-Dziękuję magiczna istoto!-poweidział mieszkaniec do Rufia kłaniając się przed nim i przed resztą Skrzydlatych.-Nie wiemy wiele o tym mieście, nie wiem nawet czy myślimy o tym samym. Jesteśmy prostymi wieśniakami i nie interesuje nas reszta świata...
A więc czworo strażników ruszyło w kierunku warowni. Nie wszyscy byli zadowoleni, ale rozkazem od rady było też trzymanie się razem. 15min. później dotarli do celu. Widząc cztery dziwne istoty strażnicy na murach wycelowali w nich swą bronią. Skrzydlaci nie ruszyli się z miejsca czekając na ruch ich przeciwników. Po chwili na najbardziej wychylony fragment mury wyszedł bogato ubrany człowiek. -W imieniu Lorda Ellona, witam czworo zacnych i niecodziennych gości!-Odezwał się dostojnie.-Lord chę z wami porozmawiac na placu zamkowym, zapraszam.- w tym momencie zwodzony most opadł otwierając wejście do warowni. Skrzydlaci pewnie weszli do środka gdzie stało troje mężczyzn. Pierwszy z nich to człowiek który przemówił, drugi bardzo postawny w jeszcze bogatszych ubraniach i ozdobach wyglądał na ów lorda. Trzeci mężczyzna był schowany pod płaszczem i kapturem. Wszyscy wyczuwali potężną i złą aurę, zaniepokoiło to towarzyszy. -Witam, w moich skromnychh progach!-wykrzyczał wesoło Lord-Czym mogę służyc tak zacnym gościom?-uśmiechnął się szyderczo patrząc na Strażników. |