Waldemarrzekł: - Urodziłem się pod znakiem Pasa Grundiego- faktycznie wszystko się sprawdziło, zostałem zwadźcą, a co za tym idzie nie raz i nie dwa walczyłem i jak widać, skoro żyję, wygrywałem. Waldemar wygląda jak każdy mężczyzna po trzydziestce z tą różnicą, że ma trochę większe mięśnie i jest trochę szybszy oraz zwinniejszy niż przeciętny mężczyzna. Włosy ma kruczoczarne, jest średniego wzrostu i przeciętnej budowy. |
Dan powiedział - Urodziłem się w Marienburgu. Z pewnych powodów, o których wolę nie opowiadać, zostałem... hmm... jak by to ująć? Płatnym zabójcą. Mordowałem ludzi w ich własnych łóżkach, szybko, bezboleśnie. I jak dotąd, mnie nie schwytano. Mam nadzieje, że zaspokoiłem Pańską ciekawość? Dan jest szczupłym, niskim mężczyzną. Cechuje go spora siła fizyczna i bardzo wysoka zwinność i zręczność. Ma czarne włosy i bladą skóre. |
Kapłan spojrzał na Dan'a z ukosa. - Rozumiem, że zabijasz ludzi na zlecenie. I przyznajesz się tak otwarcie? Niebywałe, co to za miasto. Nie wiem czy wiesz, ale to jest karalne, nawet całkiem srogo, nie masz daleko do placu wisielców... Powinienem od razu wezwać strażników i Cię zakuć! Rozglądnął się po reszcie uczestników. - Dalej mamy naukowca. Dobrze, bardzo dobrze. Niewątpliwie się przydasz. I Szampierza. To, że jeszcze żyjesz dobrze o tobie świadczy, będziesz zapewnisz dobrą ochronę. Raz jeszcze jego wzrok spoczął na Dan'ie. - A co z Tobą, Skrytobójco. Jak uważasz co zrobię z Tobą? |
Dan dosyć krzywo uśmiechnął się, jego i tak blada twarz stała się niemal biała. W tym uśmiechu nie było wesołości. Spojrzał kapłanowi prosto w oczy i powiedział - Prawdopodobnie spróbuje mnie Pan schwytać, wysłać na mnie strażników lub po prostu zabić. Od razu jednak mówię, żę nie przyjmuje zleceń od ludzi niecnych lub od szeroko pojętych przestępców. Tacy są najczęściej moimi celami, gdyż to na nich spada ludzki gniew, i to właśnie ich śmierci pragną ludzie. Dodam też, że zostałem skrytobójcą z powodów osobistych, a nie dla zarobku. Tymi zdaniami, mówiąc powoli i spokojnie, Dan odpowiedział na pytanie kapłana. Po krótkij chwili ciszy dodał : - Nie jestem na pewno gorszy od tych głupców w szatach, a na nich nie wykonano żadnego wyroku. |
Waldemar przyglądał się całej kłótni i rzekł tylko: - Jeszcze nie wykonany, przynajmniej póki nie będą głosić herezji - po tych słowach zwrócił się do kapłana: - Powszechnym wiadomo jest, że tacy jak on - Tutaj wskazał na Dana - są w Imperium. Mam chorego ojca i pieniądze są mi potrzebne dlatego też ponownie zapytam o cenę, jeśli będzie trzeba to udam się sam w pojedynkę, a jak chcecie go powiesić to cóż... może i on ze szlachetnych pobudek został skrytobójcą, tego nie wiem, jednak już prawu, niezwykle sprawiedliwemu zresztą, oddam wyrok. Ja tymczasem nadal czekam na ofertę - po tych słowach Waldemar spokojnie czekał odpowiedzi kapłana. |
Kapłan opadł się na chwilę przymykając oczy, wyraźnie nad czymś myślał. Po chwili spojrzał na Dana. - Nie wyczuwam w twym głosie kłamstwa, Skrytobójco. Puszcze Cię, lecz zważ, że przyjdzie czas rozliczyć się z twych poczynań. Chociaż teraz działać będziesz w słusznej sprawie, to Ci niewątpliwie pomoże... Teraz zwrócił swą okrągłą i brodatą twarz w stronę Waldemar'a.. - Finanse, tak... Oczekuję propozycji ile sobie liczycie za pomoc w tej sprawie? Zapadła kompletna cisza w pomieszczeniu. |
Waldemar zamyślił się chwilę. Po tej krótkiej chwili milczenia odrzekł do kapłana: - Wasza ekscelencjo, za pojedynek płacą mi sporo, piętnaście sztuk złota. Tutaj cena musi odpowiednio wzrosnąć, gdyż nie wiadomo co stanie nam na drodze. Mając na uwadze dobro Imperium wszakże nie mogę się zgodzić na zdzierstwo dlatego przyjmijmy, że całe zlecenie potraktuje jak pojedynek i prosiłbym o piętnaście sztuk złota. Zapewniam, że pieniądze nie pójdą na chętne dziewki czy trunki wszelakie lecz na chorego ojca. Dlatego pragnąłbym piętnaście sztuk złota dostać za to zadanie oraz zapas prowiantu. - po tych słowach czekał na resztę towarzyszy. |
Dan myślał przez chwilę, a potem zaczął po cichu wyliczać - Możliwość spotkania wielu wrogów, hmm, zlecenie zdobycia informacji, ewentualne nieprzyjemności... No i droga... Potem spojrzał na kapłana i powiedział, teraz już głośno - Sądze, żę mój towarzysz ma rację, 15 sztuk złota powinno wystarczyć. Od razu Pana zapewniam, że pieniądze nie pójdą na, no, pracę, tylko na podróż i pewne usługi w Marienburgu. |
- Jesten Kislevczykiem, nie robię tego dla Imperium. Ale wiem, ze tu nie chodzi o politykę, ale o walkę z Chaosem, a to mym ziomkom nieobce. Poprszę więc, nie zarządam: w Altdorfię będę musiał uzupełnic zapasy i odczynniki, muszę coś jeść, w czymś chodzić, czymś się bronić. Jeżli dostnę prowiant, za jakieś 30 koron powinienem kupić wszystko, czego potrzebuję. Wiem że to wiecej niż proszą moi towarzysze, ale jak mówiłem: potrzebuję na składniki eliksirów i jedynie proszę. Aleksiej spojrzał na kapłana poczciwymi, szczerymi oczami. To nie jest byle jakie zlecenie, nie wolno rzadać za nie pieniędzy |
W ciszy Kapłan rozważał przez chwilę Wasze propozycje. Po chwili wstał przechadzając się po pokoju. - Spodziewałem się wyższych propozycji... Ale zrobimy inaczej. Dostaniecie ode mnie po 10 sztuk złota, jako zaliczkę. Kolejne 30 po ukończeniu zadania. Sami rozumiecie, nie mogę płacić Wam całości z góry. Podszedł do biurka wyciągając niewielką kartkę kładąc ją przed Wami. - Podpiszcie się, to umowa o wykonanie zadania. Te pieniądze są państwowe. Mam nadzieje, że potraficie pisać. Jeśli nie wystarczy podpis x'em. Podał wam pod rękę niewielkie pióro. W tym czasie nalał sobie następny kubek wywaru po czym usiadł tak jak wcześniej przed Wami. - Co do ekwipunku na podróż. Daleko nie macie. Co potrzebujecie na tą misję. Konkretnie proszę, łącznie z ilościami. Możecie też zabrać po jednej sztuce wybranej broni. Kapłan wyciągnął małą kartkę gotów spisywać to co potrzebujecie. Spojrzał na Was wyczekująco. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:38. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0