lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer] Liczmistrz (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/18350-warhammer-liczmistrz.html)

xeper 11-09-2019 13:57

- Racja. Racja. Trzeba to zrobić rano – zgodził się Gascoigne. Wzmianki o niebezpieczeństwie poruszania się w nocy, kiedy ktoś wrogi był w okolicy nieco ostudziły jego zapał. – Zawiadomimy gospodarstwa wczesnym rankiem, a Wy pójdziecie do kopalni. Trzeba ustalić warty. Pilnować, czy ktoś nie zaatakuje wsi.

Wraz z ciałem chłopaka wrócili do wsi. Mieszkańcy już się rozeszli do domów i nad wsią panowała cisza. Hector udał się do wdowy, której wciąż towarzyszył Albiończyk. To nie była dla niej łatwa noc. Łkanie dochodzące z domu słychać było do wczesnych godzin rannych. Nawet wtedy, gdy bohaterowie szykowali się do wyruszenia do kopalni. O śniadanie nie śmieli prosić.

Ścieżka do kopalni była wyraźna, dobrze utrzymana, więc nie sposób było zabłądzić. Poranna mgła szybko ustąpiła rześkiemu, górskiemu powietrzu. Szło się wygodnie i w miarę szybko. Oczywiście przy zachowaniu odpowiednich do sytuacji środków ostrożności.

Będąc już u podnóża gór, minęli olbrzymią, błyszczącą świeżym urobkiem hałdę. W jej cieniu przycupnęła kopalnia Grimbina. Płynąca ze zbocza woda kierowana była do koryta, nad którym umieszczono duże, łopatkowe, kręcące się z terkotem i pluskiem koło. Maszyneria zlokalizowana w pokaźnej szopie, jęczała i klekotała. Z kominów wydobywał się dym i para. Co jakiś czas coś gwizdało przeciągle. Wejście do kopalni było szerokie i ciemne. Widać w nim było kilka wózków i zaprzężone do nich kucyki. Pod przeciwległym zboczem stało kilka krasnoludzkich, kamiennych chat i większy od nich budynek, krytej kamiennym łupkiem świetlicy.

Na zboczu, powyżej świetlicy ktoś siedział. W zbudowanym z kamiennych bloków schronie ukryty przed wzrokiem gości, strażnik bacznie lustrował okolicę. Kiedy zobaczył nadciągających ludzi, zadął krótko w mosiężny róg. Dźwięk odbił się od ścian, powtórzy nutę i zamarł. Ze świetlicy wybiegł brodaty osobnik, odziany w łuskową karacenę, w płaskim hełmie na głowie i z toporem na długim trzonku w ręku.

- Stać! Stać! – krzyknął. – Kimżeście są? Czegóż chcecie w Grimbin-Grung?

Phil 12-09-2019 11:36

To nie była łatwa noc dla nikogo. Śmierć młodego człowieka położyła się cieniem na Farigoule. Rache rozumiał ból wdowy, który poniosła kolejną tragiczną stratę. Nie mógł jej jednak pomóc, a może mógł, ale nie wiedział jak. Tylko czas mógł wyleczyć takie rany, przynajmniej sam miał nadzieję, że tak jest.

Kolejny dzień i wyprawę do kopalni spędził w milczeniu, przytłoczony myślami i wspomnieniami. Nawet nie zauważył, że każdego dnia te piesze wędrówki męczą go mniej i coraz rzadziej potrzebuje odpoczynku. Ożywił się dopiero po dotarciu do celu. Z ciekawością przyglądał się budynkom, maszynom, wozom... Wszystko było tam nieco inne od tego, do czego przyzwyczaił się Dietmar, a przez to bardzo dla niego interesujące. Nigdy nie był w osadzie krasnoludzkiej, z tego tez powodu nie odpowiedział na wezwanie strażnika. Grimm z pewnością znał lepiej obyczaje swoich pobratymców i wiedział jak się zachować.

Nami 14-09-2019 20:10

Gwendoline rozumiała jej stratę, sama w końcu straciła swoją rodzinę. Jeśli stały za tym siły Sylvanii bądź nekromancja, mogłaby nawet powiedzieć, że są w tej samej sytuacji. Samotne, bez rodziny, którą wymordowały najgorsze z sił pełzających po Starym Świecie, a przynajmniej jedne z najgorszych.

Gwen przyzwyczajona do cmentarnej ciszy, nocą bardziej czuwała, niż spała. Zawodzenie wdowy było nader wylewne i nie sposób było go nie słyszeć. Przeszkadzało, jednak kobieta nie miała nawet zamiaru aby o tym wspominać czy też prosić o cokolwiek. Mimo iż sama Wdowa traktowała ją jak powietrze i w oczach Strażniczki wręcz była zadufana w sobie, to i tak czuła żal spowodowany jej stratą. Gwen bowiem nie zwykła do niższych uczuć ludzkich, tych negatywnych i skierowanym przeciw sobie. Ludzie powinni trzymać się razem, wystarczająco wielu wrogów mieli poza własnym kręgiem.

Rano zebrała swój rynsztunek i pokierowała się jeszcze po wspomniany wcześniej alkohol, bo świtało jej w głowie, że khazad pewien przy kopalniach, co zna okoliczne kurhany, wręcz nie może mu się oprzeć i wdzięczny byłby za butelkę. Gwendoline lubiła khazadów, według niej był to lud bardzo opanowany i doświadczony, choć nie popierała tych ich księgi żalów i rozpaczy, którą ponoć spisywali i pamiętali złe uczynki innych przez stulecia. Nie było to ani normalne, ani zdrowe, jednak nigdy też nie miała w zamiarze mówić o tym na głos. Wszak wiedziała, że obraźliwymi istotami również byli, zbyt dumni i honorowi, by przełknąć przykrą prawdę.

Podróż była jej obojętna, właściwie większość drogi zastanawiała się, jak rozpocząć rozmowę. Obawiała się, że jej sympatia nie będzie odwzajemniona, bo khazadzi lubili łypać nieufnie na ludzi. I tak byli szczęśliwcami, że w ich grupie nie było żadnego elfa.

- Przepraszamy za najście, intencje mamy czyste - skinęła głową kobieta - W okolicy wioski doszło do tajemniczego morderstwa, ostrzec chcieliśmy, bo i tak nam było po drodze, a podwójna ostrożność nigdy nie zaszkodzi. - Gwendolin uśmiechnęła się lekko i wyjęła zza pazuchy Brandy od Hektora.
- Khazad Bardak Hemlursonn, ponoć słynie z mądrości ogromnej, przynieśliśmy podarunek i chcieliśmy spytać o okoliczne kurhany. Zbieramy informacje do pracy badawczej Wielebnego z Klasztoru - po tych słowach zaczęła zastanawiać się, czy dobrze mówi. Nie była mimo wszystko mistrzem władania słowem, ale starała się jak mogła. Może jednak powinna pozostawić mówienie Grimmowi...

hen_cerbin 16-09-2019 11:45

Caspar po raz kolejny pozostawił gadanie innym. Ku jego zdumieniu to nie Grimm odezwał się do swoich pobratymców, ale zrobiła to Gwendoline.
Kobieta zaskoczyła go po raz kolejny. Nie tylko odwagą, ale i sprytem. Nie wiedział, czy khazad kupi pochlebstwa pod adresem swojego ziomka, ale spróbować nie szkodziło. A i nie rozwijała się nadmiernie, widać wiedziała, że do krasnoludów trzeba możliwie krótko i na temat.
Stał więc spokojnie, z rękoma na widoku i oglądał ten odprysk cywilizacji i nowoczesności w skądinąd zacofanej Bretonii. Nie żeby był jej wielkim fanem, ale interesowało go wszystko co pomaga przeżyć. A maszyny i wynalazki z pewnością pomagały.

kymil 16-09-2019 14:29

Grimm pozwolił przywitać się Gwendoline z górnikami. Rezolutna dziewczyna, mimo że zazwyczaj "mruczka", teraz zdała próbę na medal. Klarownie przedstawiła cel ich podróży. Krasnolud stał obok niej, kiwając głową na znak aprobaty. Miał nadzieję, że pobratymcy go dostrzegli. Gdy panna Deschain skończyła Durinnsonn dodał w khazalidzie dla uzyskania lepszego efektu.

- Witajcie, bracia! Moja towarzyszka mówi prawdę. Przychodzimy z wieściami z wioski Farigoule i są one niepokojące. Chcemy rozmówić się z czcigodnym Bardakiem Hemlursonnem. Jestem Grimm Durinsonn a Ci ludzie to moi towarzysze. Służyłem jako tarczownik u Króla spod Góry w Karak-Kadrin. Z chęcią również podzielę się wieściami z prastarej ojczyzny.

xeper 17-09-2019 20:54

- Witaj Grimmie Durinsonnie – strażnik zasalutował krasnoludowi i powitał go w ojczystej mowie, po czym przeszedł na mowę zrozumiałą dla ludzi. – Witajcie w kopalni Grimbina. Skoro nasz brat ręczy za Was, możecie wejść.

Sam pierwszy wszedł z powrotem do halli i coś tam krzyknął. Prawdopodobnie zaanonsował gości, bo kiedy grupa przybyła z Farigoule weszła, stanęła naprzeciw zasiadającego za długim stołem krasnoluda. Ubrany był on w wełnianą bluzę. Na blacie przed nim stał kufel i liczydło. Wszędzie dookoła walały się porozrzucane kartki papieru.

- No. Witajcie w kopalni Grimbina. Znaczy Grimbin to ja – podniósł się zza stołu. Przy okazji na ziemię spadły kolejne kartki. – Zamknijcie te przeklęte drzwi! Przeciąg! – rzeczywiście wiatr wiejący w dolinie wpadał do przestronnego pomieszczenia, kotłował dym wydobywający się z paleniska, szarpał zwisającymi ze ścian draperiami i rozrzucał papiery zarządcy kopalni. Poza Grimbinem i strażnikiem, który z kpiącym uśmiechem przyglądał się zajściu nie było tu nikogo. – Ze wsi idziecie, to już wiem. Co to za ważne wieści?

kymil 18-09-2019 20:32

Grimm w khazalidzie przywitał Grimbina.

- Witajcie, Mistrzu Khazadzie. Jam jest Grimm Durinsonn, a to moi towarzysze. Jesteśmy wędrowcami. Trafiliśmy do Farigoule, wypełniając misję dla opata tutejszego klasztoru. Nieopodal wsi doszło do zabójstwa, zginął, to jest został zamordowany młody pasterz.

Znacząco spojrzał na kompanów, aby teraz oni przywitali się z mistrzem kopalni.

- Zacni moi mili, przedstawiłem się i poinformowałem czcigodnego Grimbina ogólnie o misji na zlecenie klasztoru i zabójstwie Armanda
- dodał ciszej w reikspielu.

Phil 20-09-2019 12:32

Rozglądający się ciągle cyrulik wchodził ostatni do budynku i z przejęcia aż trzasnął drzwiami, słysząc podniesiony głos zarządcy kopalni. Popatrzył przepraszająco, podczas gdy Grimm zwracał się do Grimbina w krasnoludzkim języku.

- No właśnie, panie Grimbin, jak powiedział mój kompan, przybyliśmy do doliny z polecenia przeora Jean-Louisa, pewnie wam znanego. Wielce go interesują historyczne kurhany, które tu można znaleźć, a wasi górnicy, Grumli i Borun, których spotkaliśmy po drodze, skierowali nas do mędrca Hemlursonna, która ma ponoć największą wiedzę o okolicy. Będziemy wdzięczni za możliwość rozmowy z nim.

Dietmar przeczesał lekko włosy.

- No i tak, w Farigoule istotnie zdarzył się przykry wypadek. Tamtejszy... – Rache nie był pewny jak tytułować Hectora i zaryzykował. – Sołtys... poprosił nas o zaniesienie ostrzeżenia do waszej kopalni.

hen_cerbin 20-09-2019 15:53

- Caspar Niederlitz - przedstawił się czarodziej in spe - A zginął Armand, syn wdowy Goule, tamtejszy pasterz został zamordowany przez nieznanego sprawcę lub sprawców. Śladów za dużo nie było, ale nie wyglądało to na atak zwierząt. I znaleźliśmy tam kość palca - uściślił. Kto wie, krasnoludy mogły znać się z wieśniakami i być w generalnie dobrych kontaktach, a wymiana handlowa opału i narzędzi na żywność była pewnie dość żywa, więc i pasterza lub jego matkę znać mógł Grimbin osobiście.

Nami 21-09-2019 23:43

Gwendoline została lekko zignorowana. A szkoda. Jednak nie było można jej zarzucić, że się nie starała. Nawet przełamała swoje małomóstwo dla dobra ogólnego, ale jednak nie było warto. Czyli jednak trzeba wrócić do postawy sprzed lat, była widocznie najlepsza.
Po co Caspar wspomniał oo kości palca? Nie wiedziała i nie widziała w tym nic istotnego. Ot zwykła pierdoła, jakiś przypadek, gówno warty pseudo dowód. Zresztą, lepiej niech zaczną gadać o kurhanach, stary w klasztorze się ucieszy. Mimo przybrania postawy milczka stojącego na uboczu i nie interesującego się niczym, Gwen miała złe przeczucia i tak naprawdę nie mogła przestać myśleć o tych wszystkich dziwnych rzeczach jakim byli świadkami.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:23.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172