Wyprawa na planetę
Mikhail spędził trochę czasu z Viką doszkalając się. W końcu, trafią w różne części planety, a to oznacza różne formy życia. Co oznaczało różne próbki do pobrania. Tak więc, uzbrojony w pojemniki na próbki i broń ruszył badać planet… znaczy się szukać rozbitków.
Widok jaki zastali niewątpliwie zmroził Sorena i jego przyjaciółkę. Także i zadrutowany celebryta wydawał się zszokowany. Janos i ochroniarz Wildsa zdawali się nie poruszeni tym widokiem.
- Co tu się stało?- zapytała przyjacióła Sorena. A ten odpowiedział. - Nie wiem Cynthio.-
Mikhail zasugerował więc sprawdzenie logów i nagrań z kapsuły, a sam przyjrzał się “drzewom”. Nawet jeszcze w trakcie lotu, nagrywał megastruktury roślinne, by potem, okraszone informacją o “pulsowaniu” i odczuciach faktury powierzchni pobrać próbki. W czym nóż rodzimych wojsk specjalnych był tu nadzwyczaj pomocny.
Gdy on grzebał przy drzewach. Janos, ochroniarz i Soren debatowali co robić. Janos grzebał przy systemach statku przeklinając pod nosem.
- I co?- zapytał Soren.
- Wideo usmażyło. Są jakieś pliki dźwiękowe, ale słów nie da się odcyfrować bez obróbki. A tego nie zrobimy tutaj.- odparł Janos drapiąc się po karku.- Część uszkodzeń można zrzucić na nieudane lądowanie, ale resztę… nie wiem. Dziwnie to wygląda.-
- Miejscowa fauna mogła to zrobić?- zapytał ochroniarz.
- Może… w zasadzie, to niewiele Vika odkryła jeszcze. Nie zbadaliśmy zbyt wiele na tej planecie. A badania naszych poprzedników. Cóż… chyba ich nie mamy.-
- Są ślady…- wtrącił ochroniarz.- … czegoś dużego.-
- Skąd wiesz.- zapytał Janos.
- Skan termiczno-soniczny.- mężczyzna stuknął palcem okolice złotego oka. Po czym wskazał palcem na szlak prowadzący między “drzewami”.- Tam prowadzą.-
- Jak świeże to ślady? - zapytał Mikhail dołączając do grupy. Choć zbierał próbki, to i tak się wszystkiemu przysłuchiwał - Z ciekawostek… te drzewa “żyją”. Pytanie czy to coś jest z nimi powiązane.
- Czy drzewa z definicji nie powinny żyć?- zdziwił się Wilds.- Musisz być bardziej precyzyjny w wypowiedziach.
- Dotknij… “kory”. - polecił Sorenowi geolog.
- Nie interesuje mnie macanie drzew. - odparł Wilds wzruszając ramionami.
- Widzę, że jesteśmy w tym zgodni. - odpowiedział Ivanovich z lisim uśmiechem.
Ochroniarz wzruszył ramionami mówiąc. - Nie wiem… to nie jest przeznaczony do tropienia. Ot zwykły skan mający odkryć potencjalny elektroniczny kamuflaż. Tropienie to -
- A ślady ludzi?- zapytał Janos.
- Są, ale nie jestem w stanie ocenić ilu ludzi, ani dokąd prowadzą.- przyznał ochroniarz.
- Idźmy za śladami które mamy. - stwierdził oczywiste Mikhail - Zobaczmy co kot przyniósł.
Wilds zgodził się z tą propozycją, ale towarzysząca im dziewczyna zaprotestowała. Przedsiębiorca zamyślił się i zadecydował.
- Zostań na statku Cytnhio. Pan Cyran dotrzyma ci towarzystwa. To solidna konstrukcja. Jeśli z niej wyjdziecie będziecie bezpieczni.-
I tak Mikhail poznał nazwisko zadrutowanego, który zresztą nie odmówił czekania na resztę w tak miłym towarzystwie. Reszta mężczyzn, podążając za sugestią inżyniera ze stacji, ruszyła w głąb dżungli. Ochroniarz na przedzie, reszta za nim.
Szczerze powiedziawszy geolog czuł napływ odwagi i animuszu, świat wydawał mu się przypominać to co opowiadały podcasty awanturnicze. Niezgłębioną dzicz pełną skarbów. Taki nastrój był jednak podejrzany nieco… możliwe że nadmiar tlenu w atmosferze zdołał go lekko upoić, co może w najbliższej przyszłości wpłynąć na podejmowane przez niego decyzje. Reszta towarzystwa też zachowywać buńczucznie i nieco lekkomyślnie.
Nagle z tych rozmyślań wyrwał ich huk przewracajacego się drzewa. Coś… powaliło je na ziemię parę metrów od nich po przedarciu się przez gęstwinę, pojawiło się w całej okazałości.
Wielkości sporego auta potwór,
przypominał ziemskiego leniwca, tyle że opancerzonego, z płyt na grzebie wysuwały się giętkie wypustki. Spod pancerza wysuwały się macki przypominające płaskie odnóża rozgwiazdy pokryte własnymi wypustkami. Stwór oparł przednie łapy o powalone drzewo i przyglądał się drobnymi oczami intruzom. Coś zagurglotał i syknął… ale póki co, nie ruszył ku nim.
Niemniej Wilds, Janos i ochroniarz już wycelowali w niego swoją broń.
- Co to za kreatura?- zapytał Soren, a Ciarka odpowiedział.- A bo ja wiem? Dokonaliśmy tylko kilka lotów badawczych. Nie mamy jeszcze katalogu miejscowej fauny.
- Fascynujące… ale ubić nie będzie łatwo. - stwierdził inżynier górnictw i paroma myślowymi polecaniami rozpoczął nagrywanie spotkania.
- A powinniśmy go ubić?- zapytał się Janos, a Ochroniarz stwierdził. -To nie jest potwór którego szukamy.-
Tymczasem bestia zagulgotała głośniej, a jego grube płaskie maski wyrastające spod pancerza zaczęły pokrywać się białą pianą. Niemniej nie ruszył się z miejsca parskając jedynie i potrząsając mocno wiciami wyrastającymi z otworów w pancerzu na swoim grzbiecie.
- Wycofajmy się parę kroków… - powiedział geolog - …by dać znać, że odpuszczamy walkę, nie jesteśmy zagrożeniem. No, może parę kroków więcej.
- Jestem za tym pomysłem.- poparł go Janos i obaj zaczęli się cofać. Wilds i jego ochroniarz również. To uspokoiło potwora, który zajął się pożeraniem drzewa.
I to najwyraźniej wystarczyło. Janos próbował połączyć się z SAMem i drugą grupą. Ale najwyraźniej byli zbyt daleko do statku na którym tu przylecieli i nie był w stanie się skontaktować. No cóż… znali drogę powrotną.
Póki co ruszyli dalej w głąb dżungli podążając za śladem potwora którego szukali. Wchodzili w głąb chaszczy i robiło się coraz ciemniej. Tu bowiem gałęzie drzew splatały się nad nimi w solidny baldachim odcinając ich od widoku nieba i słońca. Tu robiło się parno.
I jakoś tam… niepokojąco.
W końcu dotarli do dużej jamy w ziemi. Najwyraźniej wykopanej nory, która z pewnością była domem dość dużego stworzenia.
- Coś jest nie tak… - stwierdził ochroniarz zerkając do jamy. - Nie ma tu nic.-
- Więc przyszliśmy tu na pró…- zaczął Janos, ale przerwał nagle. Gdzieś tam w górze słychać było szelest. - Ale niczego nie było widać.-
- Blyat… - stwierdził Mikhail odbezpieczając karabinek i rozglądając się po drzewach - …wspinające cholerstwo. Pytanie czy drapieżnik… na otwartym jesteśmy do odstrzału. W jamę, ale tylko tyle, by mieć chronioną górę i jedna osoba pilnuje by nic nas nie zalazło od tyłu?
- Możemy tam zajrzeć, skoro już tu jesteśmy.- ocenił Soren podobnie jak Mikhail odbezpieczając broń. Tak samo zrobił ochroniarz.
- Zwierzęta nie strzelają. Choć oczywiście nie mamy pewności co do zdolności tutejszej fauny. - dodał na koniec.
- Jeden wchodzi, reszta osłania perymetr. Plecami do siebie.- zarządził Janos.
Widząc, że jego słowa zostały zrozumiane opacznie… Geolog wzruszył ramionami.
- No to idę. - zakomunikował.
I ruszył powoli do środka. Jego wyczulone zmysły pozwoliły dobrze się rozejrzeć po leżu pełnym różnego organicznego śmiecia.Głównie roślinnego… kawałki “drewna” liście, kawałki pancerzy, kości… w tym i metalowe części kapsuły i coś co przypominało… skafander.
Odgłos kanonany sprawił, że Mikhail spojrzał za siebie. I zobaczył napastnika do którego strzelali jego towarzysze. Nie było to łatwe, nawet teraz gdy ujawnił swą obecność.
Długie stworzenie podobne do pijawki, z mackami pełniącymi rolę kończyn i wyrostkami na których rozpięta była zielona błona sprawiająca że przypominał trochę liście. Nic dziwnego że tak trudno było go wypatrzyć. Poruszał się zwinnie i bezszelestnie, nawet teraz gdy był ostrzeliwany. Charakteryzował się dużym w refleksem i nie był łatwym celem, a zębata paszcza świadczyła o tym, że roślinożercą też chyba nie był.
“Ktokolwiek tu był… był martwy.” Było jedyną myślą która przemknęła Mikhailowi przez głowę nim wracał do swoich gotowy otworzyć mierzony, i tylko mierzony, ogień z karabinka do poczwary. Ten świat, to miejsce, nie było aż tak sprzyjające jak się wydawało. Było… pełne… ‘emocji’... mniejszych czy większych.
Nie było łatwo trafić potwora. Jeszcze trudniej było go zabić, bo choć kilka kul dosięgło bestię, to nie wyglądało na to, że rany jej zadane były poważne. Ciężko też było zidentyfikować witalne punkty stwora. Głowa? Może. Ale czy on miał głowę czy tylko paszczę otoczoną kilkoma szponami?
Zeskoczył próbując dopaść Janosa. Stary żołnierz zdołał uskoczyć osłaniając się ręką przed pazurzastym ciosem. Pazury rozerwały syntetyczną skórę i zaiskrzyły na ramieniu. A potwór… wystawił się na atak. Kanonada czterech luf praktycznie rozerwała go na dwie połowy. I każda zaczęła uciekać w inną stronę.
- Lepiej znikajmy stąd nim Liściec Drapieżny się rozmyśli. - rzucił krótko Mikhail patrząc na nadzwyczaj żywotny byt, co uciekał… w dwóch kawałkach. Jak pięknie, że wszystko się nagrywało
- Nie ma kogo ratować, tylko skafander.
Geolog spojrzał jeszcze przelotnie na kawałki stwora na ziemi i przez rękawiczkę zamierzał zabrać próbkę. Lepszy rydz, niż nic. Nie mniej, stwór nadal tu był, ranny, ale był. Raj okazał się być… nie do końca bezpieczny.
- Wezmę do analizy.- ocenił sytuację Janos wchodząc do nory po skafander. W tym czasie inżynier pobrał próbkę stwora z ziemi i włożył bezpiecznie do opakowania.
- Zabierzmy co się do z rozbitej kapsuły. Może owe znaleziska powiedzą nam więcej o losach rozbitków.- zadecydował Wilds.- Kapsuły są wyposażone w broń podręczną do odstraszania drapieżnej fauny. A ten potwór choć wyglądał strasznie dość szybko sobie odpuścił walkę.
