lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer] Ponury Pościg (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/17680-warhammer-ponury-poscig.html)

Kerm 24-03-2018 11:19

To, że Berwin pozostawił swego przeciwnika przy życiu, niezbyt się Wilhelmowi spodobało. Nie powinien zginąć żaden łowca, a jak już padły pierwsze trupy, to trzeba było doprowadzić całą sprawę do końca. A to znaczyło, że trzeba odszukać niedobitka i, jeśli to konieczne, pomóc mu dotrzeć do Ogrodów Morra.
Na szczęście Berwin nie ukrywał, gdzie zostawił tamtego i odnalezienie ostatniego z łowców nie było zbyt trudne. Podobnie jak powrót do obozu ze zdobyczą, którą stanowiła broń, zbroja i buty.

* * *

Trzeba było ustalić, kto będzie odgrywać rolę łowcy nagród, a kto jego pomagierów. No i przebrać się, tudzież zmienić wygląd. Na przykład zapuścić brodę, wąsy... Przynajmniej on powinien to zrobić. Licencja zaś mogła otworzyć wiele drzwi, oraz odsunąć podejrzenia od wędrującej czwórki. A raczej piątki, bo przecież i Kroenert będzie z nimi podróżować.
Fakt, przydałby się jeszcze jeden wierzchowiec, ale na to nikogo z nich nie było stać. Przynajmniej na razie.
No i Wilhelm nie zamierzał zostać piechurem.
A poza tym... W skórzanej kurcie, do niedawna własności jednego z łowców, zdecydowanie nie wyglądał na maga.

* * *

Nie wierzył w sny, może dlatego, że jeszcze żaden z jego snów się nie spełnił. I nie spotkał nikogo, kto wyśniłby sobie przyszłość.
Wynurzenia Berwina, choć niezbyt optymistyczne, nie zrobiły na Wilhelmie zbyt wielkiego wrażenia, ale wypadałoby skomentować to, co tamten powiedział.
- Jeśli chcesz z kimś porozmawiać, to chyba Salvadore będzie najlepszy - stwierdził. - Mnichów bym w to nie mieszał. A ten tajemniczy wóz omijałbym szerokim łukiem. Nieporozumienia ze Stirganami nie są nam do niczego potrzebne.

Gob1in 24-03-2018 21:44

Wilhelm dokończył to, czego nie zrobił Berwin. Słusznie - żywy łowca mógł być przyczyną dalszych problemów, a martwy nie zaszkodzi im bardziej, niż pozostała dwójka.

Zwrócili wyposażenie pożyczone od Stirgan i rozdzielili to, co znaleźli przy łowcach. Gdy Berwin opowiedział im o swoim śnie, a Wilhelm zaproponował, by porozmawiać o tym z Salvadore, Santiago zaoponował:
- Co powie Salvadore jeśli usłyszy, że jeden z nas podejrzewa pasażerów o posługiwanie się czarną magią? Jeśli coś jest na rzeczy, to i tak się do tego nie przyznają. Jeśli nie i Salvadore zaprzeczy, to i tak mu nie uwierzysz. - Rzekł do Berwina. - Do tej pory nie zauważyliście, by działo się coś dziwnego - zapytajmy Johannesa, jeśli jest tam jakiś czarownik, to może on coś wyczuł.

Komtur 24-03-2018 22:41

Nadziak który tak bardzo zranił Elmera, teraz stał się jego własnością. Dziwne, bo bardzo dobrze leżał mu w ręce, jakby losy tej broni splotły się z czarodziejem na dobre. Gdy wrócili do obozu poszukał pomocnej dłoni, która zszyłaby mu ranę i dała jakąś maść kojącą. Striganie na pewno mieli kogoś kto zna się na leczeniu.

Pogawędka o śnie Berwina była trochę niepokojąca i Elmer miał własne zdanie na ten temat.
- Nie mamy żadnych przesłanek, poza twym snem, że striganie mają wśród swoich nekromantę. Slvadore na pewno będzie chronił swoich, nawet jeśli coś jest nie tak, dlatego pójście do niego to zły pomysł. Lepiej pokręćmy się po okolicy, odwiedźmy klasztor i miejmy strigan cały czas na oku.

xeper 26-03-2018 23:09

Salvadore, kiedy Berwin opowiedział mu o swoim śnie stwierdził, że sny to okna do przyszłości bądź przeszłości, w zależności od interpretacji. Chciał pomóc, ale za bardzo nie wiedział jak. Skierował więc Hrabana do Patrizii, która posiadała dar jasnowidzenia, przynajmniej w teorii, a w taborze Stirgan zajmowała się wyłudzaniem pieniędzy od naiwnych wieśniaków.

