Książę skinął głową, odbierając szósty z kluczy i delikatnym machnięciem nakazał bojowi hotelowemu opuszczenie apartamentu. Widząc zawód w jego oczach powolnym ruchem sięgnął do wewnętrznej kieszeni i wyjął ze sporego, skórzanego portfela banknot- 10 dolarów. Chłopak porwał pieniądze i gdy już opuścić pomieszczenie, Aligarii nagle stuknął krótko laską- co, słusznie zresztą, młodzieniec odebrał jako nakaz zatrzymania się. - Chwileczkę.- rzucił i szybkim, wprawnym ruchem wyjął z kieszeni płaszcza mały, czarny notes oprawiony w skórę (z subtelnym i srebrnym ankh na okładce) i wyglądające na srebrne wieczne pióro. Szybkimi i wprawnymi ruchami dłoni wykaligrafował na kartce kilka zdań, wyrwał i podał chłopakowi z kolejną dziesięciodolarówką. - Na dole podałem numer.- szepnął tak, by było to słyszalne tylko dla młodzieniaszka- Wyślij i spal, a dostaniesz jeszcze więcej. Odprawił chłopca i odwrócił się w kierunku reszty wampirów. Wszyscy wydawali się zmęczeni podróżą, zachowanie Roberta także z pewnością nie wpłynęło za dobrze na ich samopoczucie. On jednak uśmiechnął się pod nosem i- wcześniej stukając dwukrotnie o ziemie laską, by "zawołać" na miejsce nieobecnych- zaczął mówić: - Cóż, wybaczcie, zwykłe formalności- wiadomość do Rady, iż jesteśmy już na miejscu.- odchrząknął i odwiesił swój płaszcz na wieszak- Tak więc jesteśmy na miejscu. Zgodnie z ustaleniami poczynionymi na lotnisku, pan Deresz zajmie się w trybie natychmiastowym odszukaniem naszego Archonta- wszystkich z nas niepokoi jego nieobecność. Gdy sytuacja zostanie wyjaśniona, a nasz przyjaciel zjawi się na miejscu, chciałbym odbyć z wami wszystkimi, szanowna Rado, krótką rozmowę o naszych planach na przyszłość.- stuknął laską o ziemię, zdawałoby się- dla oddzielenia własnych myśli- Teraz jednak wszystkim, poza panem Dereszem, proponuje krótki odpoczynek. Rzecz jasna, jeżeli będzie potrzebował pan pomocy, proszę zwrócić się do któregokolwiek z nas- chętnie jej udzielimy.- ostatnie słowa Aligarii wypowiedział wpatrując się beznamiętnie w twarz drugiego z Ventrue.
Zrobił kilka kroków i podszedł do Machy, siedzącej na fotelu nieopodal Andrzeja. Normalnie z pewnością udzieliłby jej solidnej reprymendy za takie zachowanie podczas przemowy Księcia, lecz jej stan sporo tłumaczył. Nie było to nic normalnego, a Aligarii obawiał się naprawdę złych objawów choroby Malkavianki. - Wszystko w porządku, panno Komarenko? Zachęcam do udania się na spoczynek. Jeżeli czegoś pani potrzebuje, proszę nie mieć oporów- mamy tu wszystko, co niezbędne, a w razie jakichkolwiek zachcianek służba Hotelowa może naprawdę dużo pomóc.- mówił spokojnie, z niemal szczerze brzmiącą życzliwością i troską.
Czy ten ton wywołały jednak prawdziwe odczucia, czy strach bądź zdrowy rozsądek- tego nie wiadomo...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie.
Ostatnio edytowane przez Kutak : 16-10-2007 o 22:26.
|