lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer 2 ed.] Historia Zagłady (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/3711-warhammer-2-ed-historia-zaglady.html)

Revan 02-08-2007 21:46

- Żadną tam panią nie jestem, jeno skromną opiekunką przydrożnych kaplic i osieroconych dzieci, jakich wiele w tym okrutnym świecie, gdzie tylko jedno jest pewne... - nie dokończyła. Może nie chciała, a może miało to zabrzmieć niepokojąco, sama nie wiedziała. Czasem miała dość wracania myślami do przeszłości, tak wiele razy się bała. Jednak teraz nie miała nic do stracenia, a przynajmniej było jej to już obojętne. Dawno pogodziła się ze swoją rolą w tym świecie, gdzie nigdy nie zostanie kimś więcej, niż szarą osobą na uboczu, toteż po co zmieniać swoje przeznaczenie? Zresztą, na wszystko przyjdzie pora i czas, a i tak wszyscy spoczną w wielkim Królestwie Morra, gdzie nie ma wojen, ni smutku, jeno wszyscy pokoju doznają. Chociaż... Erice zawsze ciekawiło jak jest "po drugiej stronie", może dlatego wstąpiła do zakonu, lub po prostu nie miała innego wyjścia. Albo jedno, i drugie.

Szła tak dalej nie odzywając się już do swoich towarzyszy, a "zaledwie" przysłuchując. Była zbyt zajęta rozmyślaniem, z zaciekawieniem też przyglądała się przydrożnym roślinom. Częstokroć były niemymi świadkami wielu zdarzeń, szkoda tylko, że Erica nie mogła z nimi rozmawiać, pewno znalazłaby sporo tematów do rozmowy z nimi...

Skin_Poznań 06-08-2007 20:20

Nie zaprzestając się uśmiechać Wasylij spojrzał kobiecie w oczy po czym ciągle przyjaznym i ciepłym głosem powiedział.
Czcigodna Wiero rozumiem rozumiem iż jesteście strudzeni drogą ,w końcu nie jest normalną rzeczą by kapłani z monastyru udawali się w dalekie podróże.Jednak nie odpowiedzieliście na moje pytanie,jeśli nie chcecie odpowiadać synowi Fyodora to powiedzcie ,jakem szlachcic i nie głowi mnie iż każda dama miewa własne sekrety . Zasmuci mnie jedynie powiedziałem wam swoją historię a Wy nie zripostowaliście mi swoją.
-Mówiąc ostatnie zdanie Kislewita przybrał pątniczą minę i zamilkł szykując się do aktorskiego spuszczenia głowy.

homeosapiens 06-10-2007 03:03

Szliście wspólnie drogą, wymieniając kurtuazyjne uwagi, czy też po prostu opowiadając innym o sobie. Cel wędrówki przybliżał się stopniowo. Upał dawał wszystkim. Latem w tych okolicach, z dala od rzeki słońce potrafiło w kilka chwil zamieńić drogę w straszliwą męczarnię. Komary, bogdaj Sigmar wyplenił je z tego świata, kąsały straszliwie. Wszyscy byliście okropnie spoceni i droga nie uśmiechała się wam tak jak jeszcze rankiem. Ktoś nawet rzucił by zrobić postój przy przydrożnym drzewie - w cieniu. Niby Magdeburg już było widać, ale nikt jakoś nie miał ochoty się sprzeciwić, gdy nagle zaczeło grzmieć. Wtedy wszyscy jak jeden mąż rzucili się biegiem w stronę miasta. Zaczął lać najpierw deszcz, potem grad. Kulki lodu zdarzały się nawet tak duże jak jaja kuropatwy.

Przemoczeni i zdyszani zauważyliście dość wielką budowlę. Mogła by ona śmiało uchodzić za warownię, ale Erica błyskawicznie rozpoznała w nim cel swojej wędrówki. Zakon Kowadła - Sigmaryci założyli ten zakon całe wieki temu, jeszcze przed Wielką Wojną z Chaosem.



Z wrót na zewnętrzny dziedziniec wychyliła się postać w habicie. Teraz już nikt nie miał wątpliwości, jakie to miejsce.

-Wchodźcie strudzeni podróżni. W naszym skromnym przybytku nigdy nie zabraknie miejsca dla ludzi w potrzebie. Wyglądacie jakbyście pilnie potrzebowali schronienia.

Macharius 09-10-2007 14:35

Hrafn pochylił głowę i przyłożył złożoną pięść do serca. Nie zważał na cieknącą z niego strugami wodę.
- Niech ci bogowie wynagrodzą - wypowiedział do kapłana, odwrócił się do towarzyszy - zostaliśmy uratowani jak Grajlasson Eterniks w sadze "Mowa Ojców". Freja czuwa nad nami. - założył mokre włosy za uszy i ruszył się. - Ale ten wasz klasztor długiego domu ogra Falhroma z sagi już nieprzypomina. Mam nadzieje że znajdzie się tu jakowyś ciepły kąt z paleniskiem.

Skin_Poznań 10-10-2007 15:44

Kiedy wreszcie oczom znużonych podróżników ukazał się obraz potężnych murów Sigmaryckiego miasta Magdeburg, Wasylij nie mógł ukryć uśmiechu- tym większego, że Ulryk nie był łaskaw i z nieba począł się sypać grad niczym kurze jaja.

Panowie ... i Ty pani.Nie pora na bajdurzenie o bohaterstwie, pośpieszajmy ku wrotom, póki Ulryk łaskaw nie zasypać nas w tym pieruńskim gradobiciu.To nie przysporzyłoby ni chwały ni uznania.
Zdanie zakończył okrzykiem- Olenka, hajda! i jego klacz mimo strudzenia pogalopowała ku wrotom miasta.

Kiedy towarzystwo dotarło do miasta, młody szlachcic z radością przyjął propozycję pomocy od brata zakonnego.Radość jego była tym większa iż krótkie przyjęcie w monastyrze Sigmara dzieliło go już tylko od objęcia komendantury w kompanii.Syn Fyodora już widział siebie w swoim własnym gabinecie nad kilkudziesięcioma ludźmi.Widział już pierwsze wpływy do jego własnego kufra, okutego i zdobionego kufra...
Patrząc w niebo z wyrazem błogości westchnął głośno.Po chwili jednak powrócił do szarej i wilgotnej rzeczywistości.

Drogi Fratrze, spadłeś nam z nieba, niespodziewanie niczym ta ulewa i gradobicie, rad jesteśmy twojej ofercie.Szczęcie macie gdyż za wasze dobre serce w przyszłości nagrodę dostaniecie.Przyjmujecie przyszłego możnego pana w mieście, a wasze usługi nie zostaną zapomniane.
Zaprowadź nas do komnaty jak rzekłeś wcześniej, ani chybi masz rację: jesteśmy teraz w potrzebie.


Mówiąc to szlachcic spieszył się, i chwytając Olenke za uprząż czekał aż brat zakonny poprowadzi go i jego towarzyszy do kwater.

Revan 16-10-2007 16:39

- Chwała Sigmarowi – pokłoniła się mężczyźnie w habicie, gdy tylko wyszedł im na przywitanie. Miała już dosyć tej podróży, mimo, iż nie było wcale tak ciężko. To wędrówka z tymi mężczyznami była męcząca. Podczas tejże podróży opowiedziała nieco o sobie, jak to dostała się do zakonu, wiernie służąc Morrowi, nie przebierając specjalnie w słowach, żeby wyglądało, że faktycznie nic nadzwyczajnego w jej życiu się nie zdarzyło. Magdenburg… cel jej podróży właśnie się spełnił, czekała cicho na reakcję sigmaryty, być może rozpozna w niej kapłankę Morra, która miała tu wezwana przybyć.

Ciekawe też jakiej pomocy mogą oczekiwać... nie wygląda jednak na to, aby ktoś zszedł z tego świata, może jakaś lokalna epidemia? "Przestałabyś ciągle gdybać, dowiesz się w odpowiednim czasie." - Wyobraziła sobie, jak jej Przeorysza mówi do niej. Taka sztuczka zawsze działała, nigdy nie szanowała nikogo bardziej od swojego mentora. To on podał jej pomocną dłoń, kiedy wydawało się, że nie ma dla niej nadziei. Wskazał jej drogę, którą kroczą wszyscy ludzie na tym świecie. I doskonale wiedziała, że nie wiedza może kosztować czasem wieczny spokój, dlatego nie spieszyło się jej poznawać tajemnicze szczegóły.

Uśmiechnęła się nieznacznie do zakonnika. Zdjęła swój kaptur, pokazując łysinę. Twarz miała pokrytą w piegach, oczy osadzone głęboko. lewe ucho było trochę nienaturalne, jakby mniejsze, w przeszłości musiała być ofiarą jakiegoś wypadku, gdyż widać na nim i na skroni kilka mniejszych blizn. Nieznacznie drgnęła, jej towarzysze dokładniej nie wiedzieli jak wygląda, na czas podróży chroniła się kapturem od pogody... i nie tylko.

Eliasz 16-10-2007 19:06

Lilawander siedział w tym czasie za murami klasztoru. Studiował nieznane pergaminy dzięki uprzejmości zakonników. Co chwila wzdychał i wzruszał się straszliwie studiując nieznane księgozbiory. Był tu od kilku dni i do tej pory nie był w stanie opanować wielości ksiąg, co rusz pomagał mu młody akolita – Otto – aby nie zagubił się w przestronnym księgozbiorze. Gdy skończył księgę – „O iluzji cienia” autorstwa Grafa von Smitha postanowił rozruszać kości i udać się na spoczynek, traf albo zwykły zbieg okoliczności sprawił, iż widział nowo przybyłych. W miejscu tym odróżniali się niczym ogień od wody, widać zrazu było, że to awanturnicy zwani też poszukiwaczami przygód. Elf miał nadzieję iż spotka ich w pobliskiej karczmie lub pokojach klasztornych gdyż chciał zamienić kilka słów z przybyszami, sam zamierzał niedługo wyruszyć w dalszą podróż a wiadomo było że lepiej z kimś jechać niż samemu po niebezpiecznych okolicach się błąkać.

Macharius 16-10-2007 20:40

Hrafn zmrużył oczy a potem rozszerzył je ze zdumienia. Odgarnął mokre włosy z czoła i założył je za ucho. Nigdy nie widział jednego z Wyniosłych choć przebywał w ruinach ich Miasta Filarów które leżało na południowym wybrzeżu mroźnej Norski, jego domu. Przypomniał sobie dni które spędził w prastarych ruinach wraz z paroma łowcami którym postanowił pomóc w polowaniu. Oczami wyobraźni zobaczył niebosiężne, białe filary stworzone przez mistrzów rzeźbiarskich tego wspaniałego ludu. To właśnie tam rozpalili ognisko i tam spali pomimo zimna. Słyszał kiedyś jak wioskowy wróżbita mówi że jest to miejsce święte, że rasa Wyniosłych zbudowała je na miejscu które bogowie ukochali. Sięgnął po lutnie na plecach i przeciągnął po jej strunach palcami, jakby na spróbę a potem zaczął grać powolną pieśń.

-I gdy wzburzone wody Morza Chaosu chciały pożreć biednego Darglinssona ujrzał on w oddali okręt biały niczym najczystsze śniegi Norski. Bogowie go uratowali! Olric nad nim czuwał! O mężny Darglinssonie zbawionyś! Oto bowiem na demonicznych falach zbliżał się lśniący okręt Wyniosłych którzy ustawili Miasto Filarów które uchroniło Kaerssonlingów w Czasie Zamieci! O waleczny Darglinssonie zbawionyś! Chyża arka Wyniosłych zbliżyła się do resztek wspaniałego "Gniewu Olrica" i zbawiła szybkonogiego Darglinssona!

Skald zamilkł i wpatrywał się w Wyniosłego jak urzeczony. W dzieciństwie uwielbiał słuchać o nich baśni oraz pieśni. Pomimo że nie żył w Czasach Zamieci wiedział doskonale że Miasto Filarów uchroniło jego lud przed Tzu'zallkamenem, Lodowym Władcą. Demonem który chciał pożreć ich dusze i złączyć w ciemności z upadłymi plemionami z północy. Mógł też zaśpiewać pieśń o jednym wyniosłym którego znał Asilnarze który zabił olbrzyma Berthloga. Jednak oznał że "Saga o Darglinssonie" będzie znacznie lepsza.
Hrafn schylił lekko głowę jakby w podziencę.

- Witaj o Wyniosły. Wspaniały wasz ród i wasze twory. Nigdy nie spodziewałem się że spotkam któregoś z was.

Eliasz 16-10-2007 23:49

Lilawander stał przez chwilę zdezorientowany muzyką śpiewem jaką przywitał go nieznajomy. "Miasto filarów??" Nigdy tam nie był, ale miał wrażenie jakby coś słyszał o tym miejscu wśród swego ludu, gdy jeszcze przebywał wśród swoich… Minęło już wiele lat nim stopa Lilawandra kroczyła wśród wzgórz i równin miasta jego pochodzenia, daleko za morzem.

"Wygląda na to ze ten człowiek darzy mój lud sympatią, warto to wykorzystać."


"Głowa wilka?? Pewnikiem wierzy w Ulryka, lub jakieś inne mroźne i zimne bóstwo. Tacy ludzie mają zahartowane ciała i duszę. Tyle dziwnych symboli… Najwyraźniej jakieś runy ochronne lub nawiązania do jakichś bóstw , może plemiennych?"

"Wyniosły" zbliżył się do przybysza. Młody smukły elf o prawie dwu metrowej wysokości, ubrany jak ranger, nic rzucającego się w oczy, szaro zielone ubranie podróżne, buty z jeleniej skóry tak jak i płaszcz. Nie miał widocznych pakunków czy broni z wyjątkiem niewielkiej torby przewieszonej ramię. Uważny obserwator dostrzeże, że pomimo młodego wieku elfa widać już na jego czole wiele bruzd świadczących o powadze i doświadczeniu.

- Witaj bardzie. Jestem Lilawander i tak proszę zwracaj się do mnie. Jak Ciebie zwą ?

- Dziękuję za przyjazne powitanie, dawno już z ust ludzkich nie słyszałem tak miłych dla mych uszu słów. Przyznaję iż Twoja gra nie mniejsze na mnie wrażenie wywarła. Gdzieś nauczył się tak operować lutnią? Imię nauczyciela winno być wymieniane przy każdej okazji by okazać mu wdzięczność i hołd. Jeśli Twa nauka sama z siebie wypłynęła tym większe gratulację, gdyż samemu bez wskazówek kunszt trudno osiągnąć.

- Mam nadzieję, że skorzystasz Panie z mojego zaproszenia na wieczerzę i przy jadle i napitku może raz jeszcze coś zagrasz i zaśpiewasz, gdyż w dzisiejszych czasach o sztukę trudno a gdy ktoś o artystę się otrze to zazwyczaj na chwilę jeno, zamiast na dłużej, bo i okazji czasem brakuje.


- Więc jak? Niedługo zbliża się pora jedzenia wśród zakonników. Z pewnością znajdziemy i dla siebie kąt i strawę. Uśmiechnął się do nieznajomego kończąc przywitanie.

Spojrzał pytająco na nieznajomego. Grajek od razu przypadł mu do gustu łaskotając czułe ego elfa. Rzadko wśród ludzi znajdował okazy które by równie przymilnie traktowały rasę jego. Większość w najlepszym humorze okazywała obojętność, nie raz spotkał się jednak z wrogością…

Goldfinger 18-10-2007 11:41

W milczeniu przyglądał sie swym dziwnym towarzyszom. Do czasu gdy postąpili wszyscy w stronę wnętrza murów. Gdzie ulewy było nie mniej, błoto, glina stanowiła idealną konsystencje wnętrzności Gustava. Był diabolo wyczerpany i głodny. Mimo to szedł razem z resztą wprowadzony przez jakże uprzejmego i przypadkowego brata zakonnego. Oglądał wnętrze budowli w tak nietypowym miejscu. Sprawdzał szczegóły. Usilnie walcząc z konającym żołądkiem. Myśl ciepłego miodku i zupy wypełniała jego umysł. Pewnie dzięki temu dotarł aż tutaj.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:03.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172