Popis w wykonaniu gwardzistów był głupi i niepotrzebny. Książę potwierdził w oczach Baseura opinię durnia. Ileż razy jeszcze drobne nieporozumienia między Bretonią a Imperium prowadzić miały do niepotrzebnego dobywania broni? Czy pracodawca nie wiedział, ża zatrudnia cudzoziemców, którzy o miejscowych sprawach pojęcia mieć nie muszą? I czy trzeba tyle zachodu z powodu babskiego gadania?
Henri zorientował się, że wciąż stoi podparty pod boki i wyzywająco wpatruje się w oczy najbliższego gwardzisty. Ten gest wyszedł u niego bez zastanowienia. Cholera. Jakiś głosik w głowie wędrowca podpowiadał, że tak trzeba i jakiś sługus nie będzie mu majtał halabardą przed nosem. Drugi głosik przekonywał tymczasem, że zachowuje się jak dureń i ostatnim, czego potrzebuje jest kolejna hryja. A kolejny głosik napomniał, że bez szklanicy samogonu tego problemu nie pojmie.
"Nie mogę tracić nad sobą panowania."
Gdy tak pojedynkował się ze spojrzeniem strażnika i własnymi myślami, jego towarzysze zdąrzyli zadać kolejne pytania księciu. Trzeba przyznać, łebskie z nich były chłopaki. - Mości Książę - wtrącił się weteran - Nic nam nie przychodzi, ino zająć się naszą misją. - po prawdze miał już po dziurki w nosie atmosfery audiencji - Jako rzecze mój towarzysz, mapy i wiadomości o najbliższych karczmach i siołach będą potrzebne, bo tam się za ptaszkiem rozpytywać należy. A zanim wyruszymy, racz dać nam chwilę na obgadanie planu, przygotowania ekwipunku i pozwól uzupełnić zapasy obroku i jadła. Bo, jak rzekł niziołek, konie nasze zdrożone nie mniej niż my, a łacniej będzie wyruszyć przy Twym wsparciu.
__________________ Czymże jest postać, jeśli nie czynnikiem determinującym zdarzenie? I czymże jest zdarzenie, jeśli nie ilustracją postaci?
- Henry James |