|
- Panie Komorniku, to już nie istotne. Nikt nie zakładał, że taką ucztę wyprawiliście, raczej proponowałem taką ucztę przygotować, co rozwiązało by problem bydła. Była to szansa, na zmianę ustnie zawartej deklaracji. Powiedzmy, że z racji pośpiechu i warunków doszło do nie zrozumienia pewnych założeń. Wszyscy jesteśmy zmęczeni, wybaczcie. - Mag odpowiedział mężczyźnie starając się nie prowokować dalszej konfrontacji. |
Zachowując milczenie Galeb zastanawiał się jak to wszystko się teraz dalej potoczy. Cóż. Gdyby okazało się że graniczni wiozą łupy na taczkach, albo że sporą część z nich są stada bydła i owiec byłoby śmiesznie. Runiarz zaprosił zakładników na stronę, by mieć ich "pod ręką". Skoro krasnoludy z Karak Hirn miały być gwarantem to jego dwaj towarzysze też zostali w to wplątani. Zaskoczyło go natomiast to że Wernicky zwrócił się bezpośrednio do niego. Poprosił go na stronę wraz z Harrimem. - Sprawa jest skomplikowana i niejasna, panie Wernicky, dlatego się chciałem z wami rozmówić. - Galeb pogładził palcami bandaż nad brwią, potem skinął ochroniarzowi Wernicky'ego - Harrim Harrimsson zaświadczył za was a widzę że jesteście człowiekiem interesu a nie szubrawcem za jakiego mają was w Imperium. - Jednak gdy rozmawialiśmy ze Starszym zdałem sobie sprawę z paru rzeczy. Między innymi tego że nie jesteście świadomi jak wiele rzeczy zostało ustawionych na waszą korzyść. Ani tego jak wygląda wasza, w cudzysłowiu, umowa z krasnoludami. - Harrimsson powiedział jedną ważną rzecz - nic się nie zmienia. Chaos najeżdża Imperium, Imperium zwycięża obronną ręką, a po iluś latach wszystko się powtarza i tak w koło. Dlaczego? Bo zwykle inwazje nie docierają do krańców Imperium, zawsze pozostają spichlerze - Wissenland i Averheim dzięki którym Cesarstwo się odbudowuje. - Ale tym razem jeden ze spichlerzy Imperium został złupiony. Imperium odbuduje się słabsze albo zajmie mu to dłużej. Kto w tym rozrachunku tak naprawdę skorzystał w dłuższej perspektywie? - Galeb na chwilę zamilkł by dać Wernicky'emu te słowa do rozważenia. - Działa się tu jakaś wyrafinowana intryga w wyniku której wy się wzbogaciliście, Imperium przestanie ufać krasnoludom i będzie osłabione jeszcze bardziej. Kto wie czy zdąży się teraz przygotować na następne problemy? Jeszcze ze dwie takie akcje i pewne będzie że nie. Tak czy tak wraz z wojskiem wrócą do Wissenlandu ważne figury, które przyjrzą się sprawie dziwnych listów i rozkazów wydanych z dworu elektorskiego i ich doskonałego zgrania w czasie z waszym najazdem. Pewnie zapłonie w ramach tego parę stosów bo dojdą do podobnych wniosków co ja. Potem oczy zwrócą się na pana i pana wspólników. Wątpię czy Wissenland ma dość sił by uderzyć odwetowo, ale na pewno zjawią się indywidua, które uznają za swój święty obowiązek by zemścić się na was. Przebiegłe indywidua z pochodniami, zajadłe jak wściekłe psy, które robią wszystko by zobaczyć was martwych. Pojedynczych skrytobójców wraz z Harrimssonem położycie bez problemów. Z całą zgrają fanatyków będzie problem. - Do czego zmierzam... w mojej ocenie, i jak najbardziej możecie się z nią nie zgodzić - najlepsze by było dla wszystkich gdyby tego kto za tym stoi ujawnić i ukarać zanim sytuacja zacznie eskalować - bo wierzę że zarówno pan i pana ludzie, jak i Wissenland i krasnoludy zostali wszyscy zmanipulowani. Przez kogo - wiadomo. Według mnie Chaos to największy wróg wszystkich istot na tym świecie. A że jest wieczny i nie ustaje w wysiłkach - może poczekać i setki lat aż zasiane przez niego ziarna wykiełkują. Obowiązkiem nas wszystkich jest sprawić by do tego nie doszło. - Łupy i te wojenki to mały pikuś. Jeżeli nie odkryjemy kto za tym wszystkim stoi wszyscy pożałujemy. |
|
|
Wyglądało na to, że wielmożni państwo raczyli się jakoś dogadać. W każdym razie nikt nikogo nie próbował zamordować, a mądre miny i kiwanie głowami zapewne miało świadczyć o dojściu do porozumienia. Oczywiście co do tych mądrych min Detlef bardziej się domyślał niźli widział z tej odległości, a niektórych by o taki wysiłek wręcz nie podejrzewał. Oczywiście kilku durnych kmiotków musiało zepsuć sielankę usiłując zbiec gdzieś w góry. Zostali złapani, a jak durne było ich zachowanie musiał im i całej obserwującej zdarzenie reszcie dobitnie wytłumaczyć. Ośmioro dezerterów (choć nie do końca było to adekwatne określenie na ludność cywilną) kazał ustawić w szeregu, a wokoło rozstawił dozbrojonych na poległych granicznych kmiotków przemieszanych z najemnikami Brocka. Miejsce wybrał chwilę wcześniej i mógł stanąć przed zbiegami wyżej, niż oni się znajdowali, co zapewniło mu przewagę wzrostu mimo rasowych różnic. Nastroszył brwi, przeczesywał palcami brodę i hmpfował w udawanej zadumie - słowem zrobił to, czego jak sądził spodziewano się i oczekiwano od dowódcy krasnoluda, a w jego własnym odczuciu było tylko nic nie znaczącym gestem i pozą odegraną dla człeczyn. - Wiecie, jak bardzo wasz tchórzliwy czyn jest godzien potępienia oraz surowej kary, prawda? - zapytał retorycznie trzęsącą portkami grupkę, z której co bardziej bojaźliwi zdążyli już paść na kolana przed karzącą ręką sprawiedliwości. Narastający lament uciszył podniesioną ręką i kontynuował. - Opuszczając posterunki i uciekając naraziliście życie swoich sąsiadów i ich dzieci, a siebie na śmierć z łap grobich panoszących się ostatnio po okolicy. - Macie tutaj swoje rodziny? - zapytał nagle. Szybko okazało się, że nie, czego brodacz się spodziewał. - Czyli uważacie, że skoro nie trzymają was tutaj więzy rodzinne, to możecie narazić życie sąsiadów zza miedzy i opuścić przydzielony wam odcinek? Może wam nie zależy na życiu dzieciaków sąsiada i lekko wam przychodzi narazić jego rodzinę, ale ten z pewnością ma o tym inne zdanie. - Powinienem was ukarać jak najsurowiej, ale tak nie uczynię. Zamiast tego dam wam szansę odpracować wasze przewiny dla dobra pozostałych. Potrzebujemy większej ilości latryn, a i te już zbudowane są pełne, więc trzeba je opróżnić. Przy tej pracy będą przyglądać się wam ci, których zaufanie zawiedliście narażając ich rodziny. Jeśli się sprawicie, to zapewne zdołacie przekonać ich, że był to tylko moment słabości i już więcej takiego błędu nie popełnicie. Jak zdecydował, tak kazał zrobić - wśród nadzorujących pracę zbiegów pojawiły się głowy wielodzietnych rodzin wsparci najemnikami nie pałającymi szczególną sympatią do kmiotków. Każdy kolejny przypadek dezercji nakazał karać od razu kijami tak samo, jak ewentualną odmowę wykonania prac obozowych przez złapanych uciekinierów. |
Loftus wziął zapieczętowany zwój, wysłuchał czerwonego maga. |
*** Bardzo gorzkie przemyślenia miał Galeb wracając z negocjacji. Słowa Wernicky'ego wskazywały wraz ze wszystkim co dotąd widzieli że cała ta sprawa było drygowana nie przez kogokolwiek innego jak przez samą Elektorkę albo osobę mającą bezpośredni dostęp do jej ucha. Mogła uchodzić za infantylną i naiwną, ale czy naprawdę oddałaby rywalizującemu rodowi Wissenland ze wszystkimi jego zasobami? Zdał sobie sprawę że w tym wszystkim Gustav nawet nie pomyślał by te informacje gromadzić. Z pewnością zostaną potem przepytani przez ludzi ojca Mag jeżeli nie przez niego samego. Runiarz składał kolejne elementy i doszedł do wniosku że rzeczywiście lojalne Elektorce siły mogły oskarżyć Toppenheimerów o zdradę jeżeli ci odkryli że cały najazd to sprawka Księżnej i jej otoczenia. Armia z przymusu też była zasłoną dymną. Skrzyknięta byle jak, złożona z przymusowych ochotników, źle zarządzana... ale jednak była, więc Cesarz nie mógł zarzucić Elektorce celowego nie bronienia swoich ziem. A to że było to nieudolne to już "wina oficerów". Przypominało to sytuację zasłyszaną z Barak Varr gdzie kapitan okrętu oddawał salwę w kierunku wroga po czym poddawał się by nikt nie mógł powiedzieć że się zhańbił i poddał bez walki. Złupiony Pfeildorf był z resztą też na rękę rodowi elektorskiemu. Była to wszak siedziba Toppenheimerów oraz ważny ośrodek handlowy. Rzeczywiście wraz z osłabieniem ich pozycji, de facto pozbawieniem ich zasobów stawali się słabsi, a co za tym idzie nie mogli się oddzielić od Nuln by zostać osobną prowincją. Więcej. Rywale von Liebwitzów pozbawieni złota, środków i wpływowych sojuszników mogli być oskarżenie o cokolwiek byleby tylko ich się pozbyć. A co z imperialnym wywiadem? Czy oni zdawali sobie sprawę że to wszystko to jakaś intryga elektorskiego rodu? A może sami brali w tym udział? Tylko czemu Mag została odesłana do Pfeildorfu? Może właśnie chodziło o to by i tutaj była zmyłka? Przecież gdyby Wernicky był w zmowie z Elektorką to nie atakowałby miasta w którym znajdują się jej krewni, czyż nie? No... tylko że Mag siedziała w zamku, a Graniczni mogli sobie plądrować miasto do woli. To że uciekła to albo była okazja dla Wernicky'ego albo przypilnowanie by dziewczyna więcej nie nabruździła lub wyciągnięcie trochę więcej złota od Imperium. Galeb mógł tylko zazgrzytać zębami na to wszystko. Wissenlandzka Armia, wywiad i całe Imperium wystrychnięte na dudka. Już wcześniej robił sobie postanowienia że po tej Przełęczy zrobi wszystko by wypisać się z tej kabały. A teraz? Jeżeli to naprawdę była wewnętrzna rozgrywka między rodami Imperium to po cholerę ma się dalej w to pchać? Chyba tylko po to by nikt nie mógł posądzić krasnoludy o zdradę sojuszu z Imperium. W sumie powinien też zdać sprawozdanie Królowi Alrikowi by i Karak Hirn dowiedziało się o tym co się tutaj dzieje. Mądrze Rada zrobiła że nie mieszała się do polityki człeków. W obozie powiedział pozostałym krasnoludom że ludzie doszli do porozumienia i walki nie będzie o ile wszyscy dotrzymają swoich warunków umowy. Galeb postanowił pozostać przy oficerach Granicznych, wszak dał słowo że będzie mieć nad nimi pieczę. Krasnoludy z Hirn natomiast... wedle słów umowy miały być neutralną stroną zapewniającą gwarant umowie, więc i oni powinni pozostać na Przełęczy. Galvinson miał już tego wszystkiego dość i chciał po prostu odpocząć od tego całego pierdolnika. |
|
Roz |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:38. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0