- Raczej nie. - stwierdził krótko geolog - Odpuścił i dał dyla, bo dostał ostry wpierdol. Huk i mniejsze rany chuja dały.
- Kapsuły były uzbrojone podobnie do nas. Więc…- zastanowił się Wilds. - Rozbitkowie też mogli zrobić mu… jak to ująłeś? Ostry wpierdol?-
- Zobaczymy co uda się odzyskać z kapsuły. Może będą tam odpowiedzi.- pojednawczo ocenił sytuację Janos.
- Bierzmy co jest, by nie rdzewiało na planecie. - odparł inżynier kończąc rozmowę.
Wędrówka powrotna zajęła im krócej, bo wszak nie musieli mozolnie tropić. A gdy zbliżali się już statku i kapsuły w głowie Mikhaila (i zapewne Janosa) rozległ się znajomy głos.
- Długo was nie było. Wyszliście poza zasięg komunikacyjny. Czekam na raport i określenie statusu.- rzekł beznamiętnie Vicente.
- Mikhail. Brak śladu pasażera. Natrafiliśmy na agresywną fauno-florę. Poszukiwania trwają. Status grupy Eleny? - Rozbitkowie mieli awarię modułu komunikacyjnego i dlatego nie mogli się skontaktować. Ten problem już został rozwiązany. Wracacie już?- zapytał Vicente.
- Będę informował. - Ok. - stwierdził krótko Vicente.
Na miejscu okazało się że Mule stoi tam gdzie stał, a znajdujące się w środku osoby są całe i bezpieczne. Nawet nieco znudzone. Cóż… więcej nudy ich czekało, bo Janos zabrał się za ponowne oględziny rozwalonej kapsuły i mozolne wymontowywanie co ważniejszych komponentów. Wyglądało na to, że trochę mu czasu to zajmie.
Co więc z tym czasem należało zrobić.
Wilds postanowił udać się na romantyczny spacer ze swoją przyjaciółką, dyskretnie pilnowany przez ochroniarza. Wyglądało na to, że atak potwora nie przeraził go w ogóle.
Mikhail mógł zrobić tylko jedno. Pilnował w ciszy Janosa, by nic nie zalazło mu na plecy jak on tam dłubał. W między czasie starał się ogarnąć działanie “tlenu”, bo nie możliwe było by sam tlen miał na niego takie działanie. Nie podobało mu się to, a niejedną wyprawę na tą planetę miał przed sobą!
Inżynier czuwał dzielnie, siedząc ze snującym się dookoła znudzonym scyborgizowanym celebrytą. Sprawdził zawartość magazynka, zastanowił się nad budową geologiczną pobliskich skał, starał się wpłynąć oddechem na swój stan umysłu. Bo był nieco za bardzo pobudzony i zarazem nie miał nic ciekawego do roboty. Choć planeta pokazała, że są na niej groźne stworzenia… to jakoś kolejne nie pofatygowało się by zapewnić im jakąś rozrywkę.
Tymczasem Soren i reszta nie wracali, a gość który pozostał zaczepił Mikhaila pytaniem.
- Długo będziemy na tym grajdole? Bo ta cała zielenina już mi się znudziła. Tobie chyba też.
Mikhail odpowiedział delikatnym uśmiechem.
- Ta kulista wodno-zielenista sfera znudziła mi się nim tu przylecieliśmy, a mam ją całą do przebadania. Nie ma to jak urok pasa asteroid. - spojrzał na sierżanta - Janos? Jak postępy?
- Postępy są… ale jeszcze trochę potrwa.- odparł mechanik zajęty swoją robotą, a podrasowany gość stacji.- Nie dziwię się. Siedzicie w latającej pustelni nad tą bryłą. Z takim lagiem jaki macie na stacji możecie zacząć pisać listy i posyłać je statkiem.
- Statkiem dotrze szybciej. To prawda. - odpowiedział ‘człowiekowi z żelazem’ Mikhail - Taka jest praca pionierów. Możemy polegać tylko na sobie. Z ciekawości, długo znasz Wilds’a?
- Będzie z cztery miesiące. Byłem gwiazdą streamerów gamingowych na mojej planecie. “Wild One” mnie nazywali, potrafiłem prowadzić jednocześnie cztery streamy shooterowe i wygrywać. Owszem, odpowiedni sprzęt pomagał, ale technologia może dopchnąć do pewnej granicy. Bo gdy wszyscy jadą na tych samych procesorach wspomagających… to talent wybija ponad przeciętność.- odpowiedział nie bez dumy Wild One. - Wilds obiecywał mi wydostanie się z mojego planetarnego grajdołka. Bo co to znaczy… być sławnym tylko w jednym układzie słonecznym. -
Machnął ręką z wyraźną rezygnacją na obliczu. - Ale teraz… turniej na który leciałem pewnie już zacznie beze mnie, a ta wasza stacja nie nadaje się na streamowanie… nie mówiąc o podłączeniu się online do turnieju.-
- Powiedziałbym inaczej. Jeśli założymy, że życie jest grą… to właśnie wygrałeś życie. Zawsze jest jakiś plus każdej strony medalu. - zauważył swobodnie Mikhail - Ta planeta, jak widzisz, jest kopalnią pomysłu na grę. Strzelanka, eksploracja... Jako doświadczony gracz pewnie widziałeś nie jedną mechanikę i rozwiązanie. Może czas, i odpowiednie wsparcie, pozwoliłoby ci wejść w gamedev? Jakby nie było, Soren ma w pewnym sensie u ciebie dług, ale lepiej o nim nie wspominać, bo naraził twoje życie, a korporacja mogłaby być chętna do współpracy… jeśli odpowiednio przedstawiłoby się argumenty. Materiałów szkoleniowych są krocie, więc o wiedzę teoretyczną nie musisz się martwić, a inspiracja… jest tutaj, na wyciągnięcie ręki.
- Nieważne sobie co wymyślisz i tak nic to nie da dopóki masz lagi jak stąd do księżyców. Bez wzmocnienia sygnału ta planeta będzie zapadłą dziurą, bo informacje do niej płyną wolno. - machnął ręką Wild One.
- Co prawda to prawda, jednak na nasze potrzeby jest to wystarczające. Bądźmy szczerzy, my tu jesteśmy zdani sami na siebie. Nikt nam z pomocą nie przyleci.
- To prawda… niemniej bez porządnego sygnału. Tu nawet nie chodzi o wzywanie pomocy, ale komunikację ze światem. Jak chcesz reklamować to miejsce? Obecnie to pustelnia. - stwierdził mężczyzna.
- Ma to swoje plusy. - zauważył geolog - Możemy skupić się na badaniach. Reklama? Czas na nią przyjdzie później. Po nas, ale to macha korpo. Choć mamy małe okienko czasowe powinniśmy przebadać to miejsce dostatecznie pod kolonizację.
- Jak tam sobie twierdzisz.- wzruszył ramionami Wild One. - Ja bym na twoim miejscu nie wysiedział w tej medialnej czarnej dziurze. Badania badaniami, ale ile można się jarać retrofilmami z biblioteki bazy.
- Każdy z nas ma swoje metody. - odpowiedział Mikhail - Prawda jednak, takie badania to sport dla wybranych.
- Taaa… sport.- stwierdził kwaśno streamer. Tymczasem wrócił Wilds z wycieczki i na wstępie zapytał.- Długo jeszcze?
- Tak z pięć minut. Szybciej, jeśli sami załadujecie to…- Janos wskazał dłonią stosik wymontowanych elementów, a medialny magnat dał znać ochroniarzowi, by ten pomógł w załadunku.
- Wygląda nieźle. - stwierdził geolog po czym zwrócił się do magnata - Mam nadzieję, że wycieczka krajoznawcza była owocna. Jak się podoba planeta?
- Całkiem egzotyczna. - przyznał Wilds i wzruszył ramionami.- Nic w sumie wyjątkowego. Choć oczywiście zdatna do zamieszkania planeta, nie wymagająca od osadników zbyt wielu przystosowań nie trafia się codziennie. Niemniej jeśli chodzi o stronę wizualną… nic wyjątkowego.-
Tymczasem ochroniarz z Janosem kończyli demontaż i załadunek.
- Prawda, że to nie mały rarytas? - zapytał Pietroszenko, - Zastanawiałem się co zrobić z Waszym prezentem dla nas i przyznam jestem w kropce. Prawdę mówiąc wszyscy z załogi jesteśmy. Mamy różne potrzeby i wizje, które przyznam ‘delikatnie’ się gryzą nawet jeśli każdy z nas ma trochę racji. Dla pana, Panie Wilds, to groszowe sprawy. Dla nas to kwestia życia, utraty zdrowia, a nawet i śmierci, i naprawdę nie wiem co z tym zrobić. Nikt z nas nie wie.
- Zależy co sobie zażyczycie. Baza ma z pewnością spore potrzeby… zwłaszcza taka będąca w rozbudowie. Mule to groszowe sprawy, zwłaszcza że był częścią rozbitego statku. - zaśmiał się Soren i spojrzał na Mikhaila. - Moduł do ECHO-1… cóż, w zależności od specjalizacji może mnie kosztować całkiem.
- Czysto ekonomicznie logika mówi wziąć wbrew wszystkiemu moduł badawczy. - zauważył Mikhail - Specjalistyczny sprzęt kosztuje krocie… Jednak. Co powiesz na dwa tańsze moduły, lub jeden drogi? Brzmi rozsądnie i będzie mniej tarć wewnątrz mojego zespołu, łatwiej dojdziemy do porozumienia.
- Dwa tańsze? Hmm… mogę się na coś takiego zgodzić. Wszystko zależy od tego co zaproponujecie. Moje życie jest dość cenne, ale nawet cena za nie ma swoje granice.- odparł z uśmiechem Soren.
- Sprawdzimy ceny, choć znając życie dużego wyboru mieć nie będziemy. - zauważył z nieznacznym uśmiechem - Nie mniej, powinno to znacząco ułatwić nam dojście do porozumienia.
- OK… możemy wracać do domu.- wtrącił Janos.
Stacja Echo. Obszar wspólny.
Po powrocie obie grupy zabrały się za “porównanie notatek”. Jak się okazało, wyprawa której członkiem nie był Mikhail nie miała aż tak drastycznych doświadczeń. W przypadku drugiej kapsuły po prostu awarii uległ moduł komunikacyjny. I ten problem został rozwiązany na miejscu. W drugiej kapsule było kolejnych czterech członków załogi/gości. Na chwilę obecną nie brakowało im żywności i wody. A i też nie napotkali wrogości ze strony miejscowej fauny. Póki co przynajmniej. Kapsuły posiadały zestawy obronne na taką okazję, w postaci pistoletów maszynowych, bądź karabinków. Więc ci na dole nie byli całkowicie bezbronni.
Vika po wysłuchaniu relacji grupy inżyniera oceniła, że drapieżnik niekoniecznie chciał zapolować na nich. Możliwe że zbliżyli się za bardzo do jego siedliska i postanowił przepędzić intruzów. Soren nie wydawał się szczególnie przekonany jej argumentacją. W końcu on tam był i wszystko widział. Ona nie.
Po załatwieniu tych kwestii grupa powoli zaczęła rozchodzić się do swoich zajęć. W końcu i naukowcy i inżynierowie mieli co robić. Goście… niekoniecznie, ale cóż poradzić.
Stacja Echo. Obszar wspólny, późnym wieczorem.
Wracając do swojej kwatery Mikhail dostrzegł dość ciekawą sytuację. Oczywiście za “barem” stała Yaris. I podobnie jak on, zerkała na Janosa i miss
Jeanne du LaFonttaine siedzących przy jednym stoliku, oraz na to co na stoliku leżało. Czymkolwiek toto było.
Było na pewno spore i wyposażone w czarnobiałą klawiaturę bez oznaczeń. Oraz jakieś pokrętła, i wystające kable.
- No więc. Czy to działa? - dopytywała się głośno Jeanne.
- Nie wiem. Chyba?- odparł niepewnie Ciarka.
- Przecież to zbudowałeś.- zdziwiła się celebrytka.
- No tak. Na podstawie znalezionych w sieci schematów i wgrałem darmowe programy, ale nie mam pojęcia jak to właściwie działa. Po prostu odtworzyłem procedurę krok po kroku. - wyjaśnił mechanik. - Wedle procedur.
- Oh, moja droga Yaris! Jak miło ciebie widzieć. - geolog odezwał się radośnie podchodząc do baru. Jako, że goście byli w pobliżu niektórych tematów nie mógł poruszać… a zdawała się czuć dobrze w nowej skórze.
Yaris odpowiedziała jedynie wieloznacznym i tajemniczym uśmiechem. Zapewne uznając że słowa na razie nie są potrzebne.
Spojrzał na ustrojstwo. Mikhail wątpił w to, że Janos zbudował bombę… to nie wyglądało na to.
- W sumie co budowałeś? Nie powinno być podłączone do zasilania? - zapytał widząc kable i nie myśląc wiele zrobił krok bliżej patrząc uważnie na kable, a dokładniej na ich końcówki.
- To… jest instrument. Zbudowany wedle schematu i z wgranych oprogramowaniem.- wyjaśnił zakłopotany Janos.
- Wygląda nieporadnie.- przyznała Jeanne.
- Bo… cóż… nie znam się na tym. Złożyłem wedle schematu. Czekaj, prześlę ci instrukcję obsługi. - odpowiedział Ciarka.
Kobieta wzięła do rąk instrument i zaczęła narzekać.
- Ciężki.-
- No… bo według antycznych schematów. Nic bardziej finezyjnego nie złożę. - przyznał Janos.
- Oj tam, śmiało, naciśnij któryś z klawiszy! - powiedział geolog poniekąd beztrosko…beztrosko?
- No dobrze…- kobieta nacisnęła klawisze. “Instrument” nie eksplodował, ale dźwięki jakie się z niego wydobyły, można było nazwać tylko kocią muzyką.
- Jest rozstrojony.- oceniła Jeanne. Janos wzruszył ramionami.- Na to nic nie poradzę. Zbudowałem i wgrałem program. Nic więcej zrobić nie mogę.
- Jeśli klawisze dają dźwięk, to co robią pokrętła? - zapytał Ivanovich. Muzyczne ustrojstwo było nad wyraz ciekawe, a jego dusza badacza nie mogła nie badać możliwości… tylko na muzyce to on się nie znał, ale zachęcać najbardziej zainteresowaną mógł. O ile pokrętła, logicznie patrząc miały jakąś funkcję skoro tam były to kable były dla niego całkowitą zagadką… którą póki co przemilczał.
- Hmm… zobaczymy. - zamyśliła się kobieta zabierając za kręcenie pokrętłami.- Żadnego wirtualnego interfejsu? Ten instrument jest zdecydowanie przestarzały.-
- Cóż. Nie mam na podorędziu odpowiednich procesorów, mikrochipów i pozostałej elektroniki. Nie wydrukuję niczego sensownego na naszych replikatorach.- ocenił Ciarka, podczas gdy Jeanne stroiła instrument sprawdzając dźwięk po każdej próbie. Nabierała w tym coraz większej wprawy… a i dźwięki wydawały się coraz milsze uchu.
- Prawie jak antyk. - rzucił lekko Mikhail, a komendą myślową już wybiegał do S.I.
~S.A.M. Sprawdź ceny rynkowe następujących modułów stacji kosmicznych… Moduł: Rekreacyjny, Moduł: Hydroponiczny, Moduł: Badawczy: specjalizacja: Biologia, Moduł: Obronny: specjalizacja: Gniazda Dronów Obronnych.~ ~ Przewidywany czas na wykonanie zestawienia. Dziewięć do dziesięciu godzin. Zadanie rozpoczęte.~ odparł S.A.M.
Odpuścił sprawdzanie cen batyskafu. Bez S.A.M.a wiedział, że kosztuje krocie, no i jeszcze była kwestia jego transportu na planetę… oraz zabezpieczenia na jej powierzchni.
- Co polecasz Yaris? - geolog podszedł do niej i spojrzał na nią z lekkim uśmiechem - Po otarciu się w bliskim tańcu ze śmiercią mam ochotę na małe co nieco.
- Do jedzenia czy do picia? - zapytała żartobliwie Yaris. - Opowiedz swoją historię marynarzu.-
Ich rozmowie towarzyszyły dźwięki, coraz bardziej układające się w prostą melodię. Wyglądało na to że Jeanne powoli opanowywała grę na tym antyku.
- Kapsuła była zdruzgotana, a śladu po ocalałych nie było. - zaczął opowiadać swoją historię Mikhail - Ruszyliśmy za śladami po spotkaniu z fauną dotarliśmy do jamy w głębokim, gęstym lesie. W jej wnętrzu znaleźliśmy szczątki skafandra i wtedy… to nas zaatakowało. Ni to zwierz, ni roślina. Nieśmiertelna, gdzie nawet rozszarpanie ogniem ciągłym jej nie zabiło, lecz sprawiło, że dwie połówki istoty uciekały w innych kierunkach…
Uśmiechnął się zawadiacko.
- Mam zdjęcia i mam to nagrane, a istotę nazwałem… Liśćcem Drapieżnym.
- Wiesz… skoro to jest pierwsze spotkanie z tą kreaturą, to pewnie masz prawo nazwać się jego odkrywcą i ta nazwa może zostać określeniem gatunku. Nie wiem czy kryje się w tym jakiś zysk, ale może warto popytać Vikę o procedury. - zasugerowała Yaris.
- Cóż, może i racja, ale jakoś praw autorskich w tym nie widzę. - zaśmiał się - Nazwa pasuje jak ulał. To Liściec był niemal dosłownie liściasty… i był drapieżny. Mało kreatywna nazwa, wiem.
- No… nie wiem. Jak dla mnie pasująca do opisu zwierzęcia. Będzie z niego efektowne trofeum? Da się to wypchać.- dopytywała Yaris robiąc prostego drinka na bazie alkoholu i soku z pomidora i innych dodatków. Cóż poradzić. Póki co pomidory były jedynymi “owocami” wyhodowanymi na stacji. Reszta owoców to były mrożonki/ liofilizowane.
- No właśnie nie. Żywa roślina, witka i pięknie kamuflująca się wśród zieleni… - geolog stwierdził nieco niepocieszony - …a to mi przypomina Krwawą Mary… ah… słodka Mary!
Zaśmiał się.
- Lepiej opowiadaj co tutaj się działo, jak mnie nie było. Co do planety to odradzam wycieczki, atmosfera jest niesprzyjająca. Uderza do głowy.
- A co się miało dziać. Nasz informatyk siedział w komunikacji, ja… zajmowałam się ogródkiem. - odparła ze śmiechem Yaris. - Obawiam się że nasza stacja nie ma potencjału na turysty…-
Jej słowa przerwały melodyjne
dźwięki dochodzące od strony Janosa I Jeanne.
- Hej! Opanowałam.- rzekła triumfalnie kobieta wodząc już pewnie po klawiszach.- Trochę prymitywny, ale trzeba przyznać… można na nim poczarować. Dobra robota Janos.-
- A tam. Nic nie zrobiłem. - odparł ze śmiechem Ciarka. A muzyka wywabiła z kwater Penny oraz dwójkę pracowników Wildsa. Ciekawych usłyszanej muzyki.
Inżynier zaledwie delikatnie się uśmiechnął zerkając w stronę muzyki. Jak nic wpłynie to dobrze na morale, a to było im potrzebne jak nic innego. Choć miał w tym wszystkim swój udział to nie dość, że o nim milczał to jeszcze się cieszył z ciszy w tej sprawie. Nie potrzebował zbędnego szumu.
- Co się stało? - spytała Penny. - Skąd te dźwięki.-
-Janos zrobił mi coś do grania.- wyjaśniła Jeanne. Usiadła wygodnie i zaczęła grać
stary klasyk, przyciągając uwagę wszystkich. Penny i pozostała dwójka usiedli słuchając jej grania. Trzeba przyznać, że celebrytka nie ograniczała swoich atutów tylko do podrasowanej urody.
Mikhail natomiast wziął łyk trunku… cóż, morale morale… ale czy się wyśpi? Nie mniej warto było podsłuchać jednym uchem. Spojrzał na Yaris.
- Na czym skończyliśmy?
- Dobre pytanie.- odparła z enigmatycznym uśmieszkiem Yaris i spojrzała spod półprzymkniętych oczu pytając. - Na czym… mieliśmy skończyć? -
Po czym szybko spytała. - A drink dobry? Rzeczywiście wzorowałam go na przepisie na krwawą Marry. Niemniej brakuje nam tu świeżych komponentów, więc nieco improwizowałam.
- Mi smakuje. - stwierdził z uśmiechem Mikhail dodając w myślach “Jak na nasze warunki… jest dobry”. Nadal jednak czekała na niego butelka w koji… jak będzie co świętować.
- Tak czy inaczej, zleciłem S.A.M.owi małe zadanie. - uśmiech go nie opuszczał - Niedługo powinny być wyniki, ale możemy coś ugrać. Zobaczymy jaki raport zwrotny mi zleci.
- Co dokładnie masz na myśli ?- zapytała Yaris zaciekawiona. I dolała Mikhailowi alkoholu.
Mikhail uniósł szkło w toaście i nieznacznie przechylił w jej stronę nim z niej upił.
- Oczywiście wymaga to zebrania całej załogi, ale… - chwilę milczał, rozejrzał się wokoło i nie widząc niechcianych uszu dodał konspiracyjnie - Powiedzmy, że zamiast jednego modułu bazy… …możemy mieć dwa, ale tańsze.
- I musisz przekonać do tego pomysłu resztę. W tym i Vicente oraz Elenę. - przypomniała mu Yaris.
- Wystarczy zwyczajna większość. - wzruszył ramionami - To sport drużynowy jest. Szybko poznamy kto potrafi w to grać, a kto się nie nadaje na tego typu badania jak nasze.
- Za dużo kapitanów jest w tej drużynie moim zdaniem. Przyda nam się jeden silny przywódca.- zasugerowała Yaris bardzo cicho.
- Co prawda to prawda. - odpowiedział jej równie cicho Mikhail.
LAB / MEDLAB
Wkraczając do MedLabu Mikhail miał już w głowie zestawienie cen zrobione przez SAMa. Wbrew jego oczekiwaniom to nie moduły rekreacyjne i hydroponiczne były najtańsze. Na samym cenowym “dnie” były bowiem moduły magazynowe i moduły mieszkalne niskiego standardu tzw. “górnicze”. Inżynier dobrze znał ten standard. Były to małe klitki niewiele większe od trumny w których tylko spędzało się noc. Na szczycie listy były zaś oczywiście moduły obronne (zwłaszcza rakietowe), moduły badania głębokiego kosmosu (wszelkie radio- i teleskopy) oraz reaktory. Reaktory były najdroższymi modułami do zakupy. Hydroponiczne, rekreacyjne, badawcze moduły wypełniały środek listy. Tym droższe im więcej zawierały wyposażenia i im bardziej te wyposażenie wypełnione było elektroniką.
Vika była obecnie w MedLabie sama, pochylona na modułem wirtualnego mikroskopu wypinała pośladki w przykrótkiej mini. Tradycyjnie miała narzucony fartuch laboratoryjny na siebie… ale bardzo krótki. Ech… ze wszystkich kobiet na stacji biolożka najmniej zwracała uwagi na “widoki” jakie przypadkowo prezentowała każdemu. Jak można być tak niefrasobliwym?
- Zaraz kończę. Jest jakiś problem?- zajęta badaniami nie odwracała wzroku od okularów wirtualnego mikroskopu. Tylko jej kocie uszy zwróciły się w stronę dźwięku kroków.-
Mikhail uniósł brew. Jak nic biolożka musiała pochodzić z jakiegoś… liberalnego, postępowego układu. Nie żeby mu to przeszkadzało. Choć sam swoje pochodzenie mógł określić jako konserwatywne to nie było to do końca prawdą. Jego rodzime strony były na wskroś korporacyjne. Cały układ gwiezdny był w jedną wielką korporacją, a on… on miał przyjemność zajmować tam całkiem niezłą pozycję socjo-ekonomiczną… aż stał się zagrożeniem i wysłano go w ‘delegację’ daleko poza rodzime strony.
Oparł się o framugę i splótł ręce na piersi.
- Jakby nie było utknęliśmy tu na lata. Nie ma co się śpieszyć. - powiedział łagodnie z lekkim uśmiechem leniwie podziwiając widoki - Spokojnie poczekam.
- Na kilka lat. Chyba że przedłużą nam kontrakt.- odparła Vika zajęta badaniami. Oderwała się od nich po chwili i dodała z uśmiechem. - Całkiem fascynujące próbki, całkiem fascynująca planeta. O ile dobrze pamiętam, zdarzyło wam się dość intesywne spotkanie z miejscową fauną. Mógłbyś dołożyć cegiełkę do zebranej przeze mnie wiedzy? Tak się mówi, prawda? Nie mam pojęcia co to jest owa “cegiełka”, ale było to sformułowanie często stosowane przez jednego z moich profesorów.
- To określenie ze starej Terry, kiedy jeszcze budowano bardzo małymi kroczkami, czytać po cegiełce, które ostatecznie tworzyły budynek. - wyjaśnił Mikhail i oderwał się od ściany zbliżając się do Viki - Tak, mam próbki dla ciebie… nawet filmik jeśli jesteś zainteresowana? Obca forma zdecydowanie była agresywna. Stąd nazwa, Liściec Drapieżny. - uśmiechnął się lekko - Pozwoliłem sobie na lekką swobodę, ale nikt się nie kwapił więc… - wzruszył ramionami podając jej kość z nagraniami i folie z próbkami - …spotkaliśmy też inną formę życia. Najpewniej roślinożerna.
- Hmm… chcesz ją nazwać? Nie jestem pewna czy to możliwe. Nie wystarczy znaleźć nowy gatunek. Trzeba go jeszcze opisać zgodnie z procedurami. Ale nazwę wezmę pod uwagę i zobaczę co da się w tej sprawie zrobić.- odparła z uśmiechem Vika podłączając kość do swojego datapada. - Dzięki.
- Nazwa pasuje jak ulał. Daleko się to coś zapuściło od leża w poszukiwaniu pokarmu. Czytać, rozbitków. No i było… zresztą zobaczysz.
- Może i pasuje… ale wiesz, dla nas liczy się bardziej klasyczna łacina. I w tym przypadku jest całe drzewko procedur związanych z nazywaniem nowych organizmów. Nazwa systemu gwiezdnego, nazwa systemu planetarnego, nazwa planety… i dopiero wtedy zaczyna się nazwa gatunkowa. Na obecną chwilę, bez opisania ogólnie miejscowej fauny i określenia podstawowych gromad nawet nie ma co się zabierać za nazy… wybacz rozgadałam się.- zaśmiała się ciepło Vika i wzruszyła ramionami.- Liściec to ładne imię.
- Nie szkodzi. Obejrzyj nagranie i powiedz co myślisz, bo nic takiego w życiu nie widziałem. - odpowiedział z uśmiechem Ivanovich i dodał - Jak dla mnie możesz się rozgadywać do woli.
- Eehmm… tak.- po czym wskazała palcem na terrarium ze swoim “pupilem” wijącym się w piasku.- Mają dużo wspólnego z wężami i wijami pod względem budowy zewnętrznej, ale… różnią się całkowicie pod względem funkcjonowania organów wewnętrznych.-
- Więc… właściwie co to jest? Zjadliwe?
- Robak. Najbliżej im do robaków. Może coś w rodzaju prototasiemca?- zastanowiła się głośno Vika.- Dużo związków krzemu i mało przyswajalnych białek, ale jeśli chodzi o tłuszcze i cukry, to używają identycznych z naszymi.-
Mikhail się zaśmiał.
- Tasiemiec nie brzmi zjadliwie.
- Bardzo prototasiemiec. Może cię to zdziwi ale jak wszystkie pasożyty tasiemce to bardzo zaawansowane organizmy… bardzo wyspecjalizowane. - odparła ze śmiechem Vika.
- Znaczy… mam dać znać Yaris, że szykuje się danie główne? - zaśmiał się - Przy okazji, mam układ z Wildsem i będę potrzebował twojej pomocy.
- No nie wiem czy powinniśmy się z nim układać za plecami zarządu. - odparła niepewnie biolożka.
Geolog spojrzał na nią jakby wyrosła jej druga głowa.
- Pamiętasz jak chciał nam sprezentować moduł stacji?
- Aaaa… o to chodzi. - odetchnęła z ulgą Vika. Uśmiechnęła się dodając.- Bałam się że wymyśliliście jakiś nowy interes. Wilds wygląda mi na takiego, co wszędzie… no… węszy za forsą. Wiesz że już sprzedał prawa do ekranizacji katastrofy Galactic Mirage?
