Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2007, 21:29   #75
Mijikai
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Caafiel wszedł do pokoju burmistrza sceptycznie patrząc na różne zgromadzone tam graty. Wszyscy urzędnicy na wysokich stanowiskach byli tacy sami ! Zawalone papierami biurko, cichutki skryba i chłopak na posyłki. Codzienność.

- Witam - powiedział Caafiel pokazując glejt królewski - Mam kilka pytań i sądze, że pan jest pierwszą osobą, która zna na nie odpowiedzi. Czy, ostatnimi czasy nie przyjechała do miasta pewna grupa i także nie obnosili się z glejtem na prawo i lewo ?

- Pewna grupa powiadasz - spojrzał na Caafiela z radosnym błyskiem w oczach - Tak, byli tutaj. Zajmowali się sprawą tajemniczego zniknięcia alkoholu. A co się stało? Konkurencyjna grupa?

Caafiel rąbnął pięścią w stół.

- Ja zadaje pytania ! - krzyknął na burmistrza - Mówili coś o swoich planach, gdzie idą ?

Burmistrz spojrzał na Caafiela, z radości w oczach pozostała złość
- Doradzam uprzejmość... bo za złe zachowanie względem osoby godności publicznej kończy się z lochach, a glejt nie zwalnia wobec prawa, pamiętaj o tym. Nie mówili nic o swoich planach, około tydzień przebywali w mieście pod moją opieką, udostępniłem im na ten czas kwatery w ratuszu, jednak cztery dni temu ich przywódca, paladyn powiedział mi, że pilnie ruszają dalej - zabrali wszystko ze swoich komnat i wyjechali z miasta. Jeśli to wszystko, to proszę opuścić budynek.

- I tak dowiedziałem się więcej niż chciałem. - popatrzył z wyższością na burmistrza - A ty uważaj na język dziadku.

Odwrócił się na pięcie i wyszedł.

Gdy Caafiel zamknął drzwi i ruszył korytarzem w stronę wyjścia zza załomu muru nagle wyłonił się skryba, który siedział obok burmistrza. Rozejrzał się nerwowo na boki, podszedł do niego, bez słowa wręczył ci średnią paczkę po czym odwrócił się na pięcie i ruszył biegiem w stronę, z której się pojawił.

- Co to jest ? - powiedział trochę lekceważąco - jeszcze trochę do Bożego Narodzenia....

Wyszedł z budynku i poszedł w stronę katedry po młodego chłopaka. Tam usiadł w jednej z ław i zaczął rozpakowywać zawiniątko.

***

Ruszył razem z chłopakiem w stronę pomieszczeń kapłańskich. Weszli przez drzwi za ołtarzem i znaleźli się przy schodach do katakumb. Caafiel wziął łuczywo i podał je młodemu. Zszedł z nim na dół po schodach i w końcu po mozolnej podróży schodami w dół i w dół znaleźli się przed zamkniętymi drzwiami....

***

Caafiel wszedł do karczmy. Karczma zwała się " Tu znajdziecie ". Miał właśnie nadzieję, że znajdzie tu coś... albo kogoś. Klientela karczmy już wyszła, jako, że był wieczór. Dziwne. Udał się na górę. W jednym pokoju ktoś był właśnie mordowany. Świetnie ! Wszedł. Zamordowany leżał na ziemi, a morderca odskoczył od trupa z zamiarem rzucenia w Caafiela trzymaną bronią - nożem.

- Ocho, jakieś porachunki ? - uśmiechnął się - Nie wnikam co, ale mam dla ciebie robotę, za pozwolenie odłóż broń, jeśli tak samo dobrze radzisz sobie z zamkami i ich otwieraniem, a nagroda... jest słodsza niż pieniądze.

Mężczyna spojrzał na szlachcica taksującym wzrokiem i powiedział:
- WolÄ™ konkrety

- Taa... ? No to najpierw posłuchaj, o co chodzi. Włamiemy się razem, z jeszcze jednym człowiekiem do katakumb pod świątynią. Mogę Ci zaoferować to w nagrodę.

Wydobył z "plecaka", w którym trzymał butelkę najwspanialszego arborskiego czerwonego wina wytrawnego.

- Tym chyba nie pogardzisz, co ?

Spojrzał pogardliwym wzrokiem na butelkę
- Pewnie skwaśniałe, jak cały alkohol

- Możemy odpieczętować byś mógł spróbować, ale ! Uważaj ! Jeśli chodzi o to wino, to nawet przeciętny szlachcic nie może sobie pozwolić chociaż na łyk, a wino jest dobrze przechowywane.

Mężczyzna obojętnie spojrzał na butelkę
- Mówić każdy może.

- Sam spróbuj przyjacielu. - podał mu butelkę.
 
__________________
MÅ‚ot na czarownice.
Mijikai jest offline