Nefertiri... wreszcie się odezwała ;P Nafertiri
Czas w labolatorium dłużył się jej niesamowicie. "Co ja jeszcze tu robię"
Całą sobą czuła, że z resztą dzieje się coś... chyba niedobrego. Mrok był gęsty, a wszystko zdawało się parować. Wokół wyczuwała miliony najróżniejszy, wcześniej nieznaych zapachów. Mimo to bardzo niepodobało jej się to miejsce. Ciemność nigdy nie była w moim guście- tłumaczyła sobie i szła dalej. Dokąd dojdą? Jak spotka reszte? Te pytania jak narazie były poza sferą jej domyślności. Poczuła chłód. Okropny chłód i wilgoć przesiąkającą przez jej skromny strój. No i ta przeklęta rana. Wprawdzie już nie bolała, ale ślad pozostanie. "Cóż to w porównaniu z tą straszną bestią...- na samo wspomnienie chimery jej twarz zrobiła się bladsza niż zwykle. -Jeżeli to tak będę musiała zdobywać ten cały artefakt to chyba zmykam gdzie pieprz rośnie- pomyślała. Nagle jednak energicznie potrząsnęła głową. -Co ja myślę... Zupełna ze mnie wgoistka. Muszę to zrobić.. dla babci. Pokażę, że jej nauki nie poszły na marne.- Tak, ta myśl zdecydowanie bardziej jej się podobała. Został teraz tylko jeden, chyba kluczowy problem. Co z resztą? I..najważniejsze.. jak do nich dojść? |