- To zmartwienie korporacji. - wzruszył ramionami - Choć mnie to nie dziwi. Tak czy inaczej… możemy mieć jeden droższy moduł, albo dwa tańsze. - drapieżny uśmiech zawitał na jego ustach - Tu potrzebuje wiedzieć co jest potrzebne jako “minimum”, oraz co jako “akceptowalne” z modułu badawczego, docelowo biologicznego. To samo z systemami obronnymi… ale z powodów oczywistych nie wypada mi iść do Vicente… moduły i ich ceny masz na kości pamięci.
- Nie pogardziłabym modułem szpitalnym z prawdziwego zdarzenia. A jeszcze bardziej… lekarzem.- odparła po chwili namysłu Vika uśmiechając się tak jakoś podstępnie? Spojrzała na Mikhaila.- Może… zamiast modułu opłaciłby kontrakt dla jakiegoś medyka. Przyznaję że wolałabym nie zajmować się leczeniem.
- To musiałoby przejść przez Geo…- spojrzał na nią przepraszająco - …a wiesz jak z tym. Jedyne co nam zostaje to zoptymalizować zyski i ograniczać straty. Im więcej odkryjemy i lepiej opiszemy tym większe szanse na rozwój stacji i nowe wakaty. Z drugiej strony, choć uznaję to za mało prawdopodobne, to przyznaję rację Vicente, że zwiększenie potencjału obronnego byłoby wskazane. Sam? Zainwestowałbym w moduł hydroponiki, bo ten nie wystarcza na ciągłe żywienie, a jeszcze potrzebujemy miejsce na eksperymenty. Drugi? To rekreacyjny, bo spędzimy tu lata… ale jedno i drugie się nie śpieszy. Maksymalizacja zysków, minimalizacja strat.
- Skoro tak twierdzisz? - wzruszyła ramionami Vika uśmiechając się nieśmiało.- Spytałeś mnie co bym wolała. Jednak nie będę się jakoś upierać przy moim. Cokolwiek dostaniemy to się przyda, bo w zasadzie niewiele mamy.
- Nie no, nie chcesz laboratorium z prawdziwego zdarzenia? - zapytał w niedowierzaniu.
- Chciałabym. Bardzo. Niemniej… na tym etapie badań ekosystemu planety nie jest ono konieczne. Wiele jest rzeczy namacalnych do zaobserwowania. - wyjaśniła Vika.
- Hmm… więc co sugerujesz? Oprócz lekarza, rzecz jasna.
- Moduł rekreacyjny brzmi przyjemnie. Zwłaszcza że stacja zrobiła się ciasna ostatnio.- zamyśliła się Vika splatając ręce pod biustem, który przy tak filigranowej postaci był znacząco… rozwinięty.
Mikhail podrapał się po brodzie.
- Rekreacyjny mówisz? - zamyślił się - To jeden, a drugi?
- Nie sądzę by badawczy z prawdziwego zdarzenia był tani, więc może jakiś lekarski… ratunkowy? - wzruszyła ramionami.- Hydroponika służy na stacji do produkcji tlenu. Nie żywności. Myślę że przy odpowiednim nawożeniu, można by założyć pola na samej planecie. Poza niską zawartością azotu nic tej glebie chyba nie dolega. Ale to już musiałbyś ty sprawdzić.
- Gdybym ja się znał… - uśmiechnął się szeroko - …ale sprawdzić mogę.
- Nie jesteś geologiem? Nie jest to przypadkiem twoja działka ?- zdziwiła się Vika, ale potem speszona dodała. - Wybacz, nie chciałam podważać twoich kompetencji. Po prostu nie znam ich zakresu.-
- Oh, daj spokój Vika. Nie ma za co przepraszać. - machnął ręką - Mogę zbadać glebę pod względem wszystkiego, ale będę potrzebował Twojej pomocy, bo nie wiem co potrzebują roślinki. Ja z górniczego systemu… - mrugnął do niej - … nie rolniczego.
- Acha… no cóż… - zastanowiła się Vika.- Nie sądzę by hydroponika była nam potrzebna, chyba że nastąpi zwiększone zapotrzebowanie na tlen.-
- Czyli mamy wolny slot na moduł… coś mówiła reszta załogi? Oczywiście na Vicente nie liczę… znając go zamknął się szczelnie w centrum administracyjnym?
- Nie wiem co mówił Vicente na ten temat. Elena jest zafiksowana na batyskafie lub jakimś module do umieszczenia już bezpośrednio na powierzchni planety. Janosa to nie obchodzi. - wyjaśniła biolożka.
- O ile chciałbym pomóc Elenie… to nasze badania dopiero raczkują i jestem pewny, że nasz pracodawca wyłoży środki i na to jak się posuniemy do przodu. Ciężka sprawa.
- Znasz Elenę. Potrafi być uparta.- wzruszyła ramionami Vika. - Nawet bardziej niż Vicente.
- Czyli sugerujesz zainwestować w moduł podwodny, by mieć ją z głowy i ryzykować, że spędzi tam większość swojego czasu?
- Sądzę że kaprysy Eleny są kosztowne. - przyznała Vika wzruszając ramionami.- Niczego jednak nie sugeruję.
- Są. - przyznał jej rację Mikhail - Jednak czy mam być tym złym co odmówi jej zabawki?
- Nie wiem tego. - wzruszyła ramionami biolożka. - Wiem za czym będzie agitowała. I tyle. Nie wiem co marzy się Yaris. Jedynie wiem że nasz mechanik nie ma konkretnych kaprysów.
- Najlepiej byłoby zwołać zgromadzenie i zobaczyć jak pójdzie… eh. - pokręcił głową - To chyba jedyna droga.
- Tak.- zgodziła się z nim biolożka. - Ale nie musimy się z tym spieszyć.-
- Teoretycznie. Wilds prędzej niż później wybędzie, a mówił, że mamy czas do jego wylotu, czyli… nie tak długo.
- Statki kosmiczne mają długą drogę do przebycia.- przypomniała mu ze śmiechem Vika. I spojrzała w kierunku pada.- A ja mam nowy materiał do przejrzenia.
- Jak coś polecam się na przyszłość. - oznajmił ze śmiechem Mikhail.