lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Sesje RPG - Inne (http://lastinn.info/sesje-rpg-inne/)
-   -   Uśnijże mi, uśnij. (http://lastinn.info/sesje-rpg-inne/20530-usnijze-mi-usnij.html)

Nimue 22-03-2024 19:57

Wszystko zaczynało układać się w jedną całość. Niestety mozaika wyłaniająca się z odmętów niepewności nie przynosiła ulgi, wręcz odwrotnie - sprawiła, że zawładnęło nią przerażenie. Niedająca się przegnać pewność, że to Adam, wciąż jeszcze mieszała się z niedowierzaniem i poczuciem absurdu. Jak to możliwe, że nie zauważyła? Chwila. Stop. Fakty!

Kolejny papieros, ten zły przyjaciel zagubionych, ratował sytuację, dając czas na zebranie myśli.

Co wiedziała o nim i jego życiu? Czy próbowała się kiedyś czegoś więcej dowiedzieć? Nie. Bo taki mieli układ. Tak było wygodnie. No ale też bez przesady, to nie tak, że ukrywali przed sobą swoje historie. Poznała jego rodziców, jedynie zapomniał wspomnieć o fakcie, że nie byli tymi biologicznymi?
Piosenka … To przecież nie dowód. Każdy mógł nucić sobie jakąś melodię, to jeszcze nie czyniło z niego złoczyńcy. Tylko skądś brała się w niej ta pewność, że tu nic nie było przypadkiem. Wzdrygnęła się ze wstrętem na myśl, że była tak blisko … że jej dotykał, że przecież jednak zwierzała mu się z czasem … Niczym w amerykańskich filmach poczuła jak szarpie nią fala mdłości. Usiadła, zaczęła głęboko i miarowo oddychać. To nie był film. A już na pewno nie z Hollywood. Przymknęła oczy, ale wtedy pod powiekami pojawił się obraz oczu Bidy … czy może Adama? Otworzyła je szeroko, ciężko łapiąc oddech. Wtedy dotarło do niej, że przecież tu obok, przy grządkach krząta się matka. Lada chwila dostrzeże jej stan … Zebrała się w sobie i wykrzesała ostatnie pokłady sił. Spojrzała na starszą kobietę i coś ją tknęło. Cały czas mówiła do niej jakby coś już minęło, coś się skończyło. Coś złego, niechcianego, a teraz nadszedł ten dobry czas. Po tylu latach brak pretensji, zaniepokojenia, żalu wręcz …

- Mamo? Czy … Adam się jeszcze z wami kontaktował?
- Oj Polu, mówiłam, że jesteśmy strasznie z Ciebie dumni, ja i ojciec. - pogłaskała córkę po policzku - masz ten nos śledczego jak to mówią, nawet w sprawach osobistych. - przez chwilę posmutniała - Chyba, że to ja wszystko popsułam, ale mam nadzieję, że nie wyczytałaś tego z moich oczu. - przyjrzała się córce, a potem spojrzała na zegarek. - Właściwie to mogę ci już powiedzieć, bo prawie osiemnasta dochodzi, Adaś z ojcem przygotowują dla Ciebie jakąś niespodziankę - zakończyła z uśmiechem.

Krew odpłynęła jej z twarzy. Prąd przerażenia przebiegł od głowy do kostek, właśnie tam znacząc najbardziej swoją obecność.
- Gdzie jest ojciec? Czy jest z Adamem? Mamo, to nie niespodzianka, to … Mów!
Tak, wyjechali razem. - matka widząc reakcję córki straciła swoją radość. - Czy coś się stało?
- Gdzie? - krzyknęła niemal i sięgnęła po telefon, drążącą ręką próbując wybrać numer ojca.
- Nie wiem, to miała być niespodzianka. - pierwsze łzy pojawiły się w oczach kobiety. - Pokłóciliście się?

Zachłysnęła się nagłym olśnieniem. Spraliżowało ją. Nie była w stanie wybrać numeru, wciąż ślizgając się po szklistym ekranie smartfona.
- Mamo, weź swój telefon i dzwoń do taty. Musimy się dowiedzieć gdzie on jest … - Jeszcze raz spróbowała… Po głowie kołatało jej się tylko : synowie … i jedna córka … Ale to by oznaczało zmianę profilu działania … On mścił się na potomkach …
Matka widząc zdenerwowanie córki popatrzyła na nią błagalnie, jakby próbując wyczytać z jej oczu o co w tym wszystkim chodzi.
- Miałam poczekać z tym do osiemnastej, ale to już za 3 minuty, Boże Pola, o co w tym chodzi? - drżące ręce kobiety sięgnęły po telefon.

Może to był błąd, ale musiała. - Mamo, posłuchaj mnie uważnie. Wszystko to potem wyjaśnię, ale teraz najważniejsze jest bezpieczeństwo ojca. Adam jest niebezpieczny. Ojciec jest zagrożony. Musisz mi powiedzieć wszystko co wiesz! Jestem twoją córką do cholery! Nie możesz bardziej ufać innym!
Adam przyjechał i rozmawiał ze mną, a później, jak pojawił się ojciec to gdzieś poszli. Nie wiem gdzie. Wrócili i powiedzieli, że Adam przygotował coś wyjątkowego i to ma związek z Waszą ważną datą. Miałam nic nie robić, tylko zadbać o to, abyśmy razem czekały na osiemnastą, bo wtedy jest ta Wasza ważna godzina. Mają dać mi znać - matka była coraz bardziej zdenerwowana - mieli dać mi znać, a ja nie miałam dzwonić przed osiemnastą! - mówiąc to usiadła i rozpłak
ała się. - Boże to ma jakiś związek z tą Twoją sprawą? - Matka wciąż trzymała telefon w ręce, lecz zamiast w jego ekran patrzyła na córkę.
- Tak mamo. Spróbuję…
Wybrała numer do Wiktora. - Połączenie nie może być zrealizowane. - Kurwa mać. - Kociołek. Zielona słuchawka. Brak zasięgu. - Ja pier … Dźwięk dzwonka. Adam.
- Niewprawny ruch palca po szybce ekranu - mimo wzburzenia się udało.
- Tak? Prosiłam cię, chyba jasno dałam do zrozumienia … - próbowała zagrać rolę życia.
*
- Trzeciej szansy nie będzie? - spróbowałem i podjąłem grę - Poważnie? - mówiłem spokojnym głosem, tę rolę miałem przećwiczoną przed lustrem. Ja w przeciwieństwie do pani prokurator byłem świetnym aktorem, umiałem płakać krtanią, śmiać się szczerze na zawołanie, nawet orgazm potrafiłem osiągać perfekcyjnie.
- Jakiej trzeciej szansy?
- Drugą odebrałaś mi kilka dni temu, nie pamiętasz? - nie chciałem dalej ciągnąć tej gry, to nie miało sensu, nie po to stworzyłem cały misterny plan, opracowany w pocie czoła, aby jednym błędem, którym miałaby być nieszczerość go zniszczyć. - Wiesz już, czy tylko przypuszczasz Pola, to dla mnie ważne?
W czasie gdy mówił, spojrzała na matkę, przyłożyła palec do ust, nakazując milczenie. Przełączyła telefon na głośnik i na telefonie matki wybrała numer Wiktora. Miała nadzieję, że poczta głosowa zaczęła nagrywać …
- Co wiem Adamie? Że najwyraźniej nie jesteś tym, za kogo cię miałam? - Nie mogła grać aż tak. - Nie mogła udawać, że nie wie. Ale mogła ugrać chociaż część. - Rozumiem, że ja ci brużdżę jako prokurator. Ale po ci mój ojciec? Nie umiałeś sobie poradzić z kobietą to zabierasz się za jej..
- Ciii Pola. Zanim wyciągniesz mocniejszy kaliber, muszę ci krótko wyjaśnić, a później się rozłączę. Popełniasz błąd twierdząc, że przeszkadza mi Twoja profesja. Ja właśnie potrzebuję prokuratora do przedstawienia, które za kilka chwil się zacznie. Czekam na Ciebie za 20 minut w starej szopie, w której wszystko się zaczęło. Przedstawienie rozpocznie się zawsze o czasie. Masz być sama, jeśli teraz ruszysz, nie spóźnisz się. I aby rozwiać Twoją wątpliwość jako prokurator masz immunitet, jesteś nietykalna, zapewniam. - rozłączyłem się. Nie czekałem na jej reakcję, jeszcze zanim telefon wylądował w ognisku, wysłałem pani prokurator pinezkę. Dwie postaci, dla których sąd ostateczny miał się zacząć za chwilę, czekały na ruch mojej Poli, każde z nich bało się inaczej.

Athos 09-04-2024 16:27

Wiktor cały czas był “zajęty”. Do jasnej cholery! Wykonał już kilka połączeń do Poli, gdy odpowiedź przyszła sama. Miał jeszcze prawie trzydzieści minut do Tarnawy, kiedy na ekranie pojawił się dziwny numer. Nie znał, lecz uznał, że tonący brzytwy się chwyta. Jeśli Pola nie chciała z nim rozmawiać, bo uwierzyła w dziwne bzdury, które ktoś jej podsunął, mieli problem. Co gorsza sam idiotycznie stworzył wizerunek, którym się ostatecznie ratował. Wierzył jednak, że wciąż mu ufa. W stopniu ograniczonym, ale to wciąż zaufanie.
Nieświadomy co się wydarzy wybrał nieznany numer, zanim odsłuchał wiadomość nagraną na skrzynkę.
- Ktoś dzwonił z tego numeru, znamy się? - nie wiedział jakiej formy użyć więc zdecydował się na użycie bezosobowej. Wciąż w głowie miał natłok informacji, gotowy rozłączyć się jeśli to jakieś telemarketer lub windykator.
Pola niemal rzuciła się na dźwięk dzwonka. Odebrała, drżąc wciąż na wspomnienie wcześniejszej rozmowy.
- Tak, tu Pola. To telefon mojej mamy ! Wiktor… To Adam, ja nie wiem co on planuje, ma ojca… - zawahała się przez chwilę, ultimatum było jasne, nie podała kluczowej informacji o lokalizacji.
- Wiem Pola, że Adam. Posłuchaj, bo to zabrzmi dziwnie i musisz uwierzyć mi pomimo absurdalności całej sytuacji. Skurwiel zablokował w jakiś sobie tylko wiadomy sposób nasze połączenia. On wie, że siedzimy mu na ogonie.
- Wiem. Przepraszam…
- Skupmy się. Ten piąty to twój ojciec, jak mniemam, z nagrania wynika, że stary Latała chciał cię ostrzec. - Wiktor mówił bardzo skrótowo, był pewny jednak, że Pola rozumie, co ma na myśli - Zresztą coś mi się nie zgadza. Obraz był inny. Dlaczego zginął Grzegorz, który nie był z krwi Bidów? Trzeba ostrzec Mariana, bez niego Twój ojciec jest bezpieczny, myślę, że to głównie o niego chodzi.
- Wiktor … - przerwała mu - … ja nie mam czasu! - wrzasnęła do słuchawki i pobiegła w kierunku, który wskazywała pinezka.
- Co to znaczy Pola? - policjant wydawał się zaniepokojony.
Słyszała jego głos w telefonie, ale już nie chciała tracić czasu. W desperacji krzyknęła jeszcze: - Tylko nic nie mów, błagam!
Biegła. W miarę zbliżania się punktu wskazanego przez google maps zyskiwała pewność, że zna szopę, do której wabił ją Adam.
- Pola, nie rób nic głupiego. Do kurwy nędzy - Wiktor wyciągnął koguta i ruszył z kopyta, mijając kolejne samochody - poczekaj na mnie, będę najpóźniej za dwadzieścia minut!
Pola wiedziała, że jeśli wierzyć Adamowi, to do przedstawienia pozostało mniej niż kwadrans.
- Nie zdążysz. Ten skurwysyn to zaplanował precyzyjnie. - Spojrzała na ekran z zegarem. - Muszę. Nie mam czasu… - Przesłała mu pinezkę i rozłączyła się - każda interakcja z telefonem była stratą czasu.
- Pola nie możesz tam iść sama! - pędził samochodem i nie wierzył, że się rozłączyła. Nie mógł nic zrobić, nigdy nie był dobrym negocjatorem, przegrał i teraz.

