Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2007, 12:04   #44
Junior
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
W zaistniałej sytuacji chętnie sam pokandyduje. Oto moja postać. A przynajmniej jej lakoniczny zarys:

Jestem jedną z najważniejszych osobą w tej całej ferajnie. Wiem o tym. I choć może się Tobie zdawać że niczym ważnym się nie zajmuję, to tylko pozory. Beze mnie ten cały cyrk na kółkach by się rozpadł.

Ale zacznijmy od początku. Urodziłem się na farmie rodziców. Ni w diabla nie wiem dlaczego i skąd oni tam się wzięli. Mieszkali od dawien dawna, zajmując się wypasem bydła. Miasto było pól dnia drogi na północ. Daleko i blisko. Nie mogę jednak powiedzieć aby moja młodość była spokojna. To była walka. Wilki, mróz, głód, praca i różni włóczędzy. To sprawiło że szybko nauczyłem się wywijać łomem i palić z dwururki do obcych. Trzeba było być twardym, sprawnym i bystrym.

Ja byłem na tyle bystry że zawsze chciałem czegoś więcej. Dywagacje na ten temat zajęły mi 11 lat. W tym wieku uciekłem do miasta. Tam coś się działo, tam była przygoda i poważne życie. Byłem gówniarzem nic nie potrafiącym i spotkało mnie wielkie nic. Zimnie noce, wieczny głód i ciągła walka. A miasto ma to do siebie, że niema tam wolnej przestrzeni. Szybo okazało się że nie mogę po prostu być. Parę razy zebrałem łomot od miejscowych chłopaków. I to wystarczyło abym zrozumiał że muszę się do nich przyłączyć. Tak tez się stało. Nastały czasy kradzieży, wymuszeń, rozbojów, zabaw, lekkich dragów, rauszu i pierwszego seksu. Ależ miałem szczęście że nie zaćpałem się i nie złapałem jakiegoś syfa.

Wielu moich kolegów stoczyło się. Zaćpało, zginęło w niewyjaśnionych sytuacjach. Nieliczni albo przenieśli się do „rodziny” zajmując się poważnymi interesami. Albo wyrosło na ludzi znajdując opamiętanie poza światem alkoholu, ciągłych zabaw, rozkraczonych dziewczyn i kradzieży. Tym co mnie pociągnęło do góry był sport. Był w mieście klub. Zajmowaliśmy się tam boksem, karate, podnoszeniem ciężaru. Stary, zapyziały, zapadnięty. Wiele osób podchodziło do tego z politowaniem. Jak do przeżytku dawnych lat. Ale mnie to wciągnęło! Coraz więcej czasu tam spędzałem. Starałem się być coraz lepszy. I stopniowo trąciłem kontakt z ulicą. Zacząłem nawet dbać o to co jem i jak sypiam. Zapewne był to wpływ Trenera. Dobrze mnie wychował i nauczył dyscypliny oraz tego co ważne. Nauczył mnie też czytać, pisać i ogólnie tego co powinien wiedzieć człowiek wykształcony.

Ale po kilku latach miałem już dość. Dziewiętnastka karku. Człowiek staje się dorosły i myśli gnają do przodu. Chce czegoś więcej. I nadarzyła się okazja. Wyruszyłem z karawaną do odległego miasta. To była przygoda. Wielka wyprawa i wielka porażka. Napadli nas. Pierwszy raz w życiu usłyszałem jak dudni kilka karabinów maszynowych w jednej chwili. To była melodia. Ale wtedy posikałem się ze strachu. W takich chwilach jak tamta człowiek działa instynktownie. Zacząłem uciekać, kryjąc się po krzakach. Nie wiem czy karawanę wybili, czy nie. Może ktoś jeszcze się uratował. Mało mnie to interesuje.

Cztery dni włóczyłem się szukając drogi. I pewnie bym zginął gdyby nie Szef (Kilgor). Ależ trzeba mieć szczęście aby leżąc wygłodniałym i wymęczonym zostać niemal najechanym przez wóz. Odnaleźli mnie i niesieni łaskawością (ciekawością?) zaoferowali pomoc. Tak mniej więcej trafiłem tutaj. Nie za bardzo pamiętam kiedy okazjo się że mogę lub chcę się do Was przyłączyć. Z początku dochodząc do siebie chciałem być pomocny. Wykonując zwyczajne prace. Porąbać drewno na opal, coś przenieść, posprzątać. Trwało to ze dwa- trzy tygodnie. Czas wystarczający aby się zaprzyjaźnić i poznać odrobinę. Po pewnym czasie Szef sam zaproponował że mogę zostać. To było jakby naturalne. Oczywiście że się zgodziłem. I tu zaczęła się jazda. Zdecydowanie zawsze byłem specjalistą od pijaru. Wygadany, uśmiechnięty, miły, zaradny. Zawsze wiedziałem co i jak. I gdzieś po dwu miesiącach właściwie zdominowałem w naszej grupie tę właśnie „niszę”. Zajmowałem się zaopatrzeniem i kontaktem „z miastem”. Przecież sami do cholery nie uprawiamy ziemi? Skąd wiec jedzenie? A leki? Koce? Informacje? I… inne rzeczy?

Bo tak naprawdę poza zaopatrzeniem medyczno – spożywczym cenniejsze są wie rzeczy: informacje, bo trzeba wiedzieć co się w kolo dzieje. Czym żyje miasto, co się będzie działo znaczącego, kto podskakuje itd. I rozrywka. Żaden porządny żołnierz nie kładzie się spać jak zachodzi słońce. Każdy lubi coś zapalić, coś wypić. Przytulić jakąś panienkę. A dziewczyny z miasta są chętne zakosztować prawdziwego życia. A jak! Szef dobrze o tym wie że o jakości formacji świadczy to że panienki, wódka i palenie muszą być czyste. I należy bawić się z kulturą.

Tym właśnie ja się zajmuję. Wiem co i jak. I potrafię wszystko zorganizować. I dlatego właśnie twierdzę – beze mnie ten cyrk by się rozpadł…

A teraz kilka technicznych drobiazgów:

Gael „Mały” Bizarre
23 lata
179 cm
71 kg
Oczy brązowe, włosy czarne proste. Szczupły, żylasty sprawny. Energiczny chłopak o zawsze uśmiechniętej facjacie i błyszczących oczach. Ubiera się dobrze: wygodne buty, skóry, koszula z kołnierzem. Do tego jakiś wisior. Chusta na włosach. I całość tak skomponowana że Mały dobrze wygląda.

STR 5
PER 6
EN 5
AG 7
CHA 6
INT 6
LK 5

Handel 2
Walka wręcz 3
Broń palna 5
 

Ostatnio edytowane przez Junior : 16-10-2007 o 12:08.
Junior jest offline