Wilczy zew Odo sprawił, że uśmiechnęła się do siebie, nie spodziewając się czegoś takiego w tych okolicznościach, a gdy dodatkowo wstąpiła w nią siła, odwaga i parcie, by pozbyć się tej plugawej istoty, która próbowała im zagrozić, po prostu rzuciła się w wir walki niczym szalona wojowniczka. Atakowała szybciej i celniej, co musiało być wynikiem rzuconego przez kapłana błogosławieństwa. Jeśli tym właśnie był Ulryk - czystą wolą walki i pewnym sercem prowadzącym oręż, to chciałaby się tak czuć częściej. Większość ograniczeń zniknęła, ale tak szybko, jak ten dar otrzymała, tak szybko go straciła. Nie żałowała jednak, bo było to coś wspaniałego, zwłaszcza, że sama była Ulrykanką. A doświadczyć błogosławieństwa od własnego boga gardłem jego kapłana było czymś niezapomnianym.
Szybko uporali się z plugawymi stworami, a potem trafili do stożkowatej komnaty, w której zaczęły się problemy. Nigdzie nie widzieli wyjścia, więc pewnie znów zostało ukryte, ale żadne z ich pomysłów nie przynosiło efektów. Cass nie znalazła żadnej ukrytej zapadki czy lewara uruchamiającego sekretne drzwi, Erika próbowała przesunąć zbiorniki z krwią wespół z Konradem i Rudim, ale im się nie udało. Tak samo, jak posągów tych skrzydlatych stworów. Odkryte przez nią wcześniej kanaliki odpływowe we wgłębieniach przed zbiornikami pozwalały sądzić, że trzeba było wlać tam krew, którą rzygały te skrzydlate bestie. Zastanawiała się, jak to zrobić, bez próby choćby kontaktu z krwią, gdy Heinrich wpadł na pomysł ze swoim drągiem od latarni i pustym naczyniem po oleju. - Dobry pomysł, Heinrichu, choć może nam to zająć trochę czasu, w końcu nie wiemy, ile tej krwi trzeba tam wtłoczyć, I czy to w ogóle zadziała - powiedziała najemniczka. - Nie mam jednak innego pomysłu, jak tę krew tam wlać, więc jak się zmęczysz, daj znać, to cię zmienię. Uważaj też, żeby na ciebie nie skapnęła, bo ten dymek, który się z niej unosi nie wygląda za ciekawie. Może wywoływać mutacje, albo chuj wie co, więc lepiej bądź ostrożny.
Gdy Heini pracował, Erika obeszła wszystkie posągi, rozglądając się po nich, a potem wyjrzała jeszcze na zewnątrz stożkowatej komnaty, żeby mieć pewność, że krwawe stwory, które przed chwilą pokonali nie odrodzą się jakimś cudem i nie zaatakują ich od tyłu. W takich miejscach jak to wszystko było możliwe. |