Ragnar patrzył na przybysza. Bał się go ale ten strach nie zmuszał go do ucieczki, wręcz przeciwnie może wreszcie znajdzie godną śmierć w obronie miasta. Na razie jednak nie miał ochoty zaczynać walki, jeżeli nieznajomy nie miał ręki położonej na broni i on opuścił swoje maleństwo. -A czy godzi się straszyć przybysza tasakiem? Gdybym był jakimś zniewieściałym elfem mógłbym ze strachu w gacie narobić. Tamto nie porozumienie zostało rozwiązane.
Ragnar miał przeczucie, że zmierzy się jeszcze z tym człowiekiem, może nie jak mawiały zniewieściałe elfy w wojennym tańcu, bo walka nie przypomina tańca ale na pewno skrzyżują ostrza. Patrzył w fioletowe oko.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |