Odpisane nareszcie. ;) |
Wszystko wygląda ok. Wrzucaj, Kerm. Potem Feniu daje ostatni szlif i można sesję archiwizować ;) Dobrnęliśmy do końca. Przesyłam wyrazy szacunku, bowiem już niemal dziewięć miesięcy piszemy sesję w trybie post co trzy dni. Zrobiliście w sporej grupie coś, co udaje się na tym forum niewielu - dynamicznie rozegraliście serie walk i potyczek bez użycia pozaforumowych form komunikacji. Już po pierwszej części byłem Wam winien kilka słów wyjaśnienia, ale skoro kontynuowaliśmy wątek nie mogłem od razu wyłożyć wszystkich kart na stół. Jak to było w takim razie od początku... Zaczęło się popasem w Naffdorfie i jasnymi informacjami o coraz częściej atakujących w okolicy wilkach. Cóż poradzić skoro grupie wypadła droga na północ? Wilki stawały się z każdym krokiem coraz bliższym problemem. Po niespokojnej nocy w knajpie "Głowa goblina" w Gladisch podróżujący chwaci postanowili nieco dorobić i odnaleźć rzekomo porwanego psa, który dla jego właściciela Ottona znaczył niemal wszystko. Psa w nocy, korzystając ze strachu przed wilkami, porwała szajka Franza Zeelera podrzucając psu do zjedzenia nafaszerowaną usypiającymi ziołami kiełbasę. Banda miała metę w chatce drwala Hansa niecałe dwie godziny drogi od Gladisch. W porwaniu uczestniczył także Ulli Gross, który razem z piątką drabów zaczaił się w lesie na ewentualny pościg. Chwaci wpadli w zasadzkę banitów. W walce zabili czterech z nich a pozostałych dwóch (w tym Ulliego) rozbroili i wzięli na przewodników. Tak dotarli do leśniczówki, w której akurat na trupach Franza i dwóch pozostałych banitów pożywiał się mutant o iście przerażającej aparycji. Stwór tolerował na swoim terenie pojedynczego człowieka i nigdy nie atakował drwala ale gdy w okolicy zaczęło bywać tak wielu ludzi poczuł zagrożenie i postanowił działać. Dużo nie zdziałał bowiem grupa pościgowa sprawnie rozczłonkowała mu cielsko. Podobnie jak banicie, który próbował ucieczki. Podczas walki z mutantem w zagrodzie za leśniczówką z ran zdechł poszukiwany pies. Chwaci tymczasem rozpoczęli poszukiwania drwala Hansa, którego ewidentnie brakowało w okolicy. Znalezione ślady zaprowadziły ich w pobliże antycznego kurhanu, gdzie stoczyli walkę z watahą wilków, ogarami i czempionami Khorne'a oraz demonicznym krwiopuszczem. Dwóch z sześciu chwatów poległo a gdy po walce zalegli na trawie naszły ich koszmarne sny. W nocy z niewiadomych przyczyn zniknął kolejny członek grupy. Drużyna wraz z jeńcem postanowiła trzymać się razem i czym prędzej wrócić do Gladisch. Szybko okazało się, że nie był to koniec ich koszmaru. Już po kilkugodzinnym odpoczynku podczas wieczornego święta plonów miasteczko zostało zaatakowane przez watahę ogarów Khorne'a. Poszukiwały one, z polecenia trzeciego (a w sumie to jedynego) czempiona Khorne'a, Axela Krammera, miotającego płomienie pierścienia, który chwaci zabrali z ciała poległego w kurhanie rycerza chaosu. Dlaczego jedynego? Wszyscy trzej rycerze byli bowiem jedną i tą samą osobą, którą Khorne w dowód zasług "powielił" i tak oryginał jak i dwie jego kopie działały i rozwijały się dalej samodzielnie na chwałę boga krwi. Krammerowi towarzyszyła niemal od początku jego zbrodniczej działalności suka naznaczona piętnem Khorne'a, która była matką trzech ogarów Motörheadu (zabitych w kurhanie). W tym miejscu wizja morryty jest już zupełnie jasna, prawda? Atak ogarów sparaliżował strachem większość miasteczka. Do nierównej walki stanęło dwóch krasnoludzkich wojowników. Przypadek – spadający z dachu – sprawił, że ogary zmyliły trop a następnie opuściły osadę. Gdy następnej nocy zgodnie ze wskazaniem ogarów we wsi pojawił się Axel ze swą wierną suką chwaci już czekali na wizytę. Walka tym razem również doprowadziła do wyginięcia antagonistów a także śmierci dwóch ludzi – mieszkańców Gladisch – w tym kalekiego morryty. Cóż poradzić, że przygoda wyszła dużo bardziej epicko i sam jestem temu winien? Względem oryginalnego scenariusza przyciąłem pojawiających się w kurhanie rycerzy oraz demona a także rozgrywałem walki przed kurhanem falami a nie „na raz”. Ale nie żałuję. Raz, że wyszło to dużo bardziej „naturalnie” i wrogowie nie wyglądali przez to jak wypuszczeni z niewidzialnej klatki czy też przeteleportowani. Dwa, że wykreowaliście filmowe, godne zapamiętania sceny a Wasze poczynania były, zgodnie z założeniem sesji, nastawione na kooperację. Graliście wybitnie drużynowo, wielkie brawa dla Was! Cytat:
Cytat:
Kermowi za wierne odgrywanie bohatera poszukującego rozwiązania za wszelką cenę a także wynalezienie sposobu na „demoniczną bańkę” (która tak naprawdę była krwią Axela zaklętą w amebę) 200 PD. Dodatkowo, w ramach rekompensaty za pozbawienie (czasowe, i to tylko dzięki punktowi przeznaczenia) kolejnej postaci Kerma dłoni niniejszym wręczam bon na 100 PD do mojej następnej sesji, ważny dożywotnio; henowi za pogłębianie nastroju zdenerwowania i niepokoju ale i chłodną kalkulację (z wyjątkiem piracko-pijackiego wyczynu na wysokości) zwłaszcza przy badaniu mocnych i słabych stron ameby oraz pozorowaniu braku wolnej woli 200 PD; Gormogonowi za wykreowanie najzabawniejszego krasnoluda jakiego w życiu widziałem, mimo pecha w kościach i dużego obciążenia życiem, 100 PD; Fyrskarowi za sprostanie wyzwaniu jakim niewątpliwie jest odgrywanie postaci będącej w żałobie po bliskiej osobie 200 PD; Feniowi, który okazał się być wielce sympatycznym bandytą o wielu znajomościach 200 PD (coś czuję, że to był ostatni numer Ulliego we własnej okolicy); Hakonowi za ładowanie się w każde miejsce, byle tylko dać i zebrać po zębach do czego Bardag był widocznie stworzony – wykreowałeś bardzo charakterystycznego awanturnika, który nieomal zginął w obcej sprawie na obcej ziemi a przy tym był na tyle przytomny, że domyślił się obecności trucizny w powietrzu – 200 PD; Yellow Kingowi za dobry warsztat, logiczne posty i dobre chęci kopa w dupę przy najbliższym spotkaniu. Tak żeś się chłopie zarzekał, że nie znikasz bez zapowiedzi i o. Szkoda. („To przez Ciebie Herman nie żyje!”). |
Dziękuję ponownie za grę. Mam odczucie, że była krótka, ale klimat w jakim prowadziłeś byłby zabójczy na dłużej i wątpię by ktoś z nas przeżył z dwie jeszcze takie przygody ;-) Mnie klimat się bardzo podobał. Do tej pory na LI były bardziej heroiczne a tu zderzenie. Tego było mi trzeba :-) Taki Warhammer pamiętam :-) Co do Bardaga to pierwowzorem była postać z reala z dawnych czasów. Teraz wiem, że wielkim ryzykiem a zarazem wielką próbą jest prowadzenie takiej postaci przy takim Warhammerze. Ps. Zamierzasz prowadzić kontynuację lub coś? PD wydawać czy to taka nagroda? :-) |
Kontynuacji nie będzie. Chyba, że Wasi przyszli MG pozwolą zagrać postaciami po przejściach, do czego gorąco zachęcam. To taka jedyna moja, jako MG, oznaka szacunku dla Waszej gry i starań. |
Może kiedyś sam poprowadzę taką przygodę (ale to już nie będzie ten klimat). |
Wstawiłem ostatni kawałek. Czy mam dopisać słowo KONIEC, czy MG wstawi posta z tym napisem? ;) |
Cytat:
|
Dziękuję wszystkim za wspólną zabawę. Aż dziw, że dożyliśmy do końca przygody :D |
Chętnie spotkałbym się w tym samym gronie po 2-3 latach na "spotkaniu klasowym" |
Cytat:
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:12. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0