- Racz mi wybaczyć me zaniedbanie, panie. Bardzo mi przykro, iż zgodę z pańskimi słowami- o poczekaniu tu na Archonta, sprawdzeniu planu lotu i odprowadzeniu panny Komarenko w spokojniejsze miejsce, z powodu jej złego stanu- odebrał pan jako rozkaz. Ze swojej strony mogę obiecać, iż- jeżeli takie jest twe życzenie- mogę już tego nigdy nie robić.
- Jako książę- jedyny prawowity władca Reykjaviku, podległy Radzie Camarilli- tu Aligarii zrobił delikatną pauzę, dla podkreślenia tych słów- mam zamiar powitać Archonta zgodnie ze wszelkim obyczajem w imieniu swoim i Rady. Odebranie z lotniska i powitanie w nowym kraju to czynności zgoła inne, lecz jeżeli uważa pan, iż władca witający kolejnego z wampirów- nawet tak ważnego- na lotnisku to rzecz w pełni chwalona przez wszelkiego rodzaju prawa etykiety, to muszę przyznać- posiedliśmy wiedzę z goła odmienną.
- Aha- dodał po chwili Robert- Podczas rozmowy z kimś mojego stanu, wyliczanie kolejnych argumentów jest odbierane jako swoisty nietakt. Taki styl przemowy pasuje do taksówkarza, nie członka Rady. Powoli odwrócił się i począł iść w kierunku drzwi, co krok uderzając delikatnie laską o podłogę. Tak, jak zwykle...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |