lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer] Czarna Rozpacz (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/16855-warhammer-czarna-rozpacz.html)

Kerm 13-10-2017 10:12

Pismo to papier, a papier, chociaż ma pewną wartość, jest dość podatny na zniszczenia. Mimo wszystko lepiej było go mieć (szczególnie gdy był opatrzony podpisami i pieczęciami). Niby drobiazg, a pewne wrażenie na strażnikach robił, szczególnie na tych, co czytać nie potrafili.
No i dawał podstawę do podejmowania działań, mogących doprowadzić do prawdy.

- Skorzystamy, przynajmniej chwilowo, z oferowanej nam gościny - Wilhelm odparł na propozycję kapłanki. Nie komentując braku związku słowa 'bezpieczeństwo' z pobytem w domu gościnnym. Ojca Humfrieda załatwiono w jego własnym mieszkaniu... - Porozmawiam z naszymi towarzyszami, potem zdecydujemy, jakie działania możemy podjąć. Proszę tylko o powiadomienie nas, gdyby do uszu Waszej Wielebności dotarły jakieś informacje, związane z interesującą nas sprawą.

Poczekał, czy Elmer ma coś do dodania, a potem, pożegnawszy się z kapłanką, poszedł do skryptorium, by odebrać obiecane pismo.

Campo Viejo 13-10-2017 17:41

Wanker, jak na szczurołapa przystało, nie przywykł do bycia łapanym i wielce uczucia nie znosił. Bycie zwierzyna to wszak wbrew jego naturze.

- Kawalerze Santiago - nieświadomy, iż to pierwszy raz nazwał cudzoziemca jak mu ojce imię nadali. - A w morde mu dać, natrętowi... - rozejrzał się czy innych cwaniaków na karku nie maja. - Sposobem zapolujem, czy na Vamanos? - zapytał konspiracyjnie chowajac nos w cieniu obszernego kaptura.

Gob1in 14-10-2017 11:41

Skoro śledzący ich osobnik nie krył swojego zainteresowania dwójką zakonników, to raczej skrytobójczego ataku nie powinni się spodziewać. Jego obecność miała pewnie dać im do zrozumienia, że są obserwowani.

- Zapolujmy, kawalerze Bodo. Trza nam się dowiedzieć, któż to taką troską nas otacza. - Zgodził się z Wankerem. - On jest sam, a nas dwóch. Jeśli się rozdzielimy, to będzie musiał wybrać za kim pójść, a wtedy wystarczy zaprowadzić w ustronne miejsce i z obu stron odcinając drogę ucieczki grzecznie zapytać o co chodzi. - Wyjaśnił naprędce wymyślony plan. - Jest w tym trochę ryzyka, jeśli to jakiś zbój zaprawiony w walce, ale i tak musimy z nim sę rozmówić bo ciągnie się za nami niczym smród z nieświeżych gaci. - Zachichotał.

Komtur 15-10-2017 11:05

Elmer rad był ze spotkania z najwyższą kapłanką. Ładnie podziękował i ukłonił się kapłance, gdy wychodzili z audiencji. Koledzy Santiago i Bodo zbyt pochopnie, według niego postąpili, a rozdzielając się narażali wszystkich na niebezpieczeństwo. Nie pozostało teraz nic innego jak odebrać dokument od sekretarza i poczekać na Berwina. Pozostawało pytanie co dalej, czekać w mieście, czy może dogonić kolegów i wiać za miasto? W końcu Elmer zdecydował.
- Paniczu Wilhelmie byłbyś łaskaw odebrać dokument ze skryptorium i poczekać na Berwina? Ja pobiegnę do bram i może jeszcze dogonię kompanów. Razem musimy działać, a z listem od świątyni Vereny będziemy mieć pewną swobodę w naszych poczynaniach.

Jak wymyślił tak zrobił i szybkim biegiem ruszył w kierunku bramy gdzie zdali swą broń, liczył że powolność urzędnicza opóźni trochę uciekających kompanów.

xeper 16-10-2017 12:15

Berwin przez chwilę stał w podcieniu kamienicy. Na oczy nasunął sobie kaptur i oparł się o podporę. Gdyby tylko habit był nieco innego koloru... Przez dłuższą chwilę obserwował tłum ludzi przesuwający się przez wylot zaułka na główną ulicę, aż w końcu dostrzegł swój cień. Mężczyzna, który od dłuższej chwili za nim podążał, pojawił się w polu widzenia. Wolnym krokiem podszedł do zaułka, zrobił dwa kroki w przód i zatrzymał się, rozglądając. Najwyraźniej dostrzegł coś, co wzbudziło jego podejrzenia, bo wycofał się i szybkim krokiem ruszył w dół ulicy.

*

Jak zaplanowali, tak zrobili. Bodo poszedł dalej w miasto, a Santiago zatrzymał się przy jakimś straganie, udając że zainteresował go towar. Podążający za nimi mężczyzna zatrzymał się i równierz oglądał coś na straganie w pobliżu. Jednak po chwili przeszedł obok skrytego w cieniu zadaszenia Estalijczyka i szybkim krokiem nadrobił dystans dzielący go od szczurołapa.

Bodo wówczas zaczął kluczyć. Zszedł z głównej drogi wiodącej do bramy miejskiej, która pierwotnie była miejscem, w jakim planowali wraz z Santiago opuścić miasto. Skręcił w lewo, cały czas uważając żeby podążający za nim ogon, nadążał. Potem zatrzymał się chwilę, zastanawiając się gdzie iść dalej. Gdy zdecydował, ruszył, znów skręcając w jeszcze ciaśniejszą uliczkę.

Santiago grzecznie poczekał i ruszył w pościg, starając się nie rzucać w oczy. Daleko przed sobą widział Wankera, a znacznie bliżej idącego za nim mężczyznę w szarej opończy. Gdy Bodo skręcił w przecznicę, ogon również to zrobił.

- Santiago! Kawalerze de Ayolas! - usłyszał za sobą krzyk. - Proszę czekać!

*

Elmer pędził tak szybko, jak pozwalała mu na to godność kapłana Vereny i zawijający się wokół łydek habit. Na szczęście ludzie, widząc świątobliwego męża w bieli usuwali się na boki, dzięki czemu Lutefiks miał dobry czas. I dzięki temu już wkrótce zobaczył na ulicy przed sobą Santiago. Samego.

- Santiago! Kawalerze de Ayolas! Proszę czekać! - zawołał do kompana, wymachując rękami aby w ten sposób dodatkowo zwrócić na siebie uwagę.

Kerm 16-10-2017 21:23

Pomysł Elmera był słuszny. Rozdzielanie się było błędem.
Dziel i rządź - znana i stara dewiza.
A ich rozdzielono (a raczej sami się rozdzielili) i z każdym z osobna można było o wiele łatwiej się rozprawić.
W jedności siła - powiadano, i może warto było posłuchać staraj mądrości ludowej.

- Może uda ci się ich zatrzymać - powiedział. - A ja załatwię wszystko i będę tu czekać.

"Tu" nie oznaczało bynajmniej korytarza przed drzwiami kapłanki.

* * *

Pismo w skryptorium czekało.
Opatrzone było odpowiednimi podpisami i pieczęciami i głosiło, że okaziciele są w służbie Vereny.

- Dziękuję. - Wilhelm podziękował skrybie, starannie schował pismo i wyszedł z pomieszczenia.

Teraz trzeba było tylko poczekać na powrót towarzyszy.

Campo Viejo 18-10-2017 04:38

Zatrzymał się w połowie uliczki rozejrzawszy się po zaułku dokładnie. Uklepał nogami grunt gotowy na wszystko. Śledzący go typek wynurzył się właśnie zza winkla, więc wszystko szło pomyślnie.

