lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Sesje RPG - Science-Fiction (http://lastinn.info/sesje-rpg-science-fiction/)
-   -   Starbase ECHO-1 (http://lastinn.info/sesje-rpg-science-fiction/20560-starbase-echo-1-a.html)

GreK 10-01-2024 08:25

Korytarze Galactic Mirage
Okazało się szybko, że mapa dostępna do tej pory członkom wyprawy ratunkowej była “niekompletna”. Soren bowiem zamówił u producenta by statek miał… tajne przejścia i ukryte korytarze. Czemu?... Wilds uznał, że to zabawne. Możliwe też że po prostu potrzebował mieć poczucie władzy i kontroli nad własnym “domem”. Tak czy siak, okazało się to bardzo użyteczne… do czasu.
Kolejne drzwi ulokowane w wąskim korytarzu okazały się uszkodzone. Zasilanie ich uległo uszkodzeniu i wyraźnie iskrzyło.
- Hmm…- ocenił Janos kucając.- Mogę zrobić obejście odłączając grawitację w korytarzu i tak zasilając drzwi. Ale nie napiszę od ręki programu sterującego nowym zasilaniem. Mogę…nie… to zbyt ryzykowne.
Spojrzał na drzwi, a następnie na resztę ekipy.- Możemy też po prostu wyważyć drzwi. Uchwyty je utrzymujące wypaczyły się. I nie wyglądają solidnie. Może się udać. Co wy na to?
Vicente wzruszył ramionami. Znali jego zdanie na temat kontynuowania tego szaleństwa. Poza tym ładunki wybuchowe nie leżały w jego kompetencjach, więc jeśli ktoś miał zdecydować to Janos z Mikhailem.
- Może zrobimy wpierw lekkie odgięcie w drzwiach, na tyle, by być w stanie zajrzeć tam kamerą, zanim wyważymy drzwi? - zapytała Vika, zastanawiając się, czy nie warto wpierw sprawdzić, czy wyważeniem drzwi nie urządzą krzywdy sobie lub komuś tam się znajdującemu.
- Hmm… a ma ktoś małą kamerę?- zapytał pozostałych członków grupy Janos i przyjrzał się drzwiom.- W sumie mogę wyciąć palnikiem dziurę przez którą wciśnie się twój dron, Vicente.
- Nie ma sprawy - odparł zapytany nerwowo przygryzając wargę. Prawie czuł upływ czasu. Prawie widział latające wokół nich kosmiczne śmieci, które mogły w każdej chwili zmiażdżyć Dedala i odciąć im możliwość powrotu. Jemu dała kurwa tylko pięć minut na rekonesans a teraz się tutaj pierdolą z jakimiś drzwiami zamiast zawijać do bazy. - Tylko się pospiesz.
- A ta trzecia opcja?- zapytał zaciekawiony Soren, a Janos zajęty rozkręcaniem płyty, by odsłonić przewody różnego rodzaju.- Mogę też wysadzić, ale… że znajdujemy się w wąskim korytarzu to impet fali uderzeniowej, nawet przy niewielkim wybuchu, może być dla nas nieprzyjemny.
-Uwaga ratownicy, za pięć minut, poczujecie wstrząs. To nie będzie nic groźnego. Jedynie wstrząsy wtórne. Jesteście bezpieczni.- wtrąciła nagle Elena informując ich.
- To może rzeczywiście nie próbujmy jej.- stwierdził Wilds nieświadom tego, co powiedziała ratownikom pilotka.
- Za pięć minut poczujemy wstrząs od uderzenia… - Vika przekazała Wildsowi i jego kompanowi komunikat od Eleny. - Z tą kamerą, to oczywiście nie jestem specjalistką, jeśli uznajecie, że lepiej będzie szybciej sforsować drzwi, a nie czeka na nas za nimi raczej nic niebezpiecznego…
Mikhail spojrzał po zebranych.
- Ty jesteś tutaj specem, Janos. Ty mówisz, ja robię.
Janos odkręcił kolejny panel z dostępem do portów dla Vicente. Sam zabrał się za łączenie kabli. Światło w korytarzu na moment zamigotało.
- Ok… uwaga.- rzekł po chwili. - Odcinam…
-... grawitację…- i wszyscy się poderwali z ziemi lekko unosząc w powietrze. Choć nie było zaskoczenia, to jednak stojący nieco stracili równowagę. Mikhal stracił równowagę, podobnie jak Soren. Zaskoczona nowym doświadczeniem Vika zamachała nerwowo ogonem i nogami w pobliżu ochroniarza łapiącego “pion”. Nieco lepiej poradził sobie Vicente i nawykły do czegoś takiego Janos.
Wkrótce zresztą kontrolki przy drzwiach rozjarzyły się. A Janos spojrzał na administratora systemu ECHO-1.
- Teraz twoja rola. Podepnij się i zajmij… magią. - dodał żartobliwie.
A przed oczami ekipy ratunkowej pojawił się w lewy górnym rogu licznik; 0:10, 0:9… zmniejszający się co minutę.
- Myślałem, że wygrała opcja palnikowa - skomentował informatyk, ale już wpinał się w sterownik.
W sumie zaczynało mu być wszystko jedno. Co za różnica czy zginą od dekompresji czy zabije ich coś, co czai się za tymi drzwiami. Chyba zaczynał wpadać w stany depresyjne.
Przejrzał strukturę programu. Parametry zasilania z systemu sztucznej grawitacji nie zgadzały się z tymi przeznaczonymi na siłowniki grodzi, dlatego też system otworzył zworki, które miały przekierować do nich energię. Wystarczyło usunąć warunkowanie. Co prawda miało ono chronić te silniki przed przegrzaniem, ale najważniejsze teraz było otworzenie tych drzwi. Czy później się zatną, miał tam, gdzie koty liżą się pod ogonem.
0:8, 0:7, 0:6, 0:5, 0:4…
Przepisanie programu było żmudną i nudną, ale za to łatwą robotą. Podręczne AI pomagały w przyspieszeniu tego procesu. Póki co Vicente nie natrafił na problem który wymagał by bardziej skomplikowanych rozwiązań. Póki co proste bazowe procedury, póki co…
…0:3, 0:2, 0:1
Wstrząs przeszedł falą przez cały statek i popchnął ratowników ku jednej ze ścian. Na szczęście niezbyt gwałtownie.
COMMAND “OPEN” RECOGNISED
PROCEDURE ACTIVATED
Drzwi otworzyły się z sykiem.
I nic groźnego nie kryło się za nimi. Zwykły korytarz, bardzo zwykły. Tu metaliczne ściany i sufit zastępowały typowe dla statku pseudodrewno.
- Na prawo. Centrum kontroli hangaru i zbrojownia numer 3, na lewo… sam hangar.- wyjaśnił Soren. - To gdzie najpierw?
- Zdaje się, że to twój statek. - Sanchez był wyraźnie rozdrażniony. Właściwie jego emocje wpadły w jakąś nieregularną sinusoidę, przechodząc płynnie od stanu przygnębienia przez obojętność do złości. - Pamiętasz jeszcze po co idziemy?
- No. Pamiętam, ale… - Soren spojrzał na ratowników. - Jestem otwarty na sugestie.
Informatyk wzruszył tylko ramionami
- Moją już znasz. Dedal - powtórzył. - I zawijajmy się stąd.
- Centrum kontroli. - powiedział krótko Mikhail - Sprawdźmy czy możemy coś zdziałać i kogo znaleźć, potem hangar.
- Chodźmy, jak zaproponował Mikhail, szkoda czasu na dalsze dyskusje… - zaproponowała Vika, pokazując, że zależy jej na tym, aby już ruszać.
Janos popatrzył na informatyka i tylko pokręcił głową. Po czym ruszyli całą grupką w prawo. Długi korytarz kończył się drzwiami, po których otwarciu… znaleźli się w pomieszczeniu kontroli umieszczonym zapewne jako zabudowany balkon w hangarze. Bo przez duże okna widać było całą kolekcję sześciu luksusowych pojazdów kosmicznych. Była tu też konsoleta do obsługi hangaru przy której okablowaniu grzebał podstarzały mechanik z metalową ręką, choć nie wyglądało na to by osiągnął jakieś sukcesy. Konsola była wygaszona. Oprócz niego była parka o podobnym guście w kwestii strojów i fryzury. Niewątpliwie pochodzili z tej samej planety.
Na widok wchodzących oboje zakrzyknęli dość piskliwymi głosami. - Pomoc!
Po czym kobieta rzuciła się na ramiona najbliższego wybawiciela. Los zdecydował że był to Mikhail.
- Pomocy! Utknęliśmy tu, a Gregor nie może otworzyć hangaru. Statek wybucha a my się boimy, że zginiemy na nim! A ja przecież nie mogę umrzeć będąc w kwiecie wieku, prawda?
Mikhail spojrzał na kobietę bez emocji “pozwalając” jej na swoją jakże emocjonalną słabość.
- Jeszcze nie zginiecie. - powiedział tylko.
Vicente tylko wywrócił oczami, lecz nie skomentował głośno pomny wcześniejszej niemej reprymendy Janosa. Zamiast tego podszedł do mechanika grzebiącego w kablach.
- Czy ktoś z was ma jakieś obrażenia fizyczne? - zapytała od razu Vika. - Jestem lekarką w naszej ekipie ratowniczej, więc prosiłabym o zgłoszenie się do mnie w razie uszczerbku na zdrowiu wskutek zderzenia waszego statku z meteorytami. - dodała również przyczynę awarii statku, gdyby ewentualnie załoga ciągle nie wiedziała, dlaczego statek jest w takim stanie.
Parka rzuciła się niemal dosłownie na lekarkę, tuląc się do niej z obu stron i prezentując “obrażenia” na swoich ciałach. Głównie na rękach i torsach. I nie były to poważne obrażenia. Jedynie otarcia. Oboje wyraźnie przesadzali w ocenie swojego stanu i z pewnością nie potrzebowali uspokajających narkotyków, o które prosili. Z drugiej strony… może dzięki nim odlepiliby się od niej?
- W czym problem? - Sanchez stanął obok mężczyzny przeglądającego elektrykę.
- Próbuję przekierować któryś z układów drugorzędnych by zasilić konsoletę i uruchomić hangar. Trochę to dla mnie za skomplikowane. - wyjaśnił mężczyzna a Vicente z Janosem mimowolnie wymienili spojrzenia. To nie było za skomplikowane. Nawet gdyby to mu się udało, to sam hangar też nie ma zasilania. A tam już jest potrzebna większa moc, niż to co można było wyciągnąć z awaryjnych akumulatorów.
- I to właśnie lubię. Inicjatywę.- odparł zadziornie Soren.
- Banda amatorów - rzucił Sanchez do komunikatora, na tyle cicho, że nie był słyszany poza nim, po czym dodał już normalnym głosem zwracając się wprost do Sorena, - Świetnie! To jaka teraz będzie twoja?
- Oh, Vicente, Vicente… - powiedział kręcąc głową Mikhail - …czy to nie my jesteśmy ekipą ratunkową? Sprawdzimy czy nie ma kogoś w hangarze i idziemy sprawdzać dalej. Czy to nie oczywiste?
- Dopóki stąd kogoś nie wywieziemy żywego, to nikogo nie uratujemy - stwierdził z przekąsem Sanchez.
- Niektóre statki są uzbrojone. Możemy rozwalić wrota hangaru, gorzej ze zwolnieniem blokad podwozia.- zadumał się tymczasem Soren.
- O to będziemy się martwić później. - powiedział Mikhail - Jak znikną wrota to otworzymy się na pustkę… i nie będzie drogi odwrotu. Tak więc, na koniec.
- Zatem hangar? - ponaglił informatyk. Tracili czas na czcze gadanie i irytowało go to.
- Nikt z was nie umiera… - Vika zwróciła się do dwójki, która ją wręcz nachalnie zaatakowała. - To tylko drobne rany… zaraz potraktuję je sprayem z maścią… - odparła, licząc, że prosta procedura medyczna wystarczy, że nie będzie konieczne stosowanie większych środków do uspokojenia dwójki specyficznych pacjentów.
Oboje śmiało pokazywali obszary swoich ciał, które uległy obrażeniom… może nawet zbyt śmiało. Ta dwójka najwyraźniej pochodziła ze świata o dość swobodnym podejściu do nagości i przestrzeni osobistej. Może to być problemem w przyszłości. Na razie jednak biolożka przekonywała się, że przyszło jej leczyć… otarcia.
Gdy ona zajmowała się medycyną, reszta ekipy ruszyła do drzwi prowadzących do hangaru.

Hangar Galactic Mirage
Te działały bez problemu i Janos wraz miejscowym mechanikiem, inżynier, Mikhail oraz Vicente mogli wejść do środka bez problemu. Soren z dumą zaprezentował im swoją kolekcję sześć pojazdów latających zarówno w kosmosie jak i w atmosferze.
Szególną uwagę przyciągał jednoosobowy, szary kosmiczny ścigacz. Z pewnością o tym pojeździe mówił Soren, gdy chodziło mu o rozwalanie grubych wrót hangaru. Każdy statek był póki co, uziemniony, każdy bowiem był przyczepiony za podwozie do podłogi, stalowymi blokadami.
- Taaa… wiecie, co? Wy tu pokombinujcie, a ja wraz z moich ochroniarzem i innymi chętnymi poszukam przez ten czas rozbitków. Tak… spotkamy się znów za dwadzieścia minut?- zaproponował Soren.
- Nic tu po mnie. -stwierdził geolog - Równie dobrze mogę iść z wami.
Vika tylko skinęła głową, z ulgą uwalniając się od dwójki czepliwych pacjentów. I ruszając wraz z geologiem, Sorenem i jego ochroniarzem. Reszta została z mechanikami.
- Tia… - mlasnął niechętnie informatyk, gdy Soren sobie już poszedł. - Nie wiem dlaczego, ale mu nie ufam - wyraził głośno swoje obawy. - Może dlatego, że nie ufam nikomu - uśmiechnął się do siebie.
Podszedł do pierwszego pojazdu i przyjrzał się zaczepom trzymającym go w miejscu.
- Janos - zagadał, obstukując żelastwo - jakiś kontrolowany wybuch?
- Chciałbym, ale niestety nie ma przy sobie odpowiednich narzędzi. Takich ładunków nie da się złożyć z tego co potrafi wyprodukować standardowy replikator.- ocenił Janos.
- Nie musimy ich chyba precyzyjnie zniszczyć - zastanawiał się głośno Sanchez - może wystarczy jak je osłabimy?
- Moglibyśmy rozkręcić i rozwiercić zaczepy, ale kantorek narzędziowy jest rozhermetyzowany - zaproponował drugi mechanik.
- Tiaaa - żachnął się informatyk. - Może po prostu zaczekajmy aż przerdzewieją?
- Noo… jak pożyjesz z millenium, to może przerdzewieją do tego czasu. - zaśmiał się miejscowy mechanik.
- Tak czy siak mamy dwie możliwości, albo doprowadzić do zaczepów alternatywne źródło zasilania, albo… zdobyć skądś specjalistyczne narzędzia.- zastanowił się głośno Janos. A dwójka ubranych na czarno pasażerów zawyła smutnie tuląc się nawzajem.- jeeeeesteśmy zgubieeeeni. O sssmuutttnyyy looosie!-
Na co miejscowy zareagował cichymi słowami.- Nie przejmujcie się nimi. Pochodzą z planety których obyczaje premiują ekstrawertyczne zachowania. A na dodatek ta dwójka jest tam wpływowymi influencerami więc… są bardziej ekstrawertyczni niż ustawa przewiduje.
- Może by ich złożyć w ofierze Bogowi Chaosu? - zapytał retorycznie Vicente. - Idź po narzędzia - zwrócił się do mechanika, - a my poszukamy z Janosem kabli do podpięcia zasilania.
- Komu?- zdziwił się miejscowy mechanik. Po czym dodał. - Ja nie mogę iść. Nie mam skafandra.
- Wygląda na to, że to zadanie dla nas - ocenił Janos.
- Ah… - westchnął informatyk, - w takim razie zamiana ról. W czasie jak nas nie będzie spróbuj znaleźć kable. Gdzie ten kantorek?

Na odchodne dorzucił jeszcze do drugiego mechanika konspiracyjnym szeptem, pochylając się nad nim.
- Bogowie Chaosu. Starożytne bóstwa mające kontrolę nad przypadkiem i śmiercią. Krwawa ofiara mogłaby odmienić nasz los. - Wyprostował się i powiedział jeszcze normalnym głosem. - Może zadziałać, może nie zadziałać. Spróbować warto.

GreK 25-01-2024 18:56

Okolice Kantorka
Z hangaru wyszli bocznym korytarzem prowadzącym do dość dużego pomieszczenia na których to drzwiach widoczny był alert. Przez ekran na drzwiach dostrzegli dwa trupy porozrzucane narzędzia i niedużą szczelinę w suficie. Oraz kolejną w podłodze. Coś przebiło statek z dużą siłą. Może jego własny odłamek, może jakiś bardziej żelazisty meteoryt? Cokolwiek to było spowodowało rozhermetyzowanie całego pomieszczenia, zapewne w celu ratowania zasobów, część powietrza została odessana. Sztuczna grawitacja jednak nadal działała.
- No to proponuję, byś napisał program który obejdzie zabezpieczenia i zrobi z tego korytarza tymczasową śluzę. Gdy to będzie gotowe… jeden z nas, zapewne ja, wejdzie tam. A drugi będzie asekurował z hangaru.- zaproponował Janos po namyśle.
- Dzień świstaka - skomentował informatyk podpinając się jednak posłusznie do panelu.
- Normalna robota. Wiesz… akcje ratunkowe to tak naprawdę jedynie składanka poszczególnych zadań. Czasami jest więcej gaszenia pożarów niż otwierania drzwi, ale zazwyczaj zawsze jest jedno i drugie.- odparł Janos, podczas gdy Vicente zajmował się kodem. Z początku wszystko szło dobrze, ale po chwili…
Error. Command not accepted. Please type authorization code.
To było… nieoczekiwane.
Badanie kodu źródłowego pozwoliło ustalić Vicente rodzaj systemu operacyjnego i jego wersję. Wyglądało to na płatną wersję dość popularnego systemu o nazwie BoxOffice, niemniej po dłuższym przyglądaniu się mu i porównaniu wersji miejscowej z wersją darmową Vicente znalazł różnice, które z pewnością nie były fabrycznymi wstawkami. Ktoś zmodyfikował wersję obsługującą to pomieszczenie. Zapewne jeden z mechaników. Nie było w tym nic dziwnego. Obsługa statków kosmicznych mająca jakiekolwiek pojęcie o kodowaniu, zwykle dostosowywała oprogramowanie pojazdu do własnych potrzeb. Ba, sam Vicente robił to na stacji ze SAMem. Niemniej skoro już udało się zlokalizować problem, to pozostało odnaleźć zmienione fragmenty kodu i… zadecydować jak podejść do problemu.

Informatyk przeglądał kod źródłowy. Ciągi znaków przelatywały mu przez umysł. Przy niektórych się zatrzymywał, przyglądał się im bliżej. Nie pasowały do pozostałych. Te otorbiał od reszty własnym kodem. Separował. Skończył po kilku minutach. Nie był pewien czy znalazł wszystkie poprawki. Nie wiedział czy programiści GMa nie usunęli jakiegoś istotnego fragmentu zastępując go swoim. Na tak szczegółową analizę potrzebowałby godzin.
Czas zweryfikować czy jego działania odniosły zamierzony efekt.
Uruchomiony program rozpoczął działania. Kolejne linijki przelatywały przed wzrokiem Vicente’a. Kolejne polecenia były wykonane. Analiza była poprawna… chyba. W każdym razie błąd został usunięty i program zadziałał.
- I… jakieś postępy?- zapytał Janos widząc, że tym razem robota zajęła informatykowi dłużej niż zazwyczaj.
- Powinno działać - wraz ze słowami poszło wzruszenie ramionami, które wyraźnie pokazywało niepewność Hiszpana. - Mało czasu na dokładną analizę. Odcinam tą część i wypompowuje powietrze.
Proces rozpoczął się z sykiem. Informatyk nadzorował proces i choć wyskoczyły mu dwa błędy, to te udało się na bieżąco usunąć. Janos ruszył do uszkodzonego pomieszczenia, a Vicente nie pozostało nic innego jak obserwować kompana i… trzymać za niego kciuki. I mechanik przeszukiwać począł ignorując trupy, na które natknął się za biurkiem. W końcu natknął się na szafkę z kiepskim zamkiem, który po prostu wyłamał.
I ruszył z powrotem mówiąc.
-Znalazłem, zbliżam się do śluzy.-
Po czym wszedł do niej, a Vicente rozpoczął procedurę odwrotną do poprzedniej.
- No. Nie było tak źle, prawda?- rzekł wesoło Janos.
- Nie było - przyznał Sanchez, - tylko ciągle mam wrażenie, że tracimy czas. Wracajmy.
- Zdobyliśmy narzędzia, więc to nie jest strata czasu.- odparł Janos.
- Przyznam ci rację jak wrócimy cało na stację i narzędzia się do tego przysłużą.
Ruszyli z powrotem do hangaru. Tam już mechanik grzebał przy kablach w podłodze.
- Pomyślałem, co by może użyć zasilania niepotrzebnych statków do otwarcia blokad - rzekł na powitanie miejscowy mechanik.
- To już nie rozwiercamy blokad? Tyle czasu zmarnowaliśmy - rzekł pół żartem pół serio Janos trącając wesoło łokciem bok informatyka.
- Pękłem śmiechem - odparł z przekąsem Vicente.
- No nie… narzędzia się przydadzą. I rozwiercanie też jest na talerzu. Tylko myślę, że zasilenie blokad pójdzie szybciej - odparł drugi mechanik i kciukiem wskazał na jaskrawożółty pojazd. - Proponuję użyć tego do odlotu. Łatwy w prowadzeniu, pojemny i lata także w atmosferze. I co najważniejsze potrafię go obsługiwać.
- Mało wyszukany - stwierdził Janos oglądając żółty prom kosmiczny. - Co ty o tym sądzisz Vicente?
- Taaak. Rzeczywiście - przyznał zapytany. - Nie macie czegoś w kolorze czerwonym? - Zwrócił się do drugiego mechanika.
- Cóż…- mechanik wskazał na opasły czerwony kosmiczny ścigacz.

I Vicente od razu zauważył związane z nim… problemy. Po pierwsze był jednomiejscowy, po drugie to była maszyna zdolna do poruszania się tylko w pustce kosmosu. Z drugiej strony, to był luksusowy kosmiczny ścigacz. Latające ferrari.
- Ten lepszy - ocenił wbrew logice. - Nie będzie na nim znać śladów krwi. - Za chwilę jednak zwrócił się do Janosa. - Sam znasz się na tym złomie lepiej.
Janos i miejscowy fachowiec zabrali się do roboty. I Vicente też przy okazji. Potrzebowali bowiem pomocy, a na dwójkę dramatyzujących artystów nie było co liczyć. Chcąc nie chcąc informatyk musiał przyłączyć się do dwójki fachowców pomagając przy prostych pracach i robiąc za chłopca na posyłki. Zdobyte narzędzia pozwoliły na szybsze i sprawniejsze podłączenie przewodów i przekierowanie energii i… pozwoliły na uwolnienie zaczepów przy żółtym statku. I przy szarym ścigaczu, jedynej uzbrojonej tu jednostce.
- Tak więc… ktoś będzie musiał zasiąść za jego sterami i wybić dziurę. - Gregor, miejscowy mechanik którego imię Vicente poznał przy robocie, wskazał na ów myśliwiec. - Resztę zrobi różnica ciśnień. Zaś Janos stwierdził.- Ja polecę szarakiem. To jednostka wojskowa, zapewne z militarnym interface’m. Nie dla cywili.
- Spoko… MULE 256z to jego przeciwieństwo.- zgodził się Gregor klepiąc czule żółtą jednostkę. - Poradzę sobie z kierowaniem nim. Każdy mógłby sobie poradzić.-
- Panowie i Panie. Czas się zwijać. Mamy jeszcze spory margines czasu, ale myślę że już nie możemy szukać rannych. Proszę wracać.- Elena odezwała się do członków załogi ECHO-1.
- Nareszcie - mruknął informatyk. - Gotowy od zawsze.
Te słowa wywołały pośpiech w działaniu Janosa. Niemniej niewiele już zostało do zrobienia. Zasilanie zostało podłączone, blokady puściły. Wszystko było gotowe

Dhratlach 28-01-2024 19:12

Grupa w której znalazł się Mikhail, składała się z niego…Sorena i jego ochroniarza oraz Viki.
Była cichsza niewątpliwie, ale brak mechanika w ich szeregach oznaczał problemy z wszelkimi elektronicznymi zaporami na ich drodze. Bez Janosa i Sancheza w ich szeregach każda taka przeszkoda stawała się prawie nie do pokonania.
- Więc… jakie warunki mieszkaniowe panują na waszej stacji, jaki jest stan komunikacji i bezpieczeństwa? Ponoć planeta jest odpowiednia do zamieszkania? Więc pewnie tam wylądują kapsuły ratunkowe mojego statku.- wypytał go Wilds, gdy wędrowali wąskimi korytarzami unikając uszkodzonych pomieszczeń.
- Spartańskie. - stwierdził krótko Mikhail po czym sprostował. - Jest to stara stacja badawcza, pięć kajut po cztery koje. Na ten moment mamy miejsce noclegowe dla czternastu ocalałych zakładając, że to maksimum dla podtrzymywania życia. Niewiele, ale to skromna stacja. Nieszczęśliwie, choć jej powolny rozwój jest uzależniony od wyników prac badawczych.
Cień uśmiechu pojawił się na twarzy geologa.
- Jednak stacja jest warta rozwoju, a świat odwiedzin. Jest piękny i dziewiczy, malowniczy. Ponoć waszym zamiarem było zrobić tournee po nowo odkrytych światach? Myślę, że Elena wyrazi zgodę na wycieczkę. Jak myślisz Vika?
- Myślę że Elena wykorzysta każdą okazję, by wyrwać się ze stacji. Czasami mam wrażenie, że się na niej dusi.- odparła z uśmiechem biolożka.
- SAM. Ilu maksymalnie ludzi na stacji utrzyma podtrzymywanie życia, oraz jak wygląda sprawa z wyżywieniem?
- Maksymalna ilość załogi wynosi dwadzieścia osób. I obecnie dysponujemy zapasami żywności dla większej liczby niż obecne maksimum. Bowiem doliczono zapasy i dla gości. Ilość zapasów ma wystarczyć dla maksymalnej załogi na okres dwóch miesięcy, przy czym wedle nowego rozkładu zajęć, statek z uzupełnieniem powinien przylecieć w przeciągu półtora miesiąca. Należy wziąć jednak pod uwagę, że większość zapasów stanowią wkłady do replikatora.- wyjaśnił tymczasem SAM.
- Ja tą Elenę rozumiem. - stwierdził Soren.- Dziewiczy, prawie niezbadany teren kusi każdego z naturą badawcy i eksploratora. W sumie… ja za takiego eksploratora się uważam.
- Zatem, jestem pewny, że nasza usługa przypadnie Panu do gustu. - oznajmił geolog.
- SAM, rozumiem, że utrzymywanie życia zapewni zapas tlenu dla załogi dwudziestu. Jaka jest realna wydajność zapewnienia atmosfery życiowej przy posiadanych systemach utrzymywania życia na stacji? -
- Znacznie większa od potrzebnej obecnie. Przypominam że póki co stacja pracuje poniżej swojej optymalnej wydajności. Reaktor nie jest nastawiony na pełną moc.- wyjaśnił SAM.- A wynika to z tego, że stacja planowana była na więcej niż tylko moduł podstawowy. I systemy zaprojektowano pod niedoszłą rozbudowę stacji.
- Szacunkowo, luźno, ile modułów jest w stanie przyjąć stacja? - zapytał Ivanovich z ciekawości.
-Moduł podstawowy ma 5 punktów podczepienia. W zależności od zapotrzebowania na energię, oceniam obecne możliwości stacji na od dwóch do pięciu modułów zanim będzie trzeba doczepić kolejny reaktor.- wyjaśnił SAM.
- No cóż. Nie spodziewam się warunków innych niż spartańskie. Sam zaczynałem na dole, więc potrafię się dostosować. Niestety nie wszyscy moi goście są i byli tak… elastyczni jeśli chodzi o warunki bytowe.- westchnął ciężko Soren.
- Na pewno jakoś to będzie.- wtrąciła pocieszającym tonem biolożka.- Jakieś rozrywki się znajdą.-
Tymczasem cała grupa usłyszała ryk dochodzący gdzieś z okolicy.
- Jakieś pomysły? - zapytał geolog ściągając broń z ramienia w dłonie i zabezpieczając ją.
- Strzelać do wszystkiego co nie porusza się na dwóch nogach. - odparł Soren odbezpieczając podręczną broń. - Mam słabość do drapieżników i trzymałem tu parę egzotycznych egzemplarzy. Obecnie uważam że był to błąd z mojej strony.-
Wilds spojrzał na swojego ochroniarza.- Może lepiej udać się w kierunku najbliższej zbrojowni, by się dozbroić?
- W granicach rozsądku. Niektóre egzemplarze w zbrojowni są równie dużym zagrożeniem dla nas, co dla przeciwnika. - odparł zazwyczaj milczący osobnik.- Ostatnie czego tu potrzebujemy to kolejna nieszczelność kadłuba.-
- A to co mamy nie wystarczy?- zapytała biolożka.- W końcu to zwierzęta. Jak gruby mogą mieć pancerz?-
- Hmm…- wzruszył ramionami ochroniarz.- Nie miałbym nic przeciwko nie lepszemu uzbrojeniu, ale nie widzę konieczności w zdobyciu nowego oręża. To co mamy powinno wystarczyć. Chyba.
- Przedstawienie czas zacząć… - stwierdził Mikhail.
Ruszyli więc dalej, uzbrojeni, skupieni… w końcu zbliżali się do źródła dźwięków. Owych złowieszczych ryków. Gotowi do walki. Niemniej ryki powoli zaczęły łączyć się z piskami i charczeniem. A gdy cała ekipa dotarła na miejsce, zobaczyła… robota w smokingu o gładkim obliczu. Maszyna wyglądała na drogą wersję wykonaną z ulepszonych stopów.
I ten robot dusił potwora który wyglądał na krzyżówkę, gada z lwem i jeżowcem. Pysk był pozbawiony oczu, a ciało pokryte długimi kolcami, zwłaszcza na karku tworząc grzywę. Zwierzę dogorywało.
- Och…- robot zauważył zbliżającą się grupę ludzi.- Proszę wybaczyć sir. Niestety to stworzenie stanowiło zagrożenie dla znajdujących się w pobliżu gości i nie udało mi się obliczyć innej opcji niż definitywne zakończenie jego egzystencji.-
- Nie szkodzi. Dobrze zrobiłeś.- odparł ciepło Soren.
- Więc. - spytał Wilds.- Czy znalazłeś jakieś żywych gości lub członków obsługi?
- Tak. Pan Gremain i panna Stone zamknęli się w pokoju wykorzystując klucze dostępu w celach prywatnych. - wyjaśnił automat.- I w czasie awarii AI i alarmu drzwi się zatrzasnęły zamykając ich w środku. Oczywiście zapisałem te dane w pamięci i jeśli będzie trzeba można potrącić im z pen…-
- To nieważne w tej chwili. Zakładam że do tego czasu uporządkowali garderobę.- odparł z uśmiechem Soren.- Więc nie mogą wyjść? System awaryjny jednak działa poprawnie i przyjmuje komendy?-
- Tak.- potwierdził robot.

Mikhail tylko odwiesił karabinek na ramię, widząc brak pożytku.
Dotarli na miejsce i Soren wpisał jakiś kod do drzwi i te się otworzyły.
- Pan Gremain i panna Stone. Macie szczęście w tym całym nieszczęściu. - stwierdził Soren, a skruszeni podwładni wyszli z niedużego pokoju o przeznaczeniu schowka dla mundurów i przebieralni. Z pewnością należeli do załogi. Gremain był wysokim mężczyzną o ogolonej głowie i w dość luźnym stroju o kolorze czerni kosmosu. Panna Stone była niską blondynką, niewiele wyższą od Viki, noszącą szary elegancki strój. Oboje byli skruszeni i zawstydzeni. Biolożka oceniła ich wygląd uznając, że nie wymagają lekarskiej pomocy.
- Panowie i Panie. Czas się zwijać. Mamy jeszcze spory margines czasu, ale myślę że już nie możemy szukać rannych. Proszę wracać.- Elena odezwała się do członków załogi ECHO-1.
- Nasz czas się kończy. - zakomunikował beznamiętnie Mikhail - Pora wracać z tym co mamy.
Słabości ludzie… inżynier sam był człowiekiem i choć jego kultura dawała spory margines błędu w oficjalnym zachowaniu… pewnymi kruczkami które nie wszyscy znali… to były jednak okazje kiedy można było unieść się emocjom. Soren? Lubił kontrolować. Szkoda tylko, że emocje nosił na wierzchu, a ile z nich prawdziwych? Nie Ivanovichowi było oceniać.
- Skoro trzeba.- odparł Soren wzdychając i dodał.- Ruszamy więc z powrotem.-
- Ja bym… wzięła próbki tego uduszonego zwierzęcia. Do badań. To nie potrwa długo.- wtrąciła Vika, a Soren zwrócił się do ochroniarza. - Dopilnujesz jej bezpieczeństwa.-
- Ok.- odparł krótko najemnik.
- Dopilnujemy. - stwierdził geolog - Nie potrwa to długo.
Soren westchnął ciężko. - Niech będzie.-
Jak postanowili, tak uczynili. Soren trochę marudził, gdy biolożka kucając pospiesznie wbiłała igły w ciało potwora pobierając materiał biologiczny z różnych tkanek. Niemniej gdy skończyła ruszyli dalej, by spotkać się z ekipą w hangarze.
Tam zdecydowanie wiele się działo. Do dwóch pojazdów, szarego i żółtego poprowadzone były kable z innych statków. I te kable podłączono do blokad trzymających te statki. Obecnie otwartych.
- No nieźle… to jaki jest tu plan?- spytał wesoło Soren.
- Rozwalimy wrota tym… i odlecimy tym.- rzekł Janos wskazując statki.
- Ciekawy ciekawy… popieram ten plan.- odparł z szerokim uśmiechem przedsiębiorca.- Kto się boi, to niech rusza do waszego. Mój ochroniarz tam pójdzie, więc zapewni bezpieczeństwo.-
- Sir.- wtrącił się dotąd milczący bodyguard.- Nalegam bym został…-
- Bzdura. W Szarej Strzale jest miejsce tylko dla jednej osoby. Polecę nią osobiście. - Wilds przerwał mu wypowiedź swoim stwierdzeniem.
Vicente ogarnął wzrokiem całą grupę. Wyglądało na to, że kilka osób przybyło.
- Janos - zwrócił się do pilota, - z racji funkcji wydajesz się w tej sytuacji najbardziej kompetentny. Rozdysponuj ten cały cyrk i zabierajmy stąd nasze tyłki nim coś w nie przywali.
- Szary to jest wojskowy myśliwiec. Jest pan pewien że sobie poradzi?- Janos zwrócił się do Sorena.
- Oczywiście. W końcu go zakupiłem go, bym nim latać. Mam licencję pilota wyczynowego.- odparł dumnie właściciel statku.
- Uff… to nawet lepiej. Ja sam nie latałem myśliwcami. I wolałbym nie sprawdzać czy potrafię. - dodał rubasznym tonem Janos wzruszając ramionami zadowolony z tego, że zdjęto z niego ten ciężar.
- Ok. To ja nadal Mułem polecę.- zaproponował drugi mechanik. - Copilot by się przydał, jakby ktoś był chętny.
- To jednostka cywilna nieznanego mi modelu… - stwierdził w nieznacznym namyśle geolog przyglądając się badawczo jednostce - …jeśli obsługa jest równie podstawowa jak wygląd to się nadam. To jest, jeśli nie będziemy się śpieszyć. Znam surowe podstawy.
- Muły są zaprojektowane, by każdy mógł nim polecieć. Mają wyjątkowo proste sterowanie. Ja sobie radzę, a nie jestem pilotem.- odparł miejscowy mechanik.
- To wszyscy pakujcie się do muła, wygodnie nie będzie ale pewnie miejsca w ładowni sporo. Panie Soren… proszę do myśliwca. I wyruszamy.- zadecydował Janos. - Vicente powiadom Elenę, żeby już startowała. Nie ma co na nas czekać.
Vicente krótko zdał relację Dedalowi z aktualnej sytuacji i z ulgą zapakował się na statek.
Zarówno ratownicy jak i uciekinierzy wsiedli w do pojazdów. Soren do myśliwca. Janos i Gregor za sterami. Reszta cisnęła się w ładowni Mule'a.
Szara Strzała wystrzeliła. Kilka pocisków wyrwało dziury we wrotach hangaru i różnica ciśnień zrobiła resztę rozrywając je i całe powietrze uciekło z hangaru... wraz ze statkami które wyleciały jak z procy. Zarówno Soren jak i Janos nie używali silników głównych... jedynie manewrowe, by uniknąć uderzenia statku o wrota, a potem pobliskie odłamki statku.

Niemniej wydostali się ze statku i na zewnątrz uruchomili główne silniki wylatując wraz z Dedalem z roju meteorytów. Tam... patrzyć mogli z bezpiecznej odległości jak rój uderza o powierzchnię jednego z księżyców, wywołując lokalne eksplozje i wzbudzając chmury pyłu. Większość jednak poleciała dalej celując w planetę. Dziesiątki pocisków, naturalnych i sztucznych, uderzyło w atmosferę i spłonęło w niej. Reszta spadła na planetę, przeważnie uderzając w ocean. Część jednakże trafiła w obszary lądowe, wywołując miejscowe eksplozje i pożary. Zniszczenia, na oko, nie wyglądały aż tak poważnie. Owszem wzbudziły chmury pyłów i dymu, które zasłoniły około jedną dziesiątą część planety. Niemniej było to za mało, by zdziesiątkować miejscowy ekosystem.
Widowisko się zakończyło. Nastał czas lizania ran przez przyrodę na planecie i rozkminiania sytuacji przez załogę ECHO-1, która zyskała całkiem liczną grupkę niechcianych gości i duży dymiący problem, który rozbił się na ich globie.

abishai 31-01-2024 20:54


Sytuacja na stacji się skomplikowała. Nagle ilość osób na stacji znacząco się zwiększyła. Podobnie jak statków dokujących przy stacji. Poza Dedalem był teraz Mule i myśliwiec Sorena.
Także planeta zmieniła się nieco. Rozbity statek uderzył w wybrzeże. Siedemdziesiąt jego procent wpadło do stosunkowo “płytkiej” zatoki opadając około 75 metrów pod poziomem morza. Reszta rozsypała się na wybrzeżu. Były pożary, ale roślinność oparta na krzemowych strukturach nie była tak łatwopalna jak jednostki węglowodorowe.
SAM namierzył kilka kapsuł ratunkowych które oderwały się od statku i wylądowały na planecie.
Co nie było natychmiastowym powodem do reakcji. Elpis została zapisana w rejestrze planet jako obiekt nadający się do kolonizacji, więc z automatu zdatna do życia dla ludzi. A i same kapsuły ratunkowe potrafiły utrzymać przy życiu osoby z nich korzystające przez trzy doby w ekstremalnych warunkach. I o wiele dłużej, gdy warunki nie były tak drastyczne. Uratowanie ich więc nie było pilne. Co miało znaczenie, gdyż załoga ECHO -1 miała wiele spraw na głowie.




Po pierwsze: zakwaterowanie.
Co prawda miejsca wolne na stacji można były, niemniej niewątpliwie zrobiło się na stacji ciasno. Vila zaoferowała się zająć rozlokowaniem gości, którym jednak zrzedła mina na widok warunków w jakim przyjdzie im bytować przez następne dni, a może i tygodnie. Bądź co bądź, stacja nie oferowała luksusów. Trzeba przyznać, że samemu Sorenowi akurat te spartańskie warunki nie psuły humoru. Wręcz tryskał energią.
Kolejna sprawa: komunikacja.
Węwnętrzna nie stanowiła problemu.
SAM miał odpowiednie protokoły dla osób o statusie gości. Gorzej z zewnętrzną. Problemy z którymi na co dzień mierzyła się załoga stacji boleśnie uderzały w celebrytów rezydujących obecnie na stacji. Żaden stream nie był możliwy, kontakt ze światem w czasie rzeczywistym również. A nagrane Vlogi ładowały się potwornie długo. Nic więc dziwnego że Vila zyskała nową rolę: psychoterapeutki dla dwójki ekscentrycznych artystów. I jednocześnie strażniczki psychotropów, która ta dwójka próbowała od niej wysępić.
Inną kwestią było wyżywienie.
Co prawda głód im nie groził. Zapasów było sporo. Ale, jak to Yaris ujęła, samej żywności było znacznie mniej i nie starczy na długo. A jak się skończy, trzeba będzie pogodzić się z faktem pogorszenia jakości posiłków, gdyż będą one opierały się głównie na replikowanych produktach.
No i jeszcze sprawa związana z… rozbitym statkiem i całą tragedią z tym związaną. Jak i zamieszaniem prawnym. Wilds był na tyle uprzejmy, że ograniczył się do powiadomienia minimum osób. Głównie swoich wiceprezesów w firmach. A załoga powiadomić musiała swoich pracodawców. Niemniej gdzieś to wszystko wyciekło i informacja o tej sytuacja rozlała się w mediach jak słodki syrop na gofrze. Powoli docierała do każdego zakątka znanych światów.
I obie korporacje zabrały się za gaszenie pożarów, batalie prawne, ograniczanie szkód etc…
Do stacji docierały jedynie echa tych działań. Niemniej sytuacja była kłopotliwa.
Elpis i okrążająca ją stacja nie były już nieznanym nikomu miejscem w tej części galaktyki do której pies z kulawą nogą nie zagląda. Czy to dobrze, czy źle? Czas pokaże.

Na razie ekipa miała co robić. Trzeba było uporządkować sytuację, zamówić w firmie zapasy i potrzebne rzeczy. Elena z Viką miały próbki do analizy i planowanie kolejnych badań. A i Mikhail miał co robić. SAM przekazał mu mapę dźwiękową opartą na danych zebranych z czujników. I było co analizować. Wedle wstępnych informacji, pod powierzchnią z pewnością znajdowały się złoża metali. Jakich? To już Mikhail Ivanovich musiał sam odkryć poświęcając swoją uwagę i czas badaniom tych danych.

Vicente i Mikhail zostali też powiadomieni przez centralę że udało się pozyskać dane na temat planety jakie zgromadził profesor Yu-chan. Jednak ze względu na to ile kosztowało ich odzyskanie i fakt sporej odległości ECHO-1, przesyłanie tej paczki danych poprzez sieć uznane zostało za ryzykowne. I miała przybyć w postaci datapada następnym transportem.



Common Area, POKŁAD 1


Wilds zebrał ekipę ECHO-1 oraz swoją grupę na zebranie. Bardzo mu na tym zależało, więc… zjawił się każdy. Z różnych powodów. Ciekawości, nudy, po to by się magnat raczył odczepić.
Jak każdy facet z grubym portfelem Soren wydawał się być osobą przekonaną o swojej ważności dla całego wszechświata, choć trzeba przyznać, należał do bardziej sympatycznych miliarderów.
- Mam kilka ogłoszeń, które was zainteresują. I butelkę replikowanego szampana. Wiem… szajs, ale jest co świętować.- rzekł na wstępie z szerokim uśmiechem.- Załatwiłem już formalności prawne i zorganizowałem transport. Za niecałe dwa tygodnie zjawi się po mnie statek, więc pozbędzie się mnie w miarę szybko.-
Spojrzał na swoich gości.
- Nie będzie to wygodna podróż, ale za to szybciej odzyskacie łącze ze światem.-
Po czym spojrzał na miejscowych rezydentów.
- Zamierzam też pokazać, że potrafię być wdzięczny, więc… pomyślałem że spełnię wasze życzenie. W miarę możliwości. Zarówno finansowych jak i czasowych, bo chciałbym by dowód mojej wdzięczności przyleciał owym statkiem, więc…- rozglądnął się po ekipie ECHO-1. - Co chcecie dostać w prezencie?
- Batyskaf! - wypaliła od razu Elena Hichens.
- To… duży prezent, więc… coś takiego załatwić oczywiście mogę, ale w ramach prezentu dla całej stacji.- odpowiedział Soren po chwili rozmyślań.


