Kiedy śrut trafił w radiowóz, Mick odruchowo skulił się po drugiej stronie wozu. A co do przestępcy przy rannym policjancie... Nie żył, Mick był tego pewien. Celny, pewny strzał. Na okrzyk o zakładnikach i większej liczbie przeciwników Mick spojrzał na Francisa. Bez słowa sięgnął do radia w wozie i rzucił w eter: - [numer identyfikacyjny] sklep na rogu Duncan i 9, czterej przestępców w sklepie wzięło zakładników, potrzebne wsparcie, jeden z tych skurwieli jest na dachu ranny, potrzebne posiłki! I do Francisa: -Co robimy? Na razie stoimy na środku drogi...- nie musiał kończyć, sklep miał dwa frontowe okna, przez które z pewnością byli świetnie widoczni. |
Francis uśmiechnął się szroko i oczy mu rozbłysły. Dla niego odpowiedź była prosta jak dwa dodać dwa. -Wjeżdżamy do środka. - Powiedział z absolutną pewnością w głosie. |
Radio zachrypiało: -Posiłki w drodze! Będą za kilka minut! Dwóch policjantów z autostrady właśnie aresztowało uciekiniera. Od strony kościoła św. Aloysiusa zbliżała się biegiem uzbrojona grupa ludzi z księdzem ze śrutówką na czele. Zebrał się spory tłumek gapiów, ciekawość ich pchała niebezpiecznie blisko miejsca akcji. |
Robiło się coraz bardziej tłoczno. Niedobrze. -Bierzesz karabin? - spytał się partnera. Nie czekając na odpowiedź, zawołał jeszcze do środka sklepu: -Tu policja! Wychodzić z podniesionymi rękami! Nie pogarszać swojej sytuacji! Nie sądził, że to coś da, ale nikt mu z "Góry" nie zarzuci, że coś przeoczył. Potem jeszcze odciągnąć rannego policjanta i wchodzą. Aha, i uważać na tego na dachu. Lepiej żeby nie przeszkadzał. I to ma niby być to całe kierowanie ruchem, jego mać? W Detroit też się strzelali, ale nikt nie nazywał tego kierowaniem ruchem. Ruchem to akurat nikt nie kierował. |
Chase wyszczerzył się do Micka jednym z kolekcji swoich szalonych uśmiechów. -Czy zupa jest mokra? No jasne brachu! - Był gotów do akcji. TAK SIĘ ZDOBYWA MEDALE! |
-Chcemy negocjować! Podstawcie samochód! Mamy zakładników! - dobiegł krzyk z wnętrza sklepu. Po chwili w okienkach pojawiły się przerażone, kobiece twarze, za nimi niewyraźne sylwetki, zapewne bandytów. |
Negocjować to se możecie sztony w Vegas. - nie powiedział tego na głos. - Powtarzam, wychodzić z podniesionymi rękami! Nie pogarszać swojej sytuacji! Sięgnął jeszcze do środka wozu (był nadal za nim skryty, żeby nie wystawiać się na strzał) po karabin, podając go Francisowi. - Jeszcze raz! Wychodzić z podniesionymi rękami! Nie pogarszać swojej sytuacji! Bez broni, koniec zabawy! Sytuacja już go nudziła. Albo szybko przyjadą posiłki i przejmą negocjacje, albo naprawdę zrobią tam w środku Detroit jakiego jeszcze nikt nie widział. |
Chase się… nudził… chciał „wjechać” do środka ale został niezrozumiany. A wydawało mu się że użył właściwych słów. Przecież gadaniem nie zdobywa się medali. Przyjął karabin. -To co na trzy? - zapytał partnera. Czekał. |
Zastraszanie odniosło skutek. Trzech bandytów wychynęło z rękoma do góry. |
Mick nadal nie spuszczał ich z muszki. Nie wiadomo, co im jeszcze głupiego do głowy strzeli. I nie będzie to Francis ani on sam. - Tym razem bez szturmu - rzucił do Francisa i powoli przesunął się zza samochodu. -Wy tam! Stanąć na jezdni, odwrócić się twarzą do ściany! Na kolana! Położyć, się, ręce na plecy! - Mick lewą ręką sięgał po kajdanki. - Bez numerów! Francis, osłaniaj mnie .- to już było do partnera, o wiele ciszej. Potem skują drugiego (kajdankami Francisa) i prawdopodobnie trzeciego (o ile ranny policjant też będzie miał przy sobie bransoletki). Na koniec - chwycić za samochodową apteczkę i pomóc rannemu. I to szybko. ... Już było po wszystkim. Mick z ulgą zrzucił z siebie cały pancerz, odjęcie tych dodatkowych funtów ciążących mu na barkach naprawdę robiło różnicę. Podobne jak hełm. Policjant był cały mokry od potu, wrzucił ten dodatkowy sprzęt na tył wozu. I odjechali na komendę, przedwcześnie kończąc dzisiejszą zmianę. A mieli tylko kierować ruchem. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:36. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0