Bodo Wanker wsparty na szczurołapim kiju, w białych kapłańskich szatach stał w pustym i brudnym zaułku z lekko pochyloną głową, której twarz niknęła w cieniu obszernego kaptura.

Sigmarze, Panie, nie widzisz, bo nie spozierasz tutej, a takie niegodziwości siem tu rozchodzom, że aż strach... Łopowiem Ci, to Łoczyszczający Łogień z ciemnego nieba spadnie dwoma łogonami chłoszcząc heretyków naszego Kościoła! Modlił się w duchu.

Szczekuś na posłuszną komendę cierpliwie trwał na stanowisku siedząc obok nogi pana z postawionymi uszami. Pies oblizawszy się pokazał małe, ostre niczym gwoździki ząbki. Z zaciekawieniem przekrzywiał główkę na widok nadchodzącego mężczyzny.

W szerokich połach szaty Bodo chował sieć, którą miał zamiar użyć, gdyby napastnik zdecydował się rzucić do ataku, lub zbliżył niebezpiecznie blisko.

Tam dalej, lada chwila miał zajść tego typa od rzyci strony kawaler Santiago.

Bodo wzniósł dłoń do góry w geście pozdrowienia Wielkiego Teogonisty i skinął palcami, aby tamten się zbliżył.

- Dawaj ciulu! - warknął sobie pod nosem nie spuszczając oczu z faceta.

Gob1in 18-10-2017 08:31

Sprytny plan dzielnych poszukiwaczy prawdy i sprawiedliwości (a przede wszystkim odpoczynku od asasynów dybiących na ich życie) powiódł się, gdy śledzący ich osobnik podążył za Wankerem i jego brytanem Szczekusiem. Za nim ruszył z kolei Santiago udający zainteresowanie oferowanymi na straganie towarami - traf chciał, że była to damska bielizna w rozmiarze więcej, niż słusznym.

Uradowany faktem, że nie musi już spoglądać na barchany mogące służyć jako obrus na stół dla całej rodziny, albo płaszcz dla krasnoluda zaczął śledzić tego, kto śledził ich.

Gdy, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami dzielny Bodo zniknął w jednej z bocznych uliczek, a po chwili również jego prześladowca, niebywale sprytny kawaler Santiago podążył w tamtym kierunku by odciąć wspomnianemu drogę ucieczki i dowiedzieć się, któż to zacz.

Wtem jakiś głoś jakby znajomy zaczął wzywać imię dzielnego prześladowcy prześladowców, poszukiwacza prawdy i w ogóle (z naciskiem na "w ogóle"). Santiago zawahał się jedynie przez chwilę, by zaraz ruszyć na odsiecz pewnemu szczekliwemu psiakowi i jego odważnemu panu.

Tom Atos 18-10-2017 11:55

Plan był dobry. Niestety spalił na panewce, bo łapserdak coś przeczuł i nie dał się wprowadzić w pułapkę.

Przez chwilę Berwin zastanawiał się, czy aby nie ściągnąć białego habitu i nie ruszyć za mężczyzną, by poznać dokąd się uda, ale zbyt długo zmitrężył i mężczyzna się oddalił szybko.
- Morryci mają łatwiej. – mruknął do siebie – Czarne habity.

Póki co postanowił wykorzystać fakt, że pozbył się ogona i ruszył w kierunku kostnicy, by zgodnie z pierwotnym zamiarem obejrzeć ciało nieszczęsnego ojca Humfrieda.

Komtur 19-10-2017 19:49

Elmera zaskoczyło zachowanie Santiago, nie dość że ten nie zareagował na nawoływanie, to dodatkowo zniknął w jakimś zaułku. Czarodziej ruszył w ślad za nim, mając nadzieję odkryć przyczynę dziwnego zachowania przyjaciela. Podczas przepychania się przez tłum zastanawiał się gdzie jest Bodo, czyżby estalijski kawaler zrobił mu krzywdę? Tak czy siak poziom paranoi Elmera wzrósł do niebezpiecznego poziomu.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:33.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172