Dhratlach 04-03-2024 13:24

Droga powrotna z misji ratunkowej
Mikhail nadał komunikat na otwartym dla członków załogi badawczej.
- Czekają nas goście, a miejsca mało. Nie mam nic przeciwko dzieleniu kajuty… o ile nie są to ci… “wyraziści”. Jak nic nasze życie się skomplikowało. Kto się zajmie rozlokowaniem ich?
- To należy do moich obowiązków. Już opracowałem podział miejsc.- wtrącił uprzejmie SAM.
- I sprawa załatwiona.- oceniła Elena.
- Ja nie mam nic przeciwko gościom w mojej kwaterze.- wtrąciła Vika.
-Ech… niech będzie. Możemy użyć naszej dla kobiet.- zgodziła się z pewną niechęcią Elena. -Przypomnę sobie piękne lata… spędzone w bunkrze.
- To i tak tylko przejściowe… - stwierdził geolog - …choć mam przegniłe przeczucie, że dobre dla nas dni się skończyły.
- Przydadzą nam się nowe twarze w ECHO-1.- wtrąciła łagodnie Vika.
- Może być ciekawie. Ale chyba nie dla nich. Komfortu akurat nie oferujemy.- dodał Janos.
- Czas pokaże… - dodał Towarzysz Ivanovich - Może i nie oferujemy luksusów, ale wypłatę niezłą już tak. Jeśli zdecydują się pracować dla nas.
- Może ten mechanik. Reszta chyba pracuje w rozrywce.- oceniła Elena.
- Ochroniarz. Pana Swanson-Borrows? - wtrącił krótko Vicente.
- Im pewnie Soren płaci więcej niż GeoTerminal nam.- stwierdził Janos.
- Cóż, ciężko będzie z nich wyłuskać naukowców, ale personel stacji jak najbardziej.
- Nie płacą nam aż tak dobrze.- zaśmiał się Janos.- Może lepiej niż stacjach bliżej cywilizacji. Może nawet znacznie lepiej… niemniej świat rozrywki to, cóż… wyższy pułap płacowy.-
- Nie wszyscy lecą na kasę.- oceniła Elena.
- Są tacy co chcą być sławni i podziwiani.- dodał ze śmiechem Ciarka.
- Strasznie jak to brzmi, ale Janos ma rację. - Stwierdził Pietroszenko - Teoretycznie, przydałby się nam myśliwy. Czasy Safari Starej Ziemi? Rozrywka dla bogatych… a my mielibyśmy pewne źródło materiału biologicznego do badań…
Geolog westchnął ciężko niezadowolony strasznie z życia i dodał jeszcze.
- Nie ma co ukrywać, nasze życie się skomplikowało i staniemy się atrakcją turystyczną. Nie wierzę, że Wilds, czy kto inny z ocalałych nie puści pary z ust… Pytanie tylko jak zareaguje GeoTerminal.
- Nie podoba mi się ten pomysł.- oceniła chłodno Vika.- Ten pomysł to… okrucieństwo.
- Z atrakcjami turystycznymi też bym poczekała.- stwierdziła cynicznie Elena. -Nie wiemy za dużo o tej planecie.
- Okrucieństwo czy nie, jak o tym pomyślę widzę problem konfliktu interesów… myśliwi by chcieli zabrać trofea, a to materiał biologiczny jest. - zauważył Mikhail - Tak czy inaczej, nasze życie zmieni się bezpowrotnie. Wilds chciał zrobić tournee po dzikich planetach… przyda mu się pokazać widoki. Zdaje się być typem normalnego człowieka, co potrafi okazać wdzięczność, ale swoich pracowników trzyma krótko, bardzo.
- Zgłaszasz się do roli jego przewodnika?- wtrącił dotąd milczący Vicente.
- Mam księżyce do zmapowania. Dane do przeanalizowania… zajęty człowiek jestem. Ktoś chętny? - zapytał Ivanovich. - Tam na dole to póki co mnie nie było, a planetę chciałem sobie zostawić na koniec, ale lecieć mogę.
- Mówisz jakbyś tylko ty miał robotę. Ja mam próbki wody do analizy, mapowanie oceanu, projekty… a Vika robala którego złapałyśmy, a Janos musi boje zbudować wedle moich wskazówek. Wszyscy mamy zajęcie.- odparła Elena.
- Yaris ma chyba więcej wolnego czasu od nas.- wtrącił Janos, a Elena dodała. - Tylkooo… kto jej to zaproponuje?
- Moja robota jest prosta. Parę dni intensywnych pomiarów to jakieś parę miesięcy analizy danych. Myślę w miesiąc bym zmapował obydwa księżyce…nawet krócej. Czyli mielibyście wolne od wożenia mnie Dedalem na jakieś parę lat. Potem planeta. - zauważył geolog po czym dodał.
- Porozmawiam z nią.
- NIe można by SAMa użyć do mapowania powierzchni? - zapytała retorycznie Elena, a Mikhail posłał jej lekki uśmiech, po czym dodała.- Dobrze. Porozmawiaj z nią.

Stacja Echo. Ogrody Hydroponiczne.

Yaris zajmowała się ogródkiem. Amatorsko i ostrożnie. Nie znała się szczególnie dobrze na tym, ale dg dawał jej porady ściągnięte z sieci. A i SAM nadzorował kondycję roślin rosnących w stacji. Poprzedni mieszkańcy założyli tu mały ogródek warzywny i Yaris udało się go doprowadzić do pierwotnego stanu. Tu właśnie inżynier zastał ją, gdy poszukiwał jej w celu rozmowy. Zajętą przyglądaniem się sadzonkom papryki.
- Ah, Yaris. Nie wiedziałem, że masz rękę do roślin. Niezła robota. Jakieś jeszcze talenty o których nic nie wiem? - przywitał się geolog.
Kobieta spojrzała na mężczyznę, milczała przez chwilę, po czym uśmiechnęła się tajemniczo. - Kobieta nie powinna zdradzać swoich sekretów, zabija w ten sposób pokusę ich odkrywania.
- Czy mam się czuć kuszony? - odwzajemnił uśmiech i uniósł lekko brew.
- Może? - odparła enigmatycznie Yaris przyglądając się spod przymkniętych powiek inżynierowi. - Czyż niewiasty nie powinny cenić odwagi u mężczyzn? Inicjatywy? Przedsiębiorczości? Spolegliwość nie jest dla pionierów, prawda?
- Nie da się ukryć, jednak nie wszyscy zasługują by być nazywani pionierami. - posłał jej łagodny uśmiech - Nasze badania to sport drużynowy. Na ten moment jednak zastanawiam się co zrobić z tymi wszystkim celebrytami oderwanymi od holonetu.
- To są rozbitkowie. Z pewnością są jakieś międzygwiezdne prawa i nakazy związane z takimi osobami. - odparła Yaris po chwili namysłu.
- Tak, są i obciążają nas. - poinformował ją - W skrócie, naszym obowiązkiem jest ich uratować, przechować i oddać cywilizacji. Przy odrobinie szczęścia może uda się coś ugrać u Wildsa… gość ma kasę, a nasze warunki są spartańskie w najlepszym przypadku.
- Jaki masz plan? - zaciekawiła się nagle kobieta, wykazując ślady entuzjazmu.
- Oddelegować kogoś kto lubi sytuacje społeczne jako barmana. - powiedział z namysłem - Jestem niemal pewny, że wszyscy z rozbitków przywitają podłe drinki z replikatora z ochotą… i będą mieli wiele drobnych sekrecików do podzielenia się. To ich zajmie i da jakąś namiastkę “normalności”. Do tego wizyta czy dwie na planecie by podziwiali widoki. Zresztą, dokładnie po to tu przylecieli. Na nasze warunki to i tak dużo. Potrzebuję tylko znaleźć kogoś kto byłby chętny robić za twarz naszej stacji…
- To interesujące. Ale czemu… wybrałeś właśnie mnie? - spytała z przesadną skromnością Yaris.
- Niech pomyślę… - zamyślił się Mikhail i zaczął odliczać na palcach - Jesteś bystra, ogarnięta i… atrakcyjna. Czego można chcieć więcej?
- Hmm.. nie zaprzeczę. Ale przecież nie tylko ja, nieprawdaż?- zapytała w odpowiedzi Yaris.
- Masz kogoś konkretnego na myśli? Mi nikt inny nie przychodzi do głowy. - odpowiedział geolog.
Yaris przyjrzała mu się podejrzliwie, ale nie odpowiedziała nic. Zmieniła temat pytając.
- To już zaplanowałeś co im pokażesz na planecie?
- Zdam się w wyborze miejsca na Elenę i Vikę. - przyznał szczerze - Mnie tam jeszcze nie było. Mogą znać jakieś ciekawe miejsca. Zresztą Vika i tak będzie mieć urwanie głowy z tą parką vlogerów… a choć Elena kocha tą planetę to to wojskowa jest. Wątpię by uśmiechało jej się niańczenie bogacza.
- Hmmm… może to i dobrze. - oceniła Yaris. I dodała. - Nie mamy z czego zrobić alkoholu. Przede wszystkim zaś czasu. Może Janos zna się na czymś takim, albo Elena? To nie powinno być trudne. Ludzkość produkuje alkohol od zarania dziejów.
- Replikator? - zapytał Mikhail - Pani Audytor, jeśli dobrze pamiętam, wspominała, że zostawiła nam taki prezent. Podły, ale zawsze jakiś.
- Mhmm… rzeczywiście. - zastanowiła się Yaris. - Będę musiała zapytać o to Vikę. Replikator medyczny ma chyba ograniczenia dostępu. Tylko Vika może z niego korzystać.
- Raczej nie będzie mieć przeciwwskazań. - zauważył - Cokolwiek co ściągnie jej z głowy celebrytów.

Stacja Echo. Sekcja komunikacji.

Mikhail miał wiele roboty. Zdać stosowne raporty do GeoTerminal. Jako, że komunikacja była powolna posługiwał się prosty, szczątkowym językiem, a miał co zdać. Zapotrzebowanie na banki danych. Stan liczebny ocalonych, ale to w przybliżeniu, bo mieli jeszcze ludzi do odratowania z kapsuł. Informację, że znaleziono złoża wykorzystując rój asteroidów i oszczędzając na materiałach wybuchowych… co znaleziono to będzie wiadomo dokładnie po analizie i że to prawdopodobnie jest to potwierdzenie danych przez poprzednika ze względu na ślady użycia materiałów wybuchowych. Złożył też zamówienie na zapasy żywności, oraz materiały wybuchowe, jak i brakujące banki danych.
Dopytał również o potencjał bazy, oraz świata, jako atrakcję turystyczną ze względu na przewidywany szum medialny, co się sprawdziło, oraz o potencjalną działalność którą mogliby prowadzić na stacji.
Zrobił też coś co odkładał na wieczne wykonanie. Zalecił swojej dobrej znajomej rodaczki, inwestorce giełdowej, aby z jego wypłaty były zakupywane akcje GeoTerminal… jak, oczywiście, będą w atrakcyjnie niskiej cenie. Tak, Towarzyszka Nadia Kasparova, choć młoda to miała nosa… a i dla niej znajdzie się procent. To, że on miał wewnętrzne informacje o GeoTerminal tylko przysporzy się obopólnemu zyskowi?
Odpowiedź przyszła w miarę szybko. Zlecenie zostało ocenione jako… ryzykowne (56% szansy na zysk) z uwagi na to że GeoTerminal zainwestował wiele swoich środków w potencjalnie zyskowne interesy, ale z dużą szansą na fiasko. Dlatego od Mikhaila zażądano potwierdzenia zlecenia.
Może Mikhail nie był geniuszem finansów, ale znał się na jednym. Ryzyku. Wiedział, że na tej planecie będzie zysk. Duży, ale można wiele stracić… na właśnie tych innych przedsięwzięciach i wtedy będzie dobra szansa kupić akcje… kiedy poszybują w dół. A, że miał sporo czasu do spędzenia tutaj to jeszcze mogło się wiele wydarzyć. Na szczęście, miał kogoś kto zajmie się należycie finansami…
Samego pracodawcę poprosił o informowanie o wydarzeniach ze świata zewnętrznego, szczególnie dotyczących samego GeoTerminal. Motywował to pytanie troską o współ-załogantów i dalszego funkcjonowania stacji. W końcu ostatnia załoga badawcza… utknęła tu na dobre. Oczywiście, nie wierzył, by to się potwierdziło, ale święty spokój ducha prosił się o informacje.
Oczywiście, myśli myślami… pozostały prywatne. Na tą chwilę wstrzymał się z zakupem akcji, ale poprosił o ich aktualny kurs i notowania z ostatniego roku na giełdzie. Jak i bieżące notowania. Zapytał też o korporacyjne subkonto… na poczet zakupu akcji, oczywiście, jak i transfer nie przeznaczonych środków na jego główne.
To oczywiście zostało mu dostarczone przez inwestorkę. Większość z dostarczonych mu dokumentów i plików wypełniał mało zrozumiały dla niego ekonomiczny żargon. Niemniej jego wiedza na temat prawa pozwoliła stwierdzić, że ostatnimi czasy… jakieś cztery lata przed zakupem masy upadłościowej poprzedniego właściciela stacji w GeoTerminal zainwestował potajemnie jakiś “Duży Gracz”. Tożsamość jego była ukryta za firmami słupami i raczej niemożliwa do odkrycia w legalny sposób. Niemniej ten zastrzyk gotówki pobudził GeoTerminal do działania i dużych inwestycji.
Odbijało się to w wachaniach ceny akcji, przed zakupem i boomem inwestycyjnym korporacji, ceny akcji GeoTerminal stabilnie acz leniwie pięły się powoli w górę. W ostatnich latach zaczęły jednak bujać się w górę i w dół niczym amplituda drgań wstrząsów sejsmicznych podczas wstrząsów wtórnych.

Nagłe zwiększenie liczebności osób na stacji sprawiło, że zrobiła się zatłoczona. A to że większość gości nie miało nic do roboty… cóż nudzili się i wtrącali w życie pracowników stacji. Głównie Vika miała ten problem, bo miała kody dostępu do replikatora medycznego i mogła wytwarzać różnego rodzaju rozweselacze. Szczególnie Vans i Gertha, dwójka bardzo ekspresyjnych gothów, niemal nie odstępowała biolożki.
Vicente szybko zaadaptował się do tej sytuacji stając się jeszcze większym samotnikiem niż zazwyczaj. Niemniej tym razem Elena nie próbowała nic zrobić w tej sytuacji, mając wystarczająco dużo na głowie. Niemniej miała do pomocy Janosa i Gregora. I często rozmawiała z Sorenem na temat tej całej sytuacji.
Kolejną “gwiazdą” wokół której orbitowali goście jak i część załogi była Jeanne du LaFonttaine, piękna i sławna aktorka. Więc przyciągała uwagę i wielbicieli. Zwłaszcza kolejnego celebrytę. Hamashutara… mocno zcyborgizowanego streamera i wirtualną gwiazdę… który w tej sytuacji, nie mógł pracować.
Cała ta sytuacja szczególnie podobała się jednej osobie. Yaris. Jej ten cały zamęt odpowiadał, mogła wszak wysłuchiwać ich zwierzeń i dawać porady robiąc wieczorami za… barmankę i serwując kiepski alkohol oparty na recepturach z replikatora. Niemniej procenty są procentami… więc alkohol był spożywany bez narzekań.
Mikhail natomiast postanowił robić swoje… ze stoickim spokojem. Niewzruszony jak kamień zamierzał trwać na swoim stanowisku. Oczywiście, wymagało to lotów na księżyc… bo miał zamiar zmapować go wszystkimi posiadanymi materiałami wybuchowymi. O analizie danych mógł tylko pomarzyć ze względu na… rozpraszacze. Nie mniej, jak ktoś go zaczepił to nie stronił od rozmów, choć bardziej słuchał niż się udzielał. Szczególnie, geolog odnotował w pamięci jedną rozmowę… czy może, “naradę”.

* * *

Soren spojrzał na miejscowych rezydentów.
- Zamierzam też pokazać, że potrafię być wdzięczny, więc… pomyślałem że spełnię wasze życzenie. W miarę możliwości. Zarówno finansowych jak i czasowych, bo chciałbym by dowód mojej wdzięczności przyleciał owym statkiem, więc…- rozglądnął się po ekipie ECHO-1. - Co chcecie dostać w prezencie?
- Batyskaf! - wypaliła od razu Elena Hichens.
- To… duży prezent, więc… coś takiego załatwić oczywiście mogę, ale w ramach prezentu dla całej stacji.- odpowiedział Soren po chwili rozmyślań.
- O ile popieram pomysł eksploracji morskich głębin… - powiedział inżynier górnictwa - …to jednak może powinniśmy się skupić na rozwoju tej stacji, by stała się bardziej… praktyczna? Przyjazna? Jak myślicie?
- Jakiś moduł mieszkalny by się przydał.- zadumał się Janos, ale Elena szybko skrytykowała ten pomysł.- Mamy już moduł mieszkalny, obecna sytuacja jest tymczasowa.-
- Może jakiś moduł badawczy? Ale te są wyspecjalizowane. Trzeba wybrać jakiś moduł do badań.- wtrąciła cicho Vika. A Yaris dodała.- Lepiej moduł rekreacyjny.-
- Albo gniazda dronów obronnych.- odezwał się na koniec Vicente.- Ta katastrofa na powierzchni planety ściągnie nam na głowę tropicieli wraków. A ci nie bywają przyjaźni. Przyda nam się coś do obrony stacji.
- Hmm.. - Mikahil wyraźnie się zamyślił - GeoTerminal na giełdzie przechodzi burzliwy okres. Akcje skaczą góra dół, dół góra… może tak wziąć przykład z poprzedników? Zainwestować w moduł hydroponiczny? Będziemy mieli miejsce na eksperymenty biologiczne, zapas tlenu i źródło żywności jeśli wszystko się posypie…
Ivanovich spojrzał na Sorena.
- Moduł modułowi nie równy. Specjalistyczny moduł badawczy kosztuje krocie. Dużo mniej niż wszystkie inne z zaproponowanych. Pytanie jednak pozostaje, czy mamy iść w optymalizację? Wiesz jak jest, moduł modułowi nie równy. Bądźmy wobec siebie uczciwi. Zdecydowanie musimy przemyśleć ofertę. To nie decyzja którą podejmuje się w przypływie chwili… a i mamy rozbitków do podjęcia.
Pietroszenko spojrzał na Elenę.
- Dziś wieczór, nim mrok ogarnie okolicę? Nie wiemy jak zabójcza jest fauna tego świata.
- Tylko nie myślcie zbyt długo. Ja w końcu muszę zająć się swoimi interesami. Czekam na odpowiedź aż do opuszczenia stacji.- zadecydował szybko Soren ku dość różnym reakcjom reszty załogi. Nie wszystkim podobał się pomysł przełożenia tej rozmowy na później.-
- Zawsze jest wieczór pod nami. Orbitujemy nad planetą. - przypomniała mu Elena i dodała.- Jakkolwiek chciałabym przewieźć wszystkich na raz, to po pierwsze mamy tu niewiele miejsca. A i ciągłe loty kosztują nas paliwo. Kapsuły ratunkowe zaś są zaprojektowane, by mogły podtrzymać życie w niesprzyjających warunkach. Te na planecie pod nami, takimi nie są. Nie nadawała się by do zasiedlenia, gdyby po powierzchni ganiały olbrzymie dinozaury.-
- Kapsuły mają też moduły komunikacyjne. Najpierw nawiążmy z nimi kontakt, a potem…- zaproponował Janos. - Będziemy ściągać do nas rozbitków w miarę jak będzie się rozwijała sytuacja.-
- Moim zdaniem ściąganie kogokolwiek tutaj nie będzie konieczne. Mają tam na dole więcej wygód niż my. - wtrącił sarkastycznie Vicente.
- Być może. Jednak cywilizacja jest cywilizacją, jeśli tak możemy nazwać naszą stację. - odpowiedział Mikhail z lekkim uśmiechem - Nawiążmy kontakt jeśli planeta pozwoli, bo z tego co pamiętam nie jest skora, ale mogę się mylić?
Geolog spojrzał na Sorena.
- W ciągu najbliższych dni damy naszą decyzję. Nie mniej, dziękuję w imieniu swoim i załogi. Każde wsparcie jest mile widziane.
- Nie można jej zeskanować bo odbija fale radiowe. Ale sygnał z kapsuły odbierzemy i po namierzeniu źródła bez problemu nawiążemy kontant.- wtrącił Vicente beznamiętnym głosem odpowiadając za mechanika.
- Zatem postanowione. - podsumował geolog.

abishai 09-03-2024 18:42


Sytuacja na stacji powoli się normowała. Każdy starał się jakoś ułożyć sobie plan zajęć, tak by nie komplikować sobie życia. Wilds przesiadywał wraz Vicente w centrum komunikacyjnym bazy. Wszak łączył ich obu wspólny cel. Jak najszybsze opuszczenie bazy przez przymusowych gości. Udało im się namierzyć sygnały pięciu kapsuł.


Znajdowały się w pobliżu zaznaczonych na czerwono szczątków statku, przy czym owo “w pobliżu” oznaczało setki kilometrów.



Udało się też nawiązać kontakt z trzema z nich. Rozbitkowie przebywający w nich byli cali i żywi. Póki co mieli żywność i nie natknęli się na groźne drapieżniki. I w większości chcieli jak najszybciej opuścić planetę. Wychowani w cieplarnianych warunkach nieszczególnie cenili sobie uroki dziczy. Choć były też i wyjątki.
Niemniej zarówno Wilds jak Vicente byli zgodni, że dodatkowi goście na ECHO-1 uczyniliby sytuację jeszcze bardziej uciążliwą. Już teraz na stacji było zbyt ciasno.
Zresztą z rozmów toczonych z rozbitkami wynikało, że na razie ich sytuacja była znośna. Owszem nie były to egzotyczne wakacje, ale kapsuły zapewniały schronienie i zawierały zapasy żywności na kilka tygodni. Ich natychmiastowa ewakuacja nie była konieczna.

Pozostały jednak dwie kapsuły które wysyłały sygnały, ale nie udało się nawiązać z nimi kontaktu.Te należało sprawdzić. I w tym celu miały wyruszyć dwa statki. Dedal oraz Mule.
Ten ostatni został również przekazany przez Wildsa bazie ECHO-1 w podzięce za uratowanie życia.

Dedalem planowała polecieć Elena Hichens, jako dowódca wyprawy. Dodatkowo dołączyła do niej Vika, Penny oraz Gregor i… Jeanne du Fonttaine. Ta ostatnia raczej tylko po to by zażyć świeżego powietrza. Cóż, ciężko jej było odmówić w sytuacji, gdy planeta była zdatna do kolonizacji. Cóż wszak jej mogło grozić?

Mule był pilotowany przez Wildsa. I leciała w nim jego bliska przyjaciółka i bodyguard. A także Janos i jeden z celebrytów który trafił na stację. Ten mocno scyborgizowany. Właśnie z tą grupą postanowił udać się Mikhail Pietroszenko.

Zaś Vicente i Yaris pozostali na stacji, uznając zapewne że nie ma potrzeby by polecieli na powierzchnię plany. Jak i nie mieli zapewne ochoty.


Mule nie był szczególnie wygodnym środkiem transportu, gdy się nie było na miejscu pilota czy nawigatora. Niestety te oba miejsca zajęli Wilds i Ciarka. Inżynier musiał więc znosić trudy lotu zamknięty w dużym metalowym pudle, wraz z dwoma małomównymi mężczyznami i nieśmiałą przyjaciółką Sorena. Na szczęście był krótki.
Nawet jeśli lądowanie zakończyło się wstrząsem. Cóż… Mule nie był przeznaczony do przewozu pasażerów.

Niemniej w końcu mogli wyjść ze pojazdu. Inżynier miał przy sobie broń, ale nie skafander.
Wedle informacji zebranych przez Vikę i Elenę, skafander nie był konieczny. Broń jednak nadal była konieczna. Choć załoga stacji nie napotkała na nic co mogło być groźne, to wszak ilość lotów badawczych na planetę można było policzyć na palcach jednej dłoni.
Inżynier zaś był tu po raz pierwszy. I rzeczywiście, wilgotne powietrze Elpis oszałamiało lekko… przyjemnie się tu oddychało. Znacznie lepiej niż na stacji.
No i widoki zapierały dech w piersiach. Potężne roślinne struktury przypominające drzewa z odległości z bliska miały cóż… dziwaczną fakturę i dotykając ich miało się wrażenie, że organizm lekko… pulsuje.

Nie przylecieli tu jednak podziwiać widoków i rozkoszować się powietrzem. Przylecieli odnaleźć kapsułę, rozbitków i odpowiedzieć na jedno pytanie. Czemu rozbitkowie nie nawiązali kontaktu z ECHO-1?

Odpowiedź na to pytanie misja ratunkowa odkryła dość szybko. Po kilku minutach marszu dotarła bowiem do miejsca w którym kapsuła ratunkowa… rozbiła się o powierzchnię planety. Coś musiało pójść nie tak przy lądowaniu i kapsuła zamiast uruchomić spadochrony, uderzyła o ziemię. I pękła w kilkunastu miejscach. Uszkodzenia były poważne, acz nie zniszczyły samej kapsuły…

Odnalezienie kapsuły, rozbitej na zboczu wzgórza przyniosło jednak kolejny zestaw pytań. Owszem, ekipa ratunkowa odnalazła kapsułę, ale nie było śladu po jej zawartości. Nie było rozbitków. Ani żywych, ani umarłych…

Dhratlach 03-05-2024 18:53

Wyprawa na planetę

Mikhail spędził trochę czasu z Viką doszkalając się. W końcu, trafią w różne części planety, a to oznacza różne formy życia. Co oznaczało różne próbki do pobrania. Tak więc, uzbrojony w pojemniki na próbki i broń ruszył badać planet… znaczy się szukać rozbitków.
Widok jaki zastali niewątpliwie zmroził Sorena i jego przyjaciółkę. Także i zadrutowany celebryta wydawał się zszokowany. Janos i ochroniarz Wildsa zdawali się nie poruszeni tym widokiem.
- Co tu się stało?- zapytała przyjacióła Sorena. A ten odpowiedział. - Nie wiem Cynthio.-
Mikhail zasugerował więc sprawdzenie logów i nagrań z kapsuły, a sam przyjrzał się “drzewom”. Nawet jeszcze w trakcie lotu, nagrywał megastruktury roślinne, by potem, okraszone informacją o “pulsowaniu” i odczuciach faktury powierzchni pobrać próbki. W czym nóż rodzimych wojsk specjalnych był tu nadzwyczaj pomocny.
Gdy on grzebał przy drzewach. Janos, ochroniarz i Soren debatowali co robić. Janos grzebał przy systemach statku przeklinając pod nosem.
- I co?- zapytał Soren.
- Wideo usmażyło. Są jakieś pliki dźwiękowe, ale słów nie da się odcyfrować bez obróbki. A tego nie zrobimy tutaj.- odparł Janos drapiąc się po karku.- Część uszkodzeń można zrzucić na nieudane lądowanie, ale resztę… nie wiem. Dziwnie to wygląda.-
- Miejscowa fauna mogła to zrobić?- zapytał ochroniarz.
- Może… w zasadzie, to niewiele Vika odkryła jeszcze. Nie zbadaliśmy zbyt wiele na tej planecie. A badania naszych poprzedników. Cóż… chyba ich nie mamy.-
- Są ślady…- wtrącił ochroniarz.- … czegoś dużego.-
- Skąd wiesz.- zapytał Janos.
- Skan termiczno-soniczny.- mężczyzna stuknął palcem okolice złotego oka. Po czym wskazał palcem na szlak prowadzący między “drzewami”.- Tam prowadzą.-
- Jak świeże to ślady? - zapytał Mikhail dołączając do grupy. Choć zbierał próbki, to i tak się wszystkiemu przysłuchiwał - Z ciekawostek… te drzewa “żyją”. Pytanie czy to coś jest z nimi powiązane.
- Czy drzewa z definicji nie powinny żyć?- zdziwił się Wilds.- Musisz być bardziej precyzyjny w wypowiedziach.
- Dotknij… “kory”. - polecił Sorenowi geolog.
- Nie interesuje mnie macanie drzew. - odparł Wilds wzruszając ramionami.
- Widzę, że jesteśmy w tym zgodni. - odpowiedział Ivanovich z lisim uśmiechem.
Ochroniarz wzruszył ramionami mówiąc. - Nie wiem… to nie jest przeznaczony do tropienia. Ot zwykły skan mający odkryć potencjalny elektroniczny kamuflaż. Tropienie to -
- A ślady ludzi?- zapytał Janos.
- Są, ale nie jestem w stanie ocenić ilu ludzi, ani dokąd prowadzą.- przyznał ochroniarz.
- Idźmy za śladami które mamy. - stwierdził oczywiste Mikhail - Zobaczmy co kot przyniósł.
Wilds zgodził się z tą propozycją, ale towarzysząca im dziewczyna zaprotestowała. Przedsiębiorca zamyślił się i zadecydował.
- Zostań na statku Cytnhio. Pan Cyran dotrzyma ci towarzystwa. To solidna konstrukcja. Jeśli z niej wyjdziecie będziecie bezpieczni.-
I tak Mikhail poznał nazwisko zadrutowanego, który zresztą nie odmówił czekania na resztę w tak miłym towarzystwie. Reszta mężczyzn, podążając za sugestią inżyniera ze stacji, ruszyła w głąb dżungli. Ochroniarz na przedzie, reszta za nim.
Szczerze powiedziawszy geolog czuł napływ odwagi i animuszu, świat wydawał mu się przypominać to co opowiadały podcasty awanturnicze. Niezgłębioną dzicz pełną skarbów. Taki nastrój był jednak podejrzany nieco… możliwe że nadmiar tlenu w atmosferze zdołał go lekko upoić, co może w najbliższej przyszłości wpłynąć na podejmowane przez niego decyzje. Reszta towarzystwa też zachowywać buńczucznie i nieco lekkomyślnie.
Nagle z tych rozmyślań wyrwał ich huk przewracajacego się drzewa. Coś… powaliło je na ziemię parę metrów od nich po przedarciu się przez gęstwinę, pojawiło się w całej okazałości.
Wielkości sporego auta potwór, przypominał ziemskiego leniwca, tyle że opancerzonego, z płyt na grzebie wysuwały się giętkie wypustki. Spod pancerza wysuwały się macki przypominające płaskie odnóża rozgwiazdy pokryte własnymi wypustkami. Stwór oparł przednie łapy o powalone drzewo i przyglądał się drobnymi oczami intruzom. Coś zagurglotał i syknął… ale póki co, nie ruszył ku nim.
Niemniej Wilds, Janos i ochroniarz już wycelowali w niego swoją broń.
- Co to za kreatura?- zapytał Soren, a Ciarka odpowiedział.- A bo ja wiem? Dokonaliśmy tylko kilka lotów badawczych. Nie mamy jeszcze katalogu miejscowej fauny.
- Fascynujące… ale ubić nie będzie łatwo. - stwierdził inżynier górnictw i paroma myślowymi polecaniami rozpoczął nagrywanie spotkania.
- A powinniśmy go ubić?- zapytał się Janos, a Ochroniarz stwierdził. -To nie jest potwór którego szukamy.-
Tymczasem bestia zagulgotała głośniej, a jego grube płaskie maski wyrastające spod pancerza zaczęły pokrywać się białą pianą. Niemniej nie ruszył się z miejsca parskając jedynie i potrząsając mocno wiciami wyrastającymi z otworów w pancerzu na swoim grzbiecie.
- Wycofajmy się parę kroków… - powiedział geolog - …by dać znać, że odpuszczamy walkę, nie jesteśmy zagrożeniem. No, może parę kroków więcej.
- Jestem za tym pomysłem.- poparł go Janos i obaj zaczęli się cofać. Wilds i jego ochroniarz również. To uspokoiło potwora, który zajął się pożeraniem drzewa.
I to najwyraźniej wystarczyło. Janos próbował połączyć się z SAMem i drugą grupą. Ale najwyraźniej byli zbyt daleko do statku na którym tu przylecieli i nie był w stanie się skontaktować. No cóż… znali drogę powrotną.
Póki co ruszyli dalej w głąb dżungli podążając za śladem potwora którego szukali. Wchodzili w głąb chaszczy i robiło się coraz ciemniej. Tu bowiem gałęzie drzew splatały się nad nimi w solidny baldachim odcinając ich od widoku nieba i słońca. Tu robiło się parno.
I jakoś tam… niepokojąco.
W końcu dotarli do dużej jamy w ziemi. Najwyraźniej wykopanej nory, która z pewnością była domem dość dużego stworzenia.
- Coś jest nie tak… - stwierdził ochroniarz zerkając do jamy. - Nie ma tu nic.-
- Więc przyszliśmy tu na pró…- zaczął Janos, ale przerwał nagle. Gdzieś tam w górze słychać było szelest. - Ale niczego nie było widać.-
- Blyat… - stwierdził Mikhail odbezpieczając karabinek i rozglądając się po drzewach - …wspinające cholerstwo. Pytanie czy drapieżnik… na otwartym jesteśmy do odstrzału. W jamę, ale tylko tyle, by mieć chronioną górę i jedna osoba pilnuje by nic nas nie zalazło od tyłu?
- Możemy tam zajrzeć, skoro już tu jesteśmy.- ocenił Soren podobnie jak Mikhail odbezpieczając broń. Tak samo zrobił ochroniarz.
- Zwierzęta nie strzelają. Choć oczywiście nie mamy pewności co do zdolności tutejszej fauny. - dodał na koniec.
- Jeden wchodzi, reszta osłania perymetr. Plecami do siebie.- zarządził Janos.
Widząc, że jego słowa zostały zrozumiane opacznie… Geolog wzruszył ramionami.
- No to idę. - zakomunikował.
I ruszył powoli do środka. Jego wyczulone zmysły pozwoliły dobrze się rozejrzeć po leżu pełnym różnego organicznego śmiecia.Głównie roślinnego… kawałki “drewna” liście, kawałki pancerzy, kości… w tym i metalowe części kapsuły i coś co przypominało… skafander.
Odgłos kanonany sprawił, że Mikhail spojrzał za siebie. I zobaczył napastnika do którego strzelali jego towarzysze. Nie było to łatwe, nawet teraz gdy ujawnił swą obecność. Długie stworzenie podobne do pijawki, z mackami pełniącymi rolę kończyn i wyrostkami na których rozpięta była zielona błona sprawiająca że przypominał trochę liście. Nic dziwnego że tak trudno było go wypatrzyć. Poruszał się zwinnie i bezszelestnie, nawet teraz gdy był ostrzeliwany. Charakteryzował się dużym w refleksem i nie był łatwym celem, a zębata paszcza świadczyła o tym, że roślinożercą też chyba nie był.
“Ktokolwiek tu był… był martwy.” Było jedyną myślą która przemknęła Mikhailowi przez głowę nim wracał do swoich gotowy otworzyć mierzony, i tylko mierzony, ogień z karabinka do poczwary. Ten świat, to miejsce, nie było aż tak sprzyjające jak się wydawało. Było… pełne… ‘emocji’... mniejszych czy większych.
Nie było łatwo trafić potwora. Jeszcze trudniej było go zabić, bo choć kilka kul dosięgło bestię, to nie wyglądało na to, że rany jej zadane były poważne. Ciężko też było zidentyfikować witalne punkty stwora. Głowa? Może. Ale czy on miał głowę czy tylko paszczę otoczoną kilkoma szponami?
Zeskoczył próbując dopaść Janosa. Stary żołnierz zdołał uskoczyć osłaniając się ręką przed pazurzastym ciosem. Pazury rozerwały syntetyczną skórę i zaiskrzyły na ramieniu. A potwór… wystawił się na atak. Kanonada czterech luf praktycznie rozerwała go na dwie połowy. I każda zaczęła uciekać w inną stronę.
- Lepiej znikajmy stąd nim Liściec Drapieżny się rozmyśli. - rzucił krótko Mikhail patrząc na nadzwyczaj żywotny byt, co uciekał… w dwóch kawałkach. Jak pięknie, że wszystko się nagrywało
- Nie ma kogo ratować, tylko skafander.
Geolog spojrzał jeszcze przelotnie na kawałki stwora na ziemi i przez rękawiczkę zamierzał zabrać próbkę. Lepszy rydz, niż nic. Nie mniej, stwór nadal tu był, ranny, ale był. Raj okazał się być… nie do końca bezpieczny.
- Wezmę do analizy.- ocenił sytuację Janos wchodząc do nory po skafander. W tym czasie inżynier pobrał próbkę stwora z ziemi i włożył bezpiecznie do opakowania.
- Zabierzmy co się do z rozbitej kapsuły. Może owe znaleziska powiedzą nam więcej o losach rozbitków.- zadecydował Wilds.- Kapsuły są wyposażone w broń podręczną do odstraszania drapieżnej fauny. A ten potwór choć wyglądał strasznie dość szybko sobie odpuścił walkę.
- Raczej nie. - stwierdził krótko geolog - Odpuścił i dał dyla, bo dostał ostry wpierdol. Huk i mniejsze rany chuja dały.
- Kapsuły były uzbrojone podobnie do nas. Więc…- zastanowił się Wilds. - Rozbitkowie też mogli zrobić mu… jak to ująłeś? Ostry wpierdol?-
- Zobaczymy co uda się odzyskać z kapsuły. Może będą tam odpowiedzi.- pojednawczo ocenił sytuację Janos.
- Bierzmy co jest, by nie rdzewiało na planecie. - odparł inżynier kończąc rozmowę.
Wędrówka powrotna zajęła im krócej, bo wszak nie musieli mozolnie tropić. A gdy zbliżali się już statku i kapsuły w głowie Mikhaila (i zapewne Janosa) rozległ się znajomy głos.
- Długo was nie było. Wyszliście poza zasięg komunikacyjny. Czekam na raport i określenie statusu.- rzekł beznamiętnie Vicente.
- Mikhail. Brak śladu pasażera. Natrafiliśmy na agresywną fauno-florę. Poszukiwania trwają. Status grupy Eleny?
- Rozbitkowie mieli awarię modułu komunikacyjnego i dlatego nie mogli się skontaktować. Ten problem już został rozwiązany. Wracacie już?- zapytał Vicente.
- Będę informował.
- Ok. - stwierdził krótko Vicente.
Na miejscu okazało się że Mule stoi tam gdzie stał, a znajdujące się w środku osoby są całe i bezpieczne. Nawet nieco znudzone. Cóż… więcej nudy ich czekało, bo Janos zabrał się za ponowne oględziny rozwalonej kapsuły i mozolne wymontowywanie co ważniejszych komponentów. Wyglądało na to, że trochę mu czasu to zajmie.
Co więc z tym czasem należało zrobić.
Wilds postanowił udać się na romantyczny spacer ze swoją przyjaciółką, dyskretnie pilnowany przez ochroniarza. Wyglądało na to, że atak potwora nie przeraził go w ogóle.
Mikhail mógł zrobić tylko jedno. Pilnował w ciszy Janosa, by nic nie zalazło mu na plecy jak on tam dłubał. W między czasie starał się ogarnąć działanie “tlenu”, bo nie możliwe było by sam tlen miał na niego takie działanie. Nie podobało mu się to, a niejedną wyprawę na tą planetę miał przed sobą!
Inżynier czuwał dzielnie, siedząc ze snującym się dookoła znudzonym scyborgizowanym celebrytą. Sprawdził zawartość magazynka, zastanowił się nad budową geologiczną pobliskich skał, starał się wpłynąć oddechem na swój stan umysłu. Bo był nieco za bardzo pobudzony i zarazem nie miał nic ciekawego do roboty. Choć planeta pokazała, że są na niej groźne stworzenia… to jakoś kolejne nie pofatygowało się by zapewnić im jakąś rozrywkę.
Tymczasem Soren i reszta nie wracali, a gość który pozostał zaczepił Mikhaila pytaniem.
- Długo będziemy na tym grajdole? Bo ta cała zielenina już mi się znudziła. Tobie chyba też.
Mikhail odpowiedział delikatnym uśmiechem.
- Ta kulista wodno-zielenista sfera znudziła mi się nim tu przylecieliśmy, a mam ją całą do przebadania. Nie ma to jak urok pasa asteroid. - spojrzał na sierżanta - Janos? Jak postępy?
- Postępy są… ale jeszcze trochę potrwa.- odparł mechanik zajęty swoją robotą, a podrasowany gość stacji.- Nie dziwię się. Siedzicie w latającej pustelni nad tą bryłą. Z takim lagiem jaki macie na stacji możecie zacząć pisać listy i posyłać je statkiem.
- Statkiem dotrze szybciej. To prawda. - odpowiedział ‘człowiekowi z żelazem’ Mikhail - Taka jest praca pionierów. Możemy polegać tylko na sobie. Z ciekawości, długo znasz Wilds’a?
- Będzie z cztery miesiące. Byłem gwiazdą streamerów gamingowych na mojej planecie. “Wild One” mnie nazywali, potrafiłem prowadzić jednocześnie cztery streamy shooterowe i wygrywać. Owszem, odpowiedni sprzęt pomagał, ale technologia może dopchnąć do pewnej granicy. Bo gdy wszyscy jadą na tych samych procesorach wspomagających… to talent wybija ponad przeciętność.- odpowiedział nie bez dumy Wild One. - Wilds obiecywał mi wydostanie się z mojego planetarnego grajdołka. Bo co to znaczy… być sławnym tylko w jednym układzie słonecznym. -
Machnął ręką z wyraźną rezygnacją na obliczu. - Ale teraz… turniej na który leciałem pewnie już zacznie beze mnie, a ta wasza stacja nie nadaje się na streamowanie… nie mówiąc o podłączeniu się online do turnieju.-
- Powiedziałbym inaczej. Jeśli założymy, że życie jest grą… to właśnie wygrałeś życie. Zawsze jest jakiś plus każdej strony medalu. - zauważył swobodnie Mikhail - Ta planeta, jak widzisz, jest kopalnią pomysłu na grę. Strzelanka, eksploracja... Jako doświadczony gracz pewnie widziałeś nie jedną mechanikę i rozwiązanie. Może czas, i odpowiednie wsparcie, pozwoliłoby ci wejść w gamedev? Jakby nie było, Soren ma w pewnym sensie u ciebie dług, ale lepiej o nim nie wspominać, bo naraził twoje życie, a korporacja mogłaby być chętna do współpracy… jeśli odpowiednio przedstawiłoby się argumenty. Materiałów szkoleniowych są krocie, więc o wiedzę teoretyczną nie musisz się martwić, a inspiracja… jest tutaj, na wyciągnięcie ręki.
- Nieważne sobie co wymyślisz i tak nic to nie da dopóki masz lagi jak stąd do księżyców. Bez wzmocnienia sygnału ta planeta będzie zapadłą dziurą, bo informacje do niej płyną wolno. - machnął ręką Wild One.
- Co prawda to prawda, jednak na nasze potrzeby jest to wystarczające. Bądźmy szczerzy, my tu jesteśmy zdani sami na siebie. Nikt nam z pomocą nie przyleci.
- To prawda… niemniej bez porządnego sygnału. Tu nawet nie chodzi o wzywanie pomocy, ale komunikację ze światem. Jak chcesz reklamować to miejsce? Obecnie to pustelnia. - stwierdził mężczyzna.
- Ma to swoje plusy. - zauważył geolog - Możemy skupić się na badaniach. Reklama? Czas na nią przyjdzie później. Po nas, ale to macha korpo. Choć mamy małe okienko czasowe powinniśmy przebadać to miejsce dostatecznie pod kolonizację.
- Jak tam sobie twierdzisz.- wzruszył ramionami Wild One. - Ja bym na twoim miejscu nie wysiedział w tej medialnej czarnej dziurze. Badania badaniami, ale ile można się jarać retrofilmami z biblioteki bazy.
- Każdy z nas ma swoje metody. - odpowiedział Mikhail - Prawda jednak, takie badania to sport dla wybranych.
- Taaa… sport.- stwierdził kwaśno streamer. Tymczasem wrócił Wilds z wycieczki i na wstępie zapytał.- Długo jeszcze?
- Tak z pięć minut. Szybciej, jeśli sami załadujecie to…- Janos wskazał dłonią stosik wymontowanych elementów, a medialny magnat dał znać ochroniarzowi, by ten pomógł w załadunku.
- Wygląda nieźle. - stwierdził geolog po czym zwrócił się do magnata - Mam nadzieję, że wycieczka krajoznawcza była owocna. Jak się podoba planeta?
- Całkiem egzotyczna. - przyznał Wilds i wzruszył ramionami.- Nic w sumie wyjątkowego. Choć oczywiście zdatna do zamieszkania planeta, nie wymagająca od osadników zbyt wielu przystosowań nie trafia się codziennie. Niemniej jeśli chodzi o stronę wizualną… nic wyjątkowego.-
Tymczasem ochroniarz z Janosem kończyli demontaż i załadunek.
- Prawda, że to nie mały rarytas? - zapytał Pietroszenko, - Zastanawiałem się co zrobić z Waszym prezentem dla nas i przyznam jestem w kropce. Prawdę mówiąc wszyscy z załogi jesteśmy. Mamy różne potrzeby i wizje, które przyznam ‘delikatnie’ się gryzą nawet jeśli każdy z nas ma trochę racji. Dla pana, Panie Wilds, to groszowe sprawy. Dla nas to kwestia życia, utraty zdrowia, a nawet i śmierci, i naprawdę nie wiem co z tym zrobić. Nikt z nas nie wie.
- Zależy co sobie zażyczycie. Baza ma z pewnością spore potrzeby… zwłaszcza taka będąca w rozbudowie. Mule to groszowe sprawy, zwłaszcza że był częścią rozbitego statku. - zaśmiał się Soren i spojrzał na Mikhaila. - Moduł do ECHO-1… cóż, w zależności od specjalizacji może mnie kosztować całkiem.
- Czysto ekonomicznie logika mówi wziąć wbrew wszystkiemu moduł badawczy. - zauważył Mikhail - Specjalistyczny sprzęt kosztuje krocie… Jednak. Co powiesz na dwa tańsze moduły, lub jeden drogi? Brzmi rozsądnie i będzie mniej tarć wewnątrz mojego zespołu, łatwiej dojdziemy do porozumienia.
- Dwa tańsze? Hmm… mogę się na coś takiego zgodzić. Wszystko zależy od tego co zaproponujecie. Moje życie jest dość cenne, ale nawet cena za nie ma swoje granice.- odparł z uśmiechem Soren.
- Sprawdzimy ceny, choć znając życie dużego wyboru mieć nie będziemy. - zauważył z nieznacznym uśmiechem - Nie mniej, powinno to znacząco ułatwić nam dojście do porozumienia.
- OK… możemy wracać do domu.- wtrącił Janos.

Stacja Echo. Obszar wspólny.

Po powrocie obie grupy zabrały się za “porównanie notatek”. Jak się okazało, wyprawa której członkiem nie był Mikhail nie miała aż tak drastycznych doświadczeń. W przypadku drugiej kapsuły po prostu awarii uległ moduł komunikacyjny. I ten problem został rozwiązany na miejscu. W drugiej kapsule było kolejnych czterech członków załogi/gości. Na chwilę obecną nie brakowało im żywności i wody. A i też nie napotkali wrogości ze strony miejscowej fauny. Póki co przynajmniej. Kapsuły posiadały zestawy obronne na taką okazję, w postaci pistoletów maszynowych, bądź karabinków. Więc ci na dole nie byli całkowicie bezbronni.
Vika po wysłuchaniu relacji grupy inżyniera oceniła, że drapieżnik niekoniecznie chciał zapolować na nich. Możliwe że zbliżyli się za bardzo do jego siedliska i postanowił przepędzić intruzów. Soren nie wydawał się szczególnie przekonany jej argumentacją. W końcu on tam był i wszystko widział. Ona nie.
Po załatwieniu tych kwestii grupa powoli zaczęła rozchodzić się do swoich zajęć. W końcu i naukowcy i inżynierowie mieli co robić. Goście… niekoniecznie, ale cóż poradzić.
Stacja Echo. Obszar wspólny, późnym wieczorem.
Wracając do swojej kwatery Mikhail dostrzegł dość ciekawą sytuację. Oczywiście za “barem” stała Yaris. I podobnie jak on, zerkała na Janosa i miss Jeanne du LaFonttaine siedzących przy jednym stoliku, oraz na to co na stoliku leżało. Czymkolwiek toto było.
Było na pewno spore i wyposażone w czarnobiałą klawiaturę bez oznaczeń. Oraz jakieś pokrętła, i wystające kable.
- No więc. Czy to działa? - dopytywała się głośno Jeanne.
- Nie wiem. Chyba?- odparł niepewnie Ciarka.
- Przecież to zbudowałeś.- zdziwiła się celebrytka.
- No tak. Na podstawie znalezionych w sieci schematów i wgrałem darmowe programy, ale nie mam pojęcia jak to właściwie działa. Po prostu odtworzyłem procedurę krok po kroku. - wyjaśnił mechanik. - Wedle procedur.
- Oh, moja droga Yaris! Jak miło ciebie widzieć. - geolog odezwał się radośnie podchodząc do baru. Jako, że goście byli w pobliżu niektórych tematów nie mógł poruszać… a zdawała się czuć dobrze w nowej skórze.
Yaris odpowiedziała jedynie wieloznacznym i tajemniczym uśmiechem. Zapewne uznając że słowa na razie nie są potrzebne.
Spojrzał na ustrojstwo. Mikhail wątpił w to, że Janos zbudował bombę… to nie wyglądało na to.
- W sumie co budowałeś? Nie powinno być podłączone do zasilania? - zapytał widząc kable i nie myśląc wiele zrobił krok bliżej patrząc uważnie na kable, a dokładniej na ich końcówki.
- To… jest instrument. Zbudowany wedle schematu i z wgranych oprogramowaniem.- wyjaśnił zakłopotany Janos.
- Wygląda nieporadnie.- przyznała Jeanne.
- Bo… cóż… nie znam się na tym. Złożyłem wedle schematu. Czekaj, prześlę ci instrukcję obsługi. - odpowiedział Ciarka.
Kobieta wzięła do rąk instrument i zaczęła narzekać.
- Ciężki.-
- No… bo według antycznych schematów. Nic bardziej finezyjnego nie złożę. - przyznał Janos.
- Oj tam, śmiało, naciśnij któryś z klawiszy! - powiedział geolog poniekąd beztrosko…beztrosko?
- No dobrze…- kobieta nacisnęła klawisze. “Instrument” nie eksplodował, ale dźwięki jakie się z niego wydobyły, można było nazwać tylko kocią muzyką.
- Jest rozstrojony.- oceniła Jeanne. Janos wzruszył ramionami.- Na to nic nie poradzę. Zbudowałem i wgrałem program. Nic więcej zrobić nie mogę.
- Jeśli klawisze dają dźwięk, to co robią pokrętła? - zapytał Ivanovich. Muzyczne ustrojstwo było nad wyraz ciekawe, a jego dusza badacza nie mogła nie badać możliwości… tylko na muzyce to on się nie znał, ale zachęcać najbardziej zainteresowaną mógł. O ile pokrętła, logicznie patrząc miały jakąś funkcję skoro tam były to kable były dla niego całkowitą zagadką… którą póki co przemilczał.
- Hmm… zobaczymy. - zamyśliła się kobieta zabierając za kręcenie pokrętłami.- Żadnego wirtualnego interfejsu? Ten instrument jest zdecydowanie przestarzały.-
- Cóż. Nie mam na podorędziu odpowiednich procesorów, mikrochipów i pozostałej elektroniki. Nie wydrukuję niczego sensownego na naszych replikatorach.- ocenił Ciarka, podczas gdy Jeanne stroiła instrument sprawdzając dźwięk po każdej próbie. Nabierała w tym coraz większej wprawy… a i dźwięki wydawały się coraz milsze uchu.
- Prawie jak antyk. - rzucił lekko Mikhail, a komendą myślową już wybiegał do S.I.
~S.A.M. Sprawdź ceny rynkowe następujących modułów stacji kosmicznych… Moduł: Rekreacyjny, Moduł: Hydroponiczny, Moduł: Badawczy: specjalizacja: Biologia, Moduł: Obronny: specjalizacja: Gniazda Dronów Obronnych.~
~ Przewidywany czas na wykonanie zestawienia. Dziewięć do dziesięciu godzin. Zadanie rozpoczęte.~ odparł S.A.M.
Odpuścił sprawdzanie cen batyskafu. Bez S.A.M.a wiedział, że kosztuje krocie, no i jeszcze była kwestia jego transportu na planetę… oraz zabezpieczenia na jej powierzchni.
- Co polecasz Yaris? - geolog podszedł do niej i spojrzał na nią z lekkim uśmiechem - Po otarciu się w bliskim tańcu ze śmiercią mam ochotę na małe co nieco.
- Do jedzenia czy do picia? - zapytała żartobliwie Yaris. - Opowiedz swoją historię marynarzu.-
Ich rozmowie towarzyszyły dźwięki, coraz bardziej układające się w prostą melodię. Wyglądało na to że Jeanne powoli opanowywała grę na tym antyku.
- Kapsuła była zdruzgotana, a śladu po ocalałych nie było. - zaczął opowiadać swoją historię Mikhail - Ruszyliśmy za śladami po spotkaniu z fauną dotarliśmy do jamy w głębokim, gęstym lesie. W jej wnętrzu znaleźliśmy szczątki skafandra i wtedy… to nas zaatakowało. Ni to zwierz, ni roślina. Nieśmiertelna, gdzie nawet rozszarpanie ogniem ciągłym jej nie zabiło, lecz sprawiło, że dwie połówki istoty uciekały w innych kierunkach…
Uśmiechnął się zawadiacko.
- Mam zdjęcia i mam to nagrane, a istotę nazwałem… Liśćcem Drapieżnym.
- Wiesz… skoro to jest pierwsze spotkanie z tą kreaturą, to pewnie masz prawo nazwać się jego odkrywcą i ta nazwa może zostać określeniem gatunku. Nie wiem czy kryje się w tym jakiś zysk, ale może warto popytać Vikę o procedury. - zasugerowała Yaris.
- Cóż, może i racja, ale jakoś praw autorskich w tym nie widzę. - zaśmiał się - Nazwa pasuje jak ulał. To Liściec był niemal dosłownie liściasty… i był drapieżny. Mało kreatywna nazwa, wiem.
- No… nie wiem. Jak dla mnie pasująca do opisu zwierzęcia. Będzie z niego efektowne trofeum? Da się to wypchać.- dopytywała Yaris robiąc prostego drinka na bazie alkoholu i soku z pomidora i innych dodatków. Cóż poradzić. Póki co pomidory były jedynymi “owocami” wyhodowanymi na stacji. Reszta owoców to były mrożonki/ liofilizowane.
- No właśnie nie. Żywa roślina, witka i pięknie kamuflująca się wśród zieleni… - geolog stwierdził nieco niepocieszony - …a to mi przypomina Krwawą Mary… ah… słodka Mary!
Zaśmiał się.
- Lepiej opowiadaj co tutaj się działo, jak mnie nie było. Co do planety to odradzam wycieczki, atmosfera jest niesprzyjająca. Uderza do głowy.
- A co się miało dziać. Nasz informatyk siedział w komunikacji, ja… zajmowałam się ogródkiem. - odparła ze śmiechem Yaris. - Obawiam się że nasza stacja nie ma potencjału na turysty…-
Jej słowa przerwały melodyjne dźwięki dochodzące od strony Janosa I Jeanne.
- Hej! Opanowałam.- rzekła triumfalnie kobieta wodząc już pewnie po klawiszach.- Trochę prymitywny, ale trzeba przyznać… można na nim poczarować. Dobra robota Janos.-
- A tam. Nic nie zrobiłem. - odparł ze śmiechem Ciarka. A muzyka wywabiła z kwater Penny oraz dwójkę pracowników Wildsa. Ciekawych usłyszanej muzyki.
Inżynier zaledwie delikatnie się uśmiechnął zerkając w stronę muzyki. Jak nic wpłynie to dobrze na morale, a to było im potrzebne jak nic innego. Choć miał w tym wszystkim swój udział to nie dość, że o nim milczał to jeszcze się cieszył z ciszy w tej sprawie. Nie potrzebował zbędnego szumu.
- Co się stało? - spytała Penny. - Skąd te dźwięki.-
-Janos zrobił mi coś do grania.- wyjaśniła Jeanne. Usiadła wygodnie i zaczęła grać stary klasyk, przyciągając uwagę wszystkich. Penny i pozostała dwójka usiedli słuchając jej grania. Trzeba przyznać, że celebrytka nie ograniczała swoich atutów tylko do podrasowanej urody.
Mikhail natomiast wziął łyk trunku… cóż, morale morale… ale czy się wyśpi? Nie mniej warto było podsłuchać jednym uchem. Spojrzał na Yaris.
- Na czym skończyliśmy?
- Dobre pytanie.- odparła z enigmatycznym uśmieszkiem Yaris i spojrzała spod półprzymkniętych oczu pytając. - Na czym… mieliśmy skończyć? -
Po czym szybko spytała. - A drink dobry? Rzeczywiście wzorowałam go na przepisie na krwawą Marry. Niemniej brakuje nam tu świeżych komponentów, więc nieco improwizowałam.
- Mi smakuje. - stwierdził z uśmiechem Mikhail dodając w myślach “Jak na nasze warunki… jest dobry”. Nadal jednak czekała na niego butelka w koji… jak będzie co świętować.
- Tak czy inaczej, zleciłem S.A.M.owi małe zadanie. - uśmiech go nie opuszczał - Niedługo powinny być wyniki, ale możemy coś ugrać. Zobaczymy jaki raport zwrotny mi zleci.
- Co dokładnie masz na myśli ?- zapytała Yaris zaciekawiona. I dolała Mikhailowi alkoholu.
Mikhail uniósł szkło w toaście i nieznacznie przechylił w jej stronę nim z niej upił.
- Oczywiście wymaga to zebrania całej załogi, ale… - chwilę milczał, rozejrzał się wokoło i nie widząc niechcianych uszu dodał konspiracyjnie - Powiedzmy, że zamiast jednego modułu bazy… …możemy mieć dwa, ale tańsze.
- I musisz przekonać do tego pomysłu resztę. W tym i Vicente oraz Elenę. - przypomniała mu Yaris.
- Wystarczy zwyczajna większość. - wzruszył ramionami - To sport drużynowy jest. Szybko poznamy kto potrafi w to grać, a kto się nie nadaje na tego typu badania jak nasze.
- Za dużo kapitanów jest w tej drużynie moim zdaniem. Przyda nam się jeden silny przywódca.- zasugerowała Yaris bardzo cicho.
- Co prawda to prawda. - odpowiedział jej równie cicho Mikhail.

