Wszystko poszło gładko.
Bohaterowie namaszczeni na Czempionów Morra przyjęli błogosławieństwo i wyjechali, zapominając, że mają w mieście mnóstwo niedokończonych spraw i należnego im majątku do przejęcia.
Dni mijały, a do miasteczka powróciła normalność.
Jagoda powróciła do bogacenia się kosztem pozostałych,
Berg powrócił do opiekowania się córką i ścinania ludziom głów (i pilnowania by się nie pomylić),
Tymon powrócił do dzieci i niestety także żony. Uciekinierzy z miasta także mogli powrócić, a przynajmniej taką wiadomość zabrała ze sobą barka, która miała zabrać rodzinę Tymona, ale ostatecznie nie okazało się to konieczne więc i ona powróciła. Szalony dziadek powrócił do szalonego zapowiadania końca Gluckwunsch, ale jakoś tak bez przekonania. Pewien kruk powrócił na ramię pewnej
kapłanki Myrmydii. A
Bohaterowie powrócili do bohaterowania.
Jak mawiał pewien albioński bard: "At the end of the episode, everything is right back to normal". Jedyna zmiana zaszła w
Jacku, który co prawda także powrócił na stare drogi, ale pilnował by nie złamać praw Morra. Miał także nieprzyjemne wrażenie, że nie pomyślał o czymś ważnym.
KONIEC