WÄ…tek: Tacy jak ty 2
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2007, 11:25   #912
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Gorące, ciche popołudnie nad wybrzeżem oceanu. Ciche do bólu. Gorące od gniewu, nienawiści, radości, płomieni. Wypalona ziemia pachniała mocno; było coś przyjemnego w tym zapachu oczyszczającego żywiołu ognia. Chmury dymu i popiołu rozwiał Wiatr.

Otwarta brama międzywymiarowa skrzyła się i widoczna była jako rysa na niebie z wielu kilometrów, z zakątków fioletu, zza chmur niebios. Magowie z odległych miast spoglądali na nią przez lunety, astrologowie załamywali ręce obwieszczając, że spełniły się przepowiednie o powrocie jedenastookiego pana piekieł Shabranido. Wampiry z klanu Narogan wyszły na ulice Rasganu, by wraz z konającymi od tchnienia zarazy obserwować słup światłości i fioletu przecinający nieboskłon na pół.

Złote ślepia smoka zerkały w fiolet tęczówek Veriona, wciąż błyszczące nieufnością, wahaniem.
„A nieboskÅ‚on pÄ™knie pod jej szeptem, biel stanie przeciw chaosowi w rÄ™kach samego chaosu... A Starożytna Biel wedrze siÄ™ w ranÄ™ i rozpleni siÄ™ po morzu fioletu”

Od strony Rasganu nadchodzi jakiÅ› dwarf! OO’ Z uwagi na zaawansowany wiek, wyglÄ…da na doÅ›wiadczonego przez życie krasnoluda. Wzrostem i budowÄ… odpowiada standardowym wymiarom reszty swych współplemieÅ„ców. Ubrany jest w ciemno szare ubrania, podróżnÄ… szatÄ™. Na ramieniu ma dwurÄ™czny mÅ‚ot bojowy. Wierzchnim ubraniem jest ciemno brÄ…zowy pÅ‚aszcz z grubej skóry sztukowanej w miejscach ruchomych lżejszÄ… skóra. Przez piersi widać przewieszony pas skórzanej torby podróżnej. Toż to Waldorff! OO’

Genghi; ...I`m baaack!
Zauważasz dwarfa, rozpoznajesz symbole na Å‚aÅ„cuszku, który trzyma – dwarf jest kapÅ‚anem Moradina! Ha! Wreszcie ktoÅ› podobny tobie wzrostem, i do tego również gorliwy wyznawca dobrego Boga! [może da siÄ™ nawrócić na religiÄ™ Abazigala!XD]

Vriess; podchodzisz do Aenis. Twoja siostra najwyraźniej wyczuÅ‚a twoje obawy, wÄ…tpliwoÅ›ci, wahanie, gdyż zerka ci w oczy smutnym wzrokiem. Nadal nosisz na szyi amulet, który wziÄ…Å‚eÅ› z jej chaty w dżungli, tam, na wyspie. Wie o tym. ZapamiÄ™ta to, zrozumie. WyglÄ…da na zagubionÄ… – byÅ‚a kim byÅ‚a, maczaÅ‚a palce w różnych podejrzanych wydarzeniach, niekoniecznie majÄ…cych cokolwiek wspólnego z praworzÄ…dnoÅ›ciÄ… – stanęła u boku Valgaava...wÅ‚aÅ›nie, po co? Czy to też tylko jej gra? Czy chciaÅ‚a, tam, kiedy wulkan wybuchÅ‚ i Å›wiÄ…tynia smoków waliÅ‚a siÄ™ na jej kruche, Å›miertelne jestestwo, ubÅ‚agać czarnego smoka, aby jÄ… ocaliÅ‚? PoszÅ‚a do Genegate by mu pomóc, czy zakoÅ„czyć dawne, niefortunnie przerwane interesy? To jajo... byÅ‚o martwe...? Ta krew z niego, która splamiÅ‚a dÅ‚onie Valgaava.... nie tÄ™tniÅ‚a już życiem...?
Podchodzisz do Veriona – spokojny, uÅ›miechniÄ™ty Å‚agodnie, obserwuje ciÄ™ pilnie kÄ…tem fioletowego oka. KÅ‚adziesz dÅ‚oÅ„ na jego ramieniu – nigdy nie dotykaÅ‚eÅ› kogoÅ› tak... eterycznego w dotyku. Niby ma ciaÅ‚o, niby twoja dotyka czegoÅ› – ale masz wrażenie, że Verion to tylko ciepÅ‚e, przyjemnie mrowiÄ…ce w skórÄ™ powietrze.
Wbrew twoim oczekiwaniom, 90% myśli Veriona dotyczy rozdzierajacego bólu, drącego jestestwo demona od wewnątrz. Lord Rion najwyraźniej nie ma zamiaru utrzymywac sługi, który zwrócił się przeciwko niemu. Dziwne, że tak marnie idzie mu likwidacja własnego Kihary, pewnie Słonko wie coś na ten temat.
PozostaÅ‚e 10% to myÅ›li skupione na „planie”. Verion ma zamiar zlikwidować Ritha, i wie już jak siÄ™ za to zabrać. Od poczÄ…tku wiedziaÅ‚. Miejsce Ritha jest tam, po drugiej stronie bramy.
- Oh my! – Verion zachichotaÅ‚ nagle. – Ja jej nie kocham!!!
X_X’
- Ona wie o tym!;D – Verion zerknÄ…Å‚ na ciebie z rozbawieniem. – Demony nie potrafiÄ… kochać!
Słonko z pociesznym uśmiechem skinęła potakująco głową.
- To raczej... fascynacja – zastanowiÅ‚ siÄ™ Verion. – Tym, jaka jest, do czego jest zdolna, do czego bÄ™dzie zdolna. Ona jest ze mnÄ…, ponieważ chce mi pomóc. Nawrócić mnie, poprawić charakter, sprowadzić na dobrÄ… drogÄ™, pokazać rzeczywistość widzianÄ… jej oczami, wyjaÅ›nić sens uczuć, czy coÅ› w tym stylu, nie zrozumiaÅ‚em tego jeszcze XD – zadziornie zachichotaÅ‚, na co SÅ‚onko zaÅ›miaÅ‚a siÄ™, krÄ™cÄ…c ironicznie gÅ‚owÄ…. – To tylko ‘biznes’XD No, może przyjacielski biznes Ciekawość, ot co. LubiÄ™ jÄ… adorować, ponieważ wytwarza wtedy tyle niesamowitych uczuć, ymmmmm ;3 XD – zachichotaÅ‚. – Strasznie jÄ… drażni, kiedy jestem nazbyt eeer szarmancki, ta jej sÅ‚odka wÅ›ciekÅ‚ość jest przepyszna XD
Zaiste... przedziwny zwiÄ…zek... OO’’’ XD


http://hanaaa86.wrzuta.pl/audio/2lz1...-_see_who_i_am [znowuXD]


Astaroth;
Rith. Twój były stwórca. Twoim wrogiem był... od zawsze...?
Verion wystawił go na wasz atak, samemu, co zaskakujące, nie atakując. Wdzięczność? Podstęp? Zmęczenie? Słonko, stojąc u jego boku, z zatroskanym wyrazem twarzy, jasnobłękitnymi, niemal białymi oczami, spoglądała na Ritha w tajemniczej obojętności, nie zaś jak na twór chaosu, który powinna była zniszczyć. Zdaje się, że chciała, aby Verion i Rith załatwili porachunki miedzy sobą bez jej udziału.
- Panie... Nie cieszysz się na mój widok - powiedziałeś, składając usta jak do pocałunku - przecież jestem twoim najwierniejszym tworem. Ja cię po prostu chcę godnie... powitać
Rith oderwał wzrok od fioletowych oczu Veriona, wyszczerzył kły ni to w uśmiechu, ni groźbie. O dziwo nie opuszczało go to drażniące, odwieczne poczucie wyjątkowej pewności siebie. Verion obserwował, uśmiechał się po swojemu. Słonko trwała przy nim. Valgaav obserwował, marszcząc brwi i nerwowo przebierając palcami dłoni.
Dość krÄ™pujÄ…ce, przyznasz. Podejrzane zachowanie obu Kihara każe ci mieć siÄ™ na bacznoÅ›ci. Mimo wszystko, atakujesz. To twój stwórca, to „rodzinna” sprawa.

Thomas; Przyzywasz ognistego smoka siedzącego na ziemi w pobliżu.

Astaroth;
BÅ‚yskawicznie zrywasz siÄ™ do biegu, Rith ledwo zdoÅ‚aÅ‚ wstać z czworaków, gdy dopadasz go, wyprowadzasz zgrabne ciÄ™cie szablÄ…. Rith niedowierza twojej Å›miaÅ‚oÅ›ci – nie znaÅ‚ u ciebie takiej zwinnoÅ›ci. PamiÄ™taÅ‚ twojÄ… determinacjÄ™, szaleÅ„czy upór w bitwie, ale nigdy nie obróciÅ‚eÅ› ich przeciwko niemu. Nie z takÄ… siÅ‚Ä…. Próbuje uskoczyć, wpada plecami na niewidzialnÄ… granicÄ™ Verionowego pentagramu i przez chwilÄ™, krótkÄ… jak mrugniÄ™cie okiem, podryguje, niczym rażony prÄ…dem. Szabla wżera siÄ™ poprzez krótkÄ…, czarnÄ… kamizelkÄ™ bez rÄ™kawów, wchodzi gÅ‚Ä™boko, ze Å›wistem wychodzi. Ostrze zatoczyÅ‚o szeroki Å‚uk i tnie znowu. ByÅ‚o jeszcze ‘w ciele’ Ritha, gdy ten krzyknÄ…Å‚ bojowo, a uderzenie niewidzialnej fali cisnęło ciÄ™ w powietrze, wraz z szablÄ…, której nie puÅ›ciÅ‚eÅ›. Padasz na ziemiÄ™, moment zamroczenia. Skaczesz na równe nogi – jesteÅ›... sobÄ…! Masz wÅ‚asnÄ… postać, znikÅ‚y skrzydÅ‚a, znikÅ‚o kobiece wdziÄ™ki, szlag trafiÅ‚ fuzjÄ™ z anielicÄ… AriÄ… – zostaÅ‚eÅ› sam, bez wsparcia bieli.
I znowu Anioł! Próbuje pokrzyżować ci szyki!

WSZYSCY
Å»ywy OgieÅ„ z przeciÄ…gÅ‚ym gardÅ‚owym wyciem uderzyÅ‚ skrzydÅ‚ami i wzbiÅ‚ siÄ™ w przestworza, zatoczyÅ‚ krÄ…g ponad wami. Verion zerknÄ…Å‚ na niego z wyraźnym niepokojem. Kiedy smok zionÄ…Å‚ ogniem i zaczÄ…Å‚ pikować, Verion odebraÅ‚ to bardzo jednoznacznie – jako zamach na jego egzystencjÄ™. SÅ‚onko również.
- Anger breakdown! – szepnęła, a wokół smoka zajaÅ›niaÅ‚y trzy koncentryczne obracajÄ…ce siÄ™ pierÅ›cienie, i znikÅ‚y.
Smok ucichÅ‚, zamknÄ…Å‚ paszczÄ™. LÄ…dujÄ…c z dudniÄ…cym hukiem wstrzÄ…sa ziemiÄ…, staje pomiÄ™dzy Rithem, a Astarothem, ledwo siÄ™ mieszczÄ…c na wolnej tam przestrzeni – fale wrzÄ…tku omiatajÄ… was wszystkich po twarzach.

Astaroth; no BOSKO >_< AnioÅ‚ zabraÅ‚ siÄ™ za miÅ‚osierne traktowanie demonów! Chyba Lordowie Demonów sÄ… mu bardziej wdziÄ™czni aniżeli koledzy skrzydlaci po fachu. Twój atak, choć zakoÅ„czony nie koniecznie tak jak planowaÅ‚eÅ›, przyniósÅ‚ jednak efekty – Rith uleczyÅ‚ rany energiÄ… chaosu, ale te otwierajÄ… siÄ™ na nowo. Znów je uleczyÅ‚. Znów siÄ™ otwierajÄ…, mniejsze niż poprzednio. I znów...

