Rozpoczęła się praca - a była to robota wysoce niebezpieczna, nawet jeśli wziąść pod uwagę posiadane przez jednego z wiążących doświadczenie z trzodą chlewną.
Lina pod głową... przesunięcie dość sporego jej fragmentu na drugą stronę cielska, mocny węzeł wokół zaklinowanej w skale nogi...
Najtrudniejsze.
Jeśli pułapka miała bowiem sprawnie działać - lina nie mogła być luźna. Od stałego punktu na stopie do głowy poszło łatwo, ale co dalej? Jak najdelikatniej potrafili przesunęli spory kawałek sznura na drugą stronę głowy i gdy Bayard wyciągał go, by - owinięty wokół szyi - przy gwałtownych ruchach dusił potwora...
Troll poruszył się.
Czy poczuł wrogów, czy wybudzał się, czy też po prostu coś mu się przyśniło - nieważne. Ważne, że gdy Bayard operował liną tuż koło głowy poczwary - Gorg kaszlnął, charknął a wreszcie smarknął tak potwornie i głośno, że echo z pewnością dobiegło do czekającej 'w odwodzie' wiedźmy.
W chwilę potem ucichł, ale - co z tego?
Dzielny rycerz herbu Dębowa Głowa cały pokryty był zielonymi smugami trollowego gluta.
***
Prawdziwych bohaterów poznaje się po tym, że niestraszne im wszelkie przeciwności losu, jakkolwiek potworne by nie były.
Tak było i tym razem.
Mężnie znosząc wszelkie napotkane potworności, po sprawnym związaniu uśpionej poczwary obydwaj śmiałkowie parli naprzód.
Korytarz z każdym krokiem poszerzał się, tworząc po chwili olbrzymią komnatę oświetloną najpiękniejszymi kryształami spośród wszystkich tu napotkanych.
Błękitne, seledynowe, opalizujące... najpierw pojedyncze, później coraz częstsze i większe - w olbrzymiej sali tworzyły już jednolite błyszczące sklepienie. Jasno było jak w dzień.
Po przeciwległej stronie groty ujrzeli wykute w skale stopnie prowadzące do czegoś, co połyskiwało z daleka złociście - gdy przyjrzeli się dokładniej rozpoznali wielką złotą misę pod wytryskającym ze skały źródełkiem.
To chyba był ich cel... prawie nie chciało im się w to wierzyć.
Zaraz... gdy ruszyli w stronę czegoś, co musiało być Źródłem Sill dostrzegli po prawej stronie, pod skalnym nawisem olbrzymi stos poszarpanych szmat - z pewnością było to legowisko trolla. Odór dobiegający z tamtej strony był wystarczającym dowodem, stanowił bowiem spotęgowanie tego, co czuli wiążąc nieprzytomną poczwarę.