"- Kilka noży, tak, mam tu pas. Sprowadziłem go z królestwa orków. Patrz - ma miejsce aż na dwadzieścia noży. A spójrz na same noże - już nauczyłem się je wyrabiać."
Po tych słowach kowal wręczył Abdelowi skórzany pas z dwudziestoma "wężowymi" nożami. Farmer wyciągnął jeden z nich i westchnął z zachwytu:
- Są wspaniałe. Adamie, popatrz. - zwrócił się do brata, podrzucając nóż jedną ręką - Doskonale wyważone, lekkie i poręczne. - tu spojrzał na swoje trzy mizerne nożyki do strugania drewna i aż parsknął śmiechem - Jakim cudem byłem w stanie cokolwiek tym trafić? - spytał retorycznie samego siebie.
- Bo z Ciebie prawdziwy mistrz, braciszku. - rzucił Adam wesołym głosem.
Abdel chciał coś odrzec, ale kowal go uprzedził, zmieniając temat:
"- A co do miecza.. mam tu ulepszony miecz strażnika. Dostałem na nie zamówienia u straży, jednak nie zdążyłem jeszcze ich stworzyć. To pierwszy mój egzemplarz. Oto on."
Długi miecz natychmiast powędrował do Adama, który ogromnie zdziwił się, że jest aż tak lekki. Wykonał kilka zamachów i prowizorycznych cięć, po czym powiedział uradowany:
- Eee, co tam twoje noże... To dopiero jest cudo! Jeden zamach - jednej głowy mniej. - uśmiechnął się szeroko.
"- To specjalna receptura żelaza, he he. Miecz jak każdy inny - a jednak dłuższy od wszystkich jednoręcznych mieczy i jednocześnie lżejszy." - zachwalał kowal swoje dzieło.
- Pewnie wszystko razem kosztuje majątek. - powiedział Abdel, zwracając się do niego.
"- Nie płać mi za te rzeczy. Niech to będzie prezent dla was, za to żeście nas wyzwolili spod jarzma tego pierduna króla. A teraz muszę wrócić do pracy..."
Jak powiedział, tak zrobił. Abdel podziekował pięknie kowalowi za otrzymany dar. Czuł się wspaniale. Oto bowiem po raz pierwszy ktoś podziekował mu za wyżeczenia i trud jaki włożył w walkę z tyranią króla. Miał silne poczucie, że wstąpił na słuszną ścieżkę. Cały czas uważał, że robi dobrze, ale nigdy nie był tego pewien tak mocno jak teraz.
Z tym przekonaniem opuścił kuźnię i skierował się razem z bratem do karczmy. W środku zastali Krystiana, siedzącego przy mięsiwie i kuflu piwa. W środku znajdowali się też inni towarzysze broni. Abdel pozdrowił wszystkich i przysiadł się do swojego człowieka, posyłając jednocześnie brata, by zamówił jakiś posiłek. Jak stwierdził, mieli jeszcze pół godziny do zbiórki na placu, więc nie musieli się zbytnio spieszyć. |