-Jeśli go spotkamy, to spróbujemy go zabić.- powiedział Oskar-Ale nie jestem przekonany co do załatwienia dowódcy pielgrzymów. Jak tylko jego wyznawcy zobaczą, co się święci, rzucą się na nas i rozerwą na strzępy. Chodźmy po Dziadka, to jest jedyna metoda na skończenie tego bajzlu.- dokończył szlachcic, prowadząc resztę do przodu. |
Wybuch Oskara nieco zdziwił Ericha. To jemu najbardziej powinno zależeć na pozbyciu się polującego nań łowcy nagród, a tymczasem von Hohenberg zdawał się zupełnie ignorować obecność tego oprycha. Cóż, jeśli tylko ten ostatni nauczy się rozpoznawać ludzi, których ściga, to Erich nie powinien mieć z nim więcej do czynienia. - Jeśli choroba będzie rozwijać się w takim tempie jak do tej pory, to jest całkiem mała szansa, żeby w Fortenhaf przeżył ktokolwiek zdolny powiązać nas z uwolnieniem starca. - Von Kurst zażartował ponuro. - Jakoś nie wydaje mi się, żeby osoba lub osoby odpowiedzialne za zarazę nie dbały o swoje bezpieczeństwo i pozostawały niechronione przez swoich wyznawców lub pozostałych pielgrzymów. Nawet nie wiemy, kogo tak naprawdę szukać wśród nich. Jeśli ich szeregi powiększyły się o niektórych mieszkańców miasta, to zdecydowanie nie uda się nam znaleźć i zabić lub schwytać kogo trzeba. Nie wspominając o wciąż szalejącej zarazie, która niekoniecznie ustąpi po śmierci roznosicieli. - Ocenił. - Dlatego chodźmy po starca. Jeśli on potrafi coś pomóc, to warto spróbować. Gdyby potrafił uleczyć kogokolwiek z choroby, to pielgrzymi straciliby swoich dopiero co zdobytych wyznawców. - Powiedział. - Bądźcie jednak gotowi na każdą ewentualność. - Dodał jeszcze wymownie unosząc zbrojną w miecz rękę w górę. |
|
- Długo służycie pod Kapłanem Herbertem? - Roel postanowił dowiedzieć się czegoś i o swoich nowych podwładnych. Wszak strażnicy miejscy to nie tylko kupa mięsa, ale także porcja wiedzy i umiejętności. - Jak dobrze znacie miasto? - Czy w mieście były wcześniej takie incydenty? - gdzie mogłaby zaszyć się szajka heretyków ... Akolita starał się dowiedzieć wszystkiego, co mogło by mieć związek z zarazą. Nawet jeśli w odpowiedzi nie usłyszał żadnej konkretnej informacji pytał dalej. Wiedzy nie można przedawkować. Nie pominął także pytań dotyczących umiejętności strażników mogących przydać się w poszukiwaniach. W planach miał pozostawienie jednego z nich ze sobą do pomocy, kiedy wyruszy ze Sveinem, gdyż bał się, że choroba może pozbawić go sił. Pozostałych dwóch chciał przekazać pod rozkazy Ericha, który był chyba najbardziej odpowiednią osobą do ich wydawania. |
Kiedy Oskar, Erich i Lennart naradzali się, w tym czasie Otto ich poszukiwał. Gdy się wreszcie odnaleźli i wymienili informacjami usłyszeli bicie dzwonów. W mieście rozbrzmiewał alarm, ponownie wybuchł gdzieś pożar. Dla schorowanych, wycieńczonych ludzi, jak i dla całego miasta mógł on mieć fatalne skutki szczególnie, że nic nie zapowiadało kolejnej ulewy, która niedawno pomogła opanować pożogę. |
|
Roel wyraźnie zmartwił się słysząc o ataku na przytułek. kiedy usłyszał dzwony chwycił za ramię rozgadanego strażnika - Na tą chwilę powstrzymamy się przed jakimikolwiek aresztowaniami. Jeśli schwytamy niewłaściwego człowieka i ujawnimy się zbyt szybko to osoba odpowiedzialna na rozprzestrzenienie zarazy może nam umknąć. Uderzymy dopiero, kiedy będziemy pewni kto pociąga za sznurki, a on z pewnością się ukrywa. - Przyciągnął do siebie pozostałą dwójkę i ściszonym, ale stanowczym głosem objaśnił im sytuację w jakiej się znaleźli, a przynajmniej w jakiej powinni myśleć, że się znaleźli. - Naszym zadaniem jest dotarcie do źródła zarazy i wykrycie przywódcy sług plugawca za nią odpowiedzialnego. Musicie słuchać poleceń i zaniechać wszelkich pochopnych działań. Nawet jeśli wydadzą się wam niesłuszne. To bardzo ważne żebyście słuchali rozkazów i nie wychylali się. Możecie ocalić to miasto, albo sprowadzić na nie zagładę. Wszelkie podejrzenia będziecie zgłaszać jedynie mnie, a teraz pędem do przytułku. Mimo wagi misji Roel nie potrafił zapomnieć o przyjaciołach. Nie zamierzał zostawić samego sobie ani krasnoluda ani Erny. Być może była to jego słabość. |
-Idę z tobą.- powiedział do Ottona.- Razem odbijemy Dziadka i zakończymy tą degrenoladę. Następnie ruszył razem z magiem do świątyni. Przed dotarciem na miejsce sprawdził jeszcze, czy miecz wysuwa się z pochwy. Zamierzał uwolnić Dziadygę, choćby miał przypłacić to życiem. |
|
We śnie człowiek znajduje się w innym, lepszym świecie. Albo gorszym, w sumie to kwestia perspektywy. Kapłani mawiali, że człowiek najbliżej ogrodów Morra bywa właśnie we śnie i dlatego śpiącego tak łatwo wyprawić na drugą stronę. Do dużej części społeczeństwa taki argument o dziwo przemawiał, ale to raczej kwestia braku edukacji niż faktycznej religijności. Svein spał głęboko z Krokiem przytulonym do podbrzusza. Pies czujnie obserwował otoczenie. Zaszczekał, gdy w drzwiach przytułku pojawił się Roel. Szczurołap mozolnie otworzył jedno oko by sprawdzić co zaalarmowało zwierzaka i spostrzegłszy morrytę niemrawo pomachał dłonią w jego kierunku. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:29. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0