lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer] Wewnętrzny Wróg (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/16711-warhammer-wewnetrzny-wrog.html)

Kerm 04-03-2018 08:26

Krasnoludy to ciekawy naród, ale te, na które akurat trafił Axel i jego kompani, zdecydowanie wyróżniały się z tłumu.
Podyktowana cena wynajęcia jednego topora była wprost śmieszna, a całe podejście do sprawy wyglądało tak, jakby krasnoludy z chęcią załatwiły sprawę, ale cudzymi rękami, a na dodatek chciałyby na tym zarobić.
Może po prostu bały się i tyle.
W każdym razie Axel doszedł do wniosku, że nie warto z nimi robić żadnych interesów, nawet wynajmować któregoś z nich na przewodnika.
Chyba że zejdą z ceny na jakiś rozsądny poziom - na przykład pięć sztuk srebra za jeden dzień. I to miał zamiar doradzić Lotharowi.

kymil 04-03-2018 17:40

Bernhardt uśmiechnął się szeroko, gdy Gimli podał cenę za swą trzódkę.

- Przechera, jesteście Mistrzu krasnoludzie. Kuta na cztery nogi. I dobry wódz z Was jest, nie powiem. Nie dość, że mamy Wam pomóc odzyskać kopalnię i jeszcze za to Wam zapłacić? Takie interesy przechodzą do legend. A ten batalion khazadów to ile osób liczy? O trzeźwych pytam.

Nie podejmował dalszych negocjacji. Zrobił tylko Lotharowi grunt pod interesy.

hen_cerbin 04-03-2018 20:08

- Nie znam się na khazadzkich nazwach oddziałów. "Topór" to wasza nazwa na drużynę zbrojnych? - zapytał zaskoczony Lothar. Myślał, że krasnoludom bardziej będzie zależało na odzyskaniu kopalni. To niebezpieczna wyprawa i po targach zgodziłby się nawet i na sztukę złota na głowę na dzień, a za dzień z walką nawet dwie (w końcu za warunki bojowe płaci się podwójnie), ale jak żył nie widział tak drogich zbrojnych. Nawet u nich na dworze tyle się nie płaciło. Jak kiedyś dwór ojca Lothara odwiedził sławny fechmistrz to za tydzień szkolenia wziął dziesięć koron. Stawka dla kapitana zbrojnych nie przekraczała piętnastu szylingów za dzień. A dla żołnierza wynosiła sześć.
Wiedział, że ostatnio drużyna zarobiła nieco na handlu, ale bez przesady. Jeśli da się tak oszukać, jego reputacja legnie w gruzach i nigdy już nie zrobi interesu z poważnymi kupcami bez śmiechów z ich strony i prób wykorzystania jego naiwności.
Jeśli krasnoludy nie zejdą z ceny do bardziej akceptowalnego poziomu, pozostanie mu tylko pożegnanie się i samotne ruszenie w góry. Oprócz zauważenia niezwykle wysokiej ceny oraz szansy na odzyskanie kopalni i ukaranie czarownicy/złodziejki miał jeszcze dwa argumenty mogące skłonić krasnoludy do większej elastyczności - mógłby obiecać, że znajdzie dowód, że to nie khazadzi odpowiadają za napady za farmy oraz wspomnieć o tym, jak to pomogli mistrzowi Ainursonowi w dokończeniu budowy, która stała widać na dawnym elfim żalniku, bo jakoweś ożywione plugawą elfią magią trupy wyłaziły i mordowały inżynierów. A za pozbycie się problemu lub tydzień ochraniania zaproponowano ich czwórce siedemdziesiąt koron, co było z pewnością uczciwą zapłatą.

xeper 04-03-2018 22:47

27 Sigmarzeit 2513, około południa
 
Khazadzki przywódca parsknął śmiechem, gdy usłyszał pytanie Lothara. Podniósł się ze swojego miejsca, podszedł do stojącej nieopodal ławy i podniósł z niej stalowy topór. Cisnął nim pod nogi szlachcica, gdzie broń upadła z brzękiem.

- To jest Az, topór - powiedział siadając na powrót na tronie i popijając z ozdobnego rogu. - I jeden taki topór, wraz z władającym nim krasnoludem, który mimo, że nie jest wojownikiem, a górnikiem, kosztował Cię będzie pięć złotych koron. A wiesz czemu tyle? Bo mi się spodobałeś i Twoi druhowie też, a szczególnie ten piękniś, co to mi komplementy prawił. Więc jak? Drukk, Enlag, Fungnir i Yadri z pewnością mają na tyle trzeźwe głowy, żeby od razu wyruszyć do Czarnych Szczytów!

- Aye! Aye! - zakrzyknęli gdzieś z zadymionego wnętrza wywołani górnicy.


Jako, że było już późno, wyprawę do Czarnych Szczytów odsunięto na następny dzień, a tymczasem bohaterowie wrócili do Starego Młyna, gdzie pani Tukova przygotowała doskonałe kluski, gulasz oraz ciasto z smażonymi morelami.

Rankiem, a był on wyjątkowo ponury i chłodny, po mieście krążyła wieść, że w nocy napadnięto i spalono następne gospodarstwo. Szybkie wypytanie się co bardziej elokwentnych grissenwaldczyków pozwoliło ustalić, że zniszczono Hohe Steingung, farmę należącą do rodziny Jungfragenów, zlokalizowaną niezbyt daleko od wzgórz, wśród których kopały krasnoludy. A więc można było upiec dwie pieczenie na jednym ogniu...

Droga do zniszczonej farmy i do kopalni w większości pokrywały się. Wedle tego, co udało się ustalić dystans wynosił około jedenastu kilometrów, co przekładało się na jakieś trzy godziny marszu. Na miejscu powinni być koło południa.

Wycieczka przez mozaikę pól, łąk i lasów byłaby całkiem przyjemna, gdyby tylko nie mżyło i było nieco cieplej. Obyło się bez jakichkolwiek problemów i we właściwym czasie awanturnicy stanęli na rozdrożu. Droga w prawo wiodła ku spalonemu gospodarstwu, a jego położenie wskazywał wciąż unoszący się z ruin kłąb dymu. Droga na wprost wznosiła się, zmierzając ku skalistym wzgórzom porośniętym lasem. To tam znajdowała się kopalnia i dom Etelki Herzen.

Kerm 05-03-2018 08:53

Koszt wynajęcia podpitych (bo w ich trzeźwość Axel za nic nie wierzył) spadł nieco, ale i tak zdał się strażnikowi dróg kwotą wziętą z sufitu. Czy też z księżyca... trudno było ocenić, z którego.
Na zwiedzanie farm oddział krasnoludów nie był im potrzebny. A przynajmniej tak sądził Axel. A nawet był przekonany, że na widok krasnoludów zamkną się i drzwi wszystkich domów, i usta ich właścicieli.

* * *

Spalona farma jeszcze dymiła.
Nigdzie nie było nikogo widać - ani gospodarzy, ani napastników. W gruncie rzeczy ani jedno, ani drugie Axela nie dziwiło. Ale i tak sprawdził, czy broń jest łatwo dostępna.

- Mam nadzieję, że znajdziemy jakieś ślady - powiedział.

hen_cerbin 05-03-2018 19:09

- Przybite - Lothar zawarł umowę z Gimlim Gormisonem - Dwadzieścia koron za towarzystwo czterech górników komu innemu mogło by się wydać wygórowaną ceną. Ale wierzę, że ich towarzystwo i topory okażą się warte tej ceny. Wiem, że słowo krasnoluda nie dym. Szkoda, że dziś już za późno by ruszać, ale jutro z przyjemnością przywitam Drukka, Enlaga, Fungnira i Yadriego na szlaku ku Czarnym Wzgórzom - nawet gdyby mieli ostatecznie nie skorzystać z pomocy, dwadzieścia koron nie uszczuplało zbytnio zasobów finansowych drużyny. Początkowo chciał odczekać dzień czy dwa, ale później przypomniał sobie, że kiedy obite przez nich krasnoludy dojdą do siebie, mogą w końcu dojść też do tego, kto je obił i utrudnić współpracę, więc im szybciej ruszą tym lepiej.

