lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP IIed] Pitu pitu (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/16374-wfrp-iied-pitu-pitu.html)

Nefarius 04-08-2016 17:01

Bolo nie był zwykłym krasnoludem. Co to to nie. Gama przymiotników, którymi go określano była epicko wielka. Jedni mówili o nim skryty, inni nazywali go wyjątkowym, padały epitety w stylu specyficznego i jedynego w swoim rodzaju, ale z wszystkich określeń jakich używano w stosunku do Bola, najczęściej używanym było określenie "pierdolnięty". Tak też w rzeczy samej było. Bolo miał swoją przeszłość jak każdy człek, elf i każdy krasnolud. A liczył dobrze ponad półtorej wieku, nie miał zębów, a jego lewe ramię zdobił zacny tatuaż gołej baby. Zdecydowanie miał swoją tajemniczą przeszłość. Bolo były prostym awanturnikiem szukającym uciechy w wszystkich dziedzinach życia. Lubił się bić, lubił się upijać do takiego stanu, że aż wstyd było o tym mówić. Lubił żreć jak prosie a z piciem bimbru dawało to zazwyczaj efekt gigantycznego pawia, lub nawet i kilku.

Bolo był też bardzo ekstentryczny jeśli chodziło o okazywanie uczuć i duchowość. To był krasnolud nad wyraz szanujący boskość Sigmara, ale na pierwszym miejscu zawsze był Grimnir.
Bolo pisał wiersze i komponował pieśni, śpiewać nie potrafił a i samo pisanie szło mi raczej mizernie ale uważał, że ma w sobie duszę artysty.
Ponadto był znany z tego, że lubił przesadzać. Gdy coś mu strzyknęło w plecach opisywał przeogromny ból, a zwykłe nie nadepnięcie ślimaka było w jego uznaniu heroicznym czynem. Bolo był pierdolnięty i to bez dwóch zdań. Ale najnormalnieszą twarz ukazywał dopiero gdy zapalił fajkowego zioła. Wtedy można z nim było porozmawiać, pożartować i wiele innych rzeczy.

Gdy rumor w biesiadnej strzepnął z stropu pył i kurz od dudniących kroków gości Bolo wstał ospale i rozejrzał się dookoła, drapiąc się przy tym po zadku.
-E! E! Co se robi? Co se robi?- stał tak zdezorientowany próbując zatrzymać spanikowanych ludzi, którzy w jego otoczeniu na prędce próbowali gdzieś zwiać. Bolo poczuł się taki osamotniony.

Gveir 04-08-2016 18:31

Sigi obserwował jak Sylwia znokautowała cycate dziewcze. Wszyscy się bawili w najlepsze, tylko nie on. Podszedł do nieprzytomnej dziewuchy. Cycki był jak się masz, całkiem przaśne. Nieźle utrzymywały pion, kibić też niczego sobie, w biodrach dobra, tyłek ciut mały, ale to tam... mały miki jak mawiają. Gdyby było więcej czasu. Pocmokał, pokurwił pod nosem. To sięgał do fiuta, to nie.
- No kurwa! - wybuchnął nieźle wzburzony, niczym żołądek Bola po litrze bimbru i golonce - gdyby było więcej czasu, to bym się strzepał na nią, albo wziął na śpiocha, nawet mokrego kislevczyka nie można zrobić.. KUUURWA!
Ze złości pierdolną z kopa w faję stojącą na podłodze. Popiół oraz opary rozsypały się po pomieszczeniu.
- Wiadro, Bolo! Weźcie tego grubasa - wskazał na zamordowanego lichwiarza - i pierdolnijcie go tutaj, przed wejście. - również i to miejsce im pokazał.
On sam, razem z Ryśkiem asekurował się do wejścia.
- Sylwia, Sywliaaaa! Ty wiesz co! - zarechotał przechodząc przez przejście.

Bielon 06-08-2016 15:02

Krzyk „Zabijcie ich wszystkich!!” zelektryzował wszystkich w piwnicznej palarni. W różnym stopniu i z różną energią, ale wszystkich. Na jednych podziałał kompletnie trzeźwiąco, na innych umiarkowanie. Jeszcze inni znaleźli w tym swą szansę. Widząc dziwkę, która wpadła przez korytarz kończący strome schody Sigi oblizał się ze smakiem, ale uprzedził go dzierżący topór krasnolud „Wiadro” a później dziewczyna nie należała się do niczego więcej niż do zabawy „na śpiocha”. Może Sigi by i skorzystał, ale sytuacja stała się nadmiernie dramatyczna. Malcolm, który również „wyczuł chwilę”, szybko uporał się z Hermanem. Świat stał się lżejszy o jedną kanalię, inna na tym zyskała, jeszcze inne odetchnęły z ulgą. Fred, chyba nawet strażnik miejski, spojrzał wymownie na Malcolma i w jednej chwili zdało się, że w lochu rozgorzeje niepotrzebna walka, ale ciało Hermana, po otrzymanych od Messera ciosach, nie chciało jeszcze umierać. Lichwiarz drgnął, charknął krwią i może by i co wycharczał, gdyby nie ostrze Freda, które z mlaskiem weszło w jego oko. Strażnik patrzył przy tym na Messera, po czym obaj skinęli sobie głową i ruszyli ku wyjściu odsłoniętemu przez Ehrla i Włóczykija. Za plecami usłyszeli jeszcze krzyk „Szlachta przodem!” i ktoś pchnął ich na boki próbując przedostać się na szpicę.

„Wiadro” i Bolo usłyszeli krzyk Sigiego i zrozumieli intencję człeka pomimo faktu, że trzymał się wymownie za krocze i nie odrywał wzroku od rozwartych ud nieprzytomnej dziewczyny a jego spodnie znaczyła rosnąca plama. „Uciekać!!” ryknął do Włóczykija, ale sam nie oderwał oczu od leżących dziewek, które w tej chwili zostały przykryte ciałem zamordowanego lichwiarza. Wspólnie z nim tworzyły prowizoryczną barykadę. Bardzo prowizoryczną. Kurewsko prowizoryczną, ale lesze coś, niż nic. „Nieprzeciętna” skoczyła ku odsłoniętemu przejściu następując na pięty przeciskającemu się Karlowi. Durbien i Rysiek, idący przodem, słyszeli krzyk Malcolma. Idący za nimi Messer i Colon rozważali swoje szanse na ucieczkę. Do rozwidlenia korytarza było tak blisko. W nozdrza wszystkich uderzał przejmujący smród bijący z kanałów.

„Wiadro” i Bolo cisnęli trupa lichwiarza i rzucili się do ucieczki słysząc już bardzo bliski łoskot kroków na krętych schodach. Wskoczyli do skrytego za starym arrasem przejścia zaraz za trzepiącym w biegu kapucyna Sigim. Może z tego powodu plątały mu się kroki, ale nie musiała być to wyłączna przyczyna, bo z uciekających plątały się nie jednemu. Opary opium, albo smród z kanałów, coś z tego mogło w tym pomóc. Krasnoludy biegnące na końcu usłyszały przekleństwa dochodzące z palarni. Tam musieli pojawić się pierwsi, nieproszeni goście…

Tonący w mroku korytarz nie pozwalał na dostrzeżenie niczego. Kompletna, lepka, śmierdząca gnojówką ciemność sprawiła, że idący na przedzie Rysiek i Durbien zwolnili. Grupa uciekinierów stłamsiła się i skotłowała. Ich kroki odbijały się echem w ciemnym lochu i tylko idące w tyle krasnoludy wyławiały z mroku zarysy kształtów uciekających towarzyszy i korytarza. I tylko oni dostrzegli blask światła z tyłu, gdy ścieżkę ich ucieczki wykryła odsuwając połę arrasu pogoń.

Z mroku, który roztaczał się przed orszakiem uciekinierów, dał się wówczas słyszeć cichy rechot i odgłos splunięcia. Siarczystego. Po czym echem w podziemnym korytarzu rozniósł się przepełniony pewnością siebie, rozkazujący głos:

- Stójcie kurwy! Broń na ziemię a może ocalicie łby. Mam tu dwie niecierpliwe kusze. I cholernie trudno będzie mi chybić w tym wąskim korytarzyku. A nie jestem tu przecież kurwa sam, hehehehe…







[ Uprzejmie uprasza się Graczy o wykonanie 3 rzutów k100 i podanie wyników pod postem]

Gveir 07-08-2016 00:28

Ucieczka była skomplikowana. Drągal przez chwilę stał, uniemożliwiając bieg. Kobiety zawsze się zastanawiały jak to jest, żyć, chodzić czy biegać z takim organem pomiędzy nogami. Majta się to, przeszkadza. Szczególnie gdy stoi jak zbójecka laga czy drewniana noga bosmana. Sigi zawsze odpowiadał, żeby taka cwaniara włożyła w pizdę pęto kiełbasy i przebiegła sto metrów. Albo położyła się na brzuchu.

Przystanek ściana wyrósł nagle. Wpierdolił się na Sylwię, mimo woli rzecz jasna, bo widział chuja. Idealne miejsce dla wszelkiej maści murzynów. Dlaczego w Arabii nie zatrudniają murzynów w kopalni? Bo nie byłoby widać kiedy nie pracują. I właśnie dlatego wymacał Sylwię, niby przypadkiem ale.. ale!
I wtedy dopadł ich pościg. Najpierw zwyzywano ich od kurew, potem coś o niecierpliwości i byciu samemu.
Sigi, jak to on i nie byłby SigSauerem gdyby tego nie zrobił wyrzucił z siebie.
- To kurwa sklep swojemu kumplowi za rogiem, pederasto pierdolony pedale jebany, a ja będę dalej jebał Twoją żonkę na wznak i na leżaka!
I pierdolnął szczupaka, znaczy się wyłożył. Jeśli jebną z kusz, to może go minie?


Wyniki rzutów: 12, 44, 29


Asmodian 07-08-2016 09:56

Sylwia pchnięta z tyłu wpadła na śmierdzącego draba z przodu. Przyciskana z przodu i z tyłu nie czuła się tak dawno zgniatana między dwoma facetami. No dobrze, może nie tak dawno ale przynajmniej było przyjemniej a tamci śmierdzieli groszem. Tu śmierdziało czymś o wiele gorszym, a jakiś drab z przodu pruł się z kuszami. Syf, syfem poganiał. Jedno wielkie gówno po prostu.

Na dodatek zaczął pruć się prymityw za jej dupą, którą w dodatku bezczelnie zaczął obłapywać. I jeszcze w dodatku drętwy kutas się na posadzkę położył. Faceci - tu mordują, uciekać trzeba a Ci tylko patrzą gdzie by tu włożyć. No to wierzgnęła piętą prosto w mordę, tak z czystej mściwości posyłając mu obcas z ostrogą prosto w zęby.

- No dalej, kurwa. Zawadzasz.... - już nawet nie chciało jej się krzyczeć. Czknęło jej się od uchodzących oparów korzenia, który został w palarni. - Po prostu się pchaj, świnko. Po prostu się pchaj.....- Sylwia naparła silnie na plecy śmierdziela z przodu wpychając go na prowadzącą dwójkę. Nie była mocna w matematyce. Po prawdzie to w żadnej nauce nie była mocna - ale wychodziło jej, że trzech typów z przodu odjąć dwa bełty to wciąż dobry rachunek.

ID rzutów: 361677 , 361680 , 361681


wyniki :43, 17, 86

Generator rzutu kośćmi - OnLine


Stalowy 07-08-2016 11:40

- Bagiety nas gonią, więc lepiej też zwiewajcie nieznajomi! - zawołał Rysiek, mając nadzieję, że tamci chwycą haczyk - A jedyne w co jesteśmy uzbrojeni to dwa nienasycone krasnoludy! Bardzo wkurwione i bardzo nienasycone! Najazd Psiarkich im ruchanie przerwał!

No, ale niestety nie mogło być tak dobrze. Przez tą małą przerwę z ucieczce wzrok mu się trochę do ciemności przyzwyczaił. Rzeczywiście ktoś tam z przodu stał, a i dało się zobaczyć gdzie jest chodnik, a gdzie spływ. Cholera.

No i niestety napierają z tyłu. Nie dało rady. Powstrzymać ludzi nie da rady, dać się stratować nie ma co... trzeba wykonać ucieczkę do przodu...

Przypominało mu to jak jakiś czas temu w Middenheim uciekał z przypadkowymi nieznajomymi z karczmy przez piwnicę, a potem kanał. Jakoś tak się składało, że prawie w każdym przybytku albo legalnie albo i nie właściciele kopali sobie przejścia do kanalizy. Taka samowola budowlana. Wtedy to wyczaiły ich skaveny. Na szczęście spierdzielał tak jak tu z dwoma krasnoludami. Ci na widok szczuroludzi zaczęli toczyć pianę i dokonali Brutalnej Penetracji Przestrzeni Ososobistej na wyrodkach przy pomocy swoich toporów. Tu niestety to Rysiek był na czele, a nie krasnoludy więc...

Rysiek Włóczykij zaczął brnąć na przód ustawiając się bokiem do tych uzbrojonych w kusze drabów. Zmniejszyć szansę na trafienie. Tyle mógł. No i ewentualnie jeżeli tamci chybią to władować się w nich, przewrócić i pobiec dalej. Dlatego też po prostu w duchu Rysiek modlił się do Ranalda, aby jego blef zadziałał!

Wyniki rzutów:
14, 29, 78


Anonim 07-08-2016 13:35

Fred Colon był ostry niczym brzytew, bo z krótkiego tekstu faceta z kuszą odczytał, aż dwie informacje. Po pierwsze frajer miał tylko dwie kusze, a Colon miał przed sobą dwie tarcze. Z uwagi na powyższe łatwo było przewidzieć, że jedyne co tu będzie rzucone to kutas krzykacza. No i prawdopodobnie Durbein i Rysiek też padną, ale cóż - może im się uda, a jak się nie uda to nic co wartościowe nie zostanie stracone. Durbeina i tak nikt nie lubił, a Rysiek to włóczęga, znaczy chuj mu w dupę. Opracowawczy ten jakże genialny plan Fred przystąpił do działania.

Zanim jednak do tego przejdziemy to jeszcze odnieśmy się do wspomnianej drugiej informacji jawiącej się niczym niewiadomo co, ale z pewnością coś. Fred Colon poznał głos skurwiela odgrażającego się bełtami, a był to nie kto inny jak Herman "Dajmibletke" Sztetke - jeden ze strażników miejskich, wyjątkowo skurwiały skurwiel, który z pewnością nie żartował z groźbami. Wszyscy znali krótką przypowieść o tym, że Sztetke zarżnął dwóch typów, gdy zapytani kto śmiecił na ulicy zaczęli wskazywać jeden drugiego. Nieliczni wiedzieli, że Sztetke był tak naćpany, że trzeba było go związać łańcuchem i trzymać w lochach przez dwa dni, żeby była z nim jakakolwiek gadka. Upieklo mu się za tamten numer, bo był synem i siostrzeńcem wicenaczelnika miejscowego urzędu skarbowego.

Dobra, ale wróćmy do działania, a nie jakieś tam pitu pitu. Fred Colon nic nie mówił, bo nie chciał być potem zidentyfikowany po głosie, gdyby w ogóle wyszedł z tego żywy. Taki już był z niego optymista. Colon rzucił się na idących przed nim Durbeina i Ryśka starając się ich wepchnąć na przeciwników. Równocześnie Colon nie zamierzał popychać ich całe życie, więc po rzuceniu się upadł na swoje brzuszysko. Jak się nie uda nikogo popchnąć to przynajmniej nurzając się w gównie miał szansę, że ominą go bełty.

Wyniki Rzutów: 49, 22, 40


Komtur 07-08-2016 22:09

Wiadro, jako że szedł jako jeden z ostatnich, miał sporo możliwości działania. Gdy Colon naparł swym brzuszyskiem na ferajnę i zrobiło się trochę przestrzeni, krasnolud wziął zamach i rzucił swym toporem. Ogromna broń zafurkotała nad kłębiącym się tłumem i pomknęła w kierunku gościa grożącego kuszą. Wiadro nie liczył na jakieś poważne obrażenia, ale gabaryty topora były wystarczające by przewrócić gnoja lub chociaż wytrącić mu broń. Swoją drogą to ciekawe czy Fred był spokrewniony z Cristobalem Colon, słynnym podróżnikiem?


31, 06, 47


Fyrskar 08-08-2016 13:44

Durbein stwierdził, że w sumie to spierdolił, dając się popchnąć na przód całej srającej po portkach ferajny. Nie tylko oznaczało to, że bełty pieprzną zapewne prosto w niego, ale też to, że ta gruba świnia Colon przy pomocy swojego brzuszyska robił mu za plecami nieprzekraczalny murek z tłuszczu. Sytuacja była, co tu dużo mówić, nieco chujowa. Na domiar złego krzyczała na nich ta naćpana cipka ze straży z trudnym do zapamiętania nazwiskiem, co mogło oznaczać, że to w sumie jakaś większa afera, czyli przejebane do kwadratu i tak, czy inaczej pozabijają wszystkich.

Pałę przegiął jednak Fred Colon, który to, czy to z czystej złośliwości i chęci przetrwania, czy to z przyrodzonego umysłowego spierdolenia i niezdarności, pchnął Ehrla i Ryśka w przód, samemu waląc ryjem w chodnik. Cały misterny plan, którego Durbein nie zdążył wymyślić, poszedł w pizdu. Strażnik zdecydował więc, że zamiast dać się rzucić w kierunku pojebów z kuszami, wykorzysta stworzoną niechcący przez Colona sytuację. Obaliwszy się na zadek, Ehrl przeturlał się po rozpłaszczonym w gównie Fredzie, prosto za niego. Uznał tym samym, że jak leżeć w gównie, to chociaż za człowiekiem o gabarytach trzydrzwiowej szafy.

Rzuty k100: 07, 86, 21

Cohen 08-08-2016 15:22

Karl miał zamiar przynajmniej spróbować się wyłgać z przykrej sytuacji, w jakiej się znaleźli, reszta uciekinierów okazała się jednak być wielce popędliwa i preferująca rozwiązania siłowe, toteż plan ten legł w gruzach.

Dobył więc miecza i skulił się za tymi, którzy dostąpili zaszczytu znalezienia się przed nim i osłonienia go własnymi ciałami.
A gdy pociski przestaną już przecinać powietrze i dziurawić ciała prostaczków, będzie miał okazję do kontrataku.
_______
25, 55, 27


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:27.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172