Kiedy seria z Błyskawicy rozpruła brzuch Niemca, "Grom" upadł koło ciała. Był wyczerpany. Ta walka sprawiła, że nagle zdał sobie sprawę w jakim małym stopniu panuje już nad swoim ciałem. Spać. Potrzebował, wymagał snu. Ale jeszcze trochę.
Z drugiej strony kościoła dobiegały odgłosy zaciętej walki. Czyżby nasi? Może "Wierny"? - „Parasol”! Nie strzelać! "Tak, na pewno nasi."
"Grom" oparł się o karabin, odepchnął od ciała jeszcze krwawiącego szwaba i stanął na nogach. Lekko się zatoczył i oparł o ścianę. Spojrzał zza winkla. "Na Boga! To naprawdę mój oddział!" - uradował się.
Wtedy wzrok spoczął na małym dopalającym się ciałku "Dyzia" i radość ustąpiła miejsca mrokowi, który opadł umysł Rudzielca.
Ktoś go pozdrowił. Chłopak odmachał ręką, z wyrazem obojętności na twarzy. Widząc, że walka skończona, a Kościół oczyszczony, przymknął oczy.
Z chwilowej drzemki wyrwał go "Wierny". Musieli zająć barykadę. "Grom" przytaknął i z na wpół zamkniętymi oczami, powlókł się z powrotem. - Basiu... Junak leży tam - wskazał ręką kierunek, gdzie zostawił rannego. - Ma moją marynarkę.
Nie był pewny, czy dziewczyna coś odpowiedziała. Był pewny, że jedyna rzecz, o której może myśleć, to sen. Odpoczynek. - Nie śpij! - ktoś na niego warknął.
Kto? "Grom" nie wiedział. Ledwo kontaktował. Pokiwał bezwiednie głową, wciąż z zamkniętymi oczami. Poruszył ustami, ale nie wydał dźwięku.
Spaaać...
Ostatnio edytowane przez Grey : 18-10-2007 o 23:59.
|