Następne 12 dni wędrówki minął spokojnie, nie licząc mniejszych utarczek z miejscową ludnością (Jasiek, chowaj świniaka! I widły dawaj! Orki jadą!), które jednak szybko udawało się załagodzić. Piątego dnia jazdy odwiedziliście stolicę Veruninghamu, Gord, gdzie wymieniliście konie na nowe i uzupełniliście zapasy. Wojsko i król wyglądało na uprzedzone o waszym przybyciu. Otrzymaliście nowe, silne konie, oraz prowiant.
* * *
Mijał 18 dzień wędrówki. Słońce prażyło niemiłosiernie, a wy gotowaliście się w swych ubraniach i pancerzach. Jechaliście skrajem pasa puszczy, zwanego Pasmem Południowym, 12 dni drogi od Innalionu. Nagle, kilkanaście metrów w lesie za wami, dobiegł krzyk: -Krashad, Krashad! Bić wroga! Bić orka!- chwilę później z lasu wyskoczył Krasnolud, wywijający pokaźnej wielkości młotem, ubrany w półpłytową zbroję i zielony kołpak. Sekundę później z lasu wyskoczyło 2 elfów w barwach Leśnej Straży, wrzeszczących: -Kurdhanie stój! To nasi przyjaciele!
Łowcy przepięknym skokiem chwycili krasnala za nogi, po czym przygwoździli do ziemi. Na pomoc przybiegło im kolejnych dwóch krasnoludów. -Przykro nam za jego zachowanie.-mruknął najstarszy wiekiem kasnolud w srebrnej zbroi płytowej, gdy już uporano się z „przeciwnikiem”.- Jest lekko ten...tego..., ale to dobry wojownik i przyjaciel.A wracając do sedna sprawy! Jesteśmy tu na prośbę pułkownika Delarana, by pomóc wam w waszej misji. Jest nas dziesięciu-powiedział krasnolud, wskazując na resztę oddziału wychodzącego z lasu.-A ja jestem ich dowódcą i nazywam się Lordan „Dębowy cios”. -Lar-, Ninrodel, Mir-, Illiodel, Ĺoinal-przedstawiali się kolejno elfowie.-Gőndan, Korin, Hoĥgál, Loird!-zakrzyknęły krasnoludy.-a ten leżący to Kurdhan. A wy jak się nazywacie? |