lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer] Liczmistrz (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/18350-warhammer-liczmistrz.html)

hen_cerbin 09-07-2019 22:29

Gwen była spięta. Wręcz skulona. I to nie z powodu zimna. Rankiem było chłodniej niż teraz. Caspar obserwował ją uważnie, choć niezbyt natarczywie. Zbliżył się by dodać jej otuchy i "osłonić" przed obserwującymi ją wieśniakami.
- Oni boją się nas bardziej niż my ich - Caspar półgębkiem uśmiechnął się do Gwendoliny - Możesz mi wierzyć, sam byłem jednym z nich - dodał zdradzając z jakiej klasy społecznej pochodzi.

Zrobił krok do przodu.
- Witajcie ludzie, jak zdrowie? Idziemy z misją od opata, jeno porozmawiać chcemy, może piwo wypić jak jest gdzie - szukał wzrokiem sołtysa albo i młynarza.

Phil 10-07-2019 10:57

Nocna nienaturalna burza wypaliła ślad w ich pamięci, po każdym zamknięciu oczy widzieli pod powiekami błyski piorunów. Z tego też powodu dalsza podróż odbyła się w ciszy, każdy zatopił się w swoich myślach. Gwendolyne nie wypowiedziała nawet trzech zdań, co jeszcze poprzedniego wieczora zostało uznane za szczyt jej gadulstwa. Cyrulik zaś ożywił się dopiero po dotarciu do niewielkiej osady, jakby czerpał energię z obecności innych osób.

- Witajcie, dobrzy ludzie! – zakrzyknął do wieśniaków próbując nie kaleczyć zbyt mocno ich języka i pomachał dłonią w przyjaznym geście. – To Farigoule, prawda? Tak nam powiedzieli dwaj górnicy z kopalni kryształu. Wysłał nas tu przeor Jean-Pierre z klasztoru La Maisontaal. Wiecie, ten z tym mocnym serem, pewnie też go tu jecie.

Paplał radośnie, nie zauważając podejrzliwych spojrzeń miejscowych. Niektórzy nazwali by to naiwnością, i pewnie mieliby rację, ale on nie widział zagrożenia za każdym człowiekiem, budynkiem, drzewem czy skałą.

- Jestem Dietmar Rache, cyrulik, i za możliwość noclegu i posiłku mogę się odwdzięczyć swoją pracą. Nie potrzebuje ktoś przyciąć brodę albo usunąć czyrak?

xeper 10-07-2019 13:18

- Ta, Farigule – przytaknął jeden z mieszkańców wioski. Stał przed domem, w ręce trzymając kopaczkę. Na podwórku biegała dwójka dzieci, goniących kurę. Za nim, w drzwiach z ciekawością wyglądały jeszcze trzy mocno nieletnie pociechy o kręconych włosach i umorusanych, pucułowatych twarzach. – Od opata, mówicie? A po cóż? Gospody u nas nie uświadczysz, na cóż to komu? Spać po domach można… Jeno teraz… Do Hectora pójdźcie – wskazał kopaczką młyn. – On tu zawiaduje, to i wiedział będzie co i jak – z podwórka rozległ się krzyk tryumfu i rozpaczliwy gdak pojmanej kury. – Joliette! Michon! Zostawcie!

Po przeciwnej stronie drogi stał mały domek. Był zadbany, ale widać było, że wolno chyli się ku ziemi. Podobnie jak siedzący na progu mężczyzna. Łysy, bezzębny, pomarszczony i pogięty artretyzmem. Na kolanach trzymał wyliniałego, starego kocura, którego mechanicznym ruchem głaskał. – Znowu obcy – skomentował, widząc przechodzących obok jego domu awanturników.

Z młyna, na powitanie gości we wsi wyszedł postawny, doskonale zbudowany mężczyzna. Miał kwadratową, szczerą twarz, błyszczące oczy i szopę jasnych włosów, które na widok bohaterów nerwowo przeczesał.

- No, no, Kolejni goście! Witamy w Farigoule. Wydaje mi się, że stajemy się popularni… W ciągu ostatnich tygodni mamy więcej gości, niż przez ostatnie dziesięć lat. Niestety, obawiam się, że wszystkie moje pokoje są już zajęte. Papinowie też mają gościa i jest nawet jeden pan, co śpi w stodole… Wiem! Spróbujcie u wdowy de Reux. To ten dwupiętrowy budynek za stajnią i mleczarnią. Wdowa jest właścicielką stajni i może pozwoli Wam tam spać. Obawiam się, że w obecnej chwili to najlepsze miejsce, jakie możemy Wam zaoferować. Jeśli mogę jeszcze jakoś pomóc, dajcie znać. Ale teraz musicie mi wybaczyć, mam ważne rzeczy do zrobienia. Miłego pobytu! – odwrócił się na pięcie i miał zamiar wrócić do młyna, kiedy jeszcze palnął się w czuprynę otwartą dłonią i zawrócił. – Ach, jeszcze jedno. Dziś wieczór urządzam mały poczęstunek. Robię to co roku, wiecie, jutro mamy lokalne święto. I mam nadzieję, że oprócz mieszkańców, stawią się też wszyscy goście. Czujcie się zaproszeni!

Phil 10-07-2019 19:02

Jak zwykle przy takich okazjach, spotkanie z obcymi wywoływało szeroki zakres reakcji.

- Widzieliście tego staruszka? – Rache zwrócił się cicho do pozostałych. – Patrzył na nas jakbyśmy byli jakimiś awanturnikami.

Na szczęście młynarz Hector, pewnie miejscowy starosta, nastawiony był nieco bardziej przyjaźnie.

- Ależ oczywiście, drogi panie, z chęcią weźmiemy udział w tej uroczystości. Słyszeliśmy po drodze wiele dobrego o tutejszych napitkach, w szczególności brandy. Czy pozostali goście też pracują dla klasztoru La Maisontaal?

Cyrulik podziękował uprzejmie za wskazanie miejsca noclegu i udał się w tamtym kierunku porozmawiać z wdową de Reux. Przyda się nie tylko siano do spania, ale i jakaś miska wody, żeby zmyć z siebie brud i ogolić się przed wieczornym poczęstunkiem.

Nami 12-07-2019 07:02

Gwen wzdrygnęła się lekko kiedy podszedł do niej Caspar. Zapewne dlatego iż zdecydowanie się tego nie spodziewała. W odpowiedzi po prostu kiwnęła głowa na znak, że wszystko w porządku i rozumie.

Mężczyźni zaczęli die witać. Próbowała się z tym oswoić i brać z nich przykład w przyszłości. „No dobra, czyli uśmiechnij się i wchodź im w dupę. Na ślinę” - polowała głową w zamyśleniu. Może spróbuje na tym poczęstunku?

Reakcja mieszkańców nie była jednak zachęcająca ani optymistyczna. Gwendoline westchnęła słyszalnie. Była zawiedziona. Spodziewała się, że jednak może będzie inaczej? Wiedziała, że z trudem przyjdzie jej zebrać jakiekolwiek informacje. Czuła się trochę jak jaskiniowy troll. Jakby pierwszy raz wyszła do ludzi i zmuszono ją by ich nie jeść, tylko być miłą.

kymil 25-07-2019 09:28

- Drogi Dietmarze, taki nasz chleb awanturnika - Grimm poklepał cyrulika po plecach. - Ludzie krzywo patrzą. Mus Ci się przyzwyczaić

Starszy wioski wywarł na krasnoludzie dobre wrażenie. Mocny uścisk dłoni, szczere spojrzenie. "Właściwy człowiek na właściwym miejscu" uznał po chwili Durinsson.

- Wdowa de Reux, zapamiętamy Hectorze - odparł młynarzowi. - Zaraz się do niej udamy. A świętować z Wami oczywiście będziemy.

hen_cerbin 25-07-2019 11:25

Casparowi nie zostało wiele do dodania, nie odzywał się więc. Chłonął atmosferę. Może dla innych to była jakaś mała zawszona wioska w górach, ale dla niego była to najbliższa rzecz do "domu". Nie żeby miał na stałe wracać, co to to nie. Obserwował.
- Znowu? - zapytał staruszka z kotem - Któż to przechodził tędy ostatnio? Często tędy awanturnicy łażą?

xeper 29-07-2019 13:27

- Nikt z gości nie wspominał, o tym że dla mnichów z klasztoru pracuje. Przyjdźcie wieczorem, będziecie mieli okazję porozmawiać. Zarówno z naszymi gośćmi, jak i z miejscowymi – odpowiedział Hector, zanim zniknął za drzwiami.

*

- A cóżem ja jest? – staruszek z kotem mlasnął bezzębnymi ustami. Kot zamiałczał, ale mało przekonująco. – Jacyś przyłażą. A że nie stąd, to obcy. A czy awanturnicy, to nie wiem. Awantur nie robią, to pewnie nie… Skąd mam wiedzieć, po co tu są. Na polach nie robią, w gospodarce nie pomagają. Ale, jakem Reinwald Lutter, to nic dobrego z tego nie będzie. A Wy, że co macie garnki na sprzedaż? To mnie nie trzeba, już mam…

*

- Ależ tak – niemłoda już kobieta, z siwiejącymi, rudymi włosami wymykającymi się spod zawiązanej na głowie białej chustki, do pomysłu wynajęcia lokum podeszła entuzjastycznie. – Jak najbardziej możecie spać w stodole. Ostatnio pojawiły się tam szczury, to jak jakiegoś wypatrzycie, ubijcie. A i ponoć lis kręci się w pobliżu, więc kurki nie są najbezpieczniejsze. Rudzielca przepędźcie, gdyby się pojawił. Nic mi płacić nie musicie, tylko nocą miejcie baczenie na szkodniki. I przygotujcie się na wczesne budzenie, po przy bydle praca zaczyna się przed brzaskiem. I tak nieco spokojniej będzie, bo mój syn Armand na pastwiskach z bydlętami już siedzi.

Catherine de Reux zaprowadziła gości do wysokiego, obszernego budynku, w którym stacjonowały dwa muły i wyliniały osioł. W przybudówce, częściowo otwartej na wnętrze urządzony był kurnik. Wnętrze pachniało sianem i zwierzęcym nawozem. Większą część piętra zajmował skład siana i słomy, powiązanej w grubaśne snopki. Wchodziło się po dosyć chybotliwej drabinie.

- Rozgośćcie się. A ja zaraz wody nagrzeję. Oczywiście idziecie wszyscy na poczęstunek do Hectora? – z nadzieją wdówka spojrzała na Caspara i Dietmara. Patrzenia na Gwen raczej unikała.

Phil 30-07-2019 18:45

Wszyscy jakby się uparli traktować Dietmara jak awanturnika i tak go nazywać.

- Grimmie drogi, żaden ci ze mnie awanturnik! Jam człek spokojny i uczciwy, wędrujący po świecie w poszukiwaniu szczęścia, nie awantur.

* * *


- Dziękujemy, droga pani! – Rache może nie był szczęśliwy z perspektywy noclegu w sianie razem z szczurami i lisami, ale pomyślał w końcu, że chyba tak wygląda życie na szlaku. Jak człowiek szuka przygód czy – nie daj Sigmarze – awantur, to musi się liczyć z niewygodami. – Oczywiście zamierzamy pojawić się na uroczystości, tylko musimy się trochę ogarnąć po trudach podróży.

Ciepła woda przydała się do spłukania z siebie kurzu i umycia się. Dietmar wyciągnął potem brzytwę i ogolił twarz na gładko. Miał w tym wprawę, nie było mu potrzebne żadne lusterko. Gdy skończył, popatrzył na gęstą brodę krasnoluda.

- Przyciąć? – Ucichł od razu widząc minę Grimma i szybko odwrócił się do Caspara. – A może ty życzyłbyś sobie uporządkować zarost? Nie policzę drogo.

Nami 30-07-2019 22:44

Gwen nie była zainteresowana zaczepianiem miejscowych, póki ci sami nie zaczynali rozmowy. Dlatego też nie odezwała się do staruszka z kotem, a i nie bardzo rozumiała o czym ten dziadyga mówi. Dla niej był to na tyle bezsensowny bełkot, że po prostu to zignorowała. Nawet sam kot był jakiś dziwny. Oboje bardziej kojarzyli jej się z jakimiś potworami, które w dzień odziewają się w skórę ludzką i zwierzęcą, udając normalnych, a nocą pożerają niczego nieświadomych mieszkańców. To chyba były wilkołaki? Nie... a może...

* * *

- Dziękuję. - powiedziała do kobiety, która i tak uraczyła ją tak krótkim spojrzeniem, że ciężko była stwierdzić czy patrzy na nią, czy po prostu gdzieś w bok. Nie przeszkadzało jej to jednak zbytnio. Wręcz może i lepiej. Na warunki narzekać nie miała, uroczystość co prawda nie była w jej upodobaniach, ale że chętnie by zjadła coś dobrego to i z uśmiechem o tym myślała. Póki co wolała jednak zaczerpnąć nieco odpoczynku i wyspać się. Stres wyżarł z niej resztki energii. Potrzebowała kawałek podłogi i koca. Spanie na miękkim sianie też nie było czymś, co należałoby wzgardzić. Czuła się dobrze z myślą, że w końcu zazna trochę spokoju.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:46.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172