lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   W służbie J. M. Kanclerza Justusa von Reichermanna hrabiego de Midern (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/7417-w-sluzbie-j-m-kanclerza-justusa-von-reichermanna-hrabiego-de-midern.html)

Puzzelini 27-07-2011 05:35

Nie mogąc pohamować gonitwy myśli czym lepiej od razu się zająć, Ushi ciągnęła stopę za stopą do pokoju z przyłożoną dłonią do czoła. Gdy otworzyła drzwi do swojego pokoiku przystanęła i westchnęła widząc jakiż to bałagan zrobiła gdy wysypywała zawartość torby...
Zdjęła niemal machinalnie torbę z ramienia i już, już niemal upuściła ją na ziemię wpatrzona w kupkę "niezwykle przydatnych, kobiecych rzeczy".
"Niemal", ponieważ w ostatniej chwili jej paluszki zacisnęły się na grubym rzemieniu..."przecież nie chcemy by cokolwiek ze środka ucierpiało!".
Przysiadła na brzegu łóżka i niemal z nabożeństwem wyciągnęła z ów torby swoje nowe, małe cudo. Jednym ruchem dłoni rozgarnęła "kupkę" pokrytą pergaminami i odnalazła niezbyt wielkie pudełeczko w którym trzymała swoje ozdóbki. Otworzyła je, dołożyła perły...
- Tak, będzie trzeba kupić większe... - mruknęła do siebie, po czym zerknęła na pergaminy. Totalny nieład.
Zaczęła je zbierać, a przy tym przeglądać. Jeden wpadł Jej nawet w oko - uśmiechnęła się do siebie. Lubiła tę piosnkę. Może i by nadawała się na występ?
Uniosła ku niebu swe spojrzenie po czym z namysłem zanuciła trzy wersy pierwszej strofki, chwyciła lutnię i odegrała kilka dźwięków... skrzywiła się nieco, gdy jeden nie zabrzmiał prawidłowo. Przymrużyła oczęta i machinalnie zajęła się dostrajaniem instrumentu. Nie trzeba mu było wiele, wszak stara się by był gotowy nawet i do nagłych sytuacji.
Myśląc o wieczornym koncercie, jej myśli dobiegły teraz do stroju. Uśmiechnęła się do siebie (gdyż same przygotowania sprawiały elfce wiele przyjemności) i wyciągnęła ciemną, doskonale na niej leżącą tunikę, która sięgała jej lekko poniżej kostek. Sznurowana była z przodu, od dekoltu do połowy ud. Ramiona miała lekko odsłonięte, jednak niezbyt grube szeleczki skutecznie utrzymywały ją na miejscu. Rękawy opięte do łokcia - później rozcięcie pozwalało materiałowi poruszać się we własnym rytmie. Przynajmniej przydługawy materiał nie plątał się gdy grała, i w sumie już kiedyś stwierdziła że mogła by nazwać ją nawet suknią - gdyby nie fakt, iż pod spodem nosiła spodnie...
Gdy przyszła służba powiadomić o kąpieli przewiesiła strój na krzesełku, po czym zażyła odpowiedniego długiego relaksu.
Tak, tego Jej brakowało!
Do pokoiku wróciła w wyśmienitym humorze. Przegrzebała stosik na łóżku i wynalazła grzebień którym starannie wyczesała włosy. Spinkami upięła włosy w "artystyczny-nieład" - kok, gdzie tu i tam zbłąkany kosmyk pieścił jej szyję. Zadowolona z uczesania, kątem oka spojrzała za okno i dostrzegła, aczkolwiek, mogło jej się wydawać - że jest już popołudnie. Nie zdziwiła by się iż nie czuła potrzeby zjedzenia obiadu. Wszak nie jadała przed koncertami lub jakimiś szczególnymi wydarzeniami. Czasami wiązał jej się "supeł" w brzuchu i nawet nieświadomie, ale nie sięgała po jedzenie.
Sięgnęła za to po "suknię" i zajęła się sznurowaniem. Cały ten proceder zabierał jej trochę czasu, ale za to efekt świetnie dopasowanej kreacji był dla elfiej dziewczyny doskonały.
Wreszcie gdy ubrała się całkowicie, sięgnęła po perły i zawiesiła je na szyi.
- Tak jak myślałam... Cudowne... - pochwaliła się, przeglądając w lusterku.
Mimowolnie zachichotała.
- Ale z Ciebie głuptas dziewczyno - szepnęła, świadoma swych słabostek co do świecidełek, które wpadały jej w oko. Do tego wszystkiego dołączyła jeszcze bransoletki które zakupiła wczoraj rano.
I znów przysiadła na łóżku. Odłożyła na bok pergamin z nutami na dzisiejszy wieczór, po czym zajęła się uprzątaniem "kupki" i umieszczaniem rzeczy na powrót w torbie.
Broszkę dla Helgi odłożyła na bok zastanawiając się czy ów dziewczynie się spodoba i sprawi choć ciut przyjemności...

Charlotte 05-08-2011 10:57

Helga przez chwilę szła zamyślona. Jakimś cudem nie dotarły do niej słowa Faethora . Zastanawiała się czy Miriam może być Yaddadleą... pewnie tak. Miriam Złota miewała swoje tajemnice.

Dopiero po chwili dotarły niej słowa elfa ... zakupy. Oczy Helgi błysnęły niczym gwiazdy. Jak każda białogłowa kochała zakupy, przeglądanie fatałaszków i dobieranie różnych dodatków.
- Pewnie! Masz rację przyjacielu - musimy nabyć jakieś odpowiednie stroje. Chętnie pomogę Tobie w doborze czegoś odpowiedniego. Mam nadzieję, że i Ty mi coś doradzisz w tej materii. Co prawda Helga nie wiedziała do końca w jakich strojach gustują elfowie i elfki ale postanowiła posłużyć się całą swoją wiedzą, gustem i smakiem by dobrać odpowiednie stroje i dodatki.

Dziwnym trafem dość szybko trafili na stoisko z męskimi ubraniami. Jeden ze strojów wpadł w oko Faethorowi. Helga szepnęła mu na ucho:
- Potargujemy się nieco. Udawaj, że interesujesz się innym strojem niż ten...
Helga i Faethor obejrzeli kilka innych strojów i dzięki namowom Helgi wybrali jeden, którego wygląd sugerował na astronomicznie wysoką cenę. Ich wybór i informacje co do ceny potwierdził sprzedawca. Helga marudziła i wybrzydzała niczym urodzona arystokratka. Sprzedawca niechętnie nieco obniżył cenę... Helga jednak nadal nie była zadowolona. Po chwili podeszli do wybranego przez Faethora stroju. Cena stroju była o wiele niższa niż się spodziewali oboje.

Helga i tym razem targowała się mocno. Dwa razy sugerowała, że odchodzą do innego stoiska. Udawała obrażoną i strzelała "focha". Sprzedawca, niczym rodowity mieszkaniec Arabii, sugerował, że Helga i Faethor ograbiają go w biały dzień, że zabierają jego dzieciom i wnukom jedzenie od ust. Trzeba dodać uczciwie, że sprzedawca miał ledwie około dwudziestu wiosen i na posiadacza wnuków nie wyglądał. Koniec końców kupujący i sprzedający dobyli targu.

Chwilę później udało się im odnaleźć odpowiednią suknię dla Helgi.




Suknia była przepiękna. Oczy Helgi błyskały na jej widok tysiącem iskier i gwiazd. Odruchowo popatrzyła na Faethora.
- I jak myślisz? Będzie mi w niej do twarzy?
Po krótkiej chwili, gdy elf odpowiedział, Helga zapytała o cenę innej sukni i pięknej broszy. Targując się niemiłosiernie, marudząc i strzelając fochy, Helga w końcu dobiła targu. Wybrała też kilka twarzowych dodatków, które podkreślały jej oczy.

Toho 26-08-2011 14:04

Ushi, Helga et Faethor

Karczma Dębowy Liść oraz Kancelaria

Ostatecznie, koniec końców nadszedł czas w którym świat się zmienia, słońce zachodzi, a wódka się kończy, jak zwykle wódka kończy się pierwsza. Ale sic moi mili, jeszcze nie czas, przynajmniej jeszcze nie.

Ushi powoli przeglądała różne rzeczy, starając się wybrać te w których, jej zdaniem, zniewoli umysły i posiądzie wolę słuchaczy. Oczywiście za każdym razem główną rolę w jej stroju grały owe przepiękne perły. Nie wiedzieć czemu już samo ich ubranie przynosiło ogromną satysfakcję. Ushi zdawało się, że po ich ubraniu świat zwalniał i patrzył, niczym wół w przysłowiu, zadziwionym okiem na jej piękne perły - na nią.
Przeglądanie fatałaszków zapewniło jej nieco spokoju ... uspokoiła gonitwę myśli. W jej głowie powoli krystalizowały się słowa i nuty, takty i kuplety. Gdzieś w głębi świadomości i nieświadomości rodziła się melodia ...

Całkiem bezwiednie, nie całkiem ubrana Ushi, podeszła do biurka, chwyciła pióro i równie bezwiednie zaczęła kreślić nuty...




Nakreśliwszy niepełne trzy linie spojrzała na nie krytycznie. Wzięła lutnię i zagrała. Skrzywiła się nieco. Pomyślała sobie, że ostatnie takty koniecznie musi zmienić ... ale nie teraz. Odruchowo spojrzała za okno i na świecę odmierzającą czas...
- Wszelki duch! szepnęła bezwiednie martwiąc się o Helgę i Faethora. Na dworze ciemniało. Świeca wskazywała, że do koncertu zostało niewiele, ale to bardzo niewiele czasu. Ushi usiadła i by nieco zmniejszyć swe nerwy zaczęła ćwiczyć wprawki na lutni - by rozgrzać stawy i ukoić nieco nerwy.

Helga i Fethor nabyli swoje ostatnie zakupy. Krytycznie obejrzeli swoje stroje i przekonani o ich dobrej jakości i niezłej prezencji uregulowali rachunki - łącznie suknia Helgi i ubranie Faethora kosztowało uch 2zk 12ssz 7mp - dużo i jednocześnie mało jak na tak gustowne stroje.
W drodze do Dębowego Liścia - oboje głównie milczeli. Poniekąd wynikało to ze zmęczenia rytuałem u Miriam, poniekąd wrażeniami całego dnia i świadomością, że zadanie od kancelarii może wcale nie być aż takie łatwe.
Spojrzawszy na słońce chylące się już mocno nad horyzontem przyspieszyli kroku. Oczywiście ich chęci dotarcia do karczmy poniekąd spełzły na niczym, ponieważ musieli przejść przez targ pełen ludzi. O dziwo, pomimo dość późnej pory targ był wypchany po same brzegi. Cały plac zajmowali różni kupcy, trubadurzy, śpiewacy, żonglerzy i pijani żacy. Do tego pełno było straży miejskiej i cechowej. Rzecz jasna co jakiś czas ta czy inna atrakcja wpadała w oko Heldze czy Faethorowi - wówczas ich nogi nieświadomie zwalniały tempo. Raz czy dwa - chyba tylko cudem - ochronili swe kieski przez zakusami złodziei.

W końcu obydwoje dotarli do karczmy. Otrzepali swe ubrania z kurzu. Helga zamówiła piwo i kąpiel dla obojga - rzecz jasna osobną. Faethor był tym nieco zdziwiony, ponieważ wiedział, a raczej wyczuwał swym nosem, że większość ludzi kąpie się od "wielkiego dzwonu". Gdy weszli na górę ich Ushi uradował się bardzo na ich widok. Wyściskała serdecznie oboje. Helga obcałowała na powitanie Ushi niczym dawno nie widzianą przyjaciółkę.
Rzecz jasna bystrym oczom Ushi nie umknęły sprawunki Helgi i Fathora. Podobnie Helga i Faethor dostrzeli przepiękne perły na szyi przyjaciółki. Faethor poczuł gdzieś w głębi delikatne wirowanie mocy. Być może było to tylko zmęczenie i piwo wypite po przyjściu do karczmy, a może i nie ...

Rzecz jasna wszyscy byli ciekawi co i jak się udało. Ale Ushi zarządziła by Faethor i Helga umyli się - bowiem w czasie ich powitań przyniesiono wodę, ług i brzozowe witki. A ona zaoferowała się, że zamówi coś niewielkiego do przegryzienia przed drogą. Helga i Faehtor poszli dokonać ablucji po całym dniu ... Będąc w drewanianych baliach w pachnącej ługiem oraz brzozą wodzie usłyszeli pukanie do drzwi...
- Proszę wejść ... zabrzmiał głos Ushi
- Z Kancelarii pismo mam. Dla acanki Helgi, Ushi i acana Faethora. W sprawie konkursu - wraz ze stosownymi zaproszeniami.
- A ... jasne. odparła Ushi. Odebrała list adresowany dla całej trójki i wręczyła nieco drobnych gońcowi.
- Podziękować pięknej acance, podziękować pięknie. w ukłonach dziękował goniec i po chwili wyszedł. W pokoju zapanowała cisza.

Po kąpieli, przy wspólnie jedzonym posiłku, Faethor wręczył dziewczętom prezenty. Obydwie podziękowały i odwdzięczyły się pocałunkami. Faethor czuł jak palą go policzki -mimowolnie czerwieniejące się. Dziewczęta albo tego nie zauważyły, albo udały że nie widzą. Także Helga przekazała Ushi niewielki drobiazg, a Ushi odwdzięczyła się podobnym. Obydwie podziękowały sobie nawzajem i niczym sroki - bliźniaczki oglądały prezenty z błyskiem w oku.
Po chwili Ushi pochwaliła się naszyjnikiem i bez oporów pokazała go Heldze, która chwyciwszy go chciwie niczym sroka obejrzała z każdej strony i westchnęła z nuteczką (coś mniejszego od nutki) zazdrości. Fethor oglądając sznur pereł znów poczuł dziwne zawirowania ... Nieco później Helga nie wytrzymawszy napięcia pokazała Ushi swą suknię i zapytała:
- I jak? Mam nadzieję, że pasuje.
Oczywiście - mimo protestów Faethora, co prawda nie za mocnych, nie obyło się bez obejrzenia stroju elfa. W tak zwanym międzyczasie każdy opowiedział co i jak.

Helga i Fethor dość delikatnie, by nie niepokoić zbytnio Ushi, opowiedzieli o rytuale Miriam Złotej oraz o tym, że raczej Pani Anny poszukiwać nie będą. Raz, że osoba, której boi się sam demon, może być zbyt potężna i niebezpieczna, a dwa, że czas ich gonił i nie mieli kiedy... A po koncercie może być zbyt późno ...za wiele było w tym pytań, a za mało odpowiedzi.

Pod koniec posiłku, przy winie i miodzie pitnym Ushi otworzyła list od kancelarii. List zawierał trzy imienne zaproszenia wypisane kształtnym pismem na kredowym, czerpanym, ozdobnym papierze zaopatrzonym w pieczęć kancelarii i podpisy samego kanclerza Justusa von Reichermanna hrabiego de Midern i podkanclerza Eickmara. Do zaproszeń dołączono niewielki list opatrzony pieczęcią Kancelarii i pieczęcią van Eickmara:

Cytat:


Moi drodzy!

W niniejszym kopercie powinniście znaleźć trzy zaproszenia. Po jednym dla każdego z Was. Ale nie o tym chciałem wam pisać, lecz nieco o samym konkursie i jego organizacji.

Wasze zaproszenia są jednocześnie biletami na konkurs. Wasze miejsca to poziom I (niedaleko sceny). Stamtąd będziecie mieli dobry ogląd na całość konkursu. W razie czego ja mam miejsce na poziomie II - drugie piętro, balkon Kanceli. Pokażcie to pismo, a was wpuszczą.

Sam konkurs, z uwagi na dużą liczbę uczestników podzielon został na części i tak:
1. Na sam początek wystąpią tegoroczni absolwenci naszej szkoły muzycznej im. Heinricha Wergnera.
2. Występy kuglarzy, żonglerów i sztukmistrzów.
3. Krótki antrakt - przerwa na zmianę scenografii i przygotowanie się muzyków.
4. Występy śpiewaków, bardów i recytatorów - w tej części konkursu bierze udział Panna Ushi Ysabel Shivarr. Jest czwarta w kolejności wystąpień.
5. Krótki antrakt.
6. Prezentacja automatonu - szachisty.
7. Obrady jury. W skład jury wchodzą: przedstawiciel Kanclerza (Ja), rektor szkoły muzycznej J.M. Feliks van Rüssel, Liland de Essel (znany szutkmistrz i żongler oraz zapaśnik). Jury wydaje werdykt nominując zwycięzcę oraz 2. i 3. miejsce w każdej z kategorii.
Karol van Eickmar

W końcu z daleka dobiegły pierwsze dzwony - znak, że najwyższy czas się wybrać do Kancelarii. Cała trójka pospiesznie ubrała się, wyfiołkowała najlepszymi perfumami i przygotowała do drogi. Rzecz jasna zarówno Helga jak i Faethor nie omieszkali zabrać broni. Helga schowała swój zagięty sztylet na pasie, tuż poniżej linii piersi, wypolerowała swój medalion. Jego wygląd ponownie urzekł Faethora.

Poprawiwszy ostatnie elementy stroju oraz upewniwszy się, że wszystko jest w najlepszym porządku cała trójka wyszła. Dojście do Kancelarii zajęło im nieco więcej czasu niż poprzednio - wynikało to z faktu, że starali się unikać kałuż, ścieków, ochlapania i opryskania. Budynek kancelarii został ozdobiony licznymi girlandami na okazję konkursu, w rogach budynku zapalono liczne kosze oświetlające ciemność. Każdy z gości był ubrany dość elegancko i gustownie, stosownie do swych możliwości. Dało się poznać, że goście Kancelarii to głównie bogatsi mieszczanie oraz szlachta rozmaitej maści. Przed drzwiami stali elegancko ubrani kanceliści z pochodniami w dłoniach.
Przy drzwiach stał rycerz o nieznanym całej trójce herbie.




Rycerz grzecznym gestem i tonem poprosił o zaproszenia. Obejrzawszy je nieco pobieżnie skierował całą trójkę dalej mówiąc:
- Pierwsze piętro, wielkie dębowe drzwi. Tam dalej Państwa pokieruje służba kancelaryjna. Życzę miłego wieczoru.
Na piętrze stało mnóstwo służby z różnymi drobnymi poczęstunkami - winem, piwem i przegryzkami. Gdy tylko na szczycie schodów pojawiał się ktoś z gości podchodził do niego ktoś ze służby i ponownie sprawdzał bilet - a następnie instruował gdzie są miejsca
-Na parterze, miejsca w rzędzie oznaczonym z brzegu żółtą muszlą padło do trzech urodziwych pań przed trójką bohaterów.
-Na parterze, miejsca w rzędzie oznaczonym z brzegu niebieskim słońcem. usłyszeli gdy podali bilet służącemu. Widocznie miast numerów, gdy nie każdy umiał czytać, Kancelaria ozdobiła rzędy różnymi znakami.

Helga, Ushi i Faethor przekroczyli drzwi i ujrzeli przepiękną galerię schodów prowadzącą w dół oraz w górę.




Powoli zaczęli schodzić w dół na parter. Zaraz przy schodach znajdował się rząd oznaczony zielonym kwiatem wymalowanym na drewnianym kwadracie, dalej był rząd oznaczony różowym stołem, itd. Poszukiwania ich rzędu trwały zdaniem Faethora całą wieczność. Gdy dotarli do swego rzędu ujrzeli całą scenę. Faethor zauważył, że między nią, a pierwszym rzędem znajduje się sporo miejsca, które można wykorzystać np. do tańca.

