lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP 2ed.] Od zera do bohatera (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/18051-wfrp-2ed-od-zera-do-bohatera.html)

Caleb 18-09-2018 08:28

Z trudem zauważyła, że bednarz chciał jeszcze pertraktować z grupą. Jako rzemieślnik, nie wiedział najwyraźniej jakoby człowiek przypominał pod wieloma względami zwierzę. Gdy raz poczuł smak krwi, chciał walczyć do końca.
Wciąż skupiała się na obronie Abelarda, choć bez większych skutków. Nawet jej chart został dosłownie odrzucony na bok i cicho zaskomlał z bólu. Przyszły zakonnik nadal stał szczęściem na nogach, ponadto w sukurs przyszła elfka. Oponent był w związku z tym dość zdezorientowany. Cathelyn odczekała więc aż któryś z towarzyszy zaatakuje i sama natychmiast odpowiedziała szarżą w kierunku przeciwnika. Tym razem cięła jakkolwiek, mogła go nawet zabić na miejscu. Wyjątkiem stawała się sytuacja, gdyby bandyta szamotał się w uścisku z Abelardem. Wtedy chwilowo wstrzymała atak.
Gdzieś z tyłu głowy miała cały czas nadzieję, że Bones sobie poradzi. Tylko on jej tak naprawdę pozostał.
- Zapłacisz za to, wszeteczna mendo - zaciśnięte usta cedziły słowa w kierunku wroga.

waydack 18-09-2018 12:02

Vermin obserwując pogrom zaczął sobie zdawać sprawę, z lekkomyślności z jaką jego towarzysze wplątali się w walkę. Zbiry potrafili machać mieczem a ich stal nie raz już napiła się krwi nierozważnych głupców. Ale kto mógł to przewidzieć? Kto? Teraz już było za późno na negocjacje i ucieczkę, pozostawała walka o przetrwanie.
Widząc, że pocisk wystrzelony z procy tylko świnął koło głowy bandyty szczurołap zagryzł nerwowo wargę. W tym zamieszaniu nie miał szans dokładnieJ wycelować.
- Ver, uciekajmy zanim i nas powyrzynają! – stękał Drago ciągnąc przyjaciela za ramię. Szczurołap strząsnął wściekle jego rękę i znów napiął procę celując w stronę mężczyzny, który za chwilę pozbawi głowy akolitę.
Nie zamierzał ryzykować trafieniem w towarzysza. Gdy uzna, że walczą zbyt blisko siebie postanowił obrać łatwiejszy cel. Żeby tym razem się udało.

AJT 18-09-2018 13:56

Woflgang nacierał na przeciwnika, ten jednak przyjął defensywną postawę i ciosy Baderhoffa nie dochodziły celu. Oponenci byli równi sobie umiejętnościami . Żaden z nich nie przewyższał drugiego przez co ich pojedynek był bardzo zacięty.

Elf zbliżał się w kierunku walczących. Wciąż nie wiedzieli, czy stanowi on zagrożenie, czy wręcz ratunek. Postanowili poczekać, jak wydarzenia się potoczą…

Przeciwnik natarł z szałem w oczach na Cathelyn. Miał zdecydowaną przewagę siłową, jak też i lepiej posługiwał się bronią. Powierzchownej rany w głowę, w ferworze walki, nie poczuła. Przeciwnie cięcia, które zagłębiło się w jej bicepsie. Ból był olbrzymi. Już widziała kolejny cios który szedł w jej kierunku. Cios ten w jednym momencie jednak się zatrzymał, a kobieta zauważyła ostrze wychodzące z brzucha oponenta. Mężczyzna, z bólu, bądź z uszkodzenia wnętrzności, zwymiotował przed siebie, a Crossman spostrzegła zza jego pleców długouchego.

Widząc jak przeciwnik osuwa się na ziemie, nie zastanawiając się wiele dłużej, Cat zagryzła zęby i pognała w kierunku Abelarda. Zauważyła wyrzucony przez Vermina pocisk, który jednak ponownie chybił celu. Nagelein próbował chwycić przeciwnika, ten jednak zbił jego atak powodując kolejne draśnięcie u akolity. Wtedy to Cathelyn dotarła do niego i zadając cios zraniła mężczyznę w plecy.
Kasztaniak ruszył by wesprzeć kompanów, krótkie nogi nie pozwalały mu do rychłego dołączenia się do boju.

Rudolf już wiedział, że szansa na polubowne rozwiązanie tego sporu minęła. Choć sam nie atakował, pozostali nie rzucili broni. I choć jego oponent się zawahał, to w momencie wrócił do walki o swe życie. Jak się miało okazać, walczyć będzie musiał bardzo mocno. Strzała wypuszczona przez Robin rozłupała mu obojczyk, rozerwała tętnicę i ugrzęzła w mięśniach. Padł na ziemię obficie plamiąc i po chwili stracił przytomność.

Pozostała dwójka, która wciąż była na nogach, rzuciła się do ucieczki.

MrKroffin 18-09-2018 16:08

- I chuj wam w dupę! Krowojeby! - ryknął im na odchodne Kasztaniak.

Był zadowolony. Rozerwał się trochę. Poza tym, trupy siłą rzeczy nie mogły zabrać swoich worków, więc błyskawicznie jak na swoją posturę doskoczył do nich. Zamierzał popatrzeć, co Ci jebacze próbowali przed nimi ukryć. A jeśli kątem oka zauważy coś cennego - schowa jedną sztukę za pazuchę, tak by nikt nie zauważył.

Gdy już to uczynił, zreflektował się, że są tutaj ranni towarzysze i równie szybko doskoczył do nich.

- Jebani jebacze bydła. Trzymata się? Dalej, kompania, bieremy rannych i do wiochy, cyrulika szukać. Ujdziecie? Jak trza, to wezmnę któregoś na barana.

AJT 19-09-2018 08:19

Elf spojrzał w kierunku uciekających, następnie odwrócił głowę w stronę Kasztaniaka. Wyprostował posturę, a mając prawie dwa metry wzrostu, górował nad wszystkimi. Zdjął kaptur i wtedy miejscowi go poznali. Z imienia, nawet ci żyjący od zawsze w Kreutzhofen, go nie znali. Był jednak na tyle ekstrawagancki i wyróżniający się w mieście, iż wiedzieli że to elf mieszkający w Domu artystów. Zwykle pokazywał się w różnokolorowych, żółtych, kremowych, czy srebrnych strojach. Teraz ubrany był w zieloną szatę, a jego blond włosy spięte były w kucyk.

- Krasnoludzie - zaczął, podchodząc dumnym krokiem w jego kierunku. - Zawartość owych worów jest własnością elfów z Loren. Proszę więc ciebie byś ciekawość swą poskromił i od nich oddalił się. Dziękuję też z góry za zrozumienie i nie rozwodzenie się nad owym tematem i prośbą mą.

Caleb 19-09-2018 12:41

Wiedziała kiedy odpuścić, tym bardziej że rana coraz bardziej dawała się we znaki. Jak nic czekała wizyta u konowała, co by uniknąć zakażenia. Zdawało jej się, że widziała nawet jednego felczera w mieście.
Elf wyrósł dosłownie znikąd i szybko dokończył krwawego dzieła. Nim Cathelyn się spostrzegła, było więc po walce. Pierwszy wyrwał się do przodu krasnolud, który chciał sprawdzać pakunki i pomagać rannym naraz.
Cat trzymała się krwawiącej rany, udawała że to ledwie draśnięcie.
- Ja się nim zajmę - powiedziała do Kasztaniaka, wskazując akolitę.
Podciągnęła rannego. Mógł poczuć, że niepozorna kobieta była dość silna.
- Możesz iść?

Dhratlach 19-09-2018 13:15

Abelard chciał się rzucić w pogoń za pozostałą dwójką zbirów... ale... wiedział kiedy odpuścić. Jego ciało i tak dobrze znosiło rany które niosło, a nie miał gwarancji, czy jego towarzysze dołącządo szarży. Westchnął ciężko i chwycił się lewą dłonią za zranione ramię. Powoli się uspokajał.

~ "Wybacz Sigmarze... " wyszeptał w duszy "...wiem, że żądza krwi nie jest miła Twojemu imieniu.."

Rozejrzał się po "oddziale". Wyglądało na to, że mu się oberwało najmocniej. Heh, cena pychy i odruchu ludzkiej słabości. Widać Sigmar nie był zadowolony ze swego sługi, ale był na tyle łaskawy by uchronić go przed pewną śmiercią.

Krasnolud rzucił się do worów jak jak kot na rannego ptaka, no i pojawił się elf który przemówił. Cóż, nastawiali karku dla niczego jak widać. Tylko po jaką cholerę tamta czwórka walczyła? To nie miało sensu. Bynajmniej dla niego, bo mogli się dogadać...

Wtedy pojawiła się Cathelyn i obdarzył ją lekkim uśmiechem. Cóż, może i by z pomocy skorzystał, ale mieli jeszcze wiele pracy przed sobą.

- Musimy opatrzyć rany, czeka na jeszcze trochę pracy. - powiedział do szatynki po czym zwrócił się do krasnoluda i elfa
- Bracie krasnoludzie, odstąp od worów. Elfie, choć się nie znamy, zapewne znasz uniwersalny obyczaj pomocy tym, którzy pomagają innym, a my pomogliśmy Wam w odzyskaniu utraconego. Jak możesz nam pomóc?

Nie czekając na odpowiedź szybko rozejrzał się po ludziach próbując sobie na szybko poprzypinać imiona z twarzami. Głupio by było popełnić gafę, co nie? Jego zwrok spoczął na żołnierzu. Tak, ci zazwyczaj mieli cel, a nie tylko chciwość. On powinien być idealny.

- Wolfgang. Jesteś odpowiedzialny za dokładne przeszukanie i zebranie dobytku adwersarzy. Kwestie podziału łupów ustalimy jak będziemy wracać do Kreutzhofen.

Następnie omiótł spojrzeniem wszystkich. Dosłownie. Zatrzymując się przy tym na dłuższą o sekundę chwilę na rannych.
- Ten z strzałą w w szyi jest równie dobry jak martwy. - orzekł - Krasnoludzie, zedrzyj rękawy z tego z dziurą w trzewiach, zwiń je w rulony i włóż w rany. Jak bogowie dadzą, przeżyje.

- Rozumiem, że jak mówiliśmy macie igły i nici? Gorzałę na rany mam. Bandaże zrobimy z koszuli dogorywającego złodzieja, lecz nic z ubioru ponadto nie ruszamy. Choć to przestępcy to i im należy się szacunek. Wszyscy jesteśmy równi w oczach Morra.

Uśmiechnął się chłodno wpatrując się w dawnego oponenta kobiety.
- Jesteś człowiekiem, a życie każdego człowieka, o ile nie zbłądził za bardzo, jest miłe Sigmarowi. Niepotrzebnie nas atakowaliście. Co masz na waszą obronę?

MrKroffin 19-09-2018 15:52

- Hę? - skrzywił się na pytanie elfa. - Co ty pierdolisz, fircyku długouchy?

Zauważając ostrzegające twarze towarzyszy, poprzestał na tym tylko. Z pewnym żalem odstąpił od worków. Gdy usłyszał, że łupy rozdawać będzie Wolfgang, pokraśniał nieco. Żołdak zdawał się na tyle uczciwy, żeby niczego nie podpierdolić. Kasztaniak nigdy nie rozumiał takiego idealizmu, ale pochwalał, gdy ktoś inny go stosował.

Spełnił prośbę Abelarda, nieco zdziwiony nietypową nomenklaturą. Chyba nikt nigdy nie nazwał go "bratem krasnoludem". Było to co najmniej dziwne, ale wszyscy kapłani to dziwacy, więc nie było co wyrzucać Abelardowi nietaktu.

Gladin 19-09-2018 15:55


- Wolnego, kolego - zwrócił się Rudolf do Abelarda. - Tobie się wydaje, że kim niby jesteś, że będziesz się tu rządził i rozkazy wydawał? Zjawiasz się w Kreutzhofen znikąd, nie znasz ludzi, zwyczajów ani nawet lokalnej wiary. Dołączyłeś do nas - wskazał na Vermina i Drago - pakujesz nas bezmyślnie w kabałę jak jakich zbójów, dajesz się prawie zabić i teraz próbujesz się rządzić? Zajmij się swoimi ranami i bądź cicho, dość już głupstw narobiłeś. Jak będziemy chcieli byś nam przewodził, na pewno się o tym dowiesz. Teraz lepiej byś robił, gdybyś udał się odpocząć z dala stąd, nas tej nocy i tak już spaliłeś. Jeżeli był tu kto, to już dawno go nie ma od tego hałasu. Elfie - zwrócił się do nowo przybyłego - dziękuję Ci za pomoc, chociaż szkoda, że zamiast powstrzymać walkę, zadawałeś rany. Nie czas teraz i miejsce na ustalanie kto i jakie prawo ma do tego, co jest w worach. Możemy je przekazać na przykład Wolfgangowi, żeby osobom władnym w mieście do rozpatrzenia je przedstawił. Wszak jedynym mundurowym jest wśród nas, a cała rodzina Baderhoffów cieszy się szacunkiem. I proszę, nie rób problemów zbędnych, bo jam Ci nie wróg, chciałbym tylko cały ten bałagan poukładać trochę z głową.
Przerwał na moment i rozejrzał się.
- Zrób jak uważasz za słuszne, zaufam Ci, teraz rannych trzeba do miasteczka jak najszybciej dostarczyć - wskazał na dwójkę przemytników. - Pomoże mi ktoś, czy sam mam się tym zająć? - zerknął na pozostałych.

hen_cerbin 19-09-2018 16:34

Trafiony w okolice obojczyka przemytnik upadł silnie krwawiąc z rany.
Robin opuściła łuk i otworzyła usta.
- Ale ja nie chciałam... - wyszeptała zmartwiałymi nagle wargami. Dopadła do rannego i na klęczkach próbowała zatamować krwotok. A właściwie chciała to zrobić, ale nie miała pojęcia jak. I tylko wodziła oczami za innymi z niemym komunikatem "pomóżcie mu proszę", gdy nagle odezwał się elf.
Robin odskoczyła a jej ręce poszukały łuku. Opanowała się jednak. Pomogło w tym to, że częściowo schowała się za krasnoluda. Był miły, a poza tym też nie lubił elfów.
I słusznie, że ich nie lubił. Nawet teraz było widać, co z nich za jedni. Typowy elf. Pojawił się jak było już po wszystkim, zaatakował przemytników podstępnie, od tyłu i dopiero gdy w walce z nimi wykrwawili się inni. Miała niby uwierzyć, że elf, szybszy w lesie od wiatru, nie był w stanie dogonić czwórki obciążonych łupami złodziei wcześniej? Ale nie powiedziała nic. Zbytnio się bała i zbyt mocno przeżywała to co sama zrobiła.
- Ja... ja pomogę ich zanieść - zaproponowała.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:55.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172