Dostrzegł wiadomość od pani prokurator. Przynajmniej to. Wykonał pierwszy ruch, bezpośrednio z pominięciem bazy, bo nie miał czasu. To, czego się dowiedział, zszokowało go. Poziom adrenaliny znacznie wzrósł w organizmie komisarza. Podczas dalszej drogi wykonał jeszcze trzy połączenia, w tym ostatnie do Marii. Na miejsce dotarł kilka minut po Poli. Opuszczona szopa stała samotnie, od lat w tym samym miejscu, skrywając tyle sekretów ludzkich.

Nimue 09-04-2024 16:30

Dobiegła na miejsce, dysząc ciężko. Wdychane w czasie sprintu powietrze kłuło w gardło i przełyk. Zwolniła kilkanaście metrów przed szopą i próbując wyrównać oddech, zaczęła zbliżać się do wejścia. Nie było sensu się ukrywać, nie zamierzała robić żadnych podchodów. Nie była komandosem, nie miała broni, a w środku był ojciec. Szła powoli, czekając na jego reakcję.

Athos 09-04-2024 16:41

Kiedy przez szparę w ścianie dostrzegłem Polę byłem pewny, że przybyła tu sama. W tak krótkim czasie nie zdążyłaby zapewnić sobie obstawy. Powoli wyszedłem na zewnątrz, pewność siebie gdzieś uleciała, kiedy dostrzegłem jej poświęcenie. Przybyła tu ze strachu o ojca, innych przesłanek nie mogłem się doszukać. Gestem ręki zaprosiłem ją do środka, w półmroku, który póki co panował tutaj, łatwiej mogłem ukrywać swoje emocje. Czekałem na jej pierwszy ruch, atak słowny, bo tego się spodziewałem. Broń ciążyła w kieszeni, ale rozpocząłem od zapalenia lampki. Stara, zdobyta gdzieś na targu, jeszcze gazowa, w całkiem przyjemny sposób oświetlała wnętrze. Nadawała nowego wyrazu całej scenerii.
Prokurator zaczerpnęła tchu i ruszyła do środka. Szybko zlustrowała mroczne wnętrze, dostrzegając to, co było dla niej najważniejsze. Dwóch mężczyzn, skrępowanych i zakneblowanych, leżało na ziemi. Bez trudu rozpoznała w jednym z nich ojca, co do drugiego też nie miała wątpliwości - to była Marian. Dość absurdalnie jej ulżyło. Przynajmniej żyli. Jeszcze.
- Jestem. Tak jak chciałeś. Co teraz?
- Chciałem Pola, chyba żartujesz? - nie lubiłem nigdy tego tonu, w jaki czasem się do mnie zwracała. Wyczuwałem w nim pewną wyższość. - Żadne z nas nie jest tu dlatego, że chce, nadal tego nie zrozumiałaś?
- Rozumiem tylko tyle, że jest w tobie gniew, żal i żądza zemsty. I wcale nie mówię, że to jest złe. Ale to, że wiedząc jak wielki to ciężar, jak ogromne zło, chcesz zrobić to samo, powielając przeklętą ścieżkę zdarzeń … tego nie pochwalam. Uważasz, że masz prawo, że stoisz nad wszystkimi?
- Nie, Pola, ja zabiłem człowieka i jestem mordercą. Tego nic nie zmieni, ale to nie tylko moja wina, lecz ich przede wszystkim. - Chciałem by wysłuchała mojej spowiedzi, bo od kilku dni nie potrafiłem pogodzić się z tym, co się stało. - Oni wszyscy zrobili rzecz straszną, najpierw uczestniczyli w gwałcie, aktywnie, bądź będąc tylko świadkiem, ale nic nie zrobili, aby pomóc przerażonej kobiecie. Byli jak bestie, wszyscy! Twój ojciec też, bo nic nie zrobił, wziął pieniądze i uznał, że nic się nie stało. Ona żyła, traciła zmysły, a oni się śmiali. Zniszczyli ją, to nie była chwila słabości, lecz rok pastwienia się nad ofiarą. Można być pijanym, ale kiedyś trzeba otrzeźwieć, a oni trwali w tym bestialstwie i nikt nie zawrócił z tej drogi, aż nie było za późno. - Czułem, że złość powróciła, tyle razy widziałem tę scenę w swych snach, wtedy nie byłem słaby, bezsilny, lecz pełen władzy. Teraz obecność Poli onieśmielała mnie, lecz obecność tych złoczyńców dodawała jednocześnie sił.
- Adam … Mogę się tylko domyślać co czujesz. Nie będę próbować ci wmawiać, że przebaczenie jest drogą do odkupienia. Nie jestem psychologiem, nie jestem negocjatorem. Ale jestem córką. Tam leży skrępowany, winny, nie przeczę, mój ojciec i jego kumpel w zbrodni. Czego oczekujesz? Chcesz mnie ukrać za jego, ich winy? Chcesz, zebym cierpiała, bo ty cierpiałeś? Bo odebrali ci matkę?
Bo zniszczyli mi życie Pola! Bo nie miałem dzieciństwa, bo mnie bito, opluwano i traktowano jak bękarta. Bo chodziłem głodny i brudny. Mam dalej wymieniać? Nie muszę, wiem. - Wyciągnąłem broń, tę która miała dokonać zemsty, podobno była symboliczna, tak słyszałem - Chcę Pola byś dokonała osądu.

Antonowicz wciąż próbowała zrozumieć jaki miał plan. Czy zwabił ją tutaj tylko w charakterze widza, który miał dostąpić zaszczytu uczestniczenia w przedstawieniu, czy może … dopuszczał jeszcze możliwość przerwania tej egzekucji. Co mogło kierować tym chorym umysłem?
- Nie jestem sędzią. To nie jest fair. Wiesz, że całe życie tylko oskarżam. Skupiam się tylko na tym co złe. Dlatego mnie potrzebujesz? Bo liczysz, że nie zawiodę twojej potrzeby potwierdzenia, że oni są źli?
- Nie chcę, byś była ich sędzią. Werdykt w ich sprawie już zapadł. Chcę byś osądziła mnie. - Patrzyłem w jej oczy, a broń skierowałem w stronę Mariana. - Zabiłem Grzegorza, nie uwierzysz, że nie chciałem prawda? - pytałem retorycznie. - Jeśli zabiję Mariana z zimną krwią, świadomy tego, to co ma mnie powstrzymać przed zabiciem twojego ojca? Łagodniejszy wyrok dla mordercy? Potrafisz stopniować ilość morderstw. Pierwsze, drugie, piętnaste? Skala grzechu wzrasta, czy już przy pierwszym została przekroczona ostatnia granica?
- Nie. Nie można bardziej być w ciąży, nie można bardziej zamordować. Świadomość jest taka sama. Ilość liczy się tylko dla opinii publicznej.
- Jeśli zabiję gwałciciela, a pozostawię przy życiu świadka, który dał się zastraszyć, pozostanę w oczach społeczeństwa Robin Hoodem? To chcesz mi powiedzieć? Chcesz bym oszczędził ojca tak? A ja Pola? Kim dla ciebie teraz jestem?

Nimue 09-04-2024 16:49

Nie potrafiła go rozgryźć. Brnęła w tę rozmowę zupełnie na oślep. Gdzieś z tyłu głowy majaczyła jej pinezka wysłana do Wiktora …
- Czego ty ode mnie oczekujesz? Zachowania jak Hiob? Mam wydać ojca na śmierć i pogodzić się z tym?
- Chciałem przez chwilę poczuć Pola, że nie jestem sam. Chciałem abyś mi pomogła, zrozumiała, zawahała się nad wyborem, bo wydawało mi się, że byłem dla Ciebie kimś ważnym. Chciałem.. - nie zdążyłem dokończyć, bo w prześwicie najpierw dostrzegłem cień, a chwilę później Wiktora, który mierzył do mnie z broni.

- Adam, odrzuć broń - mówił stanowczym głosem - A ty Pola odsuń się na bok. To koniec Adam, póki co masz szansę wyjść stąd cały.

Głos Wiktora przyniósł jej chwilową ulgę, ale kiedy dostrzegła w jakim impasie się znaleźli, ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie. Adam mierzył w Mariana, Wiktor w Adama. Ocena sytuacji była jednoznaczna. Najbardziej ludzka myśl przyszła jej od razu do głowy : jesli Adam strzeli do Bidy, ojciec zostanie uratowany. To było podłe, niskie, ale przecież to był jej ojciec …
- Adam! Wiesz jak to się skończy jeśli nie odpuścisz …
- Wiem Pola, zrobiłaś straszliwy błąd zapraszając tutaj tego sukinsyna. W normalnej sytuacji powinien chronić porwanego, lecz nie on. Poświęci go, byle ratować ciebie i twojego ojca. Ciekawe jak byś jego osądziła. Zabić niedoszłego gwałciciela młodej kobiety, czy to nie brzmi podobnie? Jakoś on jest krystaliczny, bo wykonał wyrok, chroniąc Ciebie? Wspaniały rycerz na białym koniu najpierw obronił, a później się honorowo zemścił, tak zapiszą kronikarze, Polu? Jak łatwo naginamy fakty, byleby było epicko.

Nie zastanawiała się długo. Wiktor nie był winny. Musiała zdecydować czy w to wierzy.
- On tego nie zrobił i ty dobrze o tym wiesz. A poza tym, ten niedoszły gwałciciel młodej kobiety wcale nie zginął …
Czekała na reakcję.
Wiktor milczał. Nerwowo zaczął analizować całą sytuację. Wiedział coś czego Pola wiedzieć nie mogła. Popatrzył w oczy Adama i wyczuł w nich ogromny zawód.
- On tego nie zrobił Pola. Adam! Jest jeszcze czas - padło z ust Matkowskiego, który wciąż mierzył bronią w przeciwnika.
Zamarła rażona jak obuchem. Co on do cholery wygadywał? Odwróciła się w jego stronę.
- Wiktor? Co ty chcesz powiedzieć?
- Niestety spóźnił się pan z dobrą radą komisarzu. Najpierw prosze opuścić broń, zanim komuś stanie się krzywda, a potem wszystko wyjaśnię - usłyszeli słowa mężczyzny, który stanął w progu. Nie musieli widzieć jego twarzy, żeby wiedzieć, kto wypowiada te słowa. Wszyscy znali ten głos doskonale.