Romulus 10-10-2011 08:30

Elf kroczył z dłonią na sakiewce - lepsze to wszak niż spacerować z dłonią na rękojeści długiego noża, co nader dobitnie zwracało uwagę. Tęskne spojrzenie rzucił w kierunku składu handlowego w którym znajdował się jego wymarzony łuk, gdy obok przechodzili - łuk był piękny i nawet wrażenia całego dnia nie odebrały mu chęci ujrzenia go ponownie. I zakupu. Machnął jednak ręką - pieniądze przydadzą się w Hirschenstein a jeszcze zdobędzie odpowiednią broń. Zdobędzie, bowiem nie miał nic przeciwko wykorzystaniu zdobycznego oręża. Złodziejem nie był, toteż nie zabrał piramidki z biurka w Kancelarii, był jednak pewien że prędzej czy później wyposaży się odpowiednio.


Faethor szedł obok Helgi i zerkał na nią co i rusz. Oczywiście wtedy gdy nie rozglądał się w poszukiwaniu amatorów cudzych mieszków. Zastanawiał się nad jej słowami posłyszanymi w Krwawej Kiszce:
"Wiesz ... zakochałam się ... Zakochałam się w pewnym czaromiotaczu i mieszkałam z nim przez pewien czas... dość szybko okazało się, że moje zakochanie było jedynie zauroczeniem. Ale polubiłam tego drania. Niestety obecnie musiał wyjechać z Altdorfu..."

Pamiętał wyraz jej twarzy gdy mówiła o czarodzieju i miał wielką ochotę dowiedzieć się jeszcze tego i owego. Zaraz zdusił jednak zapędy by wypytywać o tak osobistą sprawę, zagadnął dziewczynę na zupełnie inny temat:
- Co Miriam miała na myśli, kiedy nazwała mnie "Vitatorem albo innym aegisem"? Nie spotkałem się z takim określeniem... -
nieco zakłopotany wzruszył ramionami, wyjaśnił po sekundzie - Elfowie nie uczęszczają do Imperialnych Kolegiów magii, stąd moja niewiedza i pytanie.
Helga uśmiechnęła się machinalnie słysząc pytanie Faethora.
-Z tego co pamiętam vitator czy aegis to czarodziej, być może oznaczają one jakiś szczególny rodzaj czarodzieja? Nie jestem pewna. Nie wiem skąd pochodzą te słowa. Kiedyś pytałam Miriam o te sprawy. Za żadne skarby nie chciała mi powiedzieć ... Wiem, że kiedyś wymknęło się jej
słowo Assakasuna.
- Wiesz? Jestem uparta. Szukałam dość długo - dowiedziałam się tylko, że to było miasto. Może Ty wiesz coś więcej?
- Zapytała niespodziewanie Helga.
- Nie, Helgo, nie znam tego słowa. Pochodzę z miejsca gdzie wieści dochodzą dość ... sporadycznie - przyznał niechętnie. Umiejętności magów z Fuin Loren z konieczności koncentrowały się na przeżyciu, tak samo jak podporządkowane temu było życie całej społeczności. Niewiele czasu zostawało na plotki i zbieranie strzępków wieści ze świata. Ale właśnie po to tutaj był, w Altdorfie, więc przyjrzał się ciekawie dziewczynie. Nadal zastanawiała go jej znajomość z Miriam, jak Helga na nią trafiła - albo na odwrót, jak Wyrocznia ją odszukała. Ale to nie było miejsce do rozprawiania na temat magiczki, powściągnął więc ciekawość. Później.
Rozglądał się po gwarnej i tłumnej ulicy. Niemal nie sposób było na kimkolwiek na dłużej wzrok zawiesić w gęstej ciżbie. Nic dziwnego że rzezimieszki czuli się tu jak ryby w wodzie. A to dało mu do myślenia, przysunął się bliżej do wojowniczki.
- Helgo, Twoja przyjaciółka powiedziała że dopóki masz na sobie medalion, przez siatkę Ath'ma nie możemy być śledzeni. To dobrze, ale nie oznacza to że wprawny złodziejaszek tutaj czy łowca w ostępach nie mógłby za nami podążać. Co o tym myślisz? Powinniśmy chyba zachować ostrożność...
- nuta niepewności pojawiła się w jego głosie.
- Drogi Faethorze - Helga uśmiechnęła się ponownie - w tym tłumie i tej ciżbie łacno by schować kompaniję wojska, a co dopiero jednego człowieka, któren zna się na rzeczy. Helga odpowiedziała nieco żartobliwie, ale widząc że nie bardzo pociesza Faehtora oraz, że nie za bardzo uspokaja jego wątpliwości dodała nieco innym tonem - Mam baczenie w tej sprawie. I jestem prawie pewna, że nikt za nami nie idzie. Rzecz jasna mogę się mylić - więc dobrze będzie zachować ostrożność. A propos! Może znasz czar, zaklęcie - cholibka jasna, pomniałam nazwy - który sprawia, że wtopilibyśmy się w tłum?
Niestety Faethor nie znał takiego zaklęcia. Owszem słyszał o takowym pobierając nauki teorii i historii magii. A sama wiedza o istnieniu zaklęcia bez znajomości słów i gestów jego aktywacji jest niewielką pociechą...
- Zresztą nawet gdybym poznał słowa czy gesty to i tak musiałbym je przećwiczyć - a do tej pory nie miałem potrzeby go poznawać - westchnął i dodał gwoli wyjaśnienia, choć jeśli się nie mylił już o tym wspominał - dopiero się uczę.
Westchnął w duchu. Przy jego warunkach fizycznych byłby dobrym wojownikiem. Ale magowie bardziej byli potrzebni jego społeczności niż wojownicy.
- A Ty jesteś kobietą o wielu, zadziwiających talentach - dodał żartobliwie, a może i nie?

Po chwili milczenia Helga odpowiedziała -
Mogłam porozmawiać o tym z Miriam. Wiem, że ma na składzie kilka amuletów pozwalających nieźle utrudnić śledzącemu życie.
Faethor przemyślał to przez chwilę i skinął głową z uznaniem.
- W Hirschenstein byłyby jak znalazł, kto wie gdzie będziemy musieli się dostać czy wręcz wkraść. Tylko ciekawe czego tym razem Miriam by sobie zażyczyła - nie sądzę by po ... dzisiejszym seansie była skłonna nisko wycenić taką uprzejmość względem nas.
Miał pewien pomysł - zastanawiał się czy nie porozmawiać ze swoim kuzynem zamieszkałym w Altdorfie ale to musiało poczekać do następnego dnia.

Puzzelini 16-11-2011 16:38

Dotarli w końcu do karczmy i przywitali się z Ushi, z ulgą że była bezpieczna w karczmie i miała choć odrobinę czasu na przygotowanie się. Nie było jednak okazji pogawędzić leniwie, pospiesznie zaczęli się szykować na bal, ponieważ tego czasu naprawdę zaczęło im brakować. Wręczył dziewczętom kupione wcześniej prezenty, kiedy zaczęły się wymieniać drobiazgami. Przyjrzał się perłom Ushi. Coś w nich go zastanawiało ale nie miał możliwości ich przebadania, a do jutra chyba nic się nie stanie, jeśli będą ozdabiały szyję panny Shivarr.



Faethor odwrócił grzecznie wzrok od rozdziewającej się Helgi, rozebrał się metodycznie i wszedł do balii, mruknął gdy zdał sobie sprawę że naczynie nie jest obliczone na wysokiego na cztery łokcie dryblasa. Jakoś się jednak pozginał i zaczął ablucje powęźlonego niczym rzemień ciała. Miał wielką chęć spojrzeć na Helgę zajętą podobnymi czynnościami co i on, nacieszyć oko widokiem jej wdzięków, ledwo jednak zerknął przypomniał sobie jak zareagowała na żart o całusie i chętka na podglądactwo jakoś mu przeszła - ostatnie czego potrzebowali to niesnaski pomiędzy ich trójką, tak dobrze się dogadującą. To już lepiej spieszyć na bal i tam cieszyć się towarzystwem obu ślicznotek. Zamiast więc robić sobie próżne nadzieje zajął się przygotowaniem do wieczoru. Ciekawiło go czy panna Shivarr jest z kimś związana. W zasadzie, nie było na co czekać...
- Ushi, czy jest ktoś kto zdobył Twoje serduszko? - zagadnął z uśmiechem gdy już przyodział się i siedzieli przy posiłku - poznamy może tego szczęściarza w trakcie balu?

Ushi cierpliwie czekała, aż Jej przyjaciele przygotują się do wyjścia, przy stoliku w "saloniku". Rysowała zgrabnym paluszkiem tylko sobie znane znaki czy rysunki jakie miała na obrazie w pamięci na blacie przed sobą, drugą zaś dłonią podpierała kształtną elfią bródkę. Ona jako jedyna podziękowała za posiłek. Wszelkie próby namowy kwitowała wzruszeniem ramion, czy słowami "nie mam ochoty".
Więc koniec końców gdy Faethor i Helga pałaszowali w najlepsze - Ona sączyła winko.
Pytanie elfa sprawiło, iż brwi Ushi podjechały do góry, lecz głowa pozostała dalej oparta na dwóch palcach z lewej dłoni, a większą część jej ust przysłaniał paluszek serdeczny wraz z pozostałymi.
Przechyliła lekko głowę przenosząc swe spojrzenie na elfa, po czym uśmiechnęła się lekko.
- Nie wiem, może go poznamy... - odpowiedziała, po czym upiła łyk z kielicha.
Faethor pokiwał głową - nie byłoby w tym nic dziwnego jeśli wśród nieustannie adorujących pannę Shivarr znajdował się ktoś na kim jej zależało. Ale tu by już wkraczał pytaniami w sferę uczuć, więc tak jak w przypadku Helgi zmienił temat.
- Bardzo się denerwujesz przed występem? - zapytał jeszcze raz dotykając pierścienia.

Helga spojrzała badawczo na Ushi. Z jej oczu i postawy bez trudu można było wyczytać, że wprost zżera ją ciekawość. "Kim może być ów on?" przemknęło przez myśl Hegli. Niestety samo wspomnienie o zakochaniu pchnęło myśli Helgi ku temu, który musiał udać się na wyspę Thay. Mimo upływu czasu, mimo, że miłość do niego nieco wyblakła i przygasła - Helga nadal miała ku niemu słabość, czuła miętę przez rumianek. Gdzieś bezwiednie w jej oczach zakręciły się niewielkie łezki.

- Nie, nie wiem ... Może - odpowiedziała Ushi i uśmiechnęła się po plątaninie słów do elfa - W sumie bardziej bawi mnie fakt, iż prawdopodobnie dziś Eickmar bardziej moim występem może się denerwować niż ja sama. Zawsze się denerwuję...- wesoły humor, jaki dobry by nie był przygasł widocznie na twarzy elfiej niewiasty w jednej chwili. Spojrzenie wlepione w stół zatraciło intensywność, a spostrzegawcza osoba mogła zauważyć, jak dłoń w której Ushi trzyma kielich, zacieśnia się i kosteczki chwilowo bieleją. Chwilowo, ponieważ niewiasta po chwili uśmiechnęła się, lecz nieco smutnie - ...ale zawsze jakoś sobie daję z tym radę.

Faethor dostrzegł że dziewczyna nadrabia miną, pomyślał chwilę i zdjął pierścień z palca. Dłonie miał szczupłe - jak to u elfa, więc rozmiar obrączki nie powinien być problemem...
- Mam prośbę Ushi - załóż ten pierścień na czas występu. Wierzę że dasz sobie radę, że przyzwyczajona jesteś do gorączki towarzyszącej występom, ale chciałbym Ci pomóc - uśmiechnął się serdecznie.



Ushi przez chwilę wpatrywała się w pierścień, ale nie było w jej wzroku takiego błysku, jak niekiedy gdy oglądała błyskotki.
- Chcesz mi pomóc, ale nie do końca wiesz w czym chcesz... Strach, ale nie w tej kategorii. Jeśli pomaga on zapominać, to z chęcią go wezmę. - wyciągnęła dłoń w kierunku elfa - A jeśli choć Tobie będzie wtedy lepiej, również jestem w stanie to zrobić.
Jak zawsze tryskająca życiem i radością, teraz niczym umęczona się zdawała. Bez chęci do sprzeczek czy droczeń.
Elf przyjrzał się dziewczynie i zacisnął szczęki. Ale odpowiedział uprzejmie i miło.
- Uczynisz mi w ten sposób wielką przyjemność.
- A zatem niech tak się stanie - rzekła, odebrała pierścień od elfa i przymierzyła, na którym z palców będzie się najlepiej trzymał.
Czarodziej wpatrywał się w Ushi i zastanawiał w czym rzecz. Dziewczynę coś gryzło, tego to nawet on się domyślał, co jednak - nie wiedział. I nie wiedział jak to odkryć. Odłożył więc łagodnie problem, gdzieś na półkę w swoim elfim umyśle. Rozwiąże go, ale nie teraz.

W czasie gdy Helga przeżywała rozterki swego serca, w czasie, gdy Ushi wydawała się czymś zmartwiona, słońce coraz wyraźniej chyliło się nad horyzontem. Niechybnie nadchodził czas kończenia posiłku i ostatecznego przygotowania się do wyjścia.


Romulus 27-11-2011 22:34

Rzecz jasna niełacno wybrać się do miasta pięknej białogłowie. Faethor po raz pierwszy w życiu zastanawiał się jakim to cudem pięknym - nie śmiał wręcz pomyśleć o Ushi i Heldze inaczej - niewiastom zajmuje tyle czasu zdecydowanie się co ubrać i samo ubranie. Przez krótką chwilę zastanawiał się czy czasem nie trzeba pomóc Heldze, ale ostatecznie powstrzymał się przywołując resztki cierpliwości. Czas zabijał medytacją i modlitwą do Morai-Heg, z myślą o tym rozpalił niewielki ogienek w kamiennej miseczce i klęczał w smużkach dymu, uspokajając myśli i przesuwając w umyśle wspomnienia paru ostatnich dni. Wreszcie po czekaniu, które zdaniem elfa trwało zbyt długo wszyscy byli gotowi do wyjścia. Faethor przez chwilę wręcz przysłowiowo zdębiał i zapomniał języka w gębie. Helga widząc jego zdumienie zakręciła się jak fryga wprawiając swą suknię w hipnotyczne falowanie. Pod koniec zatrzymała się przed elfem i uśmiechnęła się ... jej zapach oszałamiał ... Helga wykonała całkiem składny dyg.
Młody czarodziej nie miał za wiele do czynienia z ludzkimi kobietami, więc na widok tak odmienionej - i pięknej - Helgi nie krył zaskoczenia. Pochylił wreszcie przed nią głowę.
- Naprawdę, Helgo, jesteś czarującą niewiastą o wielu talentach i ciągle mnie zaskakującą - powiedział z przekonaniem w głosie. Miał ochotę powiedzieć coś więcej, ale nie chciał peszyć dziewczyny.

Dopiero poniewczasie elf zorientował się że w tym całym szykowaniu się do Kancelarii nie zwrócili uwagi na jeden szczegół - trzeba tam było dotrzeć. A nie było to łatwe i gdy lawirowali pomiędzy kałużami i śmieciami Faethor wyrzucał sobie że nie pomyślał o, hmmm, wynajęciu powozu? Chyba jest to możliwe? Dlatego też zerkał ku podjeżdżającym do Kancelarii pojazdom. Może choć na powrót da się taki załatwić. Na razie jednak co innego zaprzątało mu głowę. Przyjrzał się sukniom dziewcząt. O ile jego butom droga zbytnio nie zaszkodziła, to suknie Ushi i Helgi były dużo bardziej narażone na pobrudzenie. Zaklął w duchu i zatrzymał je przed wejściem na salony, jakby chcąc zamienić z nimi kilka żartobliwych słów, nim pokażą się w towarzystwie. Prawie tak właśnie było. W rzeczywistości postanowił przed wejściem do siedziby Kancelarii oczyścić stroje dziewcząt i przy okazji swoje buty.
- Poczekajcie - zawołał do przyjaciółek. Na:
- Materia mundus se! - zaklęcie spłynęło z ust elfa. Jego sylaby pachniały nieco ziemią i deszczem. Moc wprawnie spłynęła poprzez znak ooloar. W tym samym momencie z ubrań dziewcząt i jego butów zniknęły wszelkie ślady brudu i nieczystości. Wyglądali tak, jakby przed chwilą wyszli ze sklepu. Faethor skrzywił wargi. Zaklęcie nie dawało oszałamiającego efektu, ale było bardzo przydatne w Fuin Loren - usuwało krew mogącą zdradzić pozycje towarzyszy, czy pozwalało pozbyć się trucizn i brudu z ran do których nie wniknęło jeszcze zbyt głęboko. Do naprawdę potężnych zaklęć długa jeszcze droga przed nim.
- Czaromiotacz ... - usta Helgi bezwiednie wypowiedziały szeptem te słowa. "Ciekawie czy umiałby rzucić otwarcie Belgaara?" przemknęło jej w głowie. Pomyślała też co na jego efekty powiedział by Faethor. Miała nadzieję, że doceniłby dowcip czarodzieja, który splótł słowa i gesty. Gdzieś za pazuchą miała kartkę zapisaną przez jej ukochanego, zawierającą tekst i opis znaku niezbędnego do wykonania otwarcia Belgaara.

Ushi kilkakrotnie spojrzała to na Faethora, to na swą "suknię", zanim zorientowała się o co chodzi. Jej brwi uniosły się wysoko w podziwie dla tego co uczynił.
- Dziękuję bardzo wybawco... - powiedziała z uznaniem i uśmiechnęła się przepięknie. Elf tylko uśmiechnął się zawstydzony.
- Dziękuję. - Odparła po chwili zamyślenia Helga. Przy okazji postanowiła zapytać Faethora o kilka spraw związanych z czarowaniem.

Ostatecznie po chwili cała trójka postanowiła wejść do środka. W międzyczasie przed Kancelarię zajechało kilka powozów. Większość z nich miała herby. Niestety żaden z herbów nikomu z bohaterów nie kojarzył się z konkretnym nazwiskiem. Ushi miała niejakie i niepewne wrażenie, że gdzieś w przeszłości widziała herb z turzym łbem w tle (z tym, że tamten miał zielone tło, a ten tu zielone i niebieskie) - herb kojarzył się jej z nazwiskiem Hochenkopf. Pozostałe herby i osoby wysiadające z powozów były nieznane. Powozy po tym, jak pasażerowie wysiedli, ruszały i znikały gdzieś za winklem. Zapewne gdzieś za rogiem budynku zorganizowano dla nich miejsce. Z pewnością znajdowało się tam także miejsce dla woźniców i stangretów.
Każdy z wysiadających i widzianych przez bohaterów gości był ubrany dość elegancko i gustownie, stosownie do swych możliwości. Dało się poznać, że goście Kancelarii to głównie bogatsi mieszczanie oraz szlachta rozmaitej maści. Przed drzwiami stali elegancko ubrani kanceliści z pochodniami w dłoniach. Przy drzwiach stał rycerz o nieznanym całej trójce herbie.




Rycerz grzecznym gestem i tonem poprosił o zaproszenia. Obejrzawszy je nieco pobieżnie skierował całą trójkę dalej mówiąc:
- Pierwsze piętro, wielkie dębowe drzwi. Tam dalej Państwa pokieruje służba kancelarii. Życzę miłego wieczoru.
W drodze na piętro cała trójka "obejrzała sobie" obecnych gości. Stroje i zachowanie obecnych potwierdziły ich pierwsze spostrzeżenia co do statusu społecznego gości. Ich ubiór i zachowanie zdawały się wskazywać na średnią i bogatą szlachtę, bogatych kupców czy innych znamienitych mieszczan. Wśród gości mnóstwo ludzi, Faethorowi i Ushi udało się wypatrzeć kilku niziołków w bogatych strojach o złoto tkanych tabardach, całej trójce rzuciła się w oczy grupka głośno rozmawiających krasnoludów. Każdy z nich miał suto tkany kaftan oraz mnóstwo złotych pierścieni na palcach, co niektórzy mieli takowe wplecione w brody. Ich wygląd oraz rozmowa na temat kursu wymiany walut starego świata sugerowały że mają do czynienia z bankierami lub bardzo bogatymi kupcami. Ushi odniosła wrażenie, iż jeden z krasnoludów wygląda jak sam Gimerg. Wydawało się jej nawet, że ukradkiem puścił jej oko. Ale gdy tylko próbowała nawiązać kontakt wzrokiem - udawał, że jej nie zna. Wśród gości niewielu było widać natomiast elfów. Było to dość dziwne biorąc pod uwagę wielkość miasta oraz fakt, że kilku z nich było dość znaczącymi mieszczanami.
W pewnym momencie Faethor w jednym z mijanych korytarzy zauważył jednego ze swych współziomków. Elf był ubrany bardzo gustownie, niczym ludzki szlachcic wysokiego rodu. Jego białe jak śnieg włosy były misternie ułożone a całości dopełniała laska z bogato rzeźbionego i zdobionego drewna.



Elf był tak zajęty rozmową z dwoma ludźmi, że nie zauważył Faethora. Coś w jego postawie, sposobie składania zdań dawało ewidentnie sygnał, że jest to ktoś ważny i do tego o mocnym temperamencie. Jego głos był wręcz zimny, stalowy, nieprzyjemny nawet dla ucha współziomka. W pewnym momencie elf odwrócił się i jego oczy spotkały się ze wzrokiem Faethora. Jego wzrok był równie zimy i stalowy co głos. Wyrażał coś na kształt pogardy i niechęci. Elf odwrócił wzrok i powrócił do rozmowy. Młody czarodziej ze zdziwieniem przyjął zachowanie krewniaka, ale spokojnie wytrzymał jego spojrzenie. Może białowłosy miał gorszy dzień? Nie wiedzieć czemu naszła go chęć wyrwać pobratymcowi laskę z głowy i walnąć nią go w łeb, co strasznie go zaskoczyło. Chyba brak pierścienia się odzywał. Opanował się jednak zamiast tego zastanowił się nad tym co kątem ucha wyłapał z prowadzonej przez elfa rozmowy. Coś niecoś o "naszych sprawach", "problemach z ich załatwieniem", "przeklętej mątwie"...

Puzzelini 05-01-2012 11:15

W samej Kancelarii Faethor uważnie przyjrzał się scenie przed rzędami siedzeń. Miał nadzieję dowiedzieć się jak ludzkie tańce wyglądają nim poprosi dziewczęta na parkiet, ale ku jego rozczarowaniu najwidoczniej było na to za wcześnie. Trudno. Zamiast tego rozejrzał się za kancelistą Sebastianem i elfami - zwłaszcza tym którego dostrzegł wcześniej w korytarzu. Niestety ewidentnie elf widziany w korytarzu, albo jeszcze z kimś rozmawiał, albo miał miejsce w innej części sali. Niestety także i kancelista Sebastian póki co był niewidoczny. Ku uciesze Faethora na sali (na parterze) dojrzał kilku swoich ziomków (dokładnie trzech elfów), którzy nieświadomi jego wzroku rozmawiali o czymś z przejęciem. Także w jednej z loży na piętrze mignęła mu postać elfa. Ale nie popędził z miejsca do któregoś na próżne pogaduszki - będzie na to czas. Był cierpliwy - jak to elfowie. A nuż trafi się okazja dowiedzieć czegoś więcej. Rozglądał się niespiesznie. Elfowie mogli sobie twierdzić że Imperium to popłuczyny po ich władztwie z okresu Złotego Wieku Elfów, ale osiągnięcia ludzi były namacalne i wyraźnie widoczne - wystarczyło spojrzeć na tę budowlę. Nie zajął miejsca - nie miał na razie ochoty siedzieć. Zamiast tego oparł się o ścianę, zaplótł ręce na piersi i obserwował beznamiętnie zebranych. Klaunem ani sztukmistrzem nie był, śpiewakiem również, imć Eickmara już widział a twarzy nie zwykł zapominać.

Minstrelka natomiast udała się w poszukiwaniu właściwych miejsc, ale tak mniej-więcej. Gdy zorientowała się gdzie później mogła by je szybko odnaleźć, przystanęła gdzieś sobie i przechwyciwszy pucharek z winem sączyła je powoli rozglądając się po twarzach przybyłych tu osób.

W pewnym momencie baczne oczy Faethora oraz Ushi wyłowiły z tłumu, tu i ówdzie pojawiających się gości, samego Eickmara w towarzystwie kilku innych osób (bogato ubranego krasnoluda o prawie kwadratowej posturze, młodego człowieka, ledwie nastolatka i pięknej damy) . Eickmar zabawiał towarzyszy chyba jakąś dykteryjką, ponieważ całe towarzystwo bawiło się przednio. Oczy Eickmara spojrzały przez chwilę na naszych bohaterów. Eickmar skinął im głową - całkiem jakby na powitanie. Po chwili cała kompania wraz z Eickmarem odeszła dalej - w stronę loży.

Widząc że Ushi i Helga stanęły blisko i sączą trunki Faethor podszedł do nich i nachylił do uszek - okrągłych i spiczastych:
- Zastanówcie się o co moglibyśmy wypytać kancelistów, gdyby udało się porozmawiać ... mniej oficjalnie.
- Planujesz jeszcze ich przepytywać? - zdziwiła się Ushi - Myślałam, że już wszystko jest uzgodnione...
- Parę pytań nie daje mi spokoju - odpowiedział kruczowłosej z miłym uśmiechem - A poza tym mam nadzieję porozmawiać z naszym krewniakiem, który może być trochę bardziej zorientowany co w kancelaryjnej trawie piszczy.
- Nie wiem czy sami kanceliści dadzą nam odpowiedzi jakich byśmy chcieli. Sama jestem ciekawa paru spraw... można by to załatwić nieco mniej oficjalne, ale nie wiem czy mamy na tyle czasu - dodała szeptem Helga. Co prawda wejście na teren kancelarii nie byłoby problemem. Martwiły ją słowa Miriam o sieci Ath'ma.
- Na razie próbuję się zorientować w możliwościach. Mniej oficjalnie? - szepnął elf. Miał nadzieję że nie w ten sposób który Helga już zaprezentowała w Kancelarii - nie chciał by doprowadziła się do takiego stanu jak wczoraj.

Przeprosił ją, przeszedł się po pomieszczeniach naokoło głównej sali, zorientował w ich rozkładzie. Nic natrętnego czy wścibskiego - ot, zaciekawiony gość spacerujący po nieznanej mu, majestatycznej budowli i przyglądający się odświętnemu wystrojowi i gościom. Cała sala koncertowa miała kształt konchy. Na samym parterze znajdowała się spora scena, na scenę prowadziło dwoje schodów po jej bokach. Przed sceną (pustej obecnie) w proscenium znajdowało się niewielkie miejsce dla orkiestry, a tuż przed nim nieco wolnego miejsca, które można by wykorzystać np. do tańca. W sumie na wolnej przestrzeni zmieściłoby się na oko 100-parędziesiąt osób.
Miejsca do siedzenia na paterze, tuż naprzeciw sceny i miejsca do tańczenia znajdowały się na niewielkim podwyższeniu - nic ogromnego - ot w sam raz by widzieć dobrze scenę, nawet gdy ktoś tańczy. Jak ocenił Faethor na paterze było circa 200 miejsc. Obecnie niewielu widzów siedziało - większość spacerowała tu i tam, podjadała to i owo, rozmawiała o wszystkim i niczym. O dziwo nikt póki co nie zaczepił Faethora. Po bokach rzędów siedzeń znajdowały się schody na górę - prowadziły do niewielkiej sali z kilkoma korytarzami. Całość miała plan gwiazdy (korytarze znajdowały się w jej rogach, a schody dochodziły do dwóch boków).



Przy drzwiach do loży na tym poziomie znajdowali się kanceliści - widocznie pouczeni w sprawie zaproszeń, albowiem bez okazania zaproszenia w którym wymieniono by lożę nie chcieli wpuścić Faethora dalej. Póki co elf nie widział powodu by korzystać z listu Eickmara. Odkrył także, że widziany przez niego elf zniknął gdzieś, podobnie jak jego towarzysze. Po wejściu na drugie piętro okazało się że znajduje się tam nieco większe niż poniżej pomieszczenie na planie kwadratu. Znajdowały się tam stoliki i miejsca do siedzenia. Z tego pomieszczenia prowadziły drzwi bezpośrednio do loży. Eickmar i jego kompani widocznie siedzieli w jednej z nich. Faethor w trakcie swej "wycieczki" spotkał całe mrowie osób, dziwnie mało elfów. W sumie zagadnięto go ze trzy razy, raz w sprawie loży numer 2 na parterze - pucołowaty niziołek wziął go za kogoś ze służby, drugim razem, ktoś nazwał go Beliarem i pytał o interesy, a trzecim zagadnęła go młoda dziewczyna (ledwie podlotek) i próbowała swych sił we flircie.

- Tędy, drogi panie - Faethor z uśmiechem pokierował niziołka ku właściwemu miejscu - był wszak swego rodzaju pracownikiem Kancelarii, choć może nie do końca takim za jakiego wziął go niziołek - Na dół, i do korytarza prowadzącego do loży.


- Interesy? Znakomicie, a o jakie, panie, pytasz? - zagadnął ciekawie, powstrzymując uśmiech rozbawienia. To było ciekawe doświadczenie, zakosztować skutków przebywania w społeczności na tyle licznej by mogło dochodzić do takich pomyłek - pewnie też dla ludzi elfowie trudni są do odróżnienia gdy brak oczywistych różnic, jak kolor włosów, barwa głosu czy znaki szczególne na ciele. Zastanowił się któż to ów Beliar, ale nie zaprzątał tym sobie za bardzo głowy.
- A waćpanny mama wie, że tutaj jesteś, pani? - tym razem nie krył już wesołości gdy dziewczę go zagadnęło. Tym niemniej z miłą chęcią pogawędził z nią, wypytał z zainteresowaniem o imię i ród, zdobył obietnicę że dziewczyna zaszczyci go tańcem. W zasadzie to w takim miejscu - gwarnym, ludnym i nieznanym - wcale pewniej od niej się nie czuł, więc nie spieszył się z pożegnaniem dziewczyny i solennie sobie obiecał że odszuka ją później.




W czasie, gdy Faethor wędrował tu i tam, do Ushi i Helgi podszedł jeden z kancelistów. Niewysoki, wręcz przeraźliwie chudy człowiek o niebieskich oczach i włosach koloru palonego jęczmienia, około 30-paru lat.
- Witaj panienko. Ty jesteś zapewne Ushi Ysabel Shivarr. Poproszono mnie bym Cię odnalazł. Mistrz ceremonii chciałby wiedzieć czy masz ochotę obejrzeć kulisy i być może czy potrzebujesz jakiegoś cichego miejsca na przygotowania? Jesteś panienko czwarta w kolejności wśród śpiewaków, bardów i trubadurów w drugiej części konkursu. W razie gdybyś potrzebowała do występu jakichś przedmiotów, pomocy przy przygotowaniach okaż dowolnemu kanceliście swe zaproszenie, a każdy z chęcią pomoże.
Młody człowiek skłonił się Ushi i Heldze i czekał na odpowiedź.
Helga miała nadzieję, że przyjaciółka zostanie. Ale gdzieś w głębi rozumiała, że może potrzebować ona nieco ciszy i spokoju na skupienie się przed ważnym występem. Niezależnie od decyzji Ushi wiedziała, że musi poczekać tu na Faethora - inaczej mogą się pogubić w tym tłumie gości.
Ushi skłoniła głowę przed "młodzieńcem". Po Jego pytaniu spojrzała na Helgę, lecz jej oczy wydawały się zamyślone.
- Dziękuję, ale nie teraz. Może w czasie przerwy po pierwszych występach... Tak, dopiero wtedy mogę potrzebować chwili spokoju. Powołam się wtedy na Twą propozycję. - uśmiechnęła się pogodnie do mężczyzny. Coś jednak chyba wpadło Jej do głowy. Spojrzała na towarzyszkę - A może chcesz ze mną obejrzeć kulisy? Z Faethorem prędzej czy później się odnajdziemy, wszak wiemy gdzie są nasze miejsca...
- Czy ja wiem? - Helga nie była pewna czy chce... w sumie byłoby ciekawie, ale postanowiła zostać na miejscu.
- W sumie to dziękuję ... wolę się tu ... rozejrzeć.
Helga zrobiła małą przerwę przed słowem "rozejrzeć", szukała przez chwilę odpowiedniego określenia. W końcu należało zarobić na wypłatę z Kancelarii.
- W takim bądź razie podziękujemy póki co, zgłoszę się po przerwie - powiedziała elfka zwracając się do kancelisty.

A Faethor powrócił do Helgi oraz Ushi i czekał z cierpliwością łowcy na rozwój wypadków. W końcu trzeba zacząć zarabiać na wynagrodzenie, choć może nie do końca takie jakie oferował van Eickmar.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:00.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172