Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-10-2007, 15:15   #71
 
rasgan's Avatar
 
Reputacja: 1 rasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwu
Pobojowisko - dwie godziny do świtu

Tropiciel z mieczem w dłoni ruszył w kierunku krzaków. Po kilku krokach jego oczom ukazało sie ciało snajpera. Niedoszłym zabójcą palladynki była młoda, niespełna dwudziestoletnia dziewczyna. Gdyby nie pewne defekty jej ciała, mogłaby okazać się całkiem atrakcyjną pokusą dla męskiej części drużyny. Dziewczyna, choć młoda miała piękne ciało. Duże krągłe piersi, pokryte delikatnym "meszkiem" łono i zgrabne nogi. Tyle można było powiedzieć o niej dobrego. Nirel przyglądał sie dziewczynie, a to, że leżała całkowicie naga jeszcze bardziej przykłówało jego wzrok. Cały ten piękny obraz psuł jeden drobny szczegół – ciało dziewczyny pokryte było niebieskimi, rybimi łuskami. Martwa dziewczyna trzymała w ręce niewielką kuszę, bardzo podobną do tej jaką miał Alkus. Obok niej leżało kilka bełtów (siedem dokłądnie).
- Rączka! Zdaje się, że to ci się przyda!. - Tropiciel podał złodziejowi znalezione pociski i zaczął szukać swoich strzał. Niestety nie udało sie mu odzyskać żadnej z nich. - Co za parszywy pech - pomyślał widząc połamane strzały. Zniechęcony utratą strzał podszedł do wilka. - No! młody przyjacielu, leż spokojnie i pozwól sobie pomóc - Powiedział tropiciel miękkim, lecz stanowczym tonem. Wilk był młody na pierwszy rzut oka, lecz oględziny łap i pazurów, oraz widok zębów, które zwierzę ukazało warcząc groźnie na Nirela przekonało go, że wilk wcale nie musi być taki młody. Ba, wydawał sie być dorosłym samcem.

Również Merlisa spojrzała na wilka. Była trochę zdezorientowana całą sytuacją, nie do końca przekonana co do tego, skąd pochodzi zagrożenie. Nie wiedziała, czy wilk ją zaatakował, czy bronił przed strzałem... Spojrzała w stronę, z której poleciał bełt, w miejsce, gdzie Nirel zostawił ciało snajpera. Bełt zabójcy z całą pewnością był wymierzony w elfkę. A może w wilka, który ją zaatakował?

- Spokojnie Braciszku... – Tropiciel zwrócił się do wilka, patrząc na jego pysk i podbrzusze, pilnując, by nie spojrzeć mu od razu w ślepia. - Merliso, Możesz mi pomóc? Czy potrafiłabyś go jakoś uleczyc?
- Ja mogę mu pomóc... zaraz mu pomogę. – Wtrącił się Gnargo. Krasnolud uśmiechnął się paskudnie i podchodząc w stronę zwierzęcia powiedział - Widać ten dureń w krzakach miał inną, ciekawszą robotę, skoro jego strzał nie zabił nawet wilka. Ale nie szkodzi zaraz naprawimy to niedociągnięcie. - Widząc co wyprawia elfka, krasnolud wyraźnie się rozdrażnił. Co ty...! Zepsujesz mu najlepszą chwilę życia... śmierć! Jak chcesz mu pomóc to oddaj go w ręce specjalisty. Chętnie się nim zaopiekuje. - zgryźliwe słowa krasnolda nie zrobły wrażenia na elfce, która ignorując starego marude, odpowiedziała tropicielowi.
- Mogę spróbować - powiedziała cicho, dalej nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć.
Dziewczyna wzięła z wozu swój zestaw do uzdrawiania i spróbowała zajac się wilkiem. Zwierzę zachowywało się co najmniej dziwnie. Warczało gdy podchodził ktokowliek do Merlisy, zaś uspokajało sie gdy ona była blisko. Po kilku chwilach wilk leżał z zabandażowaną raną, zaś niebianinka nuciała słowa zaklęcia uzdrawiającego. Gdy skończyła wilk zasnął głębokim snem.
Psiakrew. To się doczekałem leczeniaGnargo splunął na ziemię i rozejrzał się po potworach. Potem podszedł do wozu, nie zwracając uwagi na rozmowy i działania innych, zdjął z niego swój strój podróżny i mocno obwiązał krwawiące przedramię. Rana wcale nie wyglądała tak okropnie, zresztą twardy, zaprawiony w bojach krasnolud już nie raz wychodził z gorszych sytuacji.
Cholerny świętoszek, a ten leśnik też niczego sobie. Jak to było "braciszku"? No im to już kompletnie rozum odjęło. Męczą to stworzenie. Przyglądając się opatrunkowi wilka Gnargo zdawał się krzywić i spinać. Jego twarz też nie wyrażała przyjaznego usposobienia. Cały czas wpatrzony był zimno w leżące zwierze powiedział do tropiciela
- A tamten w krzakach - nie trzeba mu "dopomóc"?
Nirel spojrzał powoli w stronę Gnargo i ze spokojem rzekł - temu w krzakach pomogłem aż nadto.
Gnargo podszedł do leżącego na ziemi potwora i przewrócił go nogą tak, aby widać było "twarz", chwile się jej przyjrzał. Starał się zapamiętać te potwory, aby wiedzieć następnym razem jak z nimi walczyć, a potem brutalnie zmiażdżył twarz piętą, poprawiając dwa razy. Wzrok przeniósł teraz na drugiego...

Przeszukanie wozu i zwłok ludzi nim jadących było niestety niemożliwe. Żar bijący od płomieni, oraz stan ciał uniemożliwiał cokolwiek. Jedyne co można było zrobić to płakać nad spalonym dobytkiem, albo rzygać na widok nadjedzonych wnętrzności walających sie po ziemi. Pocieszającym dla Alkusa było jednak to, że dzisiejszego dnia sprawdził sie w boju. Młodzieniec pokazał drużynie, że może być przydatny, że może wiele zdziałać, tymsamym zapewnił sobie byt.

Achmed starł z twarzy żółtą posokę potwora. Rozejrzał się do okoła by dokładnie ocenić sytuację. Nirel, Merlisa i Gnargo zajmowali się wilkiem. Alkus oglądał dopalający się wóz. Mi Raaz podobnie jak on rozglądał się po okolicy by upewnić się, że nic im nie grozi.
- Co za obrzydliwe maszkary, w życiu takich nie widziałem. Powinniśmy jak najszybciej stąd odjechać nie chciałbym, aby coś jeszcze nas zaatakowało - powiedział do Mi Raaza i odwrócił się w stronę wozu. Przy elfce dostrzegł ciało wilka, nagle przypomniał sobie o kupcu i zaczął biec stronę wozu krzycząc.
-Panie żyjesz? Powinniśmy jak najszybciej stąd odjechać, dla twojego bezpieczeństwa. – niestety kupiec nie był w stanie odpowiedzieć z bardzo prostej przyczyny – biedak zemdlał. Kupiec leżał blady jak ściana na jednej z kanap. Przyczyną jego stanu z pewnością był woźnica, którego rozerwaną tętnicę (przez bełt) można było podziwiać przez jedno z okien dyliżansu.

Do monologu prowadzonego przez Achmeda przyłączył się Mi Raaz.
- Powiedz mi proszę kilka rzeczy. Po pierwsze, czy spotkałeś kiedyś coś podobnego? Czy to co tu zaszło było winą naszego pecha, czy może faktycznie ten którego mamy ochraniać ma tak wielu wrogów? Stwory zrozumiem, ale snajper, to już gorsza sprawa. No i najważniejsze: co jest celem podróży? Dokąd jedziemy i co może nas spotkać?
-Spokojnie Mi Raaz spokojnie. Wszyscy, co nam zagrażali nie żyją- przynajmniej taką nadzieję miał Achmed. - Rahun najął mnie w Herito w karczmie. Zaoferował dużo złota za ochronę swojego życia, więc się zgłosiłem. Nie zdradził żadnych szczegółów, powiedział tylko, że jak najszybciej musi znaleźć się w Otai Bang i że będziemy jechać przez stolice Kontynentu Asthan. Zadanie wydawało się lekkie, łatwe i przyjemne. To wszystko.-Achmed zamilkł na chwilę i zaczął mówić dalej - Sądzę, że te stwory nie znalazły się tu przypadkiem, może rzeczywiście kupiec ma niebezpiecznych wrogów, którym zależy, aby nie dotarł żywy do Otai Bang, a może komuś chodzi o tę elfkę, Merlise. Widziałeś kiedyś, aby wilk sam rzucał się na ofiarę, a potem dostał bełt w bok od snajpera, który akurat tutaj siedział w krzakach, jest to trochę dziwne, nie sądzisz? Na twoim miejscu bardziej przejmowałbym się tymi stworami, a nie snajperem. Ten, kto je stworzył następnym razem może na naszej drodze postawić coś o wiele gorszego i trudniejszego do ubicia, a człowieka można zabić zawsze i to na wiele sposobów.

Po rozmowie z Achmedem Mi Raaz przemówił do wszystkich.
- Potrzebujemy kogoś, kto sprawnie prowadzi zaprzęg. Ja osobiście sie nie nadaje, bo konie mnie nie lubią. Ja ich zresztą też. więc czy jest ktoś chętny?
– Ja mogę – powiedział Nirel. - Potrafię powozić, i umiem zając się końmi, więc jeśli łaska wsiadajcie do wozu i ruszamy dalej.
Złotowłosa elfka wzięła wilka na ręce i położyła w wozie, na jednej kanapie, sama usiadła obok kupca i zaczęła go cucić.
- Ccc... co się stało? – wyjąkał wystraszony pracodawca. - Czy już po wszystkim? Co tutaj robi wilk? - powóz ruszył.

Podróż dyliżansem - mniej niż dwie godziny do świtu

Powoli minęliście płonący dyliżans i ciała pozostałych bez życia podróżnych. Chcieliście ich chować, ale lepiej było postąpić z głową. Lepiej opuścić to miejsce, bo bogowie tylko wiedzą, co jeszcze czai sie w tych lasach. Z każdym metrem wasz dyliżans przyśpieszał. Droga była prosta, bez żadnych rozwidleń, dlatego nowy woźnica w osobie tropiciela bez problemu mógł trafić do celu. Owym celem okazała się wielka posiadłość ogrodzona niewysokim białym płotem. Dom miał trzy piętra i był zbudowany bardzo symetrycznie. Na środku bogato zdobione drzwi, od których rozchodziły się na lewo i prawo dwa skrzydła budowli, niczym skrzydła ptaka Nirela. Wielkie okna i biały kolor ścian świadczyły o przepychu jakiego można było sie spodziewać w środku. Dyliżans zatrzymał sie tuż przed drzwaimi, na niewielkim placyku z fontanną. Nirel zeskoczył na żwirową dróżkę, która prowadziła od bramy aż po samo domostwo. Z dyliżansu wysiadł również kupiec i ziewająca elfka. Śpiący wilk nadal leżał w środku powozu.

W gościnie - świt

Drzwi domu otworzyły sie z cichym zgrzytem. Wyszedł z nich sam pan domu, co wnioskować można było po bogatym, fioletowym stroju oraz zupełnie do niego nie pasujęcej szlafmycy. Młody, około trzydziestoletni mężczyzna przywitał się z kupcem. Po chwili w drzwiach pojawiła się służąca w czarnej sukience i białym fartuszku.
- Panie, za pół godziny będzie śniadanie.
- Dziękuję Anno, przygotuj miejsce dla naszego gościa.
- Tak Panie.
po tej krótkiej wymianie zdań dziewczyna zniknęła znów w otchłani budynku.
- Rahun, stary druchu. Chodź zaprowadzę cię do twojego pokoju - młody mężczyzna wziął kupca pod rękę i zaczął prowadzić do środka.
Jorgen, miło cię widzieć. Słuchaj, czy możesz zapewnić jakieś lokum mojej ochronie? - zapytał kupiec.
- Ochronie, eee... a tak. Znajdziemy coś wolnego. Później. Teraz zaprowadzę cię do pokoju tego co zawsze, a potem zajmę się twoim bagażem.
Obaj mężczyźni zniknęli w środku.

Nastała chwila ciszy i oczekiwania. Krasnolud głośno pierdnął a później beknął zniesmaczony zachowaniem gospodarza. Po dziesięciu minutach, które wydawały się być wiecznościa przyszła po was słóżka, która wspominała o śniadaniu.
- Chodźcie. Zaprowadzę was do waszych pokoi. Będziecie się mogli tam odświerzyć i dołączyć do nas na śniadanie. Będzie za jakieś dwadzieścia minut. No chodźcie już, pośpieszcie sie.
Merlisa wzięła wilka na ręcę i ledwo dogoniła niewielki pochód.
Słóżka zaczęła was prowadzić wgłab posiadłości. Przeszliście przez drzwi do wielkiego pomieszczenia. Hol, właściwie to hal był wysoki na trzy piętra. Wielkością przypominał całego "Dzikiego psa", zaś całość otulały niczym matka ramionami swe dziecie niskie schody prowadzące na piętro. Podłoga z gładko szlifowanego białego marmuru stukała pod ciężkimi butami wojowników, a słóżka prowadziła was dalej, na lewo, w głab czeluści budynku.
Minęliście długi na kilkanaście metrów korytarz z popiersiami jakichś ludzi, których nazwiska nie były wam znane. Później zakręt w prawo, taki sam korytarz tylko że z gobelinami, jeszcze jeden zakręt i...
Proszę, oto wasze pokoje. - schludnie ubrana, niewiele ponad piętnastoletnia dziewczyna wskazała wam sześć pokoi. - Możecie się tutaj odświerzyć i przebrać, później przyjdźcie na śniadanie. Wróćcie tą samą drogą, którą tutaj przyszliśmy, a nastpnie idźcie prosto. Na pewno nie zbłądzicie. - dziewczyna odwróciła się i odeszła.
 
__________________
Szczęścia w mrokach...

Ostatnio edytowane przez rasgan : 10-10-2007 o 19:52.
rasgan jest offline  
Stary 13-10-2007, 12:56   #72
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Jeszcze na wozie Mi Raaz siedział obok Achmeda. Przechylił się w jego stronę i wyszeptał:
- Trzeba uważać na tę paladynkę. I na łowcę. Widziałeś co zrobili? We dwoje rozczulali się nad tym szczeniakiem w czasie gdy Gnargo mógł się wykrwawić na śmierć. Mówię Ci, powinniśmy trzymać się razem.
Po tych słowach przesunął się do krasnoluda.
- Jak się czujesz przyjacielu? Możesz nadal nieść śmierć? Cieszę się, że jesteśmy w jednej drużynie.

Gdy powóz dojechał Mi Raaz szybko zeskoczył z dachu. Obserwował w ciszy wymianę zdań między swoim pracodawcą, a gospodarzem. Zanim weszli w głąb budynku Młody mnich wziął Rahuna na stronę.
- Panie, zatrudniłeś mnie, żebym dbał o Twoje bezpieczeństwo, dlatego nie pozwolę Ci odprawić ochrony. Przynajmniej jedno z nas powinno być cały czas przy Tobie. Na początek mogę to być ja. Nie wiadomo, czy Ci, którzy chcą Cię wyeliminować nie dostali się już do domu twojego przyjaciela. Nie możemy podjąć takiego ryzyka. Natomiast jeżeli chcecie ze swoim przyjacielem porozmawiać w cztery oczy, to proszę wybierzcie pomieszczenie z jednym tylko wejściem, wtedy ja poczekam przed tymiże drzwiami a wy w spokoju pokonwersujecie. To samo powinno tyczyć się spoczynku. Przed drzwiami do sypialni stale powinieneś mieć jedno z nas. Oczywiście sam zdecydujesz czy zastosować się do moich rad, tylko wtedy zastrzegam sobie, że nie możesz mieć pretensji do mnie, jeżeli nie zdążę na czas dobiec z pokojów dla służby by wyrwać cię ze szponów potworów podobnych do tych jakie pokonaliśmy po drodze.

W czasie całego wywodu uśmiech z twarzy Mi Raaza nie zniknął nawet na chwilę.
 

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 13-10-2007 o 13:03.
Mi Raaz jest offline  
Stary 13-10-2007, 17:14   #73
 
Khemi's Avatar
 
Reputacja: 1 Khemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znany
Nirel był zmęczony. podczas, gdy inni wygodnie siedzieli sobie w wozie lub na nim, Nirel musiał powozić, obserwować drogę i otoczenie. Nic dziwnego, że gdy dojechali do posiadłości nawet nie miał ochoty już rozmawiać. Gdy szli już w stronę posiadłości kątem oka tylko zerknął na elfkę, niosącą uśpionego wilka. Nieco zdziwił się jej krzepą. Widział, że jest śpiąca a jednakże dzielnie niosła masywne ciało wilka na rękach. ~No cóż, przynajmniej ona się nim zajmie pomyślał. Tropiciel dbał o zwierzęta, ale w momencie, gdy nie zagrażało im już niebezpieczeństwo, lub gdy zwierzę potrafiło zadbać o siebie to już nie było jego zmartwieniem. Odetchnął głęboko, przystanął na moment i rozejrzał się wokół. Spojrzał w niebo i dostrzegł kołującą Ankh.

Zaraz, gdy służka pokazała całej drużynie pokoje, bezzwłocznie zajął jeden, wskazany mu pokój. Wszedł i tylko rozejrzał się niedbale po pokoju, nie zwracając uwagi na szczegóły. Zauważył łóżko, lepsze niż te, na których dotychczas sypiał i uśmiechnął się sam do siebie. Po chwili też podszedł do okna, otworzył okiennice szeroko i wydał krótki, niezbyt donośny pisk. Po chwili Ankh już objęła dolną krawędź okna swoimi szponami, szukając dobrego zaczepienia i lekkim piskiem dała znać sokolnikowi, że miejsce jej odpowiada. Nirel z lekkim uśmiechem wyciągnął dłoń i pogładził sokoła po ciemno szarym upierzeniu. - No, moja siostrzyczko, mamy chwilkę na odpoczynek -. Po tych słowach zdjął swoje tobołki, położył je niedbale koło łóżka i ciężko zaległ na łożu. Nie był śpiący, ale zmęczony psychicznie ostatnimi godzinami. Leżał wpatrzony w sufit, oczekując, sam nie wiedział na co...
 
__________________
Projektant wie, że osiągnął doskonałość nie wtedy, gdy nie ma już nic więcej do dodania, lecz wówczas, gdy nie ma już nic więcej do odjęcia...
Khemi jest offline  
Stary 13-10-2007, 18:03   #74
 
Achmed's Avatar
 
Reputacja: 1 Achmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znany
Achmed w czasie jazdy czyścił broń z krwi i rozmyślał nad wydarzeniami ostatnich godzin. Siedzący obok Mi Raaz przechylił się w jego stronę i wyszeptał:
- Trzeba uważać na tę paladynkę. I na łowcę. Widziałeś, co zrobili? We dwoje rozczulali się nad tym szczeniakiem w czasie, gdy Gnargo mógł się wykrwawić na śmierć. Mówię Ci, powinniśmy trzymać się razem.
-Dopóki ochraniamy kupca jesteśmy drużyną, a jak ktoś będzie sprawiał problemy to się go pozbędę. - Powiedział nie przerywając czyszczenia sztyletu, do którego już zdążyła przyschnąć krew potwora.

Gdy dyliżans się zatrzymał Achmed zeskoczył z dachu i omiótł wzrokiem okolice, w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak zagrożenia. W tym czasie kupiec przywitał się z gospodarzem i razem z nim skierował się do domu. Nim Achmed zdążył ich dogonić Mi Raaz już rozmawiał z kupcem. Gdy chłopak z tatuażem na twarzy skończył swoją wypowiedź Achmed dodał:
- Panie, zgadzam się z Mi Raazem nie powinieneś być sam nawet w domu swojego przyjaciela, wynająłeś nas do ochrony, więc ktoś z nas powinien być cały czas przy tobie. Skoro Mi Raaz zaoferował, że z tobą pójdzie, to nie powinieneś odmawiać. Ja niestety nie mogę ci teraz towarzyszyć, ponieważ chciałbym opatrzyć sobie rękę, którą nadwyrężyłem w czasie walki. Powiedz jeszcze Panie jak długo planujesz tu pozostać.
Achmed skłamał. Ręka nie bolała go już od dawna, ale nie chciał, aby kupiec kazał mu iść ze sobą, poza tym miał nadzieje, że jego towarzysze uznają go za słabszego od siebie.
Achmed czekał aż kupiec odpowie.
 
Achmed jest offline  
Stary 13-10-2007, 19:27   #75
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
- Ccc... co się stało? – wyjąkał wystraszony pracodawca, gdy Merlisie udało się go wreszcie ocucić. - Czy już po wszystkim? Co tutaj robi wilk? - powóz ruszył.

- Już po wszystkim. - powiedziała cicho, swoim melodyjnym głosem. - A co do wilka, to skomplikowana historia. - dodała z uśmiechem i zamilkła. Patrzyła cały czas przez okno. O wiele przyjemniej czuła by się teraz na koniu, ale coż... W końcu zasnęła. Z senny marzeń obudziło ją zatrzymanie się powozu. Wyszłą z niego powoli i wyciągnęła wilka. Stała z boku czekając aż ktoś przyjdzie i zaprowadzi ich do pokoi. Ustawiła się jak najdalej od Gnargo, zniesmaczona jego zachowaniem. W końcu dźwigając wilka poszła za kobietą, która zaprowadziła ją do pokoju. Weszła do środka i położyła wilka na ziemi. Zdjęła z łóżka koc, ułożyła z niego posłanie i położyła na nim zwierze. Sama umyła się i przebrała. Chociaż było jeszcze trochę za wcześnie, to powoli poszła na śniadanie, a drzwi pokoju zamknęła. Pomimo wszystko nie chciała, żeby ktoś zobaczył wilka. Ciężko było zauważyć, że znów miała na sobie swoją zbroję, dokładnie ukrytą pod ubraniem. Widać było jedynie miecz przczepiony do pasa.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
Stary 13-10-2007, 22:29   #76
Gem
 
Gem's Avatar
 
Reputacja: 1 Gem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znany
Cytat:
Po tych słowach przesunął się do krasnoluda.
- Jak się czujesz przyjacielu?...
Z drzemki, wyrwały krasnoluda słowa Mi Raaza. Zdawał się chwile nad nimi zastawiać, a potem jego twarz przybrała wyraz psa, przed którym recytuje się poezje: przechylona głowa, jedna brew uniesiona do góry i dziwne spojrzenie.
Pierwszy raz znalazł się w sytuacji, gdy ktoś pyta go o to, jak się czuje i nazywa go przyjacielem. Po chwili przekrzywił głowę w drugą stronę, jednak nic nie odpowiedział.
Cytat:
...Możesz nadal nieść śmierć?
- Zawsze! Jednak nie mogę, ale muszę.
Cytat:
Cieszę się, że jesteśmy w jednej drużynie.
- Ja też... im więcej ludzi tym więcej śmierci
Cytat:
-Dopóki ochraniamy kupca jesteśmy drużyną, a jak ktoś będzie sprawiał problemy to się go pozbędę.
Gnargo spojrzał zrezygnowanie, ale złowrogo na Achmeda.
- Mów tak dalej, a te sztylety, które czyścisz, zamiast w pochwie, będą w twoich plecach. Jeszcze przez chwilę nie spuszczał wzroku. Potem zamknął oczy i oddał się drzemce.

W Gościnie

~~ No i znowu salony. To jest gorsze niż dwu godzinne walenie głową w ścianę, od tego bardziej boli. ~~ Krasnolud nie był zadowolony. Nie lubił przepychów, wielkich gmachów, ozdób i bogactwa. Przynajmniej nie w znaczeniu, w jakim podziwiali to ludzie. Dla bogactwa zabijają, dla pieniędzy, drogich kamieni, biżuterii i tym podobnych, mordują bez litości. To w tym wszystkim wydawało mu się najbardziej interesujące. W czasie rozmowy kupca i gospodarza Gnargo obserwował elfkę i wilka. ~~ Wiedziałem, że ta grupa ma nietrzeźwe myślenie, ale to już przesada. Od tych modłów to im w ogóle mózg się rozpłynął. ~~
Krasnolud słyszał już to i owo o paladynach, ale ta scena wydała mu się jeszcze bardziej zadziwiająca od historii, które znał.
~~ Czego ja się jeszcze dowiem... ~~

Następnie nie widząc innego, ciekawszego zajęcia głośno pierdnął, a później beknął. - He,he. Zdrowo! Jak chcecie, to możecie go złapać. Lepsze to, niż czekać na tego cherlaka, który pewnie dawno ma nas w tyle i poszedł roznosić wódkę naszemu pracodawcy i jego kumplowi. Rozglądając się i przechadzając Gnargo starał sie jakoś zabić ten wolny czas. Cierpliwość nigdy nie była jego mocną stroną, a już szczególnie jak czekanie było bezużyteczne. Po przyjściu służącej bez słowa poszedł za resztą drużyny, zamknął się w pokoju i starał sie w końcu normalnie odpocząć, rozmyślając o kolejnych ofiarach.
 
Gem jest offline  
Stary 14-10-2007, 19:48   #77
 
Silwilin's Avatar
 
Reputacja: 1 Silwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znany
Gdy ruszali w dalszą drogę, Alkus usadowił się na poprzednim miejscu. Teraz, kiedy niebezpieczeństwo zostało zażegnane, przynajmniej chwilowo, chłopak odprężył się i spokojnie zastanowił się nad całym zajściem. W sumie to miał dużo szczęścia. Jego udział w walce został dostrzeżony i zaakceptowany, mimo raczej niewielkiego potencjału bojowego. Jednak jeżeli okaże się, że ma zostać z tą drużyną dłużej niż parę dni, prędzej czy później zaczną domyślać się przynajmniej części prawdy. Trzeba by się jakoś do tego przygotować...

W gościnie

Kiedy Rączka zobaczył dom, gdzie mieli się zatrzymać uśmiechnął się do siebie. ~~To jest miejsce na nocleg!~~ Gdy pracodawca zamierzał ich odprawić, Mi Raaz zabrał go na stronę:
- Panie, zatrudniłeś mnie, żebym dbał o Twoje bezpieczeństwo... - dotarło do wyostrzonego słuchu złodzieja. Dyskretnie zrobił krok w stronę rozmówców, aby nie stracić reszty tego, co mnich miał do powiedzenia.
Gdy tamten skończył, Rączka postanowił poprzeć jego stanowisko. Z różnych przyczyn.
- Ma rację - zaczął, nim kupiec zdążył się odezwać - Pozwól mi też obejrzeć pomieszczenie gdzie masz spać. Mam pewne doświadczenie z nieprzyjemnymi urządzeniami, które źli ludzie potrafią bardzo przemyślnie ukryć. I z niewidocznymi przejściami, które również bywają niebezpieczne. Jeśli zgodnie ze słowami gospodarza, zawsze odpoczywasz w jednym pokoju, ktoś niepowołany i nieprzyjazny mógł się o tym dowiedzieć.
Widząc reakcję kupca na to ich zrzędzenie o bezpieczeństwie uśmiechnął się szeroko.

Prowadzony korytarzami posiadłości Jorgena Rączka chłonął wzrokiem całe piękno cywilizacji, którego reszta kompanii wydawała się nie dostrzegać. Interesowała go każda figurka, każda rzeźba, malowidło, wszystko co mogło się jakkolwiek wiązać z jego fachem, czy to swoją wartością, czy potencjałem do zamontowania pułapek czy skrytek. Gdy pokazano mu pokój [jego lub pracodawcy] zaczął od gruntownego przeszukania, zbadania miejsc, gdzie potencjalnie mogłoby być coś niebezpiecznego lub interesującego. Szczególną uwagę zwrócił na możliwość dostania się do pomieszczenia inną drogą, oknem, gzymsem, czy kominkiem. Opukał też rękojeścią sztyletu każdy kawałek ściany który wydał się zbyt cienki czy z innego powodu podejrzany. Kiedy uznał, że więcej się na razie nie dowie, ustawił kuszę pod swoimi drzwiami, tak, że gdyby ktoś chciał wejść do środka na pewno by ją przewrócił i go obudził. Niby niepotrzebne, ale lepiej mieć i nie potrzebować, niż potrzebować i nie mieć. Zazwyczaj.
 
Silwilin jest offline  
Stary 15-10-2007, 09:59   #78
 
rasgan's Avatar
 
Reputacja: 1 rasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwu
Jeszcze przed ucztą

Gdy powóz dojechał Mi Raaz szybko zeskoczył z dachu. Obserwował w ciszy wymianę zdań między swoim pracodawcą, a gospodarzem. Zanim weszli w głąb budynku Młody mnich wziął Rahuna na stronę.
- Panie, zatrudniłeś mnie, żebym dbał o Twoje bezpieczeństwo, dlatego nie pozwolę Ci odprawić ochrony. Przynajmniej jedno z nas powinno być cały czas przy Tobie. Na początek mogę to być ja. Nie wiadomo, czy Ci, którzy chcą Cię wyeliminować nie dostali się już do domu twojego przyjaciela. Nie możemy podjąć takiego ryzyka. Natomiast jeżeli chcecie ze swoim przyjacielem porozmawiać w cztery oczy, to proszę wybierzcie pomieszczenie z jednym tylko wejściem, wtedy ja poczekam przed tymi drzwiami, a wy w spokoju pokonwersujecie. To samo powinno tyczyć się spoczynku. Przed drzwiami do sypialni stale powinieneś mieć jedno z nas. Oczywiście sam zdecydujesz czy zastosować się do moich rad, tylko wtedy zastrzegam sobie, że nie możesz mieć pretensji do mnie, jeżeli nie zdążę na czas dobiec z pokojów dla służby by wyrwać cię ze szponów potworów podobnych do tych jakie pokonaliśmy po drodze. - W czasie całego wywodu uśmiech z twarzy Mi Raaza nie zniknął nawet na chwilę.
- Panie, zgadzam się z Mi Raazem Nie powinieneś być sam nawet w domu swojego przyjaciela, wynająłeś nas do ochrony, więc ktoś z nas powinien być cały czas przy tobie. Skoro Mi Raaz zaoferował, że z tobą pójdzie, to nie powinieneś odmawiać. Ja niestety nie mogę ci teraz towarzyszyć, ponieważ chciałbym opatrzyć sobie rękę, którą nadwyrężyłem w czasie walki. Powiedz jeszcze Panie jak długo planujesz tu pozostać. – do waszej konwersacji dołączył się Achmed.
- Ma rację – zaczął Alkus, nim kupiec zdążył się odezwać – Pozwól mi też obejrzeć pomieszczenie gdzie masz spać. Mam pewne doświadczenie z nieprzyjemnymi urządzeniami, które źli ludzie potrafią bardzo przemyślnie ukryć. I z niewidocznymi przejściami, które również bywają niebezpieczne. Jeśli zgodnie ze słowami gospodarza, zawsze odpoczywasz w jednym pokoju, ktoś niepowołany i nieprzyjazny mógł się o tym dowiedzieć. - Widząc reakcję kupca na to ich zrzędzenie o bezpieczeństwie uśmiechnął się szeroko.
- Na razie o nic się nie bój. Myślę, że dziś po kolacji będziemy mogli porozmawiać dłużej na temat ochrony. Na razie jestem z was zadowolony – odpowiedział kupiec głosem typowym dla kupców. Po jego zachowaniu widać było, że odzyskał pewność siebie i znów czysto kalkulował wszystko co tylko dało sie skalkulować. Odesłał was gestem dłoni i udał sie do swojego pokoju.

Pokój Rączki

Gdy tylko Alkus wszedł do pokoju zaraz zaczął przeszukiwać każdy podejrzany kąt. Złodziejaszek sprawdził zakratowane okno, zamki w drzwiach, zawartość szaf, a nawet posilił się na sprawdzenie czy szuflada w komodzie nie ma drugiego dna. Chciał przeszukać jeszcze łóżko, ale dotychczasowe niepowodzenia w wykrywaniu jakiegokolwiek zagrożenia spełzły na niczym.
- Ostatnia rzacz – pomyślał młodzieniec i zaczął opukiwać ściany.

Dokładna inspekcja pokoju przekonała go w jednym – to solidny i bezpieczny budynek, a przynajmniej na taki wyglądał. Jeśli cały parter tak wygląda, to trzeba czegoś więcej niż zwykłego złodziejaszka, żeby włamać sie do takiego domu. Może później będzie okazja sprawdzić piętro.

Pokój Merlisy

Merlisa weszła do pokoju i położyła wilka na łóżku. Przekręciła zamek w drzwiach, który odpowiedział głośnym stuknięciem, a następnie zasłoniła okno. Palladynka zdjęła zbroję, strój podróżny oraz górną część odzienia. Po chwili zastanowienia ściągnęła całe ubranie i zaczęła się myć. Pierwszą rzeczą jaką zauważyła podczas toalety było to, że woda w misie jest ciepła i wcale się nie brudzi.
- Cóż za cudowny pomysł - – pomyślała elfka i zanurzyła twarz w celu jej obmycia. Woda pachniała konwaliami, była cudownie ciepła. Dziewczyna zamarzyła o balii z wodą i gorącej kąpieli. Tak dawno nie miała żadnych wygód.
Rozmarzania o kąpieli, gorącej wodzie, czystych ubraniach przerwało pukanie. Zdezorientowana i odrobinę wystraszona dziewczyna odwróciła się gwałtownie i zasłoniła ciało rękami. Dźwięki dochodziły z sąsiedniego pokoju – ktoś pukał o ścianę. Z tego co dziewczyna zauważyła, w tamtym pokoju był Alkus. Złotowłosa elfka zauważyła również, że wilk wpatruje się w nią bacznie. Ba, można by nawet powiedzieć, że ów wilk pożera ją wzrokiem. Ich spojrzenia zetknęły się na dłuższą chwilę, podczas której elfka była niemal pewna, że w oczach zwierzęcia było widać ponadludzką inteligencję i jakby dwa figlarne ogniki.

Stuk, puk. Podano do stołu

Wasze oczekiwania przerwało stukanie do drzwi, do każdych po kolei, a następnie słowa słóżki
- Podano do stołu. Proszę na śniadanie. - Dziewczyna powtarzała pod każdymi drzwiami, a później wróciła do swoich obowiązków.
Zgłodniali i zmęczeni opuściliście swoje pokoje i udaliście sie według wcześniejszych wskazówek do jadalni. Już z daleka kusił i wabił was zapach pieczonego mięsa, bekonu i świeżego pieczywa.

Pokój miał okno z północnej strony przez co był zaciemniony, ale wcale nie psuło to wrażenia jakie zrobił na was bogato zastawiony stół. Na wielkim na ponad 5 metrów stole, przykrytym niebieskim obrusem rozstawiono przeróżne dania. Krojoną polędwicę, jajka na bekonie, różnego rodzaju owoce. Całości dopełniały ciastka i wino. Cała sala pachniała jedzeniem oraz kwiatami rozstawionymi pomiędzy talerzami z przekąską. Obaj kupcy już siedzieli i czekali na was.
- Proszę, siadajcie i posilcie się – właściciel domu zaprosił was gestem do zajęcia miejsc. Gdy to uczyniliście, znajoma służka zaczęła wnosić talerze z gorącym mięsem.

Pierwsze danie śniadania minęło bez słowa. Nikt się nie odezwał nie chcąc psuć smaku jedzenia, gdyż te było wyborne. Nawet krasnolud pałaszował bez słowa. Podczas wymiany talerzy i wnoszenia pieczonych królików Alkusowi wydawało sie, że spod podłogi słyszał jakiś jęk. Zapobiegliwy złodziejaszek wyczulił tylko swój słuch, ale nie odezwał się i nikomu nic nie powiedział na ten temat. Chyba lepiej będzie jak się wstrzymam do końca posiłku pomyślał.

Tymczasem pomiędzy kupcem, a właścicielem domu nawiązała się rozmowa. W sumie nie tyczyła się ona niczego ciekawego poza grzecznościowymi pytaniami o powodzenie w interesach, o rodzinę i inne tego typu uprzejmości. Dopiero po kilkunastu długich minutach padło sformułowanie, które przykuło uwagę wszystkich zgromadzonych na sali.
- Rachunie, przejdźmy do interesów.
- Tak. W rzeczy samej, najwyższa pora załatwić to co uzgadnialiśmy wcześniej.
- Czy nadal jesteś zainteresowany kupnem posiadłości.
- Oczywiście, że tak. Przystaję również na warunki, jakie uzgodniliśmy wcześniej. Możemy więc iść podpisać dokumenty.

Obaj kupcy wstali i wyszli z jadalni udając się zapewne do gabinetu, by podpisać wszystkie dokumenty i zakończyć transakcję sprzedaży bliżej nieokreślonej posiadłości. Wychodząc Rochun rzucił jeszcze przez ramię
- Macie wolne do obiadu.
 
__________________
Szczęścia w mrokach...
rasgan jest offline  
Stary 21-10-2007, 01:19   #79
 
Silwilin's Avatar
 
Reputacja: 1 Silwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znany
Jedzenie było doskonałe. Jako Rączka, drobny złodziej z Rosogoln, chłopak nigdy nie miał okazji jeść przy tak obfitym stole. Miał wielką ochotę wpychać w siebie ile tylko zdoła, miał wielką ochotę robić to bez pamięci i miał wielką ochotę upić się w trupa doskonałym winem. Jednak zdanie, które sobie od zawsze powtarzał trzymało go w ryzach. Zdanie, którym chciał się definiować jako złodziej. "Bądź profesjonalistą!". Tak mocno sobie wpoił ten imperatyw, że stanął on jednak znacznie wyżej od pierwotnych instynktów, które właśnie się w nim budziły. Uważnie obserwował pozostałych zebranych i starał się zachowywać tak, żeby nie wzbudzać najmniejszego zainteresowania własną osobą. Nie jadł najszybciej, ani najwolniej, najwięcej ani najskromniej. Bardzo też uważał, żeby nie być ani przesadnie wymanierowanym, o czym z resztą nie miał większego pojęcia, ani ordynarnym. Kiedy tak wesoło pałaszował doskonały posiłek i rzucał ukradkowe spojrzenia po pozostałych biesiadnikach, jego uszu doszedł jakiś jęk, chyba spod podłogi. Dziwne. Na moment przestał jeść i rozejrzał się po zebranych. Raczej nikt więcej tego nie słyszał. Alkus zdecydował nie dzielić się od razu spostrzeżeniem. Posiłek trwał dalej, jednak mimo nastawiania uszu chłopak nic więcej nie usłyszał.

- Macie wolne do obiadu - rzucił Rahun przez ramię wychodząc razem z gospodarzem. No to idziemy spać czy zjadamy wszystko? przemknęło przez myśl Rączce. Jednak tym co naprawdę zajmowało umysł złodzieja było pytanie, co zrobić z tym jękiem. Wydawało mu się? Chyba nie. Więc co z tym zrobić? Powiedzieć towarzyszom? Chyba tak. Ale wszystkim? Gnargo pewnie by go wyśmiał i zignorował. Nirel? Temu prędzej, ale jako łowca mówił trochę innym językiem. Merlisa? To dopiero był inny świat. Zostawali Mi Raaz i Achmed. W końcu wybrał tego pierwszego, z dość prozaicznej przyczyny - siedzieli koło siebie. Po wyjściu kupców atmosfera niejako się rozluźniła, już nie było trzeba uważać, żeby nie przeszkadzać tym z góry w rozmowie. Stopniowo zaczynały się rozmowy, uwagi o ostatniej potyczce, domysły dotyczące transakcji. W końcu wszyscy najedzeni jak tylko mogli, napici ile uważali zaczęli się zbierać do wyjścia. Będąc przekonanym, że wszyscy są zajęci rozmowami, bądź z innych powodów nie usłyszą dyskretnej wymiany zdań Rączka zwrócił się półgłosem do mnicha:
- Kiedy podawali kurczaki, słyszałem z dołu jakieś jęki. Loch, albo coś w tym guście. Nie mam pojęcia czy może to mieć jakieś znaczenie, ale lepiej żeby wszyscy wiedzieli. Nie chciałem mówić tego na głos, można urazić gospodarza lub poważnie mu się narazić, jeśli nie powinniśmy o tym wiedzieć, a ktoś z domowników by usłyszał. Przekaż to pozostałym, jak będziesz miał okazję zrobić to nie zwracając uwagi. Gdybyśmy mieli pogadać, zapraszam do swojego pokoju, wydaje mi się, że tam nikt nas nie podsłucha. Tylko błagam, nie nad ranem... - uśmiechnął się na koniec. Gdy wszyscy wstali, Rączka wziął ostatnie ciastko, łyknął ostatni raz wina i całkiem przypadkiem znalazł się obok Achmeda, by po drodze do pokoju i z nim się podzielić informacją.
 
Silwilin jest offline  
Stary 21-10-2007, 13:37   #80
 
Achmed's Avatar
 
Reputacja: 1 Achmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znany
Achmed dosłownie pochłaniał jedzenie, nigdy nic mu tak nie smakowało. Może było to spowodowane głodem, jaki odczuwał? W czasie posiłku nie odezwał się słowem. Po wyjściu kupców z jadalni zastanawiał się przez chwile, o jakiej posiadłości mówili, ale szybko przestało go to interesować. Zdenerwowało go trochę zachowanie Rahuna, który opuszczając jadalnie dał im wolne do obiadu ~Ten kupiec mógłby się zastanowić, co robi, niedawno mieliśmy spotkanie z jakimiś dziwnymi stworami, a on teraz jakby nigdy nic daje nam wolne na pół dnia~ Achmed postanowił, że nie będzie dbał ożycie kupca skoro ten sam tego nie robi.~ Jeżeli do obiadu przeżyje, to dobrze, jeżeli nie, to trudno, wezmę złoto, które już zarobiłem, w skrzyniach na wozie powinienem coś znaleźć~ Z braku ciekawszych zajęć Achmed postanowił, że czas wolny między śniadaniem, a obiadem prześpi. Dopił swoje wino, przełamał kość kurczaka, i używając jej jak wykałaczki skierował się do swojego pokoju. Obok niego nagle znalazł się Rączka, który opowiedział mu, że w trakcie posiłku usłyszał z dołu jakieś jęki.
- Dobrze zrobiłeś, że powiedziałeś temu gadule, aby poinformował resztę, na pewno to zrobi. Ja pójdę do swojego pokoju po broń i przyjdę do ciebie żebyśmy mogli uzgodnić z resztą, co z tym zrobimy- Achmed w drodze do pokoju zastanawiał się czy warto podjąć jakiekolwiek działania skoro kupiec czuje się tutaj bezpieczny, a oni dostali wolne. Stwierdził, że nie. Jednak informacje o dobrych i złych najemnikach rozchodzą się wśród strachliwych bogaczy lotem błyskawicy, dlatego doszedł do wniosku, że lepiej zająć się tą sprawą chociażby dla własnego prestiżu. ~Lepiej dmuchać na zimne niż znaleźć martwego pracodawcę. ~
Przed swoim pokojem zaczepił Gnargo i dyskretnie poinformował:
-Rączka w czasie posiłku usłyszał jakieś jęki dochodzące z dołu, jeżeli zależy ci na wykonaniu zadania, którego się podjąłeś, to sądzę, że powinieneś się tym zainteresować, przyjdź za chwilę do pokoju Rączki- To powiedziawszy zniknął w swoim pokoju. Założył na siebie broń. Wyciągnął na próbę miecz i sztylety, aby upewnić się, że wszystko działa jak należy i ruszył do pokoju Rączki.
 
Achmed jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172