LAB / MEDLAB

Wkraczając do MedLabu Mikhail miał już w głowie zestawienie cen zrobione przez SAMa. Wbrew jego oczekiwaniom to nie moduły rekreacyjne i hydroponiczne były najtańsze. Na samym cenowym “dnie” były bowiem moduły magazynowe i moduły mieszkalne niskiego standardu tzw. “górnicze”. Inżynier dobrze znał ten standard. Były to małe klitki niewiele większe od trumny w których tylko spędzało się noc. Na szczycie listy były zaś oczywiście moduły obronne (zwłaszcza rakietowe), moduły badania głębokiego kosmosu (wszelkie radio- i teleskopy) oraz reaktory. Reaktory były najdroższymi modułami do zakupy. Hydroponiczne, rekreacyjne, badawcze moduły wypełniały środek listy. Tym droższe im więcej zawierały wyposażenia i im bardziej te wyposażenie wypełnione było elektroniką.
Vika była obecnie w MedLabie sama, pochylona na modułem wirtualnego mikroskopu wypinała pośladki w przykrótkiej mini. Tradycyjnie miała narzucony fartuch laboratoryjny na siebie… ale bardzo krótki. Ech… ze wszystkich kobiet na stacji biolożka najmniej zwracała uwagi na “widoki” jakie przypadkowo prezentowała każdemu. Jak można być tak niefrasobliwym?
- Zaraz kończę. Jest jakiś problem?- zajęta badaniami nie odwracała wzroku od okularów wirtualnego mikroskopu. Tylko jej kocie uszy zwróciły się w stronę dźwięku kroków.-
Mikhail uniósł brew. Jak nic biolożka musiała pochodzić z jakiegoś… liberalnego, postępowego układu. Nie żeby mu to przeszkadzało. Choć sam swoje pochodzenie mógł określić jako konserwatywne to nie było to do końca prawdą. Jego rodzime strony były na wskroś korporacyjne. Cały układ gwiezdny był w jedną wielką korporacją, a on… on miał przyjemność zajmować tam całkiem niezłą pozycję socjo-ekonomiczną… aż stał się zagrożeniem i wysłano go w ‘delegację’ daleko poza rodzime strony.
Oparł się o framugę i splótł ręce na piersi.
- Jakby nie było utknęliśmy tu na lata. Nie ma co się śpieszyć. - powiedział łagodnie z lekkim uśmiechem leniwie podziwiając widoki - Spokojnie poczekam.
- Na kilka lat. Chyba że przedłużą nam kontrakt.- odparła Vika zajęta badaniami. Oderwała się od nich po chwili i dodała z uśmiechem. - Całkiem fascynujące próbki, całkiem fascynująca planeta. O ile dobrze pamiętam, zdarzyło wam się dość intesywne spotkanie z miejscową fauną. Mógłbyś dołożyć cegiełkę do zebranej przeze mnie wiedzy? Tak się mówi, prawda? Nie mam pojęcia co to jest owa “cegiełka”, ale było to sformułowanie często stosowane przez jednego z moich profesorów.
- To określenie ze starej Terry, kiedy jeszcze budowano bardzo małymi kroczkami, czytać po cegiełce, które ostatecznie tworzyły budynek. - wyjaśnił Mikhail i oderwał się od ściany zbliżając się do Viki - Tak, mam próbki dla ciebie… nawet filmik jeśli jesteś zainteresowana? Obca forma zdecydowanie była agresywna. Stąd nazwa, Liściec Drapieżny. - uśmiechnął się lekko - Pozwoliłem sobie na lekką swobodę, ale nikt się nie kwapił więc… - wzruszył ramionami podając jej kość z nagraniami i folie z próbkami - …spotkaliśmy też inną formę życia. Najpewniej roślinożerna.
- Hmm… chcesz ją nazwać? Nie jestem pewna czy to możliwe. Nie wystarczy znaleźć nowy gatunek. Trzeba go jeszcze opisać zgodnie z procedurami. Ale nazwę wezmę pod uwagę i zobaczę co da się w tej sprawie zrobić.- odparła z uśmiechem Vika podłączając kość do swojego datapada. - Dzięki.
- Nazwa pasuje jak ulał. Daleko się to coś zapuściło od leża w poszukiwaniu pokarmu. Czytać, rozbitków. No i było… zresztą zobaczysz.
- Może i pasuje… ale wiesz, dla nas liczy się bardziej klasyczna łacina. I w tym przypadku jest całe drzewko procedur związanych z nazywaniem nowych organizmów. Nazwa systemu gwiezdnego, nazwa systemu planetarnego, nazwa planety… i dopiero wtedy zaczyna się nazwa gatunkowa. Na obecną chwilę, bez opisania ogólnie miejscowej fauny i określenia podstawowych gromad nawet nie ma co się zabierać za nazy… wybacz rozgadałam się.- zaśmiała się ciepło Vika i wzruszyła ramionami.- Liściec to ładne imię.
- Nie szkodzi. Obejrzyj nagranie i powiedz co myślisz, bo nic takiego w życiu nie widziałem. - odpowiedział z uśmiechem Ivanovich i dodał - Jak dla mnie możesz się rozgadywać do woli.
- Eehmm… tak.- po czym wskazała palcem na terrarium ze swoim “pupilem” wijącym się w piasku.- Mają dużo wspólnego z wężami i wijami pod względem budowy zewnętrznej, ale… różnią się całkowicie pod względem funkcjonowania organów wewnętrznych.-
- Więc… właściwie co to jest? Zjadliwe?
- Robak. Najbliżej im do robaków. Może coś w rodzaju prototasiemca?- zastanowiła się głośno Vika.- Dużo związków krzemu i mało przyswajalnych białek, ale jeśli chodzi o tłuszcze i cukry, to używają identycznych z naszymi.-
Mikhail się zaśmiał.
- Tasiemiec nie brzmi zjadliwie.
- Bardzo prototasiemiec. Może cię to zdziwi ale jak wszystkie pasożyty tasiemce to bardzo zaawansowane organizmy… bardzo wyspecjalizowane. - odparła ze śmiechem Vika.
- Znaczy… mam dać znać Yaris, że szykuje się danie główne? - zaśmiał się - Przy okazji, mam układ z Wildsem i będę potrzebował twojej pomocy.
- No nie wiem czy powinniśmy się z nim układać za plecami zarządu. - odparła niepewnie biolożka.
Geolog spojrzał na nią jakby wyrosła jej druga głowa.
- Pamiętasz jak chciał nam sprezentować moduł stacji?
- Aaaa… o to chodzi. - odetchnęła z ulgą Vika. Uśmiechnęła się dodając.- Bałam się że wymyśliliście jakiś nowy interes. Wilds wygląda mi na takiego, co wszędzie… no… węszy za forsą. Wiesz że już sprzedał prawa do ekranizacji katastrofy Galactic Mirage?
- To zmartwienie korporacji. - wzruszył ramionami - Choć mnie to nie dziwi. Tak czy inaczej… możemy mieć jeden droższy moduł, albo dwa tańsze. - drapieżny uśmiech zawitał na jego ustach - Tu potrzebuje wiedzieć co jest potrzebne jako “minimum”, oraz co jako “akceptowalne” z modułu badawczego, docelowo biologicznego. To samo z systemami obronnymi… ale z powodów oczywistych nie wypada mi iść do Vicente… moduły i ich ceny masz na kości pamięci.
- Nie pogardziłabym modułem szpitalnym z prawdziwego zdarzenia. A jeszcze bardziej… lekarzem.- odparła po chwili namysłu Vika uśmiechając się tak jakoś podstępnie? Spojrzała na Mikhaila.- Może… zamiast modułu opłaciłby kontrakt dla jakiegoś medyka. Przyznaję że wolałabym nie zajmować się leczeniem.
- To musiałoby przejść przez Geo…- spojrzał na nią przepraszająco - …a wiesz jak z tym. Jedyne co nam zostaje to zoptymalizować zyski i ograniczać straty. Im więcej odkryjemy i lepiej opiszemy tym większe szanse na rozwój stacji i nowe wakaty. Z drugiej strony, choć uznaję to za mało prawdopodobne, to przyznaję rację Vicente, że zwiększenie potencjału obronnego byłoby wskazane. Sam? Zainwestowałbym w moduł hydroponiki, bo ten nie wystarcza na ciągłe żywienie, a jeszcze potrzebujemy miejsce na eksperymenty. Drugi? To rekreacyjny, bo spędzimy tu lata… ale jedno i drugie się nie śpieszy. Maksymalizacja zysków, minimalizacja strat.
- Skoro tak twierdzisz? - wzruszyła ramionami Vika uśmiechając się nieśmiało.- Spytałeś mnie co bym wolała. Jednak nie będę się jakoś upierać przy moim. Cokolwiek dostaniemy to się przyda, bo w zasadzie niewiele mamy.
- Nie no, nie chcesz laboratorium z prawdziwego zdarzenia? - zapytał w niedowierzaniu.
- Chciałabym. Bardzo. Niemniej… na tym etapie badań ekosystemu planety nie jest ono konieczne. Wiele jest rzeczy namacalnych do zaobserwowania. - wyjaśniła Vika.
- Hmm… więc co sugerujesz? Oprócz lekarza, rzecz jasna.
- Moduł rekreacyjny brzmi przyjemnie. Zwłaszcza że stacja zrobiła się ciasna ostatnio.- zamyśliła się Vika splatając ręce pod biustem, który przy tak filigranowej postaci był znacząco… rozwinięty.
Mikhail podrapał się po brodzie.
- Rekreacyjny mówisz? - zamyślił się - To jeden, a drugi?
- Nie sądzę by badawczy z prawdziwego zdarzenia był tani, więc może jakiś lekarski… ratunkowy? - wzruszyła ramionami.- Hydroponika służy na stacji do produkcji tlenu. Nie żywności. Myślę że przy odpowiednim nawożeniu, można by założyć pola na samej planecie. Poza niską zawartością azotu nic tej glebie chyba nie dolega. Ale to już musiałbyś ty sprawdzić.
- Gdybym ja się znał… - uśmiechnął się szeroko - …ale sprawdzić mogę.
- Nie jesteś geologiem? Nie jest to przypadkiem twoja działka ?- zdziwiła się Vika, ale potem speszona dodała. - Wybacz, nie chciałam podważać twoich kompetencji. Po prostu nie znam ich zakresu.-
- Oh, daj spokój Vika. Nie ma za co przepraszać. - machnął ręką - Mogę zbadać glebę pod względem wszystkiego, ale będę potrzebował Twojej pomocy, bo nie wiem co potrzebują roślinki. Ja z górniczego systemu… - mrugnął do niej - … nie rolniczego.
- Acha… no cóż… - zastanowiła się Vika.- Nie sądzę by hydroponika była nam potrzebna, chyba że nastąpi zwiększone zapotrzebowanie na tlen.-
- Czyli mamy wolny slot na moduł… coś mówiła reszta załogi? Oczywiście na Vicente nie liczę… znając go zamknął się szczelnie w centrum administracyjnym?
- Nie wiem co mówił Vicente na ten temat. Elena jest zafiksowana na batyskafie lub jakimś module do umieszczenia już bezpośrednio na powierzchni planety. Janosa to nie obchodzi. - wyjaśniła biolożka.
- O ile chciałbym pomóc Elenie… to nasze badania dopiero raczkują i jestem pewny, że nasz pracodawca wyłoży środki i na to jak się posuniemy do przodu. Ciężka sprawa.
- Znasz Elenę. Potrafi być uparta.- wzruszyła ramionami Vika. - Nawet bardziej niż Vicente.
- Czyli sugerujesz zainwestować w moduł podwodny, by mieć ją z głowy i ryzykować, że spędzi tam większość swojego czasu?
- Sądzę że kaprysy Eleny są kosztowne. - przyznała Vika wzruszając ramionami.- Niczego jednak nie sugeruję.
- Są. - przyznał jej rację Mikhail - Jednak czy mam być tym złym co odmówi jej zabawki?
- Nie wiem tego. - wzruszyła ramionami biolożka. - Wiem za czym będzie agitowała. I tyle. Nie wiem co marzy się Yaris. Jedynie wiem że nasz mechanik nie ma konkretnych kaprysów.
- Najlepiej byłoby zwołać zgromadzenie i zobaczyć jak pójdzie… eh. - pokręcił głową - To chyba jedyna droga.
- Tak.- zgodziła się z nim biolożka. - Ale nie musimy się z tym spieszyć.-
- Teoretycznie. Wilds prędzej niż później wybędzie, a mówił, że mamy czas do jego wylotu, czyli… nie tak długo.
- Statki kosmiczne mają długą drogę do przebycia.- przypomniała mu ze śmiechem Vika. I spojrzała w kierunku pada.- A ja mam nowy materiał do przejrzenia.
- Jak coś polecam się na przyszłość. - oznajmił ze śmiechem Mikhail.

abishai 09-05-2024 20:26



Mikhail skończył analizę i mapowanie oparte na zebranych danych. Miał przed sobą obraz powierzchni z naniesionymi punktami.


Usunął już te które nie miały obiecujących odczytów. Przed sobą miał więc obraz złoża rud żelaza… możliwe że z domieszką miedzi, niklu… może i manganu kobaltu lub niklu. Nie były one szczególnie wartościowe… na wielu meteorytach znajdowano podobne złoża. Niemniej te wydawały się leżeć płytko i były przydatne (teoretycznie) do rozbudowy bazy. Bo zamiast sprowadzać materiały do budowy stalowych konstrukcji, można całą rozbudowę oprzeć o złoża z księżyca. O ile oczywiście tam były. Owszem, odczyty były obiecujące i Mikhail nie wątpił w swoje kompetencje, niemniej nawet on potrzebował twardych dowodów dla swoich pracodawców. Trzeba było zrobić punktowe odwierty, tak na głębokość pół kilometra. Na oko… co najmniej w 20-stu miejscach. Trochę roboty, trochę lotów… No i z lotami sprawa się komplikowała odrobinę.
Niby mieli łatwiej, posiadając dwa statki latające do swojej dyspozycji, ale paliwo się nie rozmnożyło wraz ze statkami. A kontakt z rozbitkami wymuszał zarezerwowanie paliwa głównie na loty związane z planetą. Księżyc mógł poczekać. W końcu złoża metali stamtąd nie wyparują.


Wraz z mijanymi dobami ustaliły się “rewiry” w których najczęściej przebywały poszczególne osoby. Oczywiście Wilds wraz Vicente oraz Penny Swanson- Borrows przebywali najczęściej w centrum komunikacyjnym. Vika i Elena zajmowały swój czas pracą w laboratorium, a Janos wraz z drugim mechanikiem zajmowali się konserwacją stacji i można było ich znaleźć wszędzie. Yaris… podczas okresu dziennego przebywała najczęściej w Hydroponice za dnia… wieczorami robiąc za barmankę. Wieczory zresztą koncentrowały się w obszarze wspólnym, gdzie Jeanne zabawiała wszystkich recitalami. Trzeba przyznać że była utalentowana muzycznie i potrafiła wycisnąć wiele z prymitywnego instrumentu jaki zrobił jej Janos. Oraz ze swojego głosu, bo wspaniale śpiewała. Była niewątpliwie gwiazdą i z pewnością cennym… potencjalnym pracownikiem Sorena. Bo jak się okazało, jeszcze nie dała namówić się na zawarcie kontraktu. Choć zapewne ta zwłoka miała posłużyć do podbicia zarobków.


Zostawiona w jego pokoju notatka.

Spotkajmy się o północy w ogrodach hydroponicznych. Ważna sprawa.



Mówiła niewiele, ale wzbudzała ciekawość. Mikhailowi łatwo ustalić, kto tę informację zostawił. Wystarczyło poprosić o pomoc SAMa.
Elena… dziwne, nie wydawała się typem romantyczki.

Północ w Ogrodach Hydroponicznych.


I nie wyglądała na romantyczkę, gdy ją tam zobaczył. Ubrana na wojskowo z odsłoniętymi nogami. Pewnie byłoby to seksowne, gdyby nie fakt że jej nogi były metalowymi, solidnymi protezami. Wyglądała na spiętą i nieco zamyśloną. Jak ktoś kto planuje… “przestępstwo”.
Tak to się jakoś inżynierowi skojarzyło.
Także, gdy go zobaczyła nie widać było na jej obliczu miłosnego rozmarzenia, tylko stanowcze skupienie. Panna Hichens nie przyszła tu flirtować, tylko knuć za plecami reszty załogi.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:12.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172