-
Cholera, cholera, cholera perpetum demonum ex komunen, cholera! - powtarzał Alojz chodząc w koło wisiora i ciała. Wysuszone ciało i czerwony skrawek materiału skojarzył mu się tylko z jego dziecięcym idolem, który za czasów Wielkiego Brata był rarytasem z Ameryki.
"Podniesienie wisiora może stworzyć hiperstatyczny połączenie, jeżeli osoba związana z nim, z aurą jest na tyle silna to może się to źle skończyć.." - przerwał tok myślowy, gdy usłyszał dziwny hałas dobiegający z podwórka, szybko rzucił się do okna by zlokalizować co jest grane. Odgłos dochodził z powietrza - "Demonum Fakum Tempo" - pomyślał spoglądając na niebo. Ciarki przeszły przez jego ciało, gdy jasno świecący obiekt przelatywał przez niebo.
-
Nie.. to Juefoł.. wrócili, ogórki, swetry.. karakany, kradzież księżyca.. Nie, nie nie - powtarzał Alojz robiąc krok do tyłu, wtem jasna poświata z tajemniczego obiektu znikła... -
Samolot?! uff to tylko samolot.. musiało się słońce odbić jakoś dziwnie - przetarł ręką spocone czoło.
Spojrzał znowu na ciało i wisior - "Będe musiał coś zrobić, pytanie tylko czy wziąść wisior czy nie...".
Wydziergał z kąta pokoju starą szmatę, owinął ją wysuszoną głowę ofiary, odszedł na krok i ściągnął spodnie - "Uff jaka ulga" - pomyślał odlewając się na szmatę. Kiedy skończył podniósl z ziemi trochę piasku, a może to był popiół czy wióry z drewna?! Nie ważne.. posypał tym czymś szmatę i zaczął odmawiać inkantacje:
Helux Lelux Lelum Polelum
Co polane wsiąknie niechaj
Posypanego niezaniechaj
Kuleks Temporis Signum ex
Szmata jasno przez chwilę pojaśniała. Alojz podszedł i podniósł ją - na szmacie odbita była idealnie twarz zmarłego - dało się napewno rozpoznać któż to jest.
Teraz został wisior - "Będzie potrzebny czar maskujący, ale musze się podeprzeć książkami" -
To nie jest dobry dzień dla naukowca.. w sumie po co ja to robie - gadał do siebie -
ah ta ciekawość!!.
Wyciągnął za pazuchy słoik, który przydawał mu się w różnych dziwnych sytuacjach.
Otworzył go i położył tuż przed wisiorem. Do jednej ręki wziął wieczko do drugiej kawałek pręta; i szybkim ruchem wepchnął wisior do słoika i zakręcił go. Dalej dało się czuć dziwną aurę czy poświate czarnej magii, ale już trochę mniej... aczkolwiek nigdy nic nie wiadomo....
Delikatnie włożył słoik z powrotem - miał nadzieje, że bliski kontakt po jakimś czasie nie wyjdzie mu na złe....
Zszedł po drabince by zobaczyć czy coś się złapało w pułapce. Schodzenie było dużo łatwiejsze i bez niespodzianek; a w pułapce był:
-
Szczur, żywy szczur... Demonox Alkoholix... na Agryppe czemu żywy - przykucnął przy nim, był żywy, ale nie przytomny. Najwyraźniej ból go otumanił. Cóż.. podniósł go i schował do wora wraz z pułapką - "Zajmie się tym Dyzio".
Wyszedł powoli z budynku dobrze rozglądając się na boki i udał się w kierunku swego domu, gdzie był na spokojnie zainteresować się wisiorem. Przeczucia i lata doświadczenia mówiły by go nie dotykać - no tak nie dotknął go, ale zabrania go mogło być złym posunięciem, bardzo złym.....