Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2007, 07:46   #18
Toho
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
Janina „Jaśka” Gąbczewska


24 kwietnia 2007, Wtorek, ok. 7, polana w lesie

Dziewczynka popatrzyła nieco zdziwiona na Jaśkę, gdy ta podała jej kurtkę. Później wykonała ukłon – który Jaśce kojarzył się z dworem królewskim i dawnymi czasami. Dziewczynka szła posłusznie za Jaśką. Kot szedł pomiędzy nimi dwiema. Jaśka słusznie wybierała drogę pomiędzy mokrą od rosy trawą i gałęziami – dziecko nie miało tak wspaniałych butów jak ona. Przez chwilkę Jaśce zaświtał pomysł, aby oddać małej poheniowe buty, ale zaraz zmieniła zdanie – raz, że te buty mają swój wiek i zapach raczej nieodpowiedni dla dzieci, dwa że rozmiar nie ten.

Jaśka przystanęła na chwilę i podjęła kolejną próbę komunikacji z dziewczynką.
- Jaśka - wskazała na siebie palcem i powtórzyła jeszcze raz: Jaśka. Potem wskazała na kota i wydukała: "Tel.. eee... lis... Ssma... rk..." W końcu wskazała na dziewczynkę i spojrzała na nią pytająco. Kot prychnął jakby ze złością, całkiem jakby zamiast „kotkiem” nazwała go „kołkiem”… różnica w literach niewielka ale w znaczeniu spora. Dziewczynka roześmiała się perliście, śmiech zdawał się wirować wokół jak mała zamieć, odbijał się od drzew i wracał echem. Kot podszedł do Jaśki i zaczął się ocierać i mruczeć – Jaśka odruchowo pogłaskała go i podrapała za uchem. Po chwili dziewczynka uczyniła gest, który mógł oznaczać jedno – che jej się pić. Jaśka odruchowo sięgnęła po bimberek, ale głupio jej było przy małej wyciągać flaszkę. Wyjęła z drugiej kieszeni flaszkę z wodą, otworzyła i podała małej. Ta wzięła butelkę i pociągnęła z niej solidnie, później nalała nieco wody na rękę i podała kotu – ten wypił łapczywie. W sumie dziecko oraz kot wypili prawie całą flaszkę wody. Dziewczynka oddała Jaśce resztkę wody i ponownie wykonała dworski ukłon. Przez chwilę stali w milczeniu.

Po chwili dziewczynka popatrzyła na Jaśkę, na kota, znów na Jaśkę i znów na kota. Pomyślała chwilę ssąc najmniejszy paluszek. Po chwili wskazała na Jaśkę mówiąc niepewnie i dość cicho:
Jaszka!
Janina ucieszyła się, niewielka nic porozumienia została zadzierzgnięta. Wskazała na siebie i powiedziała Jaszka i wskazała na małą palcem. Dziewczynka po chwili znów wskazała palcem na Jaśkę powtórzyła bardziej pewnie i głośniej: - Jaszka !
Janina pomyślała, że ta mała może nazywać ją „Jaszką” cokolwiek to by miało być. Ciekawe jak ona ma na imię. Jaśka czekała cierpliwie i milczała. Kot mruczał i łasił się do nóg.

Dziewczynka wskazała na siebie i powiedziała:
- Ma’eh’l wij’et sol’th bher’aa’im issjis ladija’h
Jaśka westchnęła głośno i spróbowała powtórzyć Majech widże soil … Cholera co to za język? Pomyślała ponownie. Przecież tu można „język sobie połamać”. Po chwili popatrzyła na małą. Zaświtał jej w głowie mały pomysł. Jaśka wskazała na siebie i powiedziała: - Nazywam się Janina „Jaśka” Gąbczewska później zrobiła gest jakby zwijała długi kawał papieru w krótki rulon (z głośnym „świst”), wskazała ponownie na siebie i powtórzyła: - Jaszka . Miała nadzieję, że dziecko pojmie, że zamiast całego kilometrowego zdania ma podać tylko krótkie imię. Dziewczyna przeczekała grzecznie całą operację. Po chwili zastanowienia uśmiechnęła się i wskazując na siebie powiedziała:
- Ladija!
Po chwili wskazała na kota mówiąc:
- Simargł !
Później poprawiła się i powiedziała głośniej: - Smiergieł !
Kot ochrzczony imieniem Smiergieła (cokolwiek to było) prychnął trochę jakby był nieco urażony ujęciem ważnego i znamienitego tytułu ale łasił się dalej. Jaśka wiedziała już, że dziecko ma na imię „Ladija” – przy czym wymowa brzmiała jak „Ładyja” i przypominała jej Lwowskie „Ł”, które słyszała nieraz w technikum na polskim od starszej nauczycielki. Z kolei imię kota Smiergieł kojarzyło się jej nie wiedzieć czemu z Rosyjskim. Jaśka pomyślała, że być może dziecko pochodzi zza wschodniej granicy Polski.