Apolonia zadrżała na widok pojawiającego się nagle mężczyzny.

Athos 09-04-2024 17:09

Bochnia rok 1994.

Deszcz smagał wszystkich bez wyjątku. Tych biednych i tych bogatych. Co prawda ci drudzy w większości siedzieli w domach w ciepłych szlafrokach i kapciach, oglądali telewizję dowiadując się, że Andrzej Olechowski, ówczesny Minister Spraw Zagranicznych, złożył w Atenach wniosek o przyjęcie polski do struktur UE. Ci pierwsi dzieli się na tych, którzy mieli gdzie mieszkać i tych, którzy błąkali się po ulicach. Wśród tych ostatnich byli też tacy, którzy nie robili tego na własne życzenie.

Mężczyzna stał w bramie i długo przyglądał się światłu w oknie. Przebijało ono przez gęste zasłony, brudne, bo rzadko zmieniane. Papieros, którym delikatnie się zaciągał, sprawiał, że ręce póki co, miały zajęcie.

- To wszystko musi się skończyć – powiedział na głos postawny mężczyzna. Maciej zgasił papierosa i ruszył w stronę drzwi prowadzących do klatki schodowej.
Chwilę po tym jak dotarł na miejsce, nowy „tato Adasia” wyleciał z okna.
Trzy kwadranse później na miejsce wkroczył wyjątkowo zdolny technik policyjny Maciej Kociołek, który właśnie zaczął służbę. Wszystko wskazywało na to, że było to samobójstwo alkoholika. Zresztą tego samego zdania, w oparciu o zgromadzone na miejscu dowody, byli przełożeni policjanta jak i prokurator.

Tak trafiłem ponownie do Izby Dziecka, jednak teraz miałem patrona. Prywatnego ochroniarza, który najpierw zapewnił mi stabilną rodzinę zastępczą, a później wyjątkowy start. Zawsze stał z boku, do czasu kiedy pierwszy raz zabrał mnie do Maca. Byłem dumny, nie dlatego, że był kimś. Był tam dla mnie. Był pierwszym człowiekiem, który zrobił coś dla mnie. Tak go zapamiętałem. Jako bohatera. Był dla mnie jak... zresztą nie. Nie miało być filmowo. Teraz mierzył do równie bliskiej mi osoby, a ja strasznie się bałem. Nie o siebie. Jeśli mieliście przez chwilę wątpliwość to gówno mnie znacie. W moim życiu zawsze był tylko Maciej. Później pokochałem Grzegorza, z którym chciałem ułożyć sobie życie, ale była też Pola.

- Adam, przepraszam - usłyszałem głos Maćka i ucieszyłem się. W końcu ten, który czuwał nad całym planem się pojawił. Zaniepokoiły mnie jednak jego słowa. To on dokonał zamachu na życie Arkadiusza Latały, nie Wiktor, którego od samego początku podejrzewałem. Coś było nie tak. Mieli zginąć wyłącznie ci, którzy zgwałcili moją matkę. Co prawda wszystko wymknęło się spod kontroli, kiedy zakochałem się w Grześku i gdy ten wykonał potajemnie test na ojcostwo z wynikiem negatywnym, o czym oczywiście wiedziałem, bo sam miałem już wynik dużo wcześniej. Zawiodłem was, bo mieliście mnie za potwora, pozbawionego uczuć degenerata. Taki jednak nie jestem. Nie spałbym z własnym bratem. Genetycznie nic mnie nie łączyło z Grześkiem, mieliśmy innych ojców i inne matki, inne też powinniśmy mieć nazwiska. Życie bywa poplątane. Zdarzyło się tak, bo papierologia jest ważniejsza od faktów. Nie wierzycie? Zapytajcie pierwszego lepszego prawnika. Ich interesuje nie prawda, lecz stan faktyczny na konkretny dzień. Nazwisko ma się po mężu matki, jeśli jeszcze nie doszło do faktycznego rozwodu, nikogo nie interesują uczucia.
Maciej nie miał skrupułów w temacie młodego Latały. Szybko rozwiał wątpliwości moje i śledczych. A słysząc jego słowa, czułem coraz większe emocje, aż w końcu byłem nimi przerażony.

- Nie bał się. Był twardzielem i maczo - tak Maciek zaczął swoją opowieść o wydarzeniach, których nie znaliśmy, bo tylko Latała, on i żywy nocą las byli świadkami. - Jeden prosty telefon i sprawa załatwiona. Szukał haka na Wiktora i obiecałem mu go dostarczyć za osiem tysięcy - tak opowiadał Kociołek. - Skurwiel jeszcze przez kilka sekund negocjował na piątkę, ale powiedziałem, że ma trzy sekundy, zanim się rozłączę. Musiałem grać na jego emocjach i się udało. W sumie nic nie traciłem, ale wyczułem jego słabość. Wściekał się na Wiktora: "ta suka i ten fiut zapłacą więcej, więc poddaje się" - tak spuentował. - "Przyjdzie na kolanach prosić o łaskę dla Matkowskiego, a wtedy się zastanowię Maćku, jak ma mi dogodzić" - śmiał się. - Nie pomyliłem się więc, jaki ojciec taki syn. Był kawałkiem gnoja, nie miałem skrupułów, a on się nie spodziewał. Ciekawym trafem pieniądze zniknęły, a los mi sprzyjał. Wyrzuciłem dokumenty Wiktora, tak aby wynikało, że był na miejscu i poszarpał się z Latałą. Świadkowie wydarzeń z festynu mogli śmiało zeznać, że Wiktor miał motyw. Dalsze wydarzenia zapewniły mi alibi, Wiktor nie mógł odpuścić sprawy, a dowody i logika wskazywały na niego. Bał się ciągle o naszą panią prokurator, potrzebował mocnego wytłumaczenia gdzie był w nocy. Skłamał więc i potwierdził moją wersję wydarzeń odnośnie czasu, kiedy młody Latała został kaleką. Ja byłem kryty, bo Marysia od razu przystała na wersję wydarzeń, w których noc spędziła w ramionach ukochanego szefa. Eh te kobiety, nawet marzenia czasem dają namiastkę przyjemności. Ciekawi mnie jednak mina Poli - zwrócił się do prokurator - co wtedy czułaś? Śliniłaś się na widok Wiktora, a tu proszę taka niespodzianka. - Kociołek wciąż celując w plecy Matkowskiego, wszedł do środka.

Osobiście nie wiedziałem w co gra Maciej, plan był prosty. Mieli zginąć ojciec Poli i Marian Bida, nie rozumiałem po co wmieszał w to Arkadiusza Latałę , a przede wszystkim dlaczego chciał tak poniżyć Polę.

Nimue 13-04-2024 19:15

Dzisiaj grała rolę życia. Nigdy by nie przypuszczała, że będzie to rola słupa soli, posągu, czy innej skamieliny. Poraz kolejny wpatrywała się w kogoś, kto wkroczył niespodziewanie na scenę. I jak jego poprzednik miał broń wycelowaną w człowieka. Z każdym wypowiadanym przez Maćka słowem czuła, że rośnie w niej zdumienie i przerażenie, choć jeszcze chwilę temu była pewna, że eskalacja tych uczuć nie jest możliwa. Musiała … potrzebowała się skupić, coś wymyślić, bo przecież to nie mogło się tak skończyć. Trzymając ręce daleko od tułowia, żeby nikogo nie prowokować, odwróciła głowę w stronę Adama. Znowu zdziwienie. Dostrzegła to od razu - znała ten wyraz twarzy, kiedy coś szło nie po jego myśli, gdy nie do końca rozumiał co się dzieje. W dodatku opuścił znacznie broń, jakby zapominając, że w ogóle ją trzyma, że po coś ją trzyma … Więc Kociołek zrobił coś na własną rękę? Przeniosła wzrok na Wiktora. Stał nieruchomo i celował w Adama. Niewzruszenie, mimo tego, że ktoś z tyłu mierzył w jego plecy. Skupiony tylko na jednym, ignorował zupełnie zagrożenie z tyłu. Napięcie między tymi trzema aż strzelało niewidocznymi iskierkami spięć nieznanych jej intencji. I wtedy przypomniała sobie słowa, które padły kilka chwil temu.
“- On tego nie zrobił Pola. Adam jest jeszcze czas …”

Wiktor znał tożsamość zabójcy Arka Latały. Wiedział, że zrobił to Maciek, a jednak nie obawiał się jego gnata? Nie potrafiła tego pojąć. O co tu chodziło? Co to za gra?
Spojrzała jeszcze raz na Wiktora. Kamizelka kuloodporna? To dlatego się nie bał? Niee… Zbierała gorączkowo myśli, próbując znaleźć wyjście. Bez skutku. Krew się poleje, była tego pewna. Kwestia tylko czyja i w jakiej kolejności. Ojciec leżał na ziemi bez ruchu. Bida właściwie już ją nie interesował. Myślała tylko o jednym : jak powie o tym matce … Matka! Telefon, który zabrała, żeby połączyć się z Wiktorem. Telefon dla seniorów. Sama go jej kupiła, z tyłu obudowy miał przycisk SOS - sama go konfigurowała. Rozejrzała się. Wydawało się, że nikt na nią patrzył, zbyt byli zaabsorbowani mierzeniem w siebie. Powoli sięgnęła ręką do kieszeni i nacisnęła, czując jak oblewa ją zimny pot. Teraz musiała ich czymś zająć. Zaryzykowała.

- Mamy zbrodnię, mamy jej sprawcę, mamy jej świadka. Na miejscu jest prokurator i funkcjonariusze policji. Do kurwy nędzy, co to za szopka? Możemy ukarać winnych, każdego podług “zasług”, co wy tu odpierdalacie? Jeśli się nie pozabijacie, a nie dacie rady, bo zawsze będzie ten ostatni, to i tak czeka was wizja gnicia w pierdlu. Maciek? Przestań się wygłupiać i opuść broń. Adam! Tak chcesz zginąć? To już lepiej strzel sobie w brodę, będzie mniej krwii w tej szopie … - wyrzuciła z siebie zupełnie niespodziewanie, stres zawładnął nią całą, przestała panować nad emocjami.

Athos 08-05-2024 18:29

Pierwszy ruszyłem do ataku. Ta absurdalność sytuacji zmusiła mnie do działania.

- Maćku, dlaczego zabiłeś Arka Latałę? Za to, co próbował zrobić Poli - chciałem wierzyć, że ta wersja jest jedyną logiczną. Byłem pewien dotychczas, że zrobił to rycerski Matkowski.

- Adam, za chwilę to wszystko się zacznie. Masz bilet wykupiony na lot do Lizbony. Stamtąd do Meksyku, a dalej dowiesz się z z informacji w skrytce. Ja to wszystko posprzątam i dołączę do Ciebie. - Kociołek wziął głęboki oddech i kontynuował, widać było, że to co dalej powie nie przyjdzie mu łatwo - Przykro mi Wiktor, że musiałem to powiedzieć, ale teraz nie mamy już furtki w murze. Bałem się, jak to zakończę, ale teraz nie mam wyjścia. Wiesz zbyt wiele. Musimy działać Adam. Ty zrobisz swoje, ja swoje. Odpowiadając jednak na Twoje pytanie Adamie: nie. Nie zabiłem Arka Latały dlatego, że chciał zgwałcić Polę. Przyznam się szczerze, że liczyłem, że tego dokona. A potem Wiktor go zabije. Na miejscu gołymi rękami. Jakie to byłoby doskonałe uzupełenie tej historii. Ten skurwiel na ziemi wziął pieniądze za milczenie i wykształcił prawniczkę, oskarżycielkę za pieniądze, które wziął za milczenie, czy to nie jest absurdalne? Teraz najlepsze: co powiedziałby swojej żonie, jak trzymałby córkę za rękę w szpitalu, kiedy lekarz dokonywałby obdukcji. Brzmi genialnie, wręcz podręcznikowo. Syn bestii zgwałcił córkę innej bestii. Czy można obmyślić lepszą zemstę?
Chciałem zatrzymać i zająć czymś Wiktora na festynie, bo widziałem, co się święci. Zabrakło mi niewiele, bo nasz rycerz wciąż obawiał się o bezpieczeństwo pani prokurator i wszędzie węszył. Oni muszą zapłacić, Adam, tu nie chodzi o geny. Tu, do jasnej cholery, chodzi o wychowanie. Jeden wychował gwałciciela, drugi, będąc przestępcą, bezwzględną sukę, która bawi się tak, jak bawiła się Tobą, a mając na horyzoncie alternatywę, jednego wieczoru rzuca cię i rozkłada nogi przed nowopoznanym komisarzem. Jutro wstanie jak święta dziewica i w todze będzie oskarżać.

- Maćku co ty pieprzysz, co ty chciałeś zrobić? Pozwolić, żeby ktoś zgwałcił Polę? - czułem, że pierwsze łzy pojawiły się na moim policzku. - Zabiłem Grześka, bo nie potrafiłem. Bo… się bałem. To było w szoku, bo chciał mnie zdradzić. Sam chciał zabić Mariana - podniosłem broń i nią jak wskazówką pokazałem na leżącego na ziemi mężczyznę - a ja próbowałem go powstrzymać.

Wtedy do rozmowy wtrącił się Wiktor.

- Zapytaj go Adamie kto zapłacił za pobicie Grześka. Kto doprowadził go na skraj rozpaczy, tak, że w tragiczną noc, kiedy jak przypuszczamy z Polą zadzwonił do Ciebie, bo dowiedział się, że ten który go poniżał przez całe życie nie jest biologicznym ojcem, chciał sam wygarnąć wszystko Marianowi. Zapytaj, co jeszcze zrobił Maciej, a przede wszystkim o to, czy to Twoja zemsta czy jego!
Spojrzał na Maćka - cichego bohatera tej historii powoli wyłaniającego się w blasku jupiterów na scenie. Ten, który był nim do tej pory wydawał się blednąć i niknąć. Oszukany? Zdradzony? Czekał na reakcję protagonisty.

- To nie tak, jak oni uważają Adam. Zdradzili cię. Tak jak kiedyś mnie zdradzono. Nikt nie uronił łzy nad grobem Marka, nikt. Nie było sztandarów, nie było niczego. Bo był gejem i wszyscy na komendzie nazywali go męską kurwą, chociaż był taki sam jak wszyscy inni. Też chciał założyć rodzinę, potrafił kochać, tylko inaczej. Sam to czułeś, zawsze byliśmy tylko my. Grzegorz też cię zdradził, ostrzegałem. Pamiętasz, że mówiłem, nie ufaj mu, bo nas wyda. Popełniliśmy błąd, ty się zakochałeś, a ja nie przewidziałem wszystkiego. Teraz to naprawię. - mówił pewnie, bez strachu, bez zawahania. - Wiktor! Odwróć się i odłóż do cholery tę broń, wśród tych wszystkich osób, które stanęły mi na drodze, będziesz pierwszą ofiarą, ale nie chcę strzelać ci w plecy, to byłoby nie w porządku po tym wszystkim, co razem przeżyliśmy. To niestety tak musiało się skończyć, ale kiedy będę zasypiał, będę widział Twoje niewinne spojrzenie, taka będzie moja kara. Reszta to wyrok. Jedyny logiczny za zbrodnie, które się dokonały.

Wiktor wciąż zachowywał spokój, Maciej nie zbliżył się, a komisarz w dziwny sposób wciąż nie skupiał się na przeciwniku, który stał za jego plecami, mocny uścisk dłoni na pistolecie i kontrola tego, co robiłem. A ja słuchałem, co zostało powiedziane. Nie byłem już pewny, co powinienem zrobić. Chcąc być szczerym, teraz najbardziej bałem się o los Poli.

Nimue 09-05-2024 18:14

Chyba już niewiele mogło ją zadziwić. Rewelacje które wypływały w starej szopie tak bardzo do niej nie pasowały. Była zwyczajna. Pachniała starością, sianem, tak wiejsko i sielsko. Gnieniegdzie ściany podległe upływowi czasu wpuszczały do środka przez brakujące deski promienie zachodzącego słońca. Było wręcz zjawiskowo. Tymczasem odbywało się tu makiawelistyczne przedstawienie.
- Maciek! - spróbowała, chociaż wiedziała, że to nie ona powinna mówić. Dla niego była nikim. - Nie wierzę. Nie potrafisz tak grać, Tak dobrze się nam rozmawiało. Odbiło ci chwilowo. Wystarczy, ze się ogarniesz… jestem pewna… - bredziła, plotła, wciąż próbując ugrać na czasie… przycisk sos powinien już dawno uruchomić odpowiednie służby. - Rany bolą, rany powodują gniew i nienawiść, ale z ranami można żyć! W końcu się zabliźniają. Tak. Pozostaje blizna. Na pamiątkę. By pamiętać, by ustrzec, by nigdy więcej … Maciek! Nie wyjdziecie z tego cało. daj spokój. Przecież dobrze o tym wiesz! Kochasz Adama? - nie wiedziała, strzeliła - Oczywiście, że tak. Tego dla niego chcesz? Opanuj się. To szaleństwo. Nie jesteś sobą. Maciek do cholery!

- Za chwilę razem z Adamem wyjdziemy stąd pani prokurator, bezpieczni. Za chwilę z tej broni padnie strzał i niestety czas twój dobiegnie końca. Tu jest Twoja mogiła. Nigdy nie zwariowałem, to ja zawsze pozostałem czujny i miałem sporo szczęścia. Lubisz Pola baśnie?

- Tak, Maćku, lubię. Twoja się nie napisze. Moja też już na zawsze będzie koślawa, dzięki tobie. Nie wiem co ci ktoś zrobił, ale nie byłam to ja. Twoja baśń to dyby, loch, a może nawet szafot. Zgubiłeś się w swojej nienawiści. Nie uratujesz już niczego, chcesz tylko niszczyć, dlaczego? Jaki jest sens w takiej karze?

- To nie baśń o mnie Pola. To opowieść o Tobie, w której odegrasz kluczową rolę. Pomogłaś mi, spełniłaś wszelkie pokładane w Tobie nadzieje. Choć to przerosło nawet mnie, bo sam nie spodziewałem się takiego finału. Wyobraź sobie Baśń o Brzydkim Kaczątku. Była sama. Pływała w jeziorze, brzydka, choć w moim odczuciu nie, ale ważne to co działo się w jej umyśle. A ona w swojej ocenie była gorzej niż przeciętna, kompleksy wygrały. Brakowało jej śmiałości, wiary w swoje możliwości. W końcu w tym jeziorze pojawił się zwykły samiec, dla niej książe. Widziała go jako wytwór samego Boga: piękny, bez wad. Idealny kandydat na kochanka, a może i męża. Zaufała mu i oddała serce. A on ją oszukał.

Athos 09-05-2024 18:23

Wiktor słysząc te słowa drgnął, przez chwilę spojrzał na swoją broń i po raz pierwszy ze zdziwieniem przekręcił głowę w stronę skąd mówił Maciej.

- To koniec tej baśni. Zrozumiałaś? Pewnie nie? Ja też w pierwszej chwili nie. Niestety dla Ciebie, życie płata figle. Mówiłem ci, że aby doskonała zbrodnia się spełniła trzeba mieć szczęście. A teraz zaskoczenie, Twoje, a wcześniej i moje. Wiktor choć nie wiem jak, mogę tylko przypuszczać, że spontaniczność działań moich w ostatnich godzinach to sprawiła, domyślił się, że to ja maczam w tym wszystkim palce. Wykonał telefon do Marysii. Miał do niej tylko i wyłącznie jedną prośbę. Wiedział, że akurat opuściłem pokój, bo chwilę wcześniej ze mną rozmawiał. Poprosił ją o to, aby wyczyściła mój magazynek. W jego ocenie, jak mniemam stąd jego spokój, pozostaje wiara, że Maria to zrobiła. O tuż nie, ta głupia koza, prawie z płaczem, o wszystkim mi opowiedziała. Już nie była brzydkim kaczątkiem, tylko skrzywdzoną kobietą. Zniszczoną przez Ciebie, kiedy zgodnie z jej wiedzą zostałaś na noc pełną wrażeń z Wiktorem. I to drzwi obok drzwi. Wystarczył niewinny żart, a jej wyobraźnia zostało podsycona.

Matkowski nie wierzył. Był pewny, że magazynek broni Kociołka jest pusty. Maria zawiodła, nie mógł w to uwierzyć.

- Opuść broń Wiktor, moja jest nabita, powinienem od tego zacząć. Ale czas nas już goni. Adam to będzie początek lekcji.

Komisarz odwrócił się w stronę swojego partnera, broń instynktownie opuścił w dół, stracił swoją przewagę, której był pewien. Wierzył jednak, że Kociołek nie będzie w stanie zabić go z zimną krwią.

- A ja nie wierzę. Nie wierzę, że w policji nie ma profesjonalistów. Jeden Kociołek wystarczy. Marysia nie jest głupią kozą, jeśli tak to już nie wierzę w nic. Kobieta zraniona będzie chciała pokazać swą wyższość. - Pola znowu plotła, bo przecież skąd Maciek mógłby o tym wiedzieć, gdyby nie nielojalośc Marii… To się nie dzieje - pomyślała - niech ktoś mnie stąd zabierze …

- Przykro mi Wiktor, że to tak się wszystko kończy. Niestety obawiam się, że czas wasz minął - Maciej odwrócił pistolet i skierował w stronę prokuratorki - to nie Twoja wina Pola, że taką cię ukształtowano - zakończył.

Byłem zbyt daleko, lecz gdybym mógł pewnie z chęcią znalazłbym się na miejscu Poli. Mimo wszystko ruszyłem do przodu, licząc na to, że Wiktor zdąży. Jedyne co mógł zrobić to zasłonić ją swym ciałem, wierzyłem, że jest do tego zdolny. To działo się w ułamku sekundy, lecz ja w tej chwili widziałem wszystko. Wydarzenia ostatniego tygodnia zapisane jak film, który wyświetla się z prędkością światła. Co do jednego się nie pomyliłem. Kiedy padł strzał Wiktor znalazł się na jego linii, tym samym zasłaniając Polę.

Z tej odległości nie można było nie trafić. Ciało policjanta osunęło się bezwładnie na podłogę. Był martwy. Krew. Tylko jej brakowało, by to miejsce stało się przeklęte.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:28.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172