Detlef, konkretny krasnolud, przedstawił zwięzłą propozycję najbliższych działań. Wysłuchawszy tego, wszyscy sprawnie zabrali się do pracy... Być może tak byłoby wśród krasnoludów, albo gdyby nadal byli w armii. Tutaj jednak było inaczej.
Podobno gdzie dwóch kislevitów tam trzy zdania. Grupka zebrana w pokoju najwyraźniej miała jakichś przodków w Kislevie, albowiem niemal każdy z nich przedstawił inne plany i oczekiwania co do tego, kto i czym się zajmie.
Rudolf bardzo chciał położyć łapy na pieniądzach, Roz bardzo nie chciała zaryzykować głowy, wszyscy zignorowali fakt, że zaczęła już się zaprzyjaźniać z byłym sekretarzem...
- To weksel na kwotę pięciuset koron wystawiony przez Pierwszy Bank Krasnoludzki przez Morgrima Luddssona - odparł Gustaw, który jednak wycyganił go od Brocka. Szlachcic spojrzał na Rudolfa - Nie wiem kim jesteś, może i kimś ważnym, ale nie było Cię tam, kiedy z Galebem prawie zginęliśmy żeby go zdobyć. Jest na okaziciela. Wystarczy wpisać imię i nazwisko. Chcesz te pieniądze? Wpisać Twoje nazwisko na wekslu stanowiącym zapłatę za morderstwo oficera?
- Rzeczywiście ja już jestem zbyt mocno kojarzony z... - zerknął w bok, na szefa wywiadu - I dobrze by było by kto inny się zajął sprawdzaniem - powiedział wręczając weksel Galebowi.
- Spokojnie Panowie. I Pani - Manfred podniósł rękę.
- Pani Bauer. Po kolei.
Taka jest i moja sugestia. Im mniej osób nas zobaczy razem tym lepiej.
Sekretarz, o którym mówimy, został promowany na inne, wyższe stanowisko kilka lat temu. Ze trzy? Nasza Elektorka jest bowiem dobra i miłosierna. Nie wyrzuca i nie zwalnia przyjaciół i znajomych, nawet jeśli ją już znudzą lub irytują. Znajduje dla nich miejsca, gdzie mogą się realizować. Nawet jeśli o to wcale nie proszą.
Zatrucia zboża nie było. Była stara sztuczka ze sprzedaniem zboża z magazynów wojskowych na wiosnę, kiedy jest drogie i odkupieniem takiej samej ilości po żniwach, kiedy jest najtańsze i sfałszowaniem dokumentacji, żeby mówiła, że było w magazynach cały czas, tak jak powinno być. Zwykle nikt tam nie zagląda poza kwatermistrzami i obsługą, która też swoją działkę dostała z przekrętu, kontrolerów czasem się wysyła, ale ich też można przekupić. Kiedy zaczął się najazd i sprawa musiała się wydać, Kwatermistrz i jego wspólnicy w panice skupili ziarno na jakie ich było stać - a że było to ziarno poza kategoriami, niezdatne do spożycia i trujące dla ludzi... Byle było w magazynie, sztuka jest sztuka, najwyżej się powie, że się zepsuło. Z przesłuchań wychodzi, że taki był ich plan. Mock i jego ludzie zajęli się zastraszaniem tych oficerów, których Kwatermistrz nie zdołał przekupić.
Cel pozbycia się Mocka i obsadzenia na jego miejscu Alfonsa był taki, że taką właśnie cenę podał Alfons za informacje. Mając je wiedziałbym kto zapłacił za tę dywersję z podpaleniem magazynu w momencie ataku na Komendanta. Bo to prawie na pewno ta sama osoba, która zapłaciła za zamach. A przynajmniej jest z nią jakoś powiązana. Przyznam, że katastrofa, jaka wydarzyła się wtedy rzuca cień na moje intencje, albowiem wysłani przeze mnie ludzie wykonali wszystko dokładnie odwrotnie i bezpowrotnie zniszczyli możliwość układania się z Alfonsem... hmm... możliwe, że nie była to wyłącznie niespotykana niekompetencja. Próbowałem to zbadać, niestety porucznik Gruber, ówczesny sierżant, pytany kogo wysłał z tą misją stwierdził, że ci ludzie już nie żyją, papierów też żadnych nie stworzył, nie mam zatem jak członków owej grupy przesłuchać, anie nie mam pojęcia kim są. Poprosiłem pana von Grunnenberga o pomoc, niestety nie wie o co chodzi, nie wiedział nawet o tym, że Gruber coś komuś zlecił nieoficjalnie. - Gustaw, odpowiedzialny za wtopę, zachował kamienną minę - innych rekrutów też dyskretnie wypytałem, ale nikt nic nie wie. Może Wy coś wiecie? - zapytał krasnoludów.
- Wszystkie oficjalne listy wychodzące i przychodzące do Pałacu są odnotowywane. Archiwum jest chronione, ale myślę, że mógłbym pomóc załatwić tam komuś pracę, w końcu to ja sprawdzam, czy kandydat spełnia wymogi bezpieczeństwa czy nie. Mogę sprawić, byś to Ty się załapała na zastępstwo. Niestety, obecnie nie ma wakatów. I ponieważ z pewnością o to będę pytany w razie dziwnych wypadków, mówię tu przy świadkach, że nie tylko nie przyłożę ręki do ataku na członka personelu pałacu, ale i do ewentualnego śledztwa wyślę mojego najlepszego człowieka, Gustawa von Grunnenberga - Roz dobrze rozumiała ideę "wiarygodnego zaprzeczenia", podobnie jak Rudolf.
- A co do posterunków to jak chwilę temu już mówiłem, wiadomo już i kto za tym stał i jak to zrobił. Odpowiedzialni za ten ohydny mord już nie żyją, a ja osobiście jestem pewien, że przypadkowo zamieszany w to mistrz bednarstwa, który myślał tylko o przemycie, a nie o zdradzie Imperium, bardzo żałuje swojego uczynku i nawet w tym momencie robi wszystko, by za niego zadośćuczynić. Nieprawdaż, Panie Kauffmann? Jako mistrz w swoim zawodzie z pewnością możecie wczuć się w sytuację tego nieszczęśnika i potwierdzić co mówię. A ja jestem z wywiadu, nie ze straży, nie widzę powodu by skazywać zarówno jego jak i jego rodziny na śmierć i tortury, jak to się robi w przypadku zdrajców. Prawdę powiedziawszy byłoby mi nawet trochę ich wszystkich szkoda, gdyby się okazało, że są gdzieś zeznania go obciążające i wyszłyby na jaw. - Rudolf grabił sobie w tej rozmowie. A to pomylił słowa wypowiedziane przez Gustawa z tym co mówił Manfred, a to próbował spowolnić śledztwo, a to zachęcał innych do rozwiązywania rozwiązanych już spraw zamiast do szukania listów, a to radośnie proponował by jedyny zdobyty namacalny dowód zwyczajnie oddać za kasę bankierowi, który go zaraz by zniszczył.
Sprawy organizacyjne nie były problemem - pieniądze Rudolf przecież miał, więc jakieś przepływy łatwo ukryje, powody by się spotykać z Hrabiną von Liebowitz również (przy stole wszyscy słyszeli, że o kredyt chodzi).