeń, przeradzających się raz za razem w lamet i ubolewanie nad utraconym pięknem, Iwan uspokoił się. Jak tylko osoba w jego stanie mogła to zrobić. Przeszywający ból bowiem znów przeszył jego skroń. Obracając głową rozejrzał się po jaskini. Dostrzegł wszystkich, w dodatku żywych (nie licząc psa). Szybko dowiedział się o wszystkich wydarzeniach mających miejsce po wybuchu, po czym znów zaczął wyklinać przeklętego łowce czarownic.

- Ładnie nas załatwił. Gdyby nie uśmiech lost, to wybiłby nas wszystkich w pojedynkę. Błądzimy razem bóg wie ile, a gdy przychodzi co do czego, to nie potrafimy się zorganizować. Aż dziw bierze, że udało nam się przeżyć tyle czasu.

Po chwili zadumy, odezwał się do Karli.

-Wielmożna Pani... mogłabyś poskładać mnie i Moritza do kupy? Musimy się stąd wynosić i ty Pani powinnaś ruszyć z nami. Tu nie jest bezpiecznie. Najwidoczniej w mieście już wiedzą o jaskini i kwestią czasu jest, nim ponownie tu kogoś przyślą - powiedział, po czym dodał przyciszonym głosem. - Miałabyś coś może na moją twarz? Wydaje mi się, że mogła stracić nieco na urodzie. Istnieją jakieś środki, które mogłyby zaradzić na rany i przywrócić ją do poprzedniego stanu?

Kerm 26-01-2015 22:14

Wrzask, jaki rozległ się w jaskini, był zgoła nieludzki i mógł oznaczać tylko jedno - ktoś oberwał. Bardzo oberwał.
Podziemne korytarze zniekształcały nieco wyrywające się z czyichś ust wrzaski, ale Jochenowi zdawało się, że owe krzyki nie należą do żadnego z jego towarzyszy. A to oznaczało jedno...

Z bronią w dłoni Jochen ruszył przez mroczne korytarze w stronę wyjścia. Gdyby miał trochę szczęścia - dopadłby Uwe. A gdyby tego szczęścia miał jeszcze więcej...

Szczęście mu nie dopisało.
A może akurat miał szczęście, bo kto wie, jak by się skończyło spotkanie z Uwe, nawet gdyby ten ostatni był ranny.
A był ranny, o czym świadczyły nie tylko ślady krwi, ale i fakt, ze Uwe uciekł, najwyraźniej odkładając dopadnięcie Karli i jej gości na później.

***

- Odjechał - powiedział Jochen, wróciwszy do swoich towarzyszy.

Earendil 26-01-2015 22:56

Gdy Jochen powiadomił towarzyszy o ucieczce łowcy czarownic, z ust Wolfganga padło tylko krótkie przekleństwo. Z grymasem złości na twarzy krążył wokół swoich towarzyszy, starając się uciszyć gniew.

- Już jest trupem - obiecał przez zaciśnięte zęby Iwanowi. Nie miał już teraz żadnych skrupułów. Świętym mężem to jest Miro Haflok, który był od młodości wzorcem dla Wolfa. Światły mąż, wielki wojownik, opiekuńczy władca. Uwe Schmitza nie można było nawet przyrównać do tej postaci. Przeklęty łowca nie służył nikomu, a już na pewno nie Sigmarowi, co najwyżej swojej zwierzęcej żądzy krwi. A dzikiego zwierza powinno się zabijać.

Powód złości Eisenhauera był jednak inny, niż zniszczone ideały. Oto jego towarzysze tutaj umierali, a on sam nawet nie wypalił z muszkietu! Kto wie, czy by w ogóle mógł tego dokonać, być może Uwe samotnie by ich wszystkich rozsiekł. Dopiero Moritz, ranny, niemal się duszący, zdołał zadać cios przeklętnikowi. Szacunek Wolfa wobec górala znacznie wzrósł. Podobnie jak determinacja, by ponownie taka sytuacja się nie powtórzyła.

"Wyszliśmy z tego przeklętego lasu i poczuliśmy się bezpieczni", pomyślał. Nigdzie nie jest bezpiecznie, zdaje się, że po tylu latach landsknecht powinien o tym świetnie pamiętać.

- Musimy się udać do Riesenburgu i to jak najszybciej- powiedział do towarzyszy. - Wątpię aby coś nam jeszcze groziło do rana, ale lepiej nie zwlekać zbytnio i jeszcze przed brzaskiem wyruszyć. A i w mieście łacniej odpoczynek ranni znajdą, i zarobek pewnie jakiś.

Porzucony przez łowcę arbalest podał Thurinowi, który miał na niego ewidentnie chrapkę. Wolf posiadał swój muszkiet, a w dodatku ładunki wybuchowe Schmitza zrobiły na nim wrażenie. "Trzeba będzie się za tym rozejrzeć w mieście", postanowił.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:39.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172