- Oddaj.
- N-nie...!
- PrzyniosÅ‚eÅ›, aportowaÅ‚eÅ›, teraz oddaj, psie – Verion wyczekujÄ…co wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™.
- Nie mogÄ™ – wysapaÅ‚ zÅ‚oÅ›liwie Rith.
- Hm, tak, wiÄ™c mamy problem, SÅ‚onko – Verion podrapaÅ‚ siÄ™ po gÅ‚owie. - Teraz rozumiem, dlaczego Rion nie zgniótÅ‚ ciÄ™, odbierajÄ…c ci amulet – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ krzywo do rozbawionego Ritha. - OdziedziczyÅ‚eÅ› spryt po mnie, niestety, ale, na szczęście, to zaboli bardziej ciebie aniżeli mnie. ScaliÅ‚ amulet z samym sobÄ… – wyjaÅ›niÅ‚, migajÄ…c wzrokiem po waszych twarzach. - Jest teraz chodzÄ…cym artefaktem, wyjÄ…tkowo nie gustownym moim zdaniem. OpÄ™tany przez artefakt, jak mawiajÄ… w Bieli, wiesz, hm?;3 – skierowaÅ‚ znów do Ritha. - Tym samym, jedynie koniec twojej egzystencji uÅ›pi moc amuletu Kaihi-ri, mam racjÄ™?
- Zgadłeś.
- I myślisz, że nie zaryzykuję walki z tobą?
Zrobił jeden krok. Struga bieli podszyta fioletowymi iskrami wystrzeliła z wnętrza pentagramu. Verion znieruchomiał, Słonko stała przed nim, jakby była tam zawsze, z zabraniająco rozlożonymi rekoma. Fala pocisku rozbiła się o nią, rozwiewając się niczym mgła, owiewając smużkami bieli Veriona.
- Å»artujesz? – zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ drwiÄ…co, pytajÄ…co rozkÅ‚adajÄ…c ramiona, gÅ‚aszczÄ…c po rmaieniu milczÄ…cÄ… SÅ‚onko. - SpÄ™dziÅ‚em tysiÄ…ce lat w wymiarze Bieli, jestem najbardziej uodpornionym na Biel demonem, jaki istnieje!...
Urwał gwałtownie, na moment znieruchomiał znów, ze zdumieniem zerkając na dłoń jasnowłosej, na której migotało fioletowe zadrapanie. Znikło ułamek sekundy później. Verion wziął głębszy wdech, wstrzymał oddech i zmierzył Ritha lodowatym spojrzeniem. Słonko poznała błysk w jego fioletowych ślepiach, lecz wiedziała, że nie może nic zrobić, zupełnie nic. Na tym polegał problem z Verionem; kiedy był uroczy, był rozkosznie uroczy. Kiedy był zły, był demonicznie zły. I cholernie nie lubił, gdy przeszkadzano mu w byciu złym.
- MyÅ›laÅ‚em... że jako mój twór wiesz... że z Takimi Jak Ja... siÄ™ nie zadziera!!!! – wycedziÅ‚ przez zaciÅ›niÄ™te zÄ™by.
Niebo wokół stało się nagle ciemne, fioletowe, zaczęło falować niczym gęsta ciecz, i wszędzie wokół pojawiły się macające w żywych kłębach fioletu oczy, paszcze i dłonie. Słonko, która wpadła w lekki magiczny trans, przerwała go i zerknęła w górę.
- Moje wÅ‚asne dzieci kÄ…sajÄ… teraz energiÄ™, która je stworzyÅ‚a? – Verion rozejrzaÅ‚ siÄ™ wokół. - Widzisz SÅ‚onko? To wÅ‚aÅ›nie jest „trudna mÅ‚odzież”!
Słonko mignęła zaniepokojonym wzrokiem po fioletowej, ruchliwej, wijącej się atmosferze, złączywszy dłonie jak do modlitwy wyciągnęła je gwałtownie przed siebie, wołając;
- Antris Whisper!!!

Astaroth, Charlotte; straciliście nagle słuch, czuliście, widzieliście, półprzezroczysta fale światła wznoszącą się w górę od epicentrum jaką była Słonko. Zanim zdążyliście cokolwiek zrobić, fala przeszyła was lodowatym dreszczem, który jednak natychmiast ustąpił.

Wszyscy; przestrzeń wokół wygięła się, wypchnięta falą, która potem pękła jak zabójcza bańka, przeżarła w fioletowym powietrzu kopułę, uwidoczniając wam znów niebo. W końcowej eksplozji fala oczyściła całą atmosferę z fioletowych kłębów.
- Oh my, stanowczo, wychodzi ci to o wiele lepiej niż mnie! – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ Verion do SÅ‚onka.
Zerka na Ritha, który wciąż... istnieje.
- A zatem moc osÅ‚awionego amuletu Kaihi-ri i Riona, skaziciela żywioÅ‚u powietrza, jest po twojej stronie i chroni ciÄ™ przed mocÄ… chaosu i bieli, hm? Cóż... – Verion uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ sadystycznie. – Jestem zapobiegliwym demonem, jak zapewne wiesz. Co byÅ› powiedziaÅ‚ na maÅ‚y zakÅ‚ad? Obstawiam, że zaraz bÄ™dziesz miaÅ‚ baaardzo nieciekawÄ… minÄ™.
W powietrzu zajaśniały znów fioletowe mgły.
- Nie atakuj ich, nie marnuj sił, Słonko. Skup się na nim.
SÅ‚onko skupiÅ‚a siÄ™ w dziwnej medytacji – kolejny promieÅ„ z wnÄ™trza pentagramu usiÅ‚owaÅ‚ zakłócić trans, ale Verion stanÄ…Å‚ mu na drodze, niwelujÄ…c magiÄ™. Kiedy SÅ‚onko zakoÅ„czyÅ‚a trans, dziwna skrzÄ…ca siÄ™ otoczka pojawiÅ‚a siÄ™ na moment wokół zszokowanego Ritha.
- Oh my, wygrałem!
- Co wy...?! – Rith z niedowierzeniem spoglÄ…daÅ‚ na wÅ‚asne ramiona.
- Czujesz? Czujesz jak bije ci serce? Wsłuchaj się w jego rytm, zapamiętaj go dobrze, bo niedługo je uciszę. Jak mówilem... ze mną... się nie zadziera...!!!!
Słonko wstrzymała nerwowo oddech. Verion był zły. Wiedziala, co się działo, kiedy Verion był zły.
Nagłe, boczne kopnięcie w kolano powaliło Ritha w popiół pogorzleiska. Verion nie pozwolił mu wstac, od spodu uderzył kolanem w brzuch, jednocześnie gruchnął splecionymi dłońmi w grzbiet. Rith jęknął, cios wycisnął mu przez usta sporo krwi. Padł oszołomiony. Verion nadal był zły. Nawet rozdzierający ból, zamraczające zmęczenie nie ukoiły jego furii. Chwycił prawe ramię białoskórego, jednym wprawnym ruchem wykręcił zakończoną pazurami rękę do nienaturalnej pozycji. Trzasnęło, Rith wrzasnął, Słonko odwróciła odruchowo głowę, przymykając oczy. Verion uśmiechał się dziko, nie lubiła patrzeć na ten uśmiech, na te płonące żądzą mordu oczy. Był taki zły.
- Poczuj to, zapamiÄ™taj...! – ledwo usÅ‚yszeliÅ›cie syk Veriona poprzez wrzaski wyrywajÄ…cego siÄ™ mu Ritha.
Kość o dziwnej, metalicznej barwie, rozerwała mięśnie, ciało, i z plaśnięciem krwi znalazła się na wierzchu. Verion z rozkoszą przymknął oczy, gdy posoka chlapnęła mu deszczem na twarz. Był taki zły. Taki zadowolony. Wygiął swobodnie dyndające w jego uścisku ramię w drugą stronę i sterczącymi z niego hakowatymi czarnymi wyrostkami przejechał po twarzy Ritha jednym, ostrym ruchem.
- Verion...!
Kaszlał ciężko, nie mógł złapać powietrza, czuł ściskający ból, z ust wyciekała mu krew, której nie był w stanie przełknąć. Słyszał szybkie bicie swego serca, dudnienie w uszach, jakieś syczenie.
- ...erion...!
Puścił, wyprostował plecy, potrząsnął głową, poprawiając zmierzwione włosy.Krew Ritha smużkami wędrowała wzdłuż mokrych czarnych pasemek po jego czole. Tyłem, chwiejnym krokiem, odszedł od wijącego się na ziemi wroga. Dyszał, charczał od krwi, z brody kapały mu czerwone kropelki rozcieńczone potem. Zgubił rytm kroków, zachwiał się, wpadł na coś plecami. Ramiona Słonka przygarnęły go i uchroniły przed upadkiem. Zamknął oczy, odchylając głowę do tyłu.
- Padam z nóg, SÅ‚onko – westchnÄ…Å‚ z udrÄ™czeniem. – Chodźmy stÄ…d, chodźmy do domu...– ostatnie sÅ‚owa wymamrotaÅ‚ ledwo zrozumiale, i osunÄ…Å‚ siÄ™ na kolana.
W tym momencie zniknÄ…Å‚ pentagram.
Rith, zajęty wrzaskami bólu, pofrunął naraz w powietrze, pchnięty niewidzialną siłą. Otwarta brama stanęła mu na drodze. Zniknął.

Zerkacie na Valgaava, który wciąż trzyma uniesioną w kierunku bramy rękę. Jest tak zmęczony przeminą w smoka i ze smoka w ludzkopodobną postać, że ledwo stoi. Na niebie wokół pojawia się coraz więcej żywego fioletu.
Słonko zerka z wdzięcznością na smoka, zarzuca ramię Veriona na swoje barki i pomaga mu iść w kierunku bramy.
- Czekaj...! – woÅ‚a Valgaav; ona siÄ™ odwraca, zerka na niego, on w tym momencie zapomina co chciaÅ‚ powiedzieć.
- DziÄ™kujÄ™, czarny smoku – uÅ›miechnęła siÄ™. – StrzegÅ‚eÅ› bramy, strzegÅ‚eÅ› Bieli; teraz ona znów przyszÅ‚a z pomocÄ… twojemu Å›wiatu, i zniszczy chaos jaki mu zagraża.
- Nie! – rzuciÅ‚ z determinacjÄ…. – To także moja walka, Pani! Brama nadal jest otwarta, i nadal mam obowiÄ…zek jej strzec! Stwórca amuletu jest demonem, tworem chaosu, tak jak ja po części, i jestem odpowiedzialny za to, co czyni, gdyż powinienem zgÅ‚adzić go dawno temu! ChcÄ™ umrzeć walczÄ…c za to, w co wierzÄ™, w co wierzyli moi bracia! ChcÄ™ zobaczyć to, w co nie dawaÅ‚em wiary; w biel i fiolet razem!
Słonko uśmiecha się pocieszająco.
- Val!... – Aenis chwyta go za ramiÄ™.
- ...
- ... więc... odchodzisz...?
- Przysięgałem.
- Czy to... niebezpieczne? Czy świat bieli może cię zabić, skoro jesteś w połowie...?
- Czułaś jej ból? Ból Almanakh? Nie mogła znieść, że ludzie z Rasganu cierpią. Że cierpienie w tym wymiarze jest czymś naturalnym i codziennym. Ona nie rozumie, jak my możemy się na to zgadzać, patrzeć na to. Była przerażona.
- Czy istnieje miejsce, gdzie nikt nie cierpi?
- Istnieje miejsce, gdzie nikt nie przechodzi obojętnie obok cierpiących. Chcesz je zobaczyć?
Aenis zerknęła w stronę Rasganu.
- Najpierw muszę coś jeszcze zrobić...
- Antris Whisper zabiÅ‚ wszystkie demony w Rasganie – wyjaÅ›niÅ‚ Valgaav. – Nie wyczuwam tam żadnego, ani też żadnego opÄ™taÅ„ca.
- Moje chimery... nie powinnam ich zostawiać. Zasłużyły na wolność.
- Ten czar je również zabił.
Aenis milczała chwilę.
- Ja powinnam byÅ‚a to zrobić – szepnęła smÄ™tnie.
* * *
Nagi mężczyzna otworzył oczy i podniósł się z ulicy, ze zdumieniem rozglądając się wokół. Spojrzał badawczo, w szoku, na swoje ręce, ramiona, nogi, tułów, poruszał palcami, uderzył piętami o bruk, roześmiał się w histerycznej radości. Obok niego, nad trupem strażnika miejskiego, stał czarny reptylion. Gadzie oczy zerknęły na obnażonego mężczyznę.
- Khhhhębushhhhzek?
- Czarnokrwisty! Ty też?!
- Jakhhh thhho sssię sthhhhało...?!
- Czy to ważne?! Czy to ważne?! – radowaÅ‚ siÄ™.
* * *
Zig ostrożnie wyjrzał zza rogu kamienicy, Ranovald był tuż za nim. Trupy straży przed pałacem wyparowały, zostały po nich same zbroje. Zdumione wampiry zerknęły na owrzodzonego, dławiącego się mężczyznę nieopodal, którego pęcherze wchłonęły się nagle.
- Tato! – dziewczynka podbiegÅ‚a do niego radoÅ›nie, przytuliÅ‚ jÄ….
* * *

wszyscy;
Ognisty smok rozwiewa się na mgłę płomieni, powraca do ostrza Żywego Ognia.
Stoicie pod otartą bramą, niebo wije się od fioletu, zerkają na was setki demonich oczu. Podobno ma się tu zjawić również sam Lord Demonów, Rion. Wszyscy czujecie, jak zakończyłoby się wasze spotkanie...
Co jest po drugiej stronie?
Rith. Zemsta. Biel, która niszczy chaos. Nie odkryte lądy, niezdobyta wiedza, nieznane wynalazki, obca magia, tajemnica. Przygoda. Być może znajdzie się coś w sam raz dla Takich Jak Ty.

Wchodzisz...?
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline