Nirel był zmęczony. podczas, gdy inni wygodnie siedzieli sobie w wozie lub na nim, Nirel musiał powozić, obserwować drogę i otoczenie. Nic dziwnego, że gdy dojechali do posiadłości nawet nie miał ochoty już rozmawiać. Gdy szli już w stronę posiadłości kątem oka tylko zerknął na elfkę, niosącą uśpionego wilka. Nieco zdziwił się jej krzepą. Widział, że jest śpiąca a jednakże dzielnie niosła masywne ciało wilka na rękach. ~No cóż, przynajmniej ona się nim zajmie pomyślał. Tropiciel dbał o zwierzęta, ale w momencie, gdy nie zagrażało im już niebezpieczeństwo, lub gdy zwierzę potrafiło zadbać o siebie to już nie było jego zmartwieniem. Odetchnął głęboko, przystanął na moment i rozejrzał się wokół. Spojrzał w niebo i dostrzegł kołującą Ankh.
Zaraz, gdy służka pokazała całej drużynie pokoje, bezzwłocznie zajął jeden, wskazany mu pokój. Wszedł i tylko rozejrzał się niedbale po pokoju, nie zwracając uwagi na szczegóły. Zauważył łóżko, lepsze niż te, na których dotychczas sypiał i uśmiechnął się sam do siebie. Po chwili też podszedł do okna, otworzył okiennice szeroko i wydał krótki, niezbyt donośny pisk. Po chwili Ankh już objęła dolną krawędź okna swoimi szponami, szukając dobrego zaczepienia i lekkim piskiem dała znać sokolnikowi, że miejsce jej odpowiada. Nirel z lekkim uśmiechem wyciągnął dłoń i pogładził sokoła po ciemno szarym upierzeniu. - No, moja siostrzyczko, mamy chwilkę na odpoczynek -. Po tych słowach zdjął swoje tobołki, położył je niedbale koło łóżka i ciężko zaległ na łożu. Nie był śpiący, ale zmęczony psychicznie ostatnimi godzinami. Leżał wpatrzony w sufit, oczekując, sam nie wiedział na co...
__________________ Projektant wie, że osiągnął doskonałość nie wtedy, gdy nie ma już nic więcej do dodania, lecz wówczas, gdy nie ma już nic więcej do odjęcia... |