***

Przy śniadaniu do Lothara dotarły wieści o Hohe Steingung. Usłyszawszy o kolejnym najeździe wyraził chęć uzyskania kilku szczegółów:
- Jak często zdarzają się te napady? W jakich miejscach? Gdzie się zaczęły? - był w stanie poświęcić kilka szylingów i postawić śniadanie (a i dać kilka dodatkowych monet) osobie, która była zorientowana w sprawie i w okolicy i mogła mu narysować, choćby i palcem umoczonym w winie, gdzie i kiedy miały miejsce te ataki. Jeśli był jakiś schemat, warto byłoby go odkryć.

***

Krasnoludy dołączyły do nich poza miastem.
- Hej ho, hej ho, do bitki by się szło... nie było może szlagierem na miarę nieśmiertelnego "Złoto, złoto, złoto, złoto" (nie mylić ze "złoto, złoto, złoto, złoto, złoto"), ale nawet wpadało w ucho. Niestety powodowało lekki ból głowy po dłuższym słuchaniu, ale przynajmniej nie było nudno, bo czasem przerywały by opowiedzieć dowcip. Bardzo śmieszny, o ile ktoś lubił żarty o pierdzeniu, elfach oraz pierdzących elfach.

***

Zbliżając się do spalonej farmy Lothar zatrzymał krasnoludy kawałek drogi od niej - odciski ich stóp na miejscu zbrodni mogłyby zostać odczytane jako ich dowód na udział w napadzie. A poza tym obawiał się, że zadepczą ślady.

Podobnie jak Axel, sam także ostrożnie rozejrzał się po pozostałościach farmy należącej do rodziny Jungfragenów. Nie był tak spostrzegawczy jak zwiadowca, ale czasem można mieć szczęście. Przecież karta musi się kiedyś odwrócić i wyroki losu zaczną mu w końcu sprzyjać.
Może już zaczęły? Minął cały dzień w nowym miejscu i nikt go jeszcze nie próbował zabić!

kymil 05-03-2018 19:09

Bernhardt błysnął zębami na komplement Mistrza Gimliego i skłonił się dwornie. Jego druhowie wiedzieli nie od dziś, że darzył estymą plemię krasnoludów, jeszcze ze szczenięcych lat w Talabheim. Ale miłość to nie biznes. Na szczęście Lothar zdecydował, że stać kompanię na ofertę paru khazadów

- To my dziękujemy za tę szczodrą ofertę
- skwitował cierpko. Nie w smak było chodzić do leża czarownicy z czterema khazadami, ale na forsie to żaden z kompanów nie spał. No może Lothar w kołysce.

***

Czarny dym z farmy nie kojarzył się ze świeżym chlebem pieczonym rękami dobrej gospodyni. Raczej ze swędem palonego ciała i rozgrzanej do gorąca krwi wieśniaków.

- Brrr. Skurwysyńskie czasy. Ranaldzie, ale mnie doświadczasz - wzdrygnął się Zingger. - Nie lubię chodzić po dymiącym jeszcze żalniku, ale nie mamy wyboru. Prowadź tedy Panie Mayer. Ja tam wolę śladów nie porozdeptywać - to mówiąc wyciągnął miecz z pochwy.

- "A to żelastwo, to tylko dla uspokojenia rozdygotanego serca mego. Prowadź ukochana w czeluście piekieł!" - zadeklamował modny epos rycerski ku uciesze krasnoludów.

Hakon 05-03-2018 20:14

Wolfgang przewrócił oczyma gdy usłyszał zgodę Lothara na usługi krasnoludów. Nie podobało mu się to. Ogólnie do khazadów nic nie miał a wręcz cenił starszą rasę, ale te odpychały go na kilometr. Do tego kpiły sobie z nich od samego początku a szlachcic zachowywał się jakby to jego rodacy byli. Pluli mu na buty. O słowach i kpinach nie mówiąc a teraz przepłaca za usługi pijanych krasnoludów.

Szli ku farmie, która w nocy spłonęła. Pogoda nie była zbyt dobrą i Wolfgang rzucił czar "ochrony przed deszczem". Miał kilka rzeczy, które lepiej by nie zmokły. Nie wiadomo co zastaną u celu.
Atak na farmę spowodował, że mag zastanawiał się czyja to sprawka, bo po zachowaniu krasnoludów raczej im wierzył, że to nie one. Były grubiańskie i zachlane więc szans raczej nie było by składny atak zrobiły. Z resztą prędzej na dom Etelki Hertzen by ruszyły niż na chłopów.
Teraz szli obok i zachowywali się jak na pikniku. Weseli i śpiewający. Trochę to drażniło maga, ale z początku nic nie mówił.
- Jak tak dalej pójdą to albo w zasadzkę wpadniemy lub przepędzimy sprawców napadu.- przemówił dość cicho zbliżając się do Lothara.

Dotarli do zgliszczy. Dym się jeszcze unosił. Techler przed wejście rzucił dwa czary. Wyostrzone zmysły i wyczucie niebezpieczeństwa. Jeśli mieli coś znaleźć musieli się przygotować. Do tego wolał nie być zaskoczonym przez ukrytego napastnika.

xeper 05-03-2018 22:24

Jeszcze przed wyruszeniem na wyprawę do kopalni, Lothar dowiedział się, że do napadów dochodzi tylko nocami. Zdażają się mniej więcej co dwie, trzy noce i jak do tej pory zniszczone zostały farmy, które leżały najbliżej Czarnych Szczytów.

Czterech krasnoludzkich, prezentujących marny poziom wokalny górników zostało na rozdrożu. Od razu powędrowali pod rosnące w pobliżu drogi drzewa, aby skryć się przed mżawką, zrzucili plecaki i zabrali się do nabijania fajek, czemu towarzyszyły przekleństwa i złorzeczenia, bo tytoń im zamókł. Gdy w końcu poradzili sobie z paleniem, przyszła pora na picie. Ale tego Lothar i kompania nie widzieli, bo poszli w kierunku wyznaczonym przez unoszący się w górę dym.

Niewielka farma, składająca się z kilku drewnianych budynków stojących wokół podwórca i otoczonych niską palisadą była częściowo spalona. Całkowitego zniszczenia uniknęła tylko dlatego, że warunki pogodowe nie sprzyjały rozprzestrzenianiu się ognia. W bramie leżało ciało jakiegoś mężczyzny, który zginął od ciosu włócznią. Między budynkami było jeszcze pięć ciał - trzy z nich miały obrażenia od cięć i pchnięć, a dwa zostały naszpikowane strzałami.

Poza strzałami, które swoim wykonaniem daleko ustępowały tym produkowanym przez ludzkich rzemieślników, w dopalających się ruinach Bernhardt znalazł miecz.


Co ciekawe, miecz znajdował się przy kolejnych zwłokach. Trup był spalony i sądząc ze wzrostu i budowy musiał należeć do jakiegoś dziecka.

Kerm 05-03-2018 22:46

Od napadu nie upłynęło zbyt wiele czasu, więc Axel skupił się na dwóch rzeczach - na odszukaniu śladów napastników, by móc się dowiedzieć, skąd przybyli i dokąd odeszli po napadzie, tudzież na oględzinach ran i broni, by móc w ten sposób określić, kim byli napastnicy.
Użycie strzał raczej wykluczało krasnoludy, bowiem te najchętniej korzystały z toporów.

- Przy naszym szczęściu - powiedział - gdy wrócimy do naszych najemników - to słowo wypowiedział z wyraźną ironią - będą pijani w trupa. Albo ktoś ich utrupi, ku wielkiemu żalowi wszystkich. A tak prawdę mówiąc, to mogliby do nas dołączyć. A nuż wielcy wojacy przydaliby się na coś i potrafiliby coś powiedzieć na temat napastników.

- Trzeba by sprawdzić, czy jest tu jakaś piwnica
- dodał po chwili. - Gdybym miał dzieci, to w chwili napadu kazałbym im się schować do piwnicy i nie wychodzić.

Krasnoludy z pewnością nadałyby się do tak skomplikowanego zadania...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:18.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172