Mnie wychodzi nawet więcej. 645 XP na głowę. Łącznie 3225 XP - to, co teraz plus 1000 XP zdobyty łącznie w 2 i 3 turze eksploracyjnej (mapa, maska, sekretne drzwi, spostrzeżenia co do niedźwieżuków)...

... ale to wciąż tylko 2,01% poziomu 20... Długa droga przed nami. :)

A już niedługo dołączy Panicz i XP zacznie dzielić się na sześć. Nastaną chude lata.

No tak. Dzieliłem na 6. Stąd różnica.

Panicz będzie trochę do tyłu jeśli chodzi o XP, ale to nieznaczna różnica. Jak Wy wbijecie na szósty poziom, to pewnie do miesiąca później Jego postać również. Chyba że chcecie solidarnie wyrównać, to mogę dzielić od początku na 6.

Przy stole prowadziłem ten megaloch w taki sposób, że czasami w drużynie potrafiła być postać 11 poziomu, 9, 7 i 5, bo łącznie się z siedemnastu graczy przewinęło. To były ogromne różnice XP, ale było zabawnie.

Swoją drogą, to ten piąty poziom też często był na plus po tym co się czasem naodwalało. Przynajmniej wątpliwa reputacja nie ścigała. Dlatego reincarnate>raise dead. Zwłaszcza, że w Podgórze śmierć na ogół kończy się srogim fatality rodem z Mortal Combat

Po przejściu całej sansary na tym spellu powinna się odblokowywać jakaś tabelka półbogów albo coś. :)

Póki co gracie rozważnie, może takie zaklęcia nawet potrzebne nie będą. :)

Szaleństwo Halastera jeszcze się nie udzieliło. Im niżej tym ciekawiej pewnie będzie. :)

Słyszałem plotki w Ziejącym portalu, że Podgóra to tak naprawdę pół-plan obłędu, a gdzieś na samym dole czeka portal do Far realm

Plotki i pomówienia, jak to, że żeby wrócić trzeba zostawić na śmierć towarzyszy :)

Znajdzie się i portal do Odległej Dziedziny, i dużo gorszych rzeczy... nawet nie trzeba będzie na sam dół schodzić. :)

e. Brakuje mi na karcie Sonetii oznaczenia, które czary ma z barda, a które z kapłana (dodaj proszę w wolnej chwili), więc zakładam, że kjurlajt idzie z tego drugiego. Na kości niestety 1k8 = 1. Do tego +1 WIS, więc 2 hp Drorga uleczone.

Oby, bo u Clutta, martwi towarzysze lubią czasem wracać na sterydach.

W jednej kampanii mieliśmy nawet konkurencyjną drużynę poszukiwaczy przygód złożoną z naszych alter ego. Wbijasz do loszku, a tam już poszabrowane i tabliczka z napisem "Max Manheim tu był". Where skarb? Typ deptał nam po piętach, albo był krok przed nami. Trzeba było zabezpieczać wejścia do lochu alarmem na longreście. Ryłem z tego przez całą grę. :lol2:

Tutaj jest taki odgłos głośnego przełykania śliny...