Ciemnowłosa Stirganka chwilę trudziła się nad kawałkami kury, które bardziej przydałyby się jako część potrawki a nie wróżbiarskie utensylia, potem rozłożyła tajemne karty, które też wiele jej nie powiedziały. Nie owijając w bawełnę, przyznała się Berwinowi, że za grosz nie ma pojęcia co jego sen może oznaczać. Wysnuła przypuszczenie, że być może przyśnił mu się on dlatego, że znajdowali się w pobliżu pola wielkiej bitwy. Berwin poszedł do mnichów.

- Synu miły - powiedział mu zakonny braciszek, pomarszczony starzec, którego verenita zaczepił, gdy ten siedział w cieniu klasztoru i wgryzał się w zeszłoroczne, pomarszczone jabłko. - Wiesz przecie, że Sigmar nasz miły nie jest od snów. W takiej sprawie do ponurych braci od Morra zwracać się trzeba. Tych jednak tutaj nie zastaniesz, gdyż na pochówki z Pforzen, ze swojego opactwa w Finnwaldzie przybywają. Rzeknę Ci jeno, że tutaj trzy cmentarze w okolicy. Pierwszy co bitwę upamiętnia z roku tysiąc siedemset siódmego. Drugi, nadrzeczny dla bezimiennych ofiar rzeki w zakolu. I trzeci, na którym chowają tych co ze wsi i z klasztoru pomrą. Ja na nim z pewnością wkrótce leżeć będę. Ot, może Mannslieba emanacje się na Twej głowie skupiły i stąd projekcja taka. A może być tak, że to przestroga jaka, żebyś się w pewne, zakazane ludziom sprawy nie mieszał. Doradzę Ci tyle, żebyś jałmużnę złożył, pościł i modły do pana naszego i innych bogów zanosił, a wtedy wszystko dobrze będzie.

*

Karnawał Gattich toczył się swoim rytmem. Johannes, poinformowany o niepokojącym śnie Berwina i pytany o lokatorkę tajemniczego pojazdu, oświadczył, że nie należy wtykać nosa w sprawy Stirgan, gdyż wyświadczają oni awanturnikom i Kroenertowi przysługę a do tego wypada uszanować prawa gościnności. Sam mag nie żywił żadnych podejrzeń w stosunku do Marii Luisy, lokatorki wozu, ani nie wyczuwał w nim niczego podejrzanego.

Na wieczór pierwszego dnia festynu, Kroenert wezwał czterech kompanów do siebie. Poczęstował winem i suszonymi śliwkami. - Odnoszę wrażenie, że planujecie pozostawić Stirgan i kontynuować do Karak Hirn na własną rękę. Czy takie są Wasze plany? Czy to rozsądne?

Kerm 27-03-2018 08:35

Rady to mają do siebie, że można z nich korzystać... i popełniać cudze błędy. Tym razem nikt żadnej porady ni wyjaśnienia na temat snu udzielić nie potrafił. Trzeba więc było na własną rękę podjąć dalsze decyzje.

- Dopóki nas Stirganie z obozu nie wyrzucają - odparł Wilhelm na stwierdzenie Kroenerta - proponowałbym z nimi jechać. Dopóki nic się nie stanie - a paskudnych snów za "coś" nie uważał - to trzymajmy się planów.

Tom Atos 29-03-2018 14:17

Co innego zabić wroga w walce, a co innego dobić bezbronnego. Berwin powiedział prawdę o przesłuchaniu rannego łowcy w lesie, ale nie spodobało mu się to co zrobił Wilhelm. Gdy dowiedział się, że kompan zabił przeciwnika wybuchnął złością;
- To było morderstwo! – zawołał do von Dohna – Zwykłe morderstwo. Zdasz przed Morrem z tego sprawę. Ja umywam ręce.

Rzucił wzburzony i odmówił udziału w podziale łupów. Nie zgodził się także, na żadne podszywanie się pod kogoś innego zauważając zdawkowo:
- Verena nie pochwala takiego działania, więc i jak tak nie będę czynił.
Ale to była dawna sprawa. Teraz Berwin miał poważniejsze zmartwienia, niż potępianie bezbożników.

Rozmowa ze starym mnichem dała mu do myślenia. Postanowił odszukać miejsca pobliskich pochówków w nadziei, że odszuka w ich pobliżu polanę ze swego snu. Jako że nigdy wcześniej nie był w tych stronach rozpoznanie takiego miejsca byłoby solidnym potwierdzeniem jego obaw.

A także dawałoby możliwość przyczajenia się i sprawdzenia, czy ktoś w nocy nie chce zrobić brzydkiego psikusa mieszkańcom Staig.

Berwinowi na razie nie spieszyło się do Karak Hirn. Poparł więc Wilhelma.
- Dopóki nic się nie stanie. – powtórzył w zamyśleniu słowa von Dohna.

Komtur 29-03-2018 20:24

Elmer trochę był zaniepokojony wybuchem Berwina i do tego jeszcze ten jego sen. Być może chłopak ma rację, albo pomieszało mu się w głowie. Tak czy siak Elmer wolał być w pobliżu jego osoby, by przekonać się naocznie czy verenita ma rację, czy może to tylko szaleństwo.
Wilhelma poparł w sprawie podróży ze striganami, to było rozsądne.

Gob1in 29-03-2018 23:24

Mimo porad Berwin wygadał się przed Salvadore o swoich podejrzeniach wobec mieszkanki ostatniego wozu w stirgańskiej karawanie. Zgodnie z przewidywaniami Estalijczyka Hraban dostał jasną odpowiedź, żeby nie wtykał nosa w nie swoje sprawy. Rzeczywiście - Stirganie nie zmuszali ich do wspólnej podróży, a wyświadczali im przysługę, stąd należało uszanować ich zasady.

Santiago nie widział powodu, aby robić co innego, niż do tej pory - pomagać gospodarzom w pracach związanych z festynem. A na potencjalne kłopoty był już choć trochę przygotowany - miecz, kusza oraz skórzana kurtka i koszulka kolcza zyskane po udanej zasadzce na ich prześladowców dawały więcej pewności od gołych pięści. Dziwił się, że verenita nie chciał niczego, co należało wcześniej do łowców nagród. Tamci nie mieliby żadnych skrupółów przed odebraniem im wszystkiego wartościowego po ich śmierci lub schwytaniu.

xeper 03-04-2018 22:26

Berwin, pozostawiając kompanom pomoc przy festynie wybrał się na obchód okolicznych cmentarzy. Bez trudu odnalazł dwa z nich. Ten historyczny był niczym więcej, jak kawałkiem terenu wokół obelisku otoczonym murem. Obszar wewnątrz ogrodzenia był zadbany i wykoszony, a pod prostokątnym pomnikiem leżały uschłe kwiaty. Cmentarz komunalny był całkiem spory, mogiły stały w równych rzędach. Nad wszystkim górowała Brama Morra, wymalowana na biało i czarno, wraz z przyległą do niej kaplicą. Obie nekropole znajdowały się na otwartym terenie i nic w ich pobliżu nie przypominało krajobrazu ze snu Berwina. Znalezienie trzeciego cmentarzyka okazało się nieco trudniejsze. Miejsce pochówku dla osób, które utonęły w rzece znajdowało się pośrodku zakola Reiku, ukryte pośród trzcin i tataraku. Na ogrodzonym drewnianym, zmurszałym płotkiem żalniku pochowano nie więcej jak dziesięć osób, których mogiły z wiadomych względów nie były opisane niczym więcej jak datą złożenia do ziemi.

Berwin długo kręcił się po okolicy, ale nigdzie nie dostrzegł miejsc, które mogły być choć trochę podobne do tego z jego snu. Wrócił do taboru, w którym Stirganie już przygotowywali się do odpoczynku po całodziennym wysiłku. Pierwszy dzień pokazów w Staig dobiegł końca. Mieli w tej miejscowości pozostać jeszcze jeden dzień, a potem wyruszyć dalej, do Dessau i tam popasać aż przez cztery dni.

Kerm 04-04-2018 10:25

Festyn od festynu nie różnił się niczym - pzynajmniej jeśli chodziło o podstawy. Zmieniali się klienci i ich zachowania, ale cała reszta pozostawała bez zmian. I trudno się dziwić, bo nawet Stirganie nie mieli tysiąca twarzy i miliona różnych sztuczek w zapasie.
Rutyna miała swoje zalety, szczególnie dla tych, co znajdowali się po 'technicznej' stronie imprezy. Wiadomo było, co i kiedy robić.
Oczywiście nie było to zajęcie godne maga czy szlachcica, ale Wilhelm nie narzekał. Ważniejsze było ocalenie skóry, a współpraca ze Stirganami zdecydowanie to ułatwiała.
W wolnych chwilach (a tych z powodu nieobecności Berwina było jakby mniej) Wilhelm zajmował się naprawą zdobycznych rzeczy i powoli wprawiał się do roli pomocnika łowcy nagród.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:05.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172