Tknięty nagłą myślą, minstrel dobył z szat buteleczkę, niewielką, srebrną. Błyskawicznie nabrał do środka wody z tak długo poszukiwanego źródła, pozostawiając butelkę na podorędziu. Uśmiechnął się w myślach do samego siebie, wiedząc, jaką niespodziankę może komuś dzięki tej flaszeczce sprawić.
Dzięki owiniętej chustą głowie, odór trolla już go tak nie osłabiał, a widząc coś błyszczącego w legowisku bestii nie mógł oprzeć się wspomnieniom tych wszystkich pieśni i bajań, gdzie heros w legowisku potwora, znajdował broń potężną właśnie zaraz obok jego posłania. Tak przecie ubił smoka Zygfryd, mieczem dobytym z jego skarbca, tak olbrzyma okrutnego oszukał Sigurd, tak Jinnu pokonał dziewięciogłowego smoka, a Elizariusz hydrę.
Krok, drugi, postąpił minstrel w stronę błyszczącego przedmiotu, z sercem wypełnionym żądzą chwały, samemu się już tytułując Hadrianem Pogromcą Trolli.
"Ale... dlaczego miałbym chcieć zabić głupią bestię? Zrobiła mi co?"
Nie darmo mieszkańcy Rękogrodu słynęli ze zdrowego do świata podejścia oraz praktycyzmu. Nieobca im też była zwykła ludzka litość. Hadrian wiedział, że znalazłszy nawet jaki magiczny miecz w legowisku trolla, najpewniej nie umiałby nim dźgnąć śpiącego, nawet tak obrzydliwego i cuchnącego jak Gorg.
Stanął więc, na dwa uderzenia serca.
"Ale zerknąć co to, tak szybciutko... nie zawadzi." |