Później się zastanowię, pomyślała Jaśka. Głośno powiedziała Dobra Ładyja idziemy do Alojza – on Ci pomoże . Kot przestał się łasić i podbiegł do dziewczynki. Ta wzięła go na ręce, poszeptała coś mu na ucho. Po chwili kot zeskoczył i stanął przed Jaśką, spojrzał na nią zielonymi oczami, a ona nie mogła oderwać wzroku, po chwili napłynął obraz:


Widok tej dziwnej osoby pełen był obaw o życie tej dziewczynki oraz o swoje kocie życie. Jaśka była pewna – przynajmniej obraz przyniósł takie odczycie – że to tej osoby należy się obawiać i wystrzegać. Na szczęście nie znała nikogo takiego. Przez chwilkę Janina zastanawiała się co ta osoba (a może i nie osoba, a duch czy inne coś) może chcieć od tego dziecka? Pierwsze co wpadło jej do głowy to może ten amulet jest szczególnie ważny?

Cała trójka szła powoli przez las w stronę ogródków działkowych. Jaśka stwierdziła, że wdepną na chwilę do niej – wypiją coś i zjedzą. Przy okazji zabezpieczy się zapasy bimberku i później ruszą dalej. Po chwili Jaśka zorientowała się, że dziewczynka nieco zostaje w tyle. Zwolniła więc i odwróciła się i powiedziała –[i] Ładyja! Dawaj, co jest? [i] Dziewczynka wyglądała na zaniepokojoną. Przez chwilę patrzyła na Jaśkę (potem rzuciła okiem na kota). Widać było że Ladija nad czymś myśli. Po chwili powiedziała do kota”
- Smiergieł! Viva ceratis et nimbis ergo sum, aegis iubis sunt!
Jaśce całe zdanie niewymownie kojarzyło się z łaciną. Kot wstał i ruszył w krzaki. Ladija podeszła do Jaśki i wzięła ją za rękę. Po chwili z ziemi (Jaśka była pewna, że z nikąd) podniosła się lepka i gęstniejąca mgła. Janina chciała się ruszyć, uciekać, byle dalej. Ale Ladija pociągnęła ją dość silnie za rękę by odebrała sygnał – stój i nie ruszaj się. Po chwili z lasu dobiegł ich dziwny ryk. Jaśka nie miała pojęcia co to za zwierz, jedyne co wiedziała, że nie jest to koci wrzask, jaki słychać w marcu.

Po chwili mgła zaczęła opadać. Niecałe pięć minut później zza krzaków wyskoczył Smiergieł. Widać było, że na coś polował – i to skutecznie. Wyglądał jak zadowolony kocur, który upolował wielką mysz. Jaśka była nieco skonsternowana, nie wiedziała co się stało, ale wydawało jej się, że to dziecko – Ladija – coś z nim jest nie tak. Po mgle nie było już śladu.

Jaśka ruszyła dalej. Dalsza droga przez las do ogródków minęła dość spokojnie. Jaśka wyszukiwała drogę między mokrą trawą, kałużami i wykrotami. Kot biegał między nimi i nie zwracał na nic uwagi. Ladija szła na końcu. Mimo, że była mała i nie miała właściwego obuwia, to nie odstawała za bardzo z tyłu. Po prawie godzinie dotarły do ogródka działkowego zamieszanego przez Janinę.

Pod drzwiami altany leżał Czarny Panter.


Jaśka tak go nazwała, ponieważ imię Czarna Pantera było raczej żeńskie i nie pasowało do kocura. Czarny Panter chadzał swoimi ścieżkami i czasem przez dłuższy czas nie zaglądał do Jaśki. Zwykle pojawiał się na jesień – żeby podjeść i nabrać tłuszczu.

Jaśka była pewna, że Czarny Panter nie odpuści obcemu kocurowi i będą albo na siebie warczeć albo się bić. Tymczasem obcy kot zauważywszy Czarnego Panter podbiegł do niego i poddał się, tak, jak to czynią kociaki. Czarny kocur wstał i obwąchał obcego kota, później wybiegł im na spotkanie. Ladija podbiegła i już miała go wziąć na ręce, gdy Jaśka krzyknęła przestraszona:
- Ladija! Zostaw go! On jest dziki – może Cię podrapać!
Janina sama pamiętała, jak Czarny Panter ją podrapał gdy próbowała go pogłaskać w czasie jedzenia. Później „zawarli układ” – Czarny panter dawał się głaskać, ale nie mruczał tylko powarkiwał.
Tymczasem Ladija nie zważając na słowa i ton głosu Jaśki podniosła kota i zaczęła go drapać za uchem i po szyi. Kocur wbrew obawom Janiny zaczął mruczeć, a później zeskoczył i podszedł do niej – zaczął się łasić.

Chwilkę później cała czwórka (Janina, Ladija, Smiergieł i Czarny Panter) weszli do jej chatki. Jaśka poszła po wodę i coś do zjedzenia. Tym czasem dziewczynka chodziła po altance i ciekawie wszystko oglądała. Próbowała zajrzeć wszędzie. Jaśka wychodząc z małej kanciapy na tyłach altany zobaczyła jak Ladija ogląda jej ukochane radyjko.
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline