Spojrzał na Pana Michnicza przyglądając mu się uważnie. Dostrzegł turecką szable przy boku co dodatkowy dyskomfort przeciwnikowi w pojedynku stwarzać mogła. Nie raz Mariusz widział jak szybką i poręczną bronią były szable tureckie.
- Masz rację Waszmość, teraz to i tak bez znaczenia - zwrócił się do Pana Michnicza odwijając jednocześnie szablę z osłony. - Wybacz Panie Czertkowski moje słowa okrutne, ale gdy dać okazję chcę to nie przebieram w słowach i zwykle dużo gorsze zwyrodzieństwa z ust moich lecą.
Zwrócił się też raz jeszcze do Pana Michicza, - Nie wiedziałem, że Waszmość za wozy odpowiedzialny, lecz jeśli tak, to słusznie prawisz, że do Ciebie decyzja należy. Ja również pojmuję, że stawka tu wysoka i nie godzi się czyjś majątek na utracenie narażać. Wiedz, że szablicę swoją oferuję do pojedynku, jeśli mi stanąć doń przyzwolisz. Jednak nie ręczę, żem najlepszy z tu zebranych, więc sam oceń dobrze nim decyzję wydasz.
Mariusz spochmurniał nieco widząc Pan Mateusz już do przeciwnika podążył i że tym samym pewnikiem Mariusza pojedynku pozbawia. Sam jednak bez przyzwolenia i rozkazu nie ruszyłby do wroga, zbyt długo w wojsku służył, by za nic mieć rozkazy.
Myślał w tym czasie jak tu Żelichowskiego na powtórny pojedynek wyzwać gdyby się kamratowi pokonać go nie udało. Mariusz potrafił taką wiązkę rzucić, że każdy na łeb na szyję z szablicą by nań pobiegł." Jeśli będzie trzeba to tak go obrażę, aż mu buty ze stóp spadną, nawet jeśli to życie miałoby mnie kosztować. "Tymczasem zwrócił się w stronę zbliżających się do siebie przeciwników. Przednia walka się szykowała którą zamierzał dokładnie obserwować, aby nauczyć się czegoś o przeciwniku i jego styl poznać. Dobrze jest wiedzieć przed walką na co stać przeciwnika, miał jednak nadzieję, że Pan Mateusz pojedynek wygra było by to najlepsze rozwiązanie.
Ostatnio edytowane przez Eliasz : 15-10-2